Witajcie po długiej przerwie!
Przybywam dziś z nowym rozdziałem i, niestety, niezbyt dobrą wiadomością.
Karolina postanowiła zostać w UK już na stałe. Wiecie, co to znaczy, prawda? Wspominałam Wam już wcześniej, że nie chcę prowadzić tego bloga sama. Mój kontakt z Karą jest praktycznie zerowy, w ciągu kilku ostatnich miesięcy rozmawiałyśmy ze sobą może ze cztery godziny, co jest wynikiem żenującym. Jak możecie się domyślić, kiedy już udaje nam się pogadać, nie rozwodzimy się zbytnio nad blogiem - bardziej zależy nam na tym, żeby porozmawiać o sobie nawzajem.
Podjęłyśmy jednak decyzję, która może być światełkiem w tunelu dla tego bloga. Jesteśmy z nim bardzo zżyte, a historia zmierza już do końca, więc szkoda byłoby ją przerywać w tym momencie. Będziemy próbować. Może uda nam się od czasu do czasu zgrać przez Skype na więcej niż kilka minut. Wtedy być może udałoby nam się stworzyć plan, na którym opierałyśmy się do tej pory, i napisać coś, każda we własnym zakresie. Nie pytajcie jednak, kiedy to nastąpi, ponieważ same tego nie wiemy. Może na święta, może za rok, a może później? Nie wiem.
Wiem, że możecie być zawiedzeni. Nie mamy jednak innego wyjścia; każda z nas ma teraz swoje życie, Kara jest strasznie zabiegana, nawet na betę tego rozdziału czekałam ponad tydzień. Ja też nie mam zbyt wiele czasu - za chwilę biegnę na kolokwium, jest dużo nauki, żyję na walizkach i generalnie jest dużo ciężej, niż myślałam, że będzie.
Jeśli pomimo wszystko nadal chcecie czekać na nowe notki, a nie chcecie ciągle wchodzić na destination-paths i sprawdzać czy coś się pojawiło: zachęcam do podania jakiegoś kontaktu, np. adres e-mail. Wtedy na pewno poinformuję, że coś się tu dzieje :) Jeśli macie jakieś pytania - piszcie w komentarzu, na pewno odpowiem.
Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko i życzę miłego czytania! :)
gulka3.
***
- Co to, do cholery, miało być?! Co on sobie wyobraża? Po co tam
przylazł, żeby namieszać mi w głowie? Najpierw traktuje mnie jak dziwkę, a
później śpiewa o nieszczęśliwej miłości?!
Anita nie przerywała przyjaciółce, pozwoliła jej wykrzyczeć to, co
leżało jej na sercu. Wiedziała, że Dawid osiągnął swój cel – zasiał ziarno
niepewności w sercu rudowłosej.
- Łazi za mną, daje mi urodzinowe prezenty i gra sympatycznego
chłopca, podczas gdy jest chamem i tyle! Brzydzę się nim!
- Nieprawda – powiedziała łagodnie Anita.
Angelika westchnęła.
- No dobra, z tym już przesadziłam. Ale nadal nie rozumiem, czego
on teraz ode mnie chce. Wtedy wszystko mi wyjaśnił, powiedział, że byłam jedną
z iluś tam jego seksualnych przygód i tyle, żadnych niedomówień. Co jeszcze
chce mi pokazać?
- Naprawdę nie wiesz?
Angelika spojrzała na Anitę śmiertelnie poważnym wzrokiem i
zapytała chłodno:
- Teraz? Tak nagle go olśniło? Tyle lat mnie nie zauważał, a jak
zobaczył mnie bez majtek to zaczęło mu zależeć?
- Angela! – krzyknęła Anita z oburzeniem.
- Przepraszam. Po prostu… już sama nie wiem, co myśleć. Nie
rozumiem jego motywacji. Anita… o co chodzi? Na pewno wiesz, jestem pewna, że
ci powiedział. Wytłumacz mi, proszę.
Anita zamyśliła się na chwilę. Czy miała prawo mówić przyjaciółce o
tym, z czego zwierza jej się Dawid? Czy chłopak chciałby, żeby to zrobiła? Z
drugiej strony, dziewczyna cały czas donosi mu o wszystkim, co usłyszała od
rudowłosej. Czy nie byłoby sprawiedliwiej, gdyby Angelika także wiedziała na
czym stoi? Może wtedy uda im się dojść do porozumienia?
Anita wiedziała jedno: była beznadziejną przyjaciółką.
- Powiedział – mruknęła. – To skomplikowane. A już na pewno nie
jestem osobą, która powinna ci o tym opowiadać. To on powinien.
- Więc niech to zrobi!
- Głupio mu – powiedziała Anita łagodnie. – A poza tym Brutus nie
jest z natury wylewnym facetem, nie lubi mówić o tym, co czuje.
- Och, zauważyłam. Zazwyczaj od razu przechodzi do czynów.
- Nie bądź złośliwa. On po prostu się pogubił.
- Bronisz go – odparła Angelika z wyrzutem.
- Staram się zrozumieć – poprawiła ją blondynka.
- To pomóż zrozumieć także mi!
Anita westchnęła.
- No więc… On… Wy… Kurczę! Po prostu, jak kopnęłaś go w tyłek i
zaczęłaś zbliżać się do Kryspina, zdał sobie sprawę, co czuje… że się w tobie
zakochał.
Rudowłosa przez chwilę przyglądała jej się szeroko otwartymi
oczami, po czym wybuchnęła histerycznym śmiechem. Nagle gwałtownie spoważniała
i rzekła zimnym głosem:
- Bzdura.
- Angela… Sama powiedziałaś, że chcesz zrozumieć. Więc nie
przerywaj.
Opowiedziała jej wszystko, od początku do końca. Gdy skończyła,
Angelika spojrzała na nią z mieszaniną szoku i rezygnacji w oczach.
- No to mamy problem – rzekła po chwili i pogrążyła się w myślach.
Anita postanowiła dać przyjaciółce kilka minut na przetrawienie
tego, co usłyszała. Wyszła ze swojego pokoju pod pretekstem wyjścia do toalety
oraz zrobienia czegoś do picia. Gdy wróciła, zastała Angelikę stojącą przy
parapecie i wpatrującą się tępo w widok za oknem. Z trudem powstrzymała się
przed parsknięciem śmiechem, gdy uświadomiła sobie, że dziś o świcie sama stała
w tym miejscu, w dokładnie tej samej pozycji, rozmyślając o swoich pokręconych
uczuciach.
Weszła w głąb pokoju i postawiła na biurku dwa kubki z parującą
zieloną herbatą. Wtedy też zdecydowała się przemówić.
- Angelika?
Rudowłosa otrząsnęła się z zadumy i dopiero teraz dostrzegła, że
jej przyjaciółka jest już z powrotem w pokoju.
- Tak?
- Co teraz?
- Nie wiem – mruknęła. – Dawid… boli mnie to, co zrobił. Chcę
zapomnieć o nim i o tym incydencie. Ale nie potrafię, rozumiesz? Nie umiem tak
po prostu przestać o nim myśleć. Nie po tylu latach. Ale z drugiej strony
pojawił się Kryspin i jest… dobrze. Jest cudowny – uśmiechnęła się. – I
świetnie całuje.
- Brutus też świetnie całuje – wypaliła Anita bez zastanowienia.
Angelika spojrzała na nią z uniesionymi brwiami i po chwili obydwie
wybuchnęły śmiechem.
- No dobra – po chwili Angela powróciła do tematu. – Co Dawid
planuje zrobić dalej?
- Nie wiem.
Rudowłosa spojrzała na nią z politowaniem.
- Jasne.
- Mówię serio. Nawet nie wiedziałam, że planuje pójść na tę
imprezę, co wy. Nie mam pojęcia, co teraz planuje.
Angelika westchnęła.
- To co mam zrobić? Co byś zrobiła na moim miejscu?
- To trudne pytanie. Poczekaj trochę i zastanów się, co czujesz.
Pozwól wykazać się Dawidowi i nie patrz na niego tylko przez pryzmat tego, co
stało się nad morzem. A później zdecydujesz, na którym z chłopaków bardziej ci
zależy.
- Do dupy jest to wszystko – burknęła Angelika ze złością.
Gniew, który czuła, pogłębił się jeszcze bardziej, gdy Dawid wysłał
jej wiadomość, w której poprosił o krótki spacer. W pierwszej chwili chciała
napisać mu dosadnie, że ma się odczepić, a może lepiej odnaleźć go i trzasnąć w
twarz, ale ostatecznie przypomniała sobie radę przyjaciółki i zgodziła się na
rozmowę. Przynajmniej będzie miała okazję mu wygarnąć, gdy tylko zacznie ten
drażliwy temat.
Założyła dżinsy i luźną koszulkę, poprawiła kitkę na głowie,
narzuciła na ramiona rozpinaną bluzę i poszła na spotkanie. Idąc w jego
kierunku o dziwo nie myślała o tym, jak bardzo zirytowało ją jego zachowanie.
Przyszło jej za to na myśl, w jakim stopniu zmieniła się ich relacja. Jeszcze
rok temu, gdy pojawiał się w pobliżu, chowała się w otoczeniu koleżanek z
klasy, by ukryć rumieńce, które rozkwitały na jej policzkach, gdy tylko go
zauważała. Teraz nie tylko jej nie krępował, ale wręcz budził chęć rywalizacji
słownych, podczas których, bądź co bądź, oboje dobrze się bawili.
To znaczy do czasu.
- Cześć – przywitał się pogodnie, gdy w końcu stanęli obok siebie.
Ona nie była tak uprzejma, z jakiegoś powodu jego spokojny głos ją
zirytował. Chciała, by od razu zaczął się tłumaczyć, przeprosił ją za wczoraj i
przysiągł, że nie będzie się wtrącał w jej życie, a nie mówił głupie „cześć”.
- Czego chcesz?
Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami.
- A czego mógłbym chcieć? Nie wiem, czy wiesz, ale homo sapiens są
istotami społecznymi i mają w zwyczaju spotykać się ze znajomymi.
- I akurat pomyślałeś o mnie? – zakpiła.
- Byłaś pierwsza na liście kontaktów w telefonie.
Prychnęła. „Tak, Anita, to na pewno miłość”. Chciała to
skomentować, odwrócić się, pójść do domu i wyładować na czymś (lub na kimś)
swój gniew, ale Dawid chyba zdał sobie sprawę, że jego riposta zabrzmiała
wyjątkowo nieuprzejmie, ponieważ dodał:
- Sorki. To było wredne.
- Było – warknęła.
Westchnął. Dlaczego ta baba musi wszystko utrudniać? Zadaje
niepotrzebne pytania, on głupio odpowiada i kłótnia gotowa.
- Po prostu chcę iść na spacer i pomyślałem o tobie. Zapytałem, a
ty się zgodziłaś. Nie musiałaś, jeśli nie miałaś ochoty.
Właśnie w tym momencie zrobiło się jej głupio. Może i nie powinna
od razu zakładać, że miał złe intencje.
- Dobra, przepraszam. Gdzie chcesz iść?
Tego wieczoru, o dziwo, oboje wrócili do domów w całkiem niezłych
nastrojach. Co prawda nie obyło się bez wzajemnego dogryzania, ale i tak miło
spędzili czas, zarówno bez mrożących krew w żyłach awantur, jak i bez śpiewania
romantycznych utworów oraz jakichkolwiek sugestii z jego strony. Znów było
dobrze.
I jakie szczęście, że Anita jednak nie miała racji.
***
Dzień dłużył jej się niemiłosiernie. W nocy podjęła decyzję, że to
właśnie dziś wszystko wyjaśni, od początku do końca. Tak więc od rana chodziła
wyjątkowo zdenerwowana, a ucisk w żołądku sprawiał, że było jej niedobrze i w
szkole nie mogła na niczym się skupić.
Z każdą chwilą coraz bardziej wahała się, czy aby na pewno dobrze
robi.
Chociaż może nie do końca o to chodziło. Czuła, że jej decyzja jest
słuszna. Po prostu okropnie bała się zrobić to, co zaplanowała. Bała się, że w
odpowiedzi usłyszy nie to, czego się spodziewa. A tego by nie zniosła.
Dlatego gdy stała przed blokiem na ulicy Siennej, bardzo długo
powstrzymywała się przed naciśnięciem odpowiedniego przycisku na domofonie.
Może jednak to jeszcze nie pora? Może powinna wrócić do domu i jeszcze raz
przemyśleć za i przeciw? Tak bardzo nie chciała go ranić…
W tym momencie drzwi otworzyły się – z bloku wychodził jakiś co
najwyżej dziesięcioletni dzieciak, szczelnie opatulony kurtką, z kapturem na
głowie. No tak, pada. Pada, a ona stoi jak głupia i moknie.
Chłopiec przytrzymał drzwi.
- Wchodzi pani? – zapytał uprzejmie.
Spojrzała na niego nieprzytomnie i chwyciła drzwi.
- Tak, dziękuję.
Weszła na klatkę schodową. Teraz już nie ma odwrotu. Drzwi
zatrzasnęły się, a ona ruszyła w górę po schodach.
A może go nie zastanie? Tak, to byłby znak od losu, że jeszcze nie
pora na tę decyzję. Nie informowała go, że przyjdzie, więc pewnie nie ma go w
domu. Pokrzepiona tą myślą stanęła przed drzwiami z numerkiem jego mieszkania i
nacisnęła dzwonek.
Niechętnie podniósł się z kanapy, na której leżał. Czuł się
okropnie – bolało go gardło, bolały go mięśnie, szumiało mu w głowie i było mu
przeraźliwie zimno, nawet pomimo grubej, zimowej bluzy, którą na siebie
założył. I jeszcze ta okropna, jesienna pogoda, która pogłębiała tylko złe
samopoczucie… Ruszył w stronę drzwi, przekręcił klucz i otworzył je. O, tego
się nie spodziewał. Tylko dlaczego, do cholery, ona wygląda na zawiedzioną, że
go widzi?
- Cześć – Anita szybko się zreflektowała i uśmiechnęła do niego. –
Nie przeszkadzam?
- Ani trochę – wychrypiał.
O matko. Z nikim dzisiaj nie rozmawiał i nie miał pojęcia, że tak…
rzęzi.
Anita zmarszczyła czoło.
- Jesteś chory – stwierdziła, po czym bezceremonialnie wyminęła go
i weszła do środka.
Zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszak, oparła ręce na biodrach i
głosem nie znoszącym sprzeciwu rzekła:
- Do łóżka.
Marcin uśmiechnął się zaczepnie.
- A gra wstępna?
Zarumieniła się i przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć, ale
dość szybko odzyskała rezon.
- Chyba masz gorączkę.
Roześmiał się, ale szybko tego pożałował, bo skończyło się to
atakiem suchego kaszlu. Anita pokręciła głową z dezaprobatą.
- Siadaj, zrobię herbatę, dobrze?
Przytaknął, nadal próbując złapać oddech i poszedł za nią w
kierunku salonu. Po trzech minutach przyniosła dwa kubki z parującym napojem.
- Zmokłaś – rzekł Marcin, odbierając od niej herbatę i patrząc na
jej wilgotne włosy.
- Trochę. Pogoda jest beznadziejna.
Świetnie. Przyszła tu z konkretnym zamiarem, a nawija o deszczu.
- Coś cię gnębi – zauważył.
- Tak. To znaczy nie. To znaczy… przyszłam z tobą porozmawiać.
No, teraz już nie może się wycofać.
Marcin wziął głęboki wdech i odstawił herbatę na stolik. A więc
przyszedł ten czas. Spojrzał na nią i poczuł ukłucie w sercu. Wyraźnie nie
wiedziała, od czego zacząć. Czyli pewnie zastanawia się, jak zrobić to
delikatnie. Nie ma co liczyć na to, że rzuci mu się w ramiona mówiąc, jak
bardzo jej na nim zależy.
- Słucham – zacisnął szczękę. Musi to przyjąć po męsku.
Nie milczała długo, może około minuty, ale to wydawała się być
wieczność. Kiedy w końcu przemówiła, robiła wszystko, by na niego nie patrzeć.
- Myślisz… myślisz, że mogłoby… być między nami tak, jak kiedyś? –
dopiero teraz podniosła wzrok.
Tak bardzo nastawił się na to, że usłyszy coś zupełnie innego, że
teraz poczuł się naprawdę oszołomiony.
- A… a chciałabyś? – nie mógł w to uwierzyć.
- Tylko jeśli ty na pewno tego chcesz. Nie jestem już tą samą
dziewczyną, co kiedyś.
- Wiem – odparł. – Dojrzałaś.
- Może i tak. Co nie zmienia faktu, że zakochałeś się w Anicie, która
była spontaniczna i lekkomyślna. Kiedyś żyłam chwilą i często się śmiałam. A
teraz… nie potrafię. Wszystko muszę kilka razy przemyśleć, jestem płaczliwa i
tak naprawdę sama nie mogę ze sobą wytrzymać, dlatego nie mogę oczekiwać tego
od ciebie.
- Każdy z nas trochę się zmienił przez ostatnich kilka miesięcy.
Mniej lub bardziej… ale to normalne. Pokochałem cię nie tylko po to, by się z
tobą śmiać.
- Co nie zmienia faktu, że nie odpowiedziałeś na moje pytanie –
cóż, może nie spodziewała się po nim wybuchu euforii, ale na pewno wyobrażała
sobie, że zareaguje na jej sugestię o wiele bardziej entuzjastycznie.
- Bo nie znam na nie odpowiedzi. Nie wiem, czy jest możliwe,
żebyśmy jeszcze byli razem.
Poczuła się jakby dostała w twarz. Zbladła.
- Nie – nie mogła w to uwierzyć. Przecież wszyscy jej mówili, że on
wciąż ją kocha! – Nie możesz mi tego zrobić. Nie teraz! – poczuła, jak ogarnia
ją histeria.
- Anita… - co jak co, ale tego się nie spodziewał. Nie pozwoliła
sobie przerwać, machała rękoma jak opętana i wykrzykiwała nieskładnie:
- Przyszłam tu, bo myślałam… miałam nadzieję… a ty… proszę, nie
odpychaj mnie!...
Marcin, który kompletnie nie miał pojęcia, jak ją uspokoić, złapał
mocno jej dłonie w swoje.
- Endi!
Ten zwrot podziałał na nią jak kubeł zimnej wody. Opamiętała się i
dysząc ciężko patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, w których widział
łzy. Miała rumieńce na policzkach i rozchylone usta. Wyglądała na przerażoną.
Naprawdę aż tak bardzo bała się odrzucenia?
Dopiero teraz zrozumiał, co miała na myśli mówiąc, że nie jest już
tą samą dziewczyną. „Stara” Anita, gdyby poczuła się odrzucona, wyszłaby bez
słowa z wysoko uniesioną głową. A tymczasem ona siedziała naprzeciwko niego z
podkurczonymi nogami i patrzyła na niego oczami pełnymi bólu. Nie mógł znieść tego
spojrzenia. Wszystko źle zrozumiała! Puścił jej dłonie, przysunął się do niej i
mocno ją objął. Momentalnie wtuliła się w niego ufnie. Czuł, jak drży.
- Uspokój się – szepnął. – Bardzo mi na tobie zależy – odsunął się
od niej kawałek i spojrzał jej w oczy. – I tak, chcę z tobą być.
- Kompletnie nic nie rozumiem – również szeptała.
Chciała ponownie się do niego przytulić, ale nie pozwolił jej na
to, przytrzymując jej ramiona.
- Poczekaj – patrzyła na niego zdezorientowana. Wziął głęboki
oddech. – Powiedziałem, że chcę z tobą być, ale powiedziałem też, że nie wiem,
czy możemy być razem. I obydwie te rzeczy podtrzymuję. Nie zwiążę się z tobą,
dopóki ci wszystkiego nie wyjaśnię. I cię nie przeproszę. Nie przerywaj! Nigdy
nie pozwoliłaś mi tego zrobić. A bez tego nie będę w stanie z tobą być i
patrzeć ci w oczy. Chcę, żebyś poznała moją wersję. Nie chcę niedomówień.
- Marcin – zaczęła łagodnie. – Przecież ja już to wszystko wiem. I
już dawno ci wybaczyłam. Ledwo mówisz, daj sobie z tym…
- Nie ustąpię – powiedział twardo.
Westchnęła.
- No dobrze. Ale najpierw wypij herbatę, proszę.
Opróżnił kubek czterema dużymi łykami, ignorując kłujący ból
gardła. I rozpoczął swoją opowieść od momentu ich powrotu z pamiętnych świąt i
Sylwestra w Szwajcarii.
Anita starała się mu nie przerywać. Czasem jednak nie mogła się
powstrzymać. Kiedyś obarczała go całą winą, a teraz nie mogła znieść myśli, że
faktycznie czuje się winny wszystkiemu, co się stało. Dlatego też czasem
protestowała.
- Czyli wtedy zawinił Michał. Gdyby nie on, to przyszedłbyś do mnie
i wszystko mi wyjaśnił.
- Endi, jestem dorosłym facetem. Nie muszę nikogo słuchać, a już na
pewno nie Michała. Mogłem wtedy wyjść i błagać cię o wybaczenie. Byłabyś
wściekła, ale w końcu byś zrozumiała. Ale ja wolałem tam zostać, uchlać się i
użalać się nad sobą. Byłem egoistą. Cholernie mi wstyd.
Były jednak momenty, kiedy to ona czuła potrzebę doprecyzowania
czegoś.
- Dlaczego to zrobiłaś? To znaczy… wiem, dlaczego to zrobiłaś, ale…
nie myślałem, że jesteś skłonna zrobić coś takiego. Myślałem, że jesteś… -
zawahał się.
Odpowiedziała mu uśmiechem.
- Mądrzejsza? Tak, ja też tak myślałam. Ale wtedy miałam to w
nosie. Gorzej już być nie mogło. W każdym widziałam wroga. Brutusowi nie ufałam
jeszcze tak mocno, jak później. A tego dnia matka powiedziała mi, że to ja
jestem be, a ty jesteś cacy i w ogóle się na mnie wypięła. Chciałam przestać
myśleć i to było najłatwiejsze. Chociaż znalezienie dilera wcale nie było takie
proste. A do Dawida przecież nie mogłam iść.
- Dokąd poszłaś?
- A jakie jest najbardziej oczywiste miejsce? Dilerów trzeba szukać
przy ćpunach. A ćpunów szuka się na dworcu.
- Tak po prostu sprzedał ci narkotyki?
- Tak. Wyglądałam i zachowywałam się jak zdesperowana wariatka. A i
on był jakiś dziwny, chyba sam był ćpunem. Zatrzęsłam portfelem, a on dał mi co
trzeba.
- Amfetaminę?
- Nie. Strasznie zachwalał heroinę. Mówił, że jej wstrzyknięcie
przypomina orgazm. A ja potrzebowałam czegoś, co da mi kopa.
Marcin przetarł twarz dłońmi. Jak mógł do tego dopuścić?
- I co, tak po prostu wzięłaś strzykawkę i hop?
- Nie, co ty? Nie miałam pojęcia, co zrobić z tym, co mi dał.
- Więc co zrobiłaś? Wpisałaś to w Google? – ten drobny żart nie był
w stanie jej rozpogodzić. Mówiła z miną, która świadczyła, że brzydzi się sama
siebie.
- Nie. Rzuciła mi się w oczy dziewczyna. Miała brudne, potargane
włosy, spoconą twarz, miała drgawki, zaczepiała przypadkowych ludzi. Nie byłam
na tyle głupia, żeby tego nie rozumieć. Podeszłam do niej. Zapytałam, czy jeśli
kupię jej działkę, to mi pomoże. Możesz sobie wyobrazić jej reakcję.
- Anita… - jęknął. Zwyczajnie brakowało mu słów.
- Poszło łatwiej niż myślałam. W tamtej jednej chwili byłyśmy
najlepszymi przyjaciółkami. Mdli mnie, jak o tym myślę. Dziwię się, że nie
brzydzisz się koło mnie siedzieć.
Złapał ją za rękę.
- Każdy z nas popełnia błędy. Było, minęło. Pora o tym zapomnieć.
Najważniejsze, że już tam nie poszłaś.
Czasem sam wyciągał z niej informacje.
- Jak znalazłaś się w Trójce?
Bezwiednie podwinęła rękawek od bluzki i zaczęła wodzić palcem po ozdobnej
cyfrze „3” wytatuowanej na nadgarstku.
- Wojtek mnie w to wciągnął. Przyłapał mnie, jak w szkole bawiłam
się w niegrzeczną dziewczynkę. Nie wiedziałam dokąd mnie zabiera, ale razem z
Robertem wzbudzili moje zaufanie. Z początku byłam przerażona. Ale Radek – tak,
ten przemiły lekarz – trochę mnie wyśmiał, a ja nie mogłam wyjść stamtąd
pokonana. Więc dołączyłam do ich zabawy. I już tam zostałam.
Padło też kilka słów o atakach zazdrości.
- Nie miał prawa się w tobie zakochać.
- A ty nie miałeś prawa napuszczać na niego Kryspina.
- Byłem wściekły. Wiedział, że żałuję tego, co zrobiłem i chcę do
ciebie wrócić, a bezczelnie mi cię odebrał.
- Nie jestem niczyją zabawką, żeby mnie sobie odbierać, Marcin –
zmrużyła niebezpiecznie oczy. – Sama o sobie decyduję.
- Ach, i to pewnie dlatego pierwszym, co zobaczyłem po powrocie
było to, jak całowałaś się z Wojtkiem – wycedził ironicznie rozeźlony
mężczyzna.
Przepraszał ją za te słowa przez kolejnych kilka minut.
W końcu doszli do najtrudniejszej części tej historii. Było już
ciemno, a deszcz nadal zacinał w okna.
- Myślałem, że nie żyje.
- Tak. Ja też. Długo śmiał mi się z tego powodu w twarz.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję dnia, w którym mu cię
przedstawiłem.
- I tak by mnie dopadł. Tylko że wtedy nie miałabym pojęcia, kim
jest.
Zapadła cisza. Marcin nie zadawał pytań, nie chciał wywoływać złych
wspomnień. Opowiedział jej tylko o tym, jak dostał anonimową przesyłkę i
zorganizował grupę mającą ją uratować. A co do reszty… Jeśli będzie chciała, to
sama opowie.
- Bardzo często mi się śni – zaczęła z opuszczoną głową. – I to nie
są dobre sny. Budzę się przerażona, obok mnie siedzi mama, głaszcze mnie po
włosach i przez łzy powtarza, że mam nie krzyczeć, bo jestem już bezpieczna –
podniosła wzrok. – Wiesz, że ona nadal nie wie, co się stało? Opowiedziałam jej
tą samą bajkę, co policji, a ona albo uwierzyła, albo nie chce naciskać.
Marcin kaszlnął kilka razy, kładąc sobie rękę na piersi. Od
ciągłego kaszlu zaczynały boleć go żebra. Gdy mógł już swobodnie zaczerpnąć powietrza
odparł:
- Nigdy nie podziękowałem ci za to, co wtedy zrobiłaś. Nie musiałaś
kłamać, nikt tego od ciebie nie oczekiwał. A pomimo to nas ochroniłaś.
Zaśmiała się lekko.
- Zabrakło by dla was cel. Poza tym, co bym ze sobą zrobiła, gdyby
policja zamknęła wszystkich moich przyjaciół?
Marcin uśmiechnął się delikatnie, po czym przybliżył rękę do jej
twarzy i założył jej luźny kosmyk włosów za ucho mówiąc przy tym poważnie:
- Zamieniłem twoje życie w piekło. Przepraszam.
Nie mogła się powstrzymać i nim zdążył zabrać rękę z powrotem,
przytrzymała ją i wtuliła policzek w jego dłoń.
- Już dawno ci wybaczyłam – zaczęła cicho. – W ostatecznym
rozrachunku zawdzięczam ci więcej dobrego niż myślisz. Zyskałam nowych
przyjaciół, spoważniałam, zaczęłam doceniać to, co mam. Wiążę z tobą prawie
same dobre wspomnienia. I chcę, żeby było ich coraz więcej – puściła jego rękę
i przysiadła się jeszcze bliżej. – Potrzebuję czasu – rzekła ze smutkiem w
głosie. – Już nie jest tak, jak dawniej. Chociaż teraz wiem, że jest o wiele
lepiej, niż myślałam, to i tak musisz mi obiecać… nie spieszmy się. Z niczym.
Póki co… daj mi czas.
Oprócz smutku wyczuł w jej głosie zakłopotanie. W mig załapał, o co
jej chodzi.
- Ile tylko chcesz – mruknął. – Po prostu bądź…
Nie dokończył, ponieważ poczuł jej usta na swoich. Całowała go
delikatnie, a było to tak niesamowite, że w ogóle nie miał zamiaru zmieniać
tempa tego pocałunku. Objął ją tylko lekko, rozkoszując się chwilą i nadal nie
do końca wierząc, że naprawdę zdecydowała się mu zaufać. Wyczuł, że się
uśmiecha.
- Śmiejesz się – mruknął, odsuwając się na odległość kilku
milimetrów.
- Mhm – musnęła jego usta.
- Będziesz chora.
- Nieważne.
- Naprawdę, zarażę cię i…
- Och, nie gadaj tyle – warknęła zniecierpliwiona, po czym
ponownie, tym razem o wiele energiczniej, przywarła do jego ust.