sobota, 26 października 2013

Rozdział 90

Gdy się obudził był już poranek. Czuł piasek pod powiekami. Nic dziwnego, gdy zerknął na zegarek zorientował się, że spał co najwyżej półtorej godziny. Przetarł oczy. Jeszcze jeden dzień, jutro wracają. Marzył o tym całe dwa tygodnie, a teraz pomyślał, że łatwiej byłoby mu cokolwiek zrobić tutaj, na miejscu. Westchnął, podniósł się z miejsca i udał się do kuchni, by zrobić sobie mocną kawę, która postawi go na nogi.
W kuchni zastał jedną z bliźniaczek, również nadal ubraną w piżamę, siedzącą przy stole i dmuchającą na gorącą herbatę.
- Cześć... – przerwał, rezygnując z dodania imienia do powitania. Wydawało mu się, że to Kinga, ale nie był pewien, a gdyby się wkopał, śmialiby się z niego do końca życia.
- Siema, szwagrze.
Kinga, miał rację. Wstawiając wodę na herbatę, uśmiechał się do siebie. Ten wyjazd miał swoje plusy – nauczył się rozróżniać bliźniaczki.
- Pewnie jesteś zadowolony. Jutro o tej porze będziemy się zbierać – zagadnęła go dziewczyna.
- Wszystko mi jedno – odparł obojętnie.
Tak naprawdę nie miał okazji porozmawiać z nią w ciągu tych dwóch tygodni – niemalże zawsze była ze Sławkiem, a wtedy nie była zbyt rozmowna.
- Mi tam nie chce się wracać. Ech... Angela też pewnie jest zła, szkoda, że poznała Kryspina dopiero teraz. Słyszałam, co zrobił, co za facet... Wpadł jej w oko, co nie? Nic dziwnego. Kurczę, jakie to było romantyczne. Każda dziewczyna pragnie być tak rozpieszczana. A zresztą, co ja ci będę gadać? – uśmiechnęła się do niego nieświadoma, że wolałby tego wszystkiego nie słyszeć.
Chłopak zalał kawę i usiadł po drugiej stronie stołu. Już miał coś odpowiedzieć, gdy w drzwiach stanęła zaspana i rozczochrana wierna kopia Kingi.
- Czeeeeść – ziewnęła przecierając oczy. – Ale mnie bolą nogi...
Dawid poderwał się z miejsca.
- Siadaj. Chcesz kawy? Przed chwilą gotowała się woda, zaparzy się jeszcze.
Angelika otworzyła szeroko oczy.
- Eee... To znaczy... tak, dzięki – usiadła zaskoczona na jego miejscu.
Podczas gdy chłopak krzątał się przy blacie kuchennym, ona spojrzała pytająco na siostrę, która tylko wzruszyła ramionami.
I właśnie w tej chwili do kuchni weszła Paulina.
- Siema wszystkim. Ale pogoda, co? Chyba sobie dzisiaj nie połazimy po mieście – faktycznie, za oknem strasznie wiało i zanosiło się na długą i obfitą ulewę. – O, Dawid, robisz kawę? Zrobisz mi też?
- Sama sobie zrób, rąk nie masz?
Kinga się zaśmiała i rzekła wstając z miejsca i biorąc do ręki swój kubek z herbatą:
- Siadaj, Paula, ja wracam do łóżka, za tłoczno się tu zrobiło, a i tak będziemy się dzisiaj kisić w domku.
Paulina usiadła patrząc z oburzeniem, jak jej brat stawia przed Angeliką kubek z parującym napojem i cukierniczkę.

***

Zaczęło lać nim zdążyli zjeść śniadanie. Cała piątka ponuro spoglądała za okno.
- Niezły ostatni dzień nad morzem – marudził przez cały czas Sławek. – A tak chciałem iść popływać... Albo chociaż wyjść na miasto połazić... Coś czuję, że zanosi się na cały dzień w domu... Ej, szwagierko, a ten twój Kryspin nie chce wpaść ze znajomymi? – zwrócił się do Angeliki. – Może jakaś imprezka by nam wyszła, czy coś...
Angelika pokręciła głową i gdy przełknęła kęs chleba, który akurat miała w ustach, rzekła:
- Nie, oni dzisiaj gdzieś jadą kogoś odwiedzić. Jutro rano ma tu wpaść.
Dawid spojrzał na nią uważnie.
- A nie wiesz, o której mieli jechać? Mam do niego biznes.
Wzruszyła ramionami.
- Coś między jedenastą a dwunastą.
Chłopak zerknął na zegarek i zerwał się mówiąc:
- Zdążę.
Po czym chwycił bluzę i nie zważając na deszcz wybiegł z domku.

Następnego dnia pogoda również nie zachwycała. Wszyscy z ponurymi minami krzątali się po domku, zbierali swoje rzeczy i sprzątali, by oddać domek w takim stanie, w jakim go wypożyczyli. Z ich pożegnalnego spaceru nic nie wyszło – non stop lało, a na dodatek często przechodziły burze. W związku z tym wyjazd planowali mniej więcej na późne popołudnie. Już około dziewiątej do drzwi zapukał Kryspin. Angelika od razu zaprosiła go do środka.
- Usiądź – wskazała mu miejsce przy stole. – Zaproponowałabym ci coś do picia, ale generalnie chyba wszystko jest już w bagażniku... – rozejrzała się dookoła.
- Nie trzeba, dzięki – odparł.
Do kuchni wszedł Brutus. Angelika chciała coś do niego powiedzieć, ale zawahała się widząc, że panowie zmierzyli się dość nieprzyjaznym wzrokiem. Dziwne, przez cały czas raczej bardzo się lubili. Dopiero po chwili dziewczyna przypomniała sobie, że chłopacy wczoraj się spotkali. Cóż, najwyraźniej odbyli jakąś nieprzyjemną rozmowę.
Teraz nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. Brutus opuścił kuchnię już po kilku sekundach.
- Pokłóciliście się? – zagadnęła Kryspina dziewczyna przyglądając mu się uważnie.
- Niee, dlaczego? Po prostu nie możemy dojść do porozumienia w pewnej sprawie – przez moment patrzył w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął Brutus, po czym rzekł swobodnym głosem spoglądając na rudowłosą – To o której wyjeżdżacie?

***

Byli już w połowie drogi. Paulina spała na tylnim siedzeniu, podczas gdy Sławek śmiał się w głos z żartów wypowiadanych przez swojego młodszego brata. Obaj byli fanami czarnego, czasem nawet kontrowersyjnego humoru. Kinga siedziała na przednim siedzeniu i nie wierzyła w to, co słyszała. „Jak można się z czegoś takiego śmiać?” – pytała sama siebie w myślach.
- A znasz ten? – zapytał starszy Budzyński brata:

„Lekarz przychodzi do pacjenta po ciężkim wypadku: 
- Mam dla pana dobrą i złą nowinę. Od której zaczniemy? 
- Niech będzie zła - odpowiada pacjent. 
- Musimy amputować panu obie nogi. 
- A ta dobra?! 
- Pacjent z sąsiedniego łóżka chce kupić pańskie kapcie.”

Tym razem i Angelika, wspólnie z siedzącym obok niej Brutusem, wybuchnęła śmiechem. A kiedy jako tako się opanowali Dawid opowiedział swój żart, który niedawno usłyszał od swojego kolegi.

„Na dyskotece Jasio podchodzi do siedzącej przy stole dziewczynki i pyta: 
- Zatańczysz? 
- Tak, chętnie. 
- To dobrze, bo nie mam gdzie usiąść.”

Rudowłosej popłynęło kilka łez po policzkach. Powoli przekonywała się do tego typu żartów. A ze strony chłopaków zanosiło się na to, że nieprędko przestaną. Następny żart padł z ust Sławka.
- Co robi kobieta oglądając pustą kartkę papieru? – zapytał.
Angelika wyczekiwała kontynuacji. Nieoczekiwanie wtrącił się Brutus.
- Czyta swoje prawa!
Kinga zmierzyła zabójczym wzrokiem swojego chłopaka, natomiast Angelika z oburzeniem spojrzała na rozbawionego młodszego Budzyńskiego i szturchnęła go łokciem mówiąc przy tym:
- To wcale nie było zabawne.
- Oj no, nie obrażaj się, maleńka – odparł przymilnie z lekkim uśmiechem na ustach oraz błyskiem w oku.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Gorzej ci? – zapytała zdziwiona. – Od kiedy ty jesteś taki miły w stosunku do mojej osoby?
- Nie przesadzaj, Rudzieleńka. Ja... – powiedział wygodnie opierając się o zagłówek. - ... zawsze byłem dla ciebie miły.
- Taaa, jasne – odparła z ironią, po czym spojrzała przez szybę. – Ile jeszcze będziemy jechać?
Po krótkiej chwili odpowiedział jej Dawid.
- Jakieś trzy, może cztery godziny. A co? Jak chcesz to się prześpij. Jestem nawet w stanie odstąpić ci moją poduszkę – powiedział podając jej swojego małego jaśka.
- Nie, dzięki, raczej chodziło mi o mały postój – rzekła niepewnie spoglądając na starszego z braci, który był w tej podróży kierowcą i to on rządził podczas tej wyprawy.
- Nie ma mowy! – wtrącił Sławek, gdy tylko usłyszał słowo „postój”.
- Stać na pierwszej stacji – dodał Brutus wstawiając się za Angeliką.
- Postój był pół godziny temu i nie myślcie sobie, że będzie następny.
- Chce się zatrzymać to się zatrzymaj. Sam nie jedziesz – rzekł twardo Dawid.
Po dłuższej wymianie zdań Sławek, klnąc pod nosem, zjechał z drogi widząc przydrożną stację paliw. Młodszy z braci wysiadł wraz z Angeliką z samochodu i ruszył w kierunku drzwi od sklepu znajdującego się na tamtejszej stacji.
- Chcesz może kawę albo herbatę? – zapytał. – A może coś zimnego?
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Kompletnie nie rozumiała jego zachowania. Czemu nagle stał się dla niej taki miły?
- Jak możesz to weź mi jakiś sok – odparła kierując się w stronę toalety.

Dojeżdżali do Warszawy. Była już późna noc. Brutus starał się dzielnie dotrzymywać towarzystwa bratu, gdyż dziewczyny już od dawna spały. Widać było po starszym Budzyńskim, że zmęczenie również daje mu się we znaki. Chwilowo Brutus szukał tematu, który mógłby rozpocząć, lecz ubiegł go Sławek pytając:
- Tej, a co ty nagle zrobiłeś się taki troskliwy w stosunku do Angeliki?
- Ja? – zapytał, wyrwany z rozmyśleń.
- Nie, ja – powiedział zerkając we wsteczne lusterko. – Przecież widzę.
Dawid nie wiedział co odpowiedzieć. Dziewczyna spała z głową na jego ramieniu. Lekko w niego wtulona, a on nie protestował. Ba. Prawą ręką lekko obejmował ją w pasie, jednocześnie przytulając do siebie. Choć akurat tego ostatniego Sławek nie mógł dostrzec, gdyż dziewczyna była przykryta bluzą chłopaka, którą wcześniej, specjalnie dla niej, zdjął.
- Nie wiem, o co ci chodzi – odparł wymijająco.
- Tak, jasne. Wiesz... – zaczął. – Nie sądziłem, że tak szybko...
- Mógłbyś choć raz się nie wtrącać i zająć się swoim życiem? – przerwał mu lekko rozeźlony Dawid. – Słuchając twoich rad wychodziłem na tym tragicznie, więc choć raz się nie wpieprzaj i pozwól mi działać samemu.
Sławek uśmiechnął się półgębkiem. „Mój mały braciszek wreszcie wrócił” – pomyślał skręcając w kierunku zjazdu prowadzącego do Warszawy.

***

Anita stwierdziła, że choć na chwilę odsapnie od nauki. Usiadła wygodnie w fotelu i zamknęła oczy. Powtarzała sobie w myślach, że jutro wszystko się uda. Wiedziała, że może nie umie wszystkiego, ale czuła się pewnie. Obiecała sobie, że jeśli już nie będzie wiedziała odpowiedzi na jakieś pytanie, to się nie podda i będzie improwizować. W końcu gra toczy się najwyższą stawkę, jej jeden rok nauki w szkole  i przede wszystkim udowodnienie Robertowi, że nie jest taka głupia za jaką ją miał, oczywiście w kwestii fizyki i korków pobieranych u niego. Wiedziała, że gdyby jej się nie udało, to jej honor by na tym ucierpiał, przegrałaby zakład, a Joker nie odpuściłby jej tego.  „Muszę wygrać. Muszę” – pomyślała twardo sięgając po telefon. Napisała wiadomość do Marcina z zapytaniem, czy jego oferta podwiezienia i potowarzyszenia jej jest nadal aktualna. Już po chwili przyszła potwierdzająca odpowiedź. Uśmiechnęła się w duchu. Nigdy by nie przypuszczała, że po tym wszystkim co się wydarzyło, będzie miała w nim wsparcie, że będzie chciała w nim je mieć.

Anita siedziała spięta na miejscu pasażera w samochodzie. Miała na sobie białą, elegancką bluzkę i jeansy, włosy także upięła inaczej niż zwykle, by zadowolić matkę, która od świtu chodziła za nią twierdząc, że dobre pierwsze wrażenie to już połowa sukcesu. Ręce zaciskała na dużym zeszycie, który trzymała na kolanach. Zagryzała usta, na pierwszy rzut oka widać było, że jest bardzo zestresowana.
Obok niej na miejscu kierowcy siedział Marcin. Jedną rękę trzymał opartą o kierownicę, drugą położył na kolanach. Od pewnego czasu przyglądał się dziewczynie z mieszaniną troski i rozbawienia. W końcu postanowił przerwać panującą ciszę.
- Anita, jesteśmy na miejscu.
- Wiem – odparła od razu.
- Spóźnisz się.
Zerknęła na niego krótko.
- Jeszcze czas.
Marcin westchnął.
- Idź i miej to za sobą.
- Nie zdam.
- Zdasz. Uciekaj, będę trzymał kciuki.
Dziewczyna otworzyła zeszyt i zaczęła go wertować, zapewne chcąc jeszcze coś sprawdzić, ale Marcin wyciągnął jej go z rąk, zamknął i odłożył na deskę rozdzielczą.
- Zmykaj już! – powiedział.
Anita otworzyła drzwi i wysiadając mruknęła:
- Nienawidzę cię – na co chłopak zareagował śmiechem.
Po chwili patrzył, jak dziewczyna zmierza w kierunku szkoły.
Nie było jej dość długo. Marcin, początkowo pewien jej sukcesu, teraz zaczął się denerwować. Wiedział, że choć dziewczyna nie daje tego po sobie poznać, całym sercem zależy jej na zdaniu tego egzaminu, więc ewentualna porażka mogłaby w połączeniu z wydarzeniami z ostatnich miesięcy źle na nią wpłynąć. W końcu, po czasie, który wydawał się być wiecznością, zobaczył, jak dziewczyna wychodzi ze szkoły. Idąc patrzyła na niego bez emocji sprawiając, że jeszcze bardziej się zdenerwował. Gdy wreszcie podeszła i nie zareagowała na jego pytające spojrzenie, zapytał:
- I?
Spojrzała mu w oczy i wybuchnęła śmiechem:
- No zdałam – rzekła śmiejąc się pogodnie.
- Jest! – krzyknął Marcin, podbiegając do niej.
Chwycił ją w objęcia, uniósł i okręcił się z nią dookoła. Gdy odstawił ją na ziemię, zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Dziewczyna odsunęła się od niego nieco, oboje spoważnieli i skonsternowani spuścili wzrok. Dopiero po krótkiej chwili Marcin odchrząknął i rzekł nie patrząc na Anitę:
- To ten... Super, że się udało. Odwiozę cię do domu.
Dziewczyna spojrzała na niego i odpowiedziała:
- W sumie to miałabym do ciebie jeszcze jedną prośbę.
Marcin podniósł wzrok i spojrzał na nią pytająco.
- Mógłbyś pojechać ze mną do Roberta? Jest mi coś winien i chciałabym, żebyś to udokumentował.
Chłopak przypomniał sobie, co dziewczyna opowiadała mu o swoim zakładzie z młodszym z braci Czołgowskich i wybuchnął śmiechem.
- Nie zrobisz tego – stwierdził.
- Chcesz się założyć? Tylko uprzedzam, że zakładanie się ze mną jest nieopłacalne – śmiejąc się wsiedli do samochodu i odjechali.

Po kilkunastu minutach byli już pod drzwiami mieszkania Czołgowskich. Dziewczyna zapukała.
- Włącz kamerę. Zaraz się zacznie – powiedziała wesoło.
- Anita, jesteś tego pewna? Po pierwsze, nie wydaje mi się, aby ten cały Joker odezwał się do ciebie po tym wszystkim, co chcesz mu zrobić, a po drugie chyba nie będę tam mile widzianym gościem – odparł Marcin patrząc na nią uważnie.
- Nie przesadzaj. Najwyżej Rob w drodze rewanżu da ci po pysku, za to, co mu wtedy zrobiłeś – zaśmiała się, jednak gdy zobaczyła, że Marcin nie rozumie, o co jej chodzi, dodała – Wtedy na imprezie... – przerwał jej dźwięk otwierających się drzwi. – Siema, jest Robert? – przywitała się ze stojącym w wejściu brunetem przechodząc obok niego w kierunku salonu.
- Cześć – odparł Wojtek mierząc nieprzychylnym wzrokiem towarzysza blondynki i bez zastanowienia zamykając przed nim drzwi.
„Taa...” – pomyślał Marcin – „Już to widzę, jak ci dwaj wpuszczają mnie do siebie wiedząc o wszystkim, co zrobiłem Anicie”.
Zza zamkniętych dobiegł go podniesiony męski głos:
- On tu nie wejdzie!
- Wojtek, nie przesadzaj – odpowiedziała mu dziewczyna, po czym otworzyła drzwi. – Dalej, Marcin, włączyłeś tą kamerę?
Ten niepewnie przekroczył próg mieszkania spoglądając na rozeźlonego bruneta, którego jeszcze nie tak dawno uważał za swojego rywala do serca ukochanej, po czym odparł:
- Już, już.
- Robert? – zawołała głośno Anita grzebiąc w plecaku. – Mam dla ciebie niespodziankę!
Po chwili Joker wyszedł ze swojego pokoju do salonu pytając przy tym:
- Co tak krzyczysz?
Wtedy zobaczył z kim jego przyjaciółka przyszła. Diametralnie zmienił ton głosu.
- Co on tu robi?
- Nie tylko ty jesteś zdziwiony tym, z kim się nasza Anitka teraz prowadza – wtrącił oschle Czarny.
- Dobra, dokończycie to później. Teraz mam sprawę do załatwienia i to właśnie Marcin ma to wszystko udokumentować – przerwała im Anita wyciągając nożyczki.
Joker zrobił najpierw przerażoną, a później wściekłą minę.
- Chyba cię, dziewczynko, pojebało! Nie dam ci się obciąć!
Wojtek wybuchnął śmiechem przypominając sobie, jak brat powiedział mu o ich zakładzie, natomiast Marcin zrobił zbliżenie na po raz ostatni idealnie ułożonego, czerwonego irokeza Jokera.

- Widzisz? – zapytał Joker na powitanie Dorotę, która właśnie otworzyła mu drzwi. – Widzisz, co mi zrobiła... – przerwał na widok śmiejącej się z niego dziewczyny.
Zrobił oburzoną minę i już miał się odwrócić i odejść, gdy ta złapała go za rękę i powiedziała siląc się na powagę:
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam, żeby to tak wyszło. Po prostu... jak ty wyglądasz?
Mężczyzna nic nie odpowiedział, choć jego mina wskazywała na to, że za chwilę albo wybuchnie pod wpływem gniewu, albo najzwyczajniej w świecie po prostu się rozpłacze. Dorota widząc to ścisnęła jego dłoń mocniej i pociągnęła za sobą do środka. Po dłuższej chwili Robert leżał w salonie na kanapie z głową na kolanach dziewczyny i wyżalał się jej, jak to potraktowała go Anita, jego najlepsza przyjaciółka. Choć w tej chwili akurat zaprzysiągł sobie w duchu, że choćby nie wiadomo co się stało, nie odezwie się do niej już nigdy.
- Przesadzasz – skomentowała Dorota. – Sam się założyłeś.
- Byłem pewien, że nie da rady.
- Założyłeś się, a poza tym powinieneś się cieszyć, że Anita przeszła do następnej klasy – odparła kobieta, jednak widząc, że w żaden sposób mu nie pomogła, dodała – Przecież niedługo ci odrosną.
- Niedługo? – oburzony podniósł się do pozycji siedzącej. – Przecież to w latach trzeba liczyć!
Dorota, nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wdrapała się na jego kolana i oparła swoją głowę o jego tors.
- Dasz radę – mruknęła z uśmiechem.
Joker objął dziewczynę i oparł się podbródkiem o jej głowę myśląc: „Jak ją spotkam, to zabiję”
Kilka godzin później wszedł do mieszkania i bez słowa skierował się w stronę swojego pokoju, kompletnie ignorując zszokowaną minę brata. Starszy Czołgowski wcześniej myślał, że jak go zobaczy, to znów wybuchnie śmiechem, jednak gdy to nastąpiło był zszokowany. Wstał i skierował się w stronę pokoju Roberta.
- Byłeś u fryzjera? – zapytał, zanim jeszcze wszedł.
Była to prawda. Zaraz po wyjściu od Doroty Joker udał się do pierwszego z brzegu zakładu fryzjerskiego i kazał doprowadzić się do jakiegokolwiek ludzkiego wyglądu. Teraz był brunetem z malutkim irokezem. Z nową fryzurą był nawet podobny do starszego brata.
- Wyjeżdżasz gdzieś? – dopytywał Wojtek, gdyż Robert pakował swoje rzeczy do torby. Po dłuższej chwili stwierdził, że brat najwyraźniej się obraził. I spakował już niemalże wszystkie swoje rzeczy. – Wyprowadzasz się? – zapytał z niedowierzaniem, łapiąc Roberta za rękę i zmuszając go, by na niego spojrzał, jednakże ten w brutalny sposób się oswobodził i opuścił mieszkanie.

***

Wieczorem Anita udała się do hali, w której zwykle spotykała się Trójka. Ruszyła w głąb pomieszczenia, w kierunku głosów i już po chwili znalazła się w fioletowej sali, w której zazwyczaj walczyli. Pierwszy dostrzegł ją Radek, któremu nie spodobało się nadejście dziewczyny.
- Anita, co ty tutaj robisz? Nawet nie myśl, że będziesz się z nami bić! Niedawno przeszłaś poważną operację...
- Ta tra ta ta – zanuciła, po czym lekceważąco dodała – Nudzisz. Zdałam komisa, ścięłam Jokerowi irokeza – mówiła przyciągając uwagę reszty mężczyzn i wyciągając dwie duże butelki wódki. – No i mam imieniny. Świętujemy.

***

Świtało. Paulina spała w najlepsze, jednak już za chwilę jej sen miały przerwać hałasy z zewnątrz.
- Paula!
Dziewczyna ani drgnęła. Wołanie się powtórzyło. Kobieta gwałtownie usiadła na łóżku i powiedziała sama do siebie:
- Nie, to niemożliwe.
- Paulinko, kwiatuszku! – wołał Wojtek bełkotliwym głosem.
Zszokowana podeszła do okna i gdy zobaczyła bruneta w otoczeniu kilku kolegów, w tym i Radka, równie pijanych i nawołujących ją, wyszła na balkon.
- Wojtek, czyś ty oszalał? – zapytała oburzona.
Zobaczyła, że w tej samej chwili jej rodzice wyszli na taras zobaczyć, co też się dzieje. Nie wspominając już o ochroniarzach, którzy zmierzali w kierunku wydzierających się mężczyzn.
- Pauluś, kochanie! – zawył ponownie Wojtek. – Kochasz mnie?!
- Przestań krzyczeć! – odparła.
- Kochasz? – zawołał, ignorując śmiejących się z niego kolegów i Radka, który uwiesił się na nim i krzyknął mu do ucha odpowiedź na zadane wcześniej pytanie:
- NIE!
- Radek, do jasnej cholery! – upomniała przyjaciela kobieta. – Co wy wyprawiacie?
- Klękaj! – zawołał Witoń do Wojtka.
Rodzice Pauliny spojrzeli na córkę oburzeni i zniesmaczeni pytając:
- O co tu chodzi?
Jednak ta nie była w stanie im odpowiedzieć, gdyż nadal była zaskoczona zachowaniem Wojtka, Radka i pozostałych chłopaków. Nie miała pojęcia jak wytłumaczyć ich zachowanie swoim rodzicom. Przeniosła zwój wzrok z powrotem na mężczyzn i zobaczyła, że Wojtek faktycznie klęka.
- Paulinko, kochanie... – zaczął, a dziewczyna zszokowana przyłożyła ręce do ust.
„To niemożliwe” – pomyślała, starając się nie rozpłakać.
- Wiem, że pewnie się tego nie spodziewałaś, ale wiem też, że chcesz tego tak samo...
- Pytaj w końcu – wtrącił Radek, po czym wypił do końca przezroczysty napój z butelki, którą ze sobą przynieśli.
- Zamknij się – warknął Wojtek, po czym zawołał o wiele łagodniej – Wyjdziesz za mnie?
Matka Pauliny prychnęła z oburzenia i spojrzała karcąco na córkę.
- Nie rób żadnych głupot!
- Tak – odparła bez zastanowienia Paulina, ignorując słowa matki i fakt, że jej nowy narzeczony jest kompletnie nietrzeźwy. – Już do ciebie idę – i nim zdołał odpowiedzieć ruszyła w kierunku drzwi od pokoju, by już za chwilę być przy nim na zewnątrz.

Anitę obudził ból brzucha. Otworzyła oczy, ale bardzo szybko z powrotem je zamknęła – oślepiło ją jasne światło. Zamrugała kilka razy i gdy tylko wyostrzył jej się wzrok dostrzegła, że coś jest nie tak – leżała w cudzym łóżku, w cudzym pokoju, w cudzym mieszkaniu. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że doskonale znała to miejsce. Pewnie wpadłaby w panikę, gdyby nie ostry ból, który poczuła w boku. Przez moment nie mogła pozbierać myśli. Po chwili ból nieco zmalał, więc postanowiła wstać. Usiadła, walcząc z okropnymi mdłościami. Gdy tylko jako tako upewniła się, że nie zwymiotuje na podłogę, powoli zeszła z łóżka i ruszyła w stronę drzwi. Zauważyła, że poza tym, że nie ma butów, jest kompletnie ubrana. Spróbowała sobie przypomnieć, skąd się tu wzięła, jednak nie potrafiła; pamiętała jedynie jak zaczynali całą paczką świętowanie jej sukcesu i imienin. Miała właśnie położyć rękę na klamce, by otworzyć szerzej lekko uchylone drzwi, gdy znów ćmiący ból w boku i w żołądku gwałtownie się zwiększył. Syknęła, jedną ręką chwyciła się ściany, by nie upaść, drugą położyła na brzuchu. Zaciskając zęby czekała, aż znów będzie w stanie iść dalej. Tym razem ból trwał dłużej. Gdy zmalał, wzięła głęboki oddech i weszła do salonu.
Marcin siedział odwrócony do niej tyłem i surfował po Internecie. Odwrócił się, gdy chrząknęła.
- Możesz mi wyjaśnić, co tu robię? – zapytała zbulwersowana.
Chłopak parsknął śmiechem i odpowiedział udając oburzenie:
- Mnie tam bardziej ciekawi, dlaczego akurat do mnie zadzwoniłaś o trzeciej w nocy twierdząc, że nie masz transportu i żądając, żebym natychmiast przyjechał.
Ręce jej opadły.
- Chyba żartujesz? – zapytała rumieniąc się. – Ale obciach. Sory.
Marcin patrzył na nią szczerząc zęby.
- A jak tam twój kacyk? Coś blado wyglądasz – zaśmiał się.
- Oj odwal... Ała! – krzyknęła nagle, czując ponownie to ogłuszające kłucie i łapiąc się za brzuch.
Zrobiło jej się ciemno przed oczami i pewnie by upadła, gdyby nie Marcin, który znalazł się przy niej w mgnieniu oka i podtrzymał ją. Po chwili już siedziała na kanapie. Od razu podciągnęła kolana pod brodę kuląc się. Ból nie ustępował.
- Co się dzieje? – w głosie Marcina usłyszała przerażenie.
- Nie wiem! – odparła zduszonym głosem czując łzy napływające jej do oczu. – Boli!
- Ale dlaczego?! – chłopak najwyraźniej spanikował i nie wiedział, co zrobić.
Ból powoli zaczął ustępować. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i oddychając przez usta otarła oczy.
- Już... przechodzi – powiedziała słabo. – Chyba przeholowałam – dodała zastanawiając się, co zrobić; te bolesne ataki nie były normalne.
Sama była sobie winna, chłopacy ją ostrzegali. Spojrzała na Marcina, był blady i przerażony.
- Ale... nie rozumiem!
Uśmiechnęła się słabo.
- Mam sieczkę z wątroby i żołądka w brzuchu. Chyba nie powinnam imprezować.
- No tak – przez twarz chłopaka przemknęło zrozumienie.
Tymczasem Anita zacisnęła palce na kanapie. Czuła, że nadchodzi kolejna fala bólu. Jęknęła i ponownie się skuliła. Marcin zacisnął dłoń na jej ramieniu i powiedział stanowczo:
- Dzwonię po karetkę.
- Nie! – krzyknęła przez łzy. – Nie! Tylko nie to... proszę... Radek!
- Co? – nie wiedział, o co jej chodzi; czuł, że zaraz chyba zacznie płakać razem z nią, nie wiedział, jak jej pomóc, a nie mógł patrzeć jak się męczy.
- Radek! Mój telefon... zadzwoń do niego, on będzie wiedział, co robić!

Minęło mnóstwo czasu nim Marcinowi udało się dodzwonić do lekarza, porozumieć z nim (Radek także nie czuł się najlepiej po wczorajszej imprezie) i wytłumaczyć, gdzie i po co ma przyjechać. Teraz stał w drzwiach łazienki opierając się o ścianę z założonymi rękami i obserwując uważnie Anitę skuloną na podłodze i drzemiącą z głową opartą o kolana. Dziewczyna uparła się żeby przenieść się tu z salonu, ponieważ cały czas czuła niepokojące mdłości. W pewnej chwili dziewczyna uniosła bladą twarz i spojrzała nieco nieobecnym wzrokiem na Marcina, uśmiechając się delikatnie.
- Nie musisz mnie pilnować, nie mam zamiaru umierać.
- A kto cię tam wie? Wolę mieć cię na oku.
- Moja matka pewnie dzwoniła z tysiąc razy. Zamorduje mnie, jestem pewna.
- Spokojnie, myśli, że jesteś u koleżanki – gdy dziewczyna spojrzała na niego pytająco kontynuował – No co? Wysłałem jej z twojego telefonu smsa, żeby się nie martwiła. W końcu jest w ciąży.
Uśmiechnęła się słabo.
- Pomyślałeś o wszystkim. Dzięki – zamilkła na chwilę, po czym zapytała – Dlaczego właściwie przyjechałeś? Zapewne pomyliłam twoje imię z imieniem Michała, zadzwoniłam do ciebie w środku nocy każąc przyjechać, a ty... po prostu przyjechałeś. Czemu?
Chłopak przyglądał się jej z uwagą, a gdy w końcu zdecydował się coś powiedzieć usłyszeli domofon.
- To pewnie lekarz – rzucił Marcin przez ramię kierując się w stronę drzwi.

- To zwyczajne, na szczęście chyba niegroźne, zatrucie etanolem. Masz na tyle osłabiony organizm, że nie potrzeba mu było dużo żeby zaczął się buntować. Wątroba boli, bo ze względu na uszkodzenie nie jest w stanie przyjąć takiej ilości alkoholu – Radek z fachową stanowczością mówił Anicie, co stwierdził badając ją powierzchownie i jakie podjął kroki w celu wyleczenia jej. – Podałem ci tu na miejscu dożylnie cukry, glukoza redukuje ilość alkoholu, podobnie zresztą jak sacharoza przyspieszająca metabolizm etanolu już wchłoniętego do krwiobiegu.
- Daruj sobie te swoje mądre słowa, których i tak nie rozumiem, zrób coś, żeby przestało boleć! – oburzyła się Anita leżąc na łóżku Marcina.
Radek westchnął.
- Nie mogę ci podać silnych środków przeciwbólowych ze względu na duże stężenie alkoholu. Ech... – zastanowił się chwilę, po czym wygrzebał ze swojej torby lekarskiej fiolkę, igłę, strzykawkę i zaczął przygotowywać zastrzyk. – Podam ci lek, ale w niewielkiej ilości, która nie powinna po zmieszaniu się z etanolem wyrządzić szkód i niezbyt obciąży wątrobę. Ale ty... – zerknął na Marcina, jednocześnie przygotowując Anitę do domięśniowego zastrzyku. - ...będziesz musiał mieć ją na oku, albo chociaż odstawić komuś pod opiekę, bo to lek narkotyzujący i nie do końca potrafię stwierdzić, jaki będzie miał wpływ na jej zachowanie. Może będzie spała, może będzie się zachowywała normalnie, a może zacznie jej odwalać jeszcze bardziej niż zwykle – zakończył, wkłuwając igłę w skórę dziewczyny.
- Jasne – odparł Marcin, ignorując wściekły okrzyk Anity „Ała! Kto cię uczył medycyny?!”.
- Anita, wieczorem wpadnę do ciebie, będziesz już w domu?
- W domu – odparła nachmurzona, krzywiąc się jednocześnie z bólu. – A czego chcesz?
- Sprawdzę, jak się będziesz czuła. Jak nie będzie poprawy, to będzie znaczyło, że nasza kuracja nie zadziałała.
- I?
- I zawiozę cię na izbę, żeby cię dokładniej zbadać – wzruszył ramionami.
- O nie, co to, to nie, na to się nie zgodzę! – dziewczyna usiadła gwałtownie.
- Nikt nie będzie cię pytał o zdanie, zwłaszcza, że jesteś nieletnia – podniósł się z miejsca. – Sugerowałbym, żebyś się jeszcze trochę zdrzemnęła, szybciej wytrzeźwiejesz.

Na pożegnanie otrzymał tylko jej wściekłe spojrzenie.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 89

No i jest! 
Przeniosłyśmy opowiadania na blogspot, ponieważ docierały do nas sygnały, że niektóre posty zniknęły, a wp ignorowało nasze sygnały... Teraz po prawej stronie pod hasłem "Historie" znajdują się odnośniki do poprzedniego opowiadania, o Uli i Marku, oraz obecnego o Anicie. Wszystkie rozdziały, po kolei, znajdziecie w Archiwum. Mamy nadzieję, że blogspot będzie łatwiejszy do funkcjonowania, zarówno dla nas jak i oczywiście dla Was. :)
A teraz pozostaje nam życzyć miłej lektury. Czekamy na Wasze komentarze :)
Gulka3 i Kara007

***

Następnego dnia w Krynicy Morskiej. Po długiej i wyczerpującej kłótni z Dawidem Paulinie udało się namówić go, aby wraz z Angeliką poszli na plażę. Właśnie szukali jakiegoś wolnego miejsca na rozgrzanym promieniami słońca piasku, gdy nagle ni stąd ni zowąd podszedł szybkim krokiem Kryspin i szturchnął Brutusa witając się.
- Siema – spojrzał na jego towarzyszki, po czym dodał z uśmiechem. – Witam piękne panie. Pewnie szukacie wolnego miejsca? – widząc ich potwierdzenie, dodał. – Chodźcie do mnie.
Po chwili cała czwórka siedziała już na kocu i rozmawiali ze sobą. Dziewczyny właśnie przymierzały się do grania w siatkówkę plażową, natomiast Kryspin szukał w swojej torbie kart.
- Zobaczysz, wygram i to tak, jak jeszcze nigdy wcześniej – zaśmiał się blondyn. – Ostatnio nabrałem wprawy.
- Możesz próbować – zripostował go Dawid.
Już po kilku przegranych kolejkach oburzony Kryspin rzucił karty mówiąc przy tym:
- Dupek, mogłeś mi chociaż fory dać, żebym poczuł się lepiej. Taki z ciebie kumpel?
Brutus zaśmiał się w głos.
- A co ty myślałeś? To, że jesteś niepełnosprawny umysłowo i emocjonalnie w żaden sposób nie przyczynia się do tego, bym się nad tobą zlitował i dał ci wygrać – widząc jego morderczy wzrok, kontynuował – Looser.
Kryspin w odwecie rzucił go leżącym w pobliżu ręcznikiem. Chwilę później chłopcy w żartobliwy sposób siłowali się na kocu przezywając się w najróżniejszy sposób, jednak gdy Brutus leżał przyciśnięty twarzą do rozgrzanego pisaku bez możliwości jakiegokolwiek ruchu, odpukał ręką w podłoże obok siebie dając tym samym znak, że się poddaje.
- Dobra, już się poddaję. Puść mnie!
Kryspin uwolnił przyjaciela i usiadł na kocu biorąc butelkę z wodą.
- I kto tu jest cieniasem? – zapytał, po czym upił łyk wody kompletnie ignorując morderczy wzrok swojego kolegi.
Jego uwagę przykuły dziewczyny, które nieopodal nich odbijały między sobą kolorową piłkę.
- Ty, Brutus, ta ruda jest nawet niczego sobie.
Dawid spojrzał na niego jak na idiotę.
- Nie widzisz tego? – zapytał z niedowierzaniem. – Spójrz na nią. Figur ładna, buźka też, a ten jej charakterek dodaje jej tylko uroku – przeniósł wzrok z dziewczyny na bruneta. – Zresztą doskonale wiesz, że o rudych niesie się plotka, iż uwielbiają być niegrzeczne i to we wszystkim. Jeśli wiesz o co mi chodzi – dokończył śmiejąc się, po czym wstał i zawołał do Angeliki i Pauli. – Można się dołączyć?

Następnego dnia, podobnie jak wczoraj, cała czwórka spędzała razem czas. Właśnie szli główną ulicą miasteczka szukając jakiegoś fajnego lokalu, w którym można by było zjeść obiad i w spokoju porozmawiać. Kryspin bez przerwy zagadywał roześmianą Angelikę dosłownie o wszystko, podczas gdy Brutus szedł przed nimi wraz z siostrą i znudzony przytakiwał do monologu przez nią prowadzonego. W pewnym momencie jej przerwał:
-  A może tu? – wskazał na jedną z restauracji i nie czekając na potwierdzenie, ruszył w kierunku drzwi wejściowych.
Chwilę później siedzieli już na tarasie na pierwszym piętrze lokalu czekając na zamówione przez nich jedzenie. Młodsza Budzyńska z zaciekawieniem rozglądała się dookoła podziwiając rozpościerający się przed nią widok.
- Pięknie tu – rzekła, przerywając mówiącemu bratu, jednak ten nie zwrócił na to większej uwagi i ponownie powrócił do opowiadanej przez siebie historii.
Nieoczekiwanie wzrok Pauliny przykuł telebim wiszący na ścianie po drugiej stronie ulicy i reklama lokalnego klubu nocnego. Szybko zagadnęła ponownie jednocześnie wskazując na niego.
- A może się wybierzemy? 
Dawid już lekko rozeźlony przeniósł na nią wzrok z zamiarem zwyzywania siostry, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, wtrącili się niemalże równocześnie Angelika wraz z Kryspinem:
- Pewnie. 
Brunet westchnął.

Podczas gdy kelnerka podawała im zamówione przez nich dania, Kryspin wyciągnął ze swojej torby laptopa, włączył go i położył na stół jednocześnie odsuwając od siebie jedzenie.
- Musisz nawet tutaj? – zaczął Dawid. – Nie dosyć tego masz na co dzień w robocie?
- O co ci chodzi? Przeszkadza ci to? – odparł Kryspin.
- Jesteś informatykiem? – wtrącił rudowłosa.
- Taaa... Takim na nielegalu – odpowiedział Dawid ignorując morderczy wzrok kumpla.
Paulina zachichotała, natomiast Angelika pozostawiła zaistniałą sytuację bez komentarza. Przez dłuższy czas blondyn był nieobecny. Nie rozmawiał, nie jadł, tylko „szperał” coś w swoim laptopie, co jakiś czas spoglądając w bok na pobliski telebim. Po kilkunastu minutach zadowolony z siebie zamknął komputer i rzekł:
- Proszę.
Pozostali spojrzeli na niego zdziwieni nie rozumiejąc, o co mu chodzi, jednak ten zignorował to i ponownie przeniósł wzrok na duży ekran. Brutus parsknął śmiechem widząc błękitny ekran, na nim kolorowy napis „Dla Angeliki”, a pod nim animację z miśkiem, który wyciągał łapki z bukietem kwiatów w ich stronę. Paulina z niedowierzaniem spojrzała na Kryspina, zaś sama Angelika spłonęła rumieńcem. Speszona spojrzała chłopakowi w oczy i powiedziała cicho:
- Głupek. Dziękuję.
- Jakie to słooodkie – westchnęła z zazdrością Paula.
Natomiast Kryspin z szerokim uśmiechem na twarzy patrzył wprost na Rudą. Zniesmaczony całą sytuacją Brutus burknął tylko:
- Rzygam tęczą.

Był czwartkowy wieczór. Kryspin, Angelika, Paulina oraz niezbyt nastrojony na rozrywki Dawid, namówiony przez resztę ekipy, by im towarzyszył, poszli do pobliskiego klubu.
Miejsce absolutnie nie przypadło Brutusowi do gustu. Było dla niego zbyt głośne – kochał głośną muzykę, ale te klubowe utwory były męką dla jego uszu, w przeciwieństwie do ulubionych ciężkich brzmień. Ponadto nie cierpiał ogłupiających według niego świateł migających w rytm muzyki. Nie wspominając już o ogromnej ilości spoconych, pijanych, skaczących i wrzeszczących ludzi, którzy cisnęli się na parkiecie.
Jego towarzysze nie podzielali jednak najwyraźniej jego zdania. Jakimś cudem znaleźli wolny stolik, przy którym od razu usiedli. Po chwili Kryspin przyniósł cztery drinki. Dawid zdążył upić zaledwie łyk ze swojej szklanki, a Kryspin już szepnął coś Angelice na ucho, obydwoje wstali i zniknęli w tłumie bawiących się na parkiecie. „Chcę do domu” – pomyślał Brutus.
W międzyczasie jego siostra w oszałamiającym tempie opróżniła swoją szklankę i zwróciła się do niego przekrzykując dudniącą muzykę:
- Chcesz coś z baru?! Bo idę!
Brutus zerknął na swojego ledwo zaczętego drinka.
- Piwo! – odkrzyknął.
Nie lubił drinków. Albo wódka, albo sok – mieszanka generalnie mu nie smakowała.
Gdy Paulina zniknęła z pola widzenia, zaczął obserwować będących najbliżej ludzi. Kilka nastolatek tańczących w kółku, cztery kobiety koło trzydziestki wznoszące toast drinkami, z których jedna miała na sobie szarfę z napisem „Wieczór panieński”, kompletnie pijany mięśniak, który najwyraźniej postanowił zrobić striptiz, ponieważ nie miał koszulki i właśnie rozpinał pasek przy spodniach kołysząc się w rytm muzyki oraz jego drobna dziewczyna błagająca go, by się uspokoił i zerkająca niepewnie w stronę ochrony. W końcu zauważył także Angelikę i Kryspina. Chłopak z pasją okręcał dookoła dziewczynę, która śmiejąc się w głos próbowała utrzymać równowagę. Dawid pomyślał, że taką jej minę, beztrosko śmiejącą się i szczęśliwą, lubi najbardziej zaraz po jej zaciętym wyrazie twarzy, który miała, gdy się na niego złościła. A w ostatnim czasie raczej nieczęsto można ją było zobaczyć zadowoloną albo skrajnie złą, częściej jej twarz nie miała wyrazu; choć próbowała nie dać tego po sobie poznać wiedział, że nadal bardzo przeżywa to, co się między nimi wydarzyło. Wciąż pamiętał raczej niewiele z tamtej nocy. Tylko przebłyski. Jej ufne spojrzenie. Splecione dłonie. Przyspieszone oddechy.
Chciałby pamiętać więcej.
I wtedy też zdał sobie sprawę, że w pewnym stopniu ma do niej żal. O to, że zgodziła się na tę wspólną noc. Nie podejrzewał jej o to, by to ona była jej inicjatorką, kompletnie się tego by po niej nie spodziewał, więc pewnie to on zachował się jak napalony nastolatek, ale, do cholery!, mogła go odepchnąć, krzyknąć, żeby spadał i wytrzeźwiał! Miał żal o to, że namieszała mu w głowie. Od czasu, gdy przypadkiem dowiedział się od brata całej prawdy, ciągle o tym myślał, najpierw dręczyły go wyrzuty sumienia, a później często łapał się na tym, że analizuje ich raczej krótką znajomość, doszukując się w niej czegoś, co mogło ją tak do niego zachęcić i zbliżyć. I w końcu miał żal o to, że podczas gdy on zadręcza się ciągłym myśleniem o tym wszystkim, ona, wielce zraniona i odrzucona, pociesza się w ramionach jego kolegi. Nie mógł na nich patrzeć. Pociągnął spory łyk swojego piwa, które w międzyczasie przyniosła mu siostra i rozejrzał się dookoła z zamiarem znalezienia jakiejś ślicznej dziewczyny, którą mógłby poderwać, jednak szybko stwierdził, że stracił ochotę na jakiekolwiek przygody. Dość już miał przez swoje zachowanie problemów.
A na dodatek z jakiegoś powodu irytowała go więź, jaka połączyła Angelikę i Kryspina. Po jego wczorajszym zachowaniu na plaży wiedział, że dziewczyna nie jest Kryspinowi obojętna oraz że udało mu się jej zaimponować. Teraz, tu, w klubie miał dowód, że udało mu się zainteresować ją swoją osobą; świetnie bawili się razem na parkiecie i najwyraźniej w ogóle nie spieszyło się im, by wracać do stolika, ani tym bardziej do domu. Gdzieś w podświadomości czuł, że również chciałby w tej chwili się z nią bawić, że chciałby być na miejscu Kryspina, móc ją trzymać za ręce. Przeganiał jednak tę myśl jak tylko się pojawiała. Nie chciał uwierzyć w to, że znów odczuwa zwyczajną zazdrość.


W nocy, a właściwie nad ranem, gdy już wrócili z imprezy, Brutus nie mógł zasnąć. Był zmęczony i wcześniej myślał, że gdy tylko położy głowę na poduszce uśnie, lecz teraz był zupełnie rozbudzony. Przewracał się z boku na bok, poirytowany próbował nadać poduszce wygodniejszy kształt. I za wszelką cenę próbował wyrzucić z głowy obraz, który tak psuł mu dzisiejszą imprezę: Angelikę bawiącą się z Kryspinem. Zastanawiał się, co zmieniło się podczas ich pobytu tutaj. Nigdy za nią jakoś szczególnie nie przepadał, w zasadzie była mu obojętna. Lubił się z nią kłócić, owszem, ale to była tylko sporadyczna rozrywka, nigdy nie wiązał z nią żadnych planów. A teraz myślał o niej niemalże bez przerwy. Przez moment zastanawiał się, kiedy to się dokładnie zaczęło. Po tej ich nieszczęsnej wspólnej nocy, przez którą czuł kłujące poczucie winy? Chyba nie, wtedy myślał o tym, jak uspokoić swoje sumienie, a nie o niej jako... no właśnie, kim? Westchnął i usiadł na łóżku. Musiał w końcu przyznać się przed sobą, że zwyczajnie próbuje się oszukać. Był najwyższy czas, by przyznać się samemu przed sobą, że ona zwyczajnie wpadła mu w oko. Niekoniecznie nad morzem, może już w Warszawie. Jego podświadomość wypierała to do czasu, gdy spędzili ze sobą noc. A pojawienie się Kryspina i to, w jaki sposób zbliżał się do Angeliki było kroplą, która przelała czarę. Ponownie rzucił się na poduszkę. Po co się męczyć? Doskonale wiedział, że również nie jest jej obojętny... to znaczy nie był. Nie był, dopóki jej nie wykorzystał i, przede wszystkim, dopóki nie poznała Kryspina, z którym najwyraźniej świetnie się dogadywała. Teraz jej zainteresowanie jego osobą zmalało, w zasadzie w ogóle z nim nie rozmawiała. A on doskonale to rozumiał, w jej oczach wyszedł na zwykłą świnię. Musiał zrobić coś, co przekonałoby ją, że nie był wtedy sobą i że na co dzień jest naprawdę porządnym facetem. Najprościej byłoby, gdyby ktoś z nią na ten temat porozmawiał, ale wtedy osoba ta musiałaby być wtajemniczona w to, co między nimi zaszło, musiałaby znać jego, ale także dogadywać się z Angeliką. Anita. Parsknął śmiechem. Nie daj Boże. Jego przyjaciółka udusiłaby go, gdyby dowiedziała się, co zrobił, a później przedstawiłaby go Angeli w najgorszym świetle, nie szczędząc przy tym przyjaznych epitetów. Poza tym... musiał to załatwić sam. Sam nawarzył sobie piwa i teraz musiał je wypić. Postanowił zawalczyć o Angelikę, zachowując przy tym resztki honoru. Przede wszystkim jednak musiał porozmawiać z Kryspinem.

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 88

Anita była w mieszkaniu Brutusa, przyjechała po kilka rzeczy, które przeoczył, gdy pakował ją po jej powrocie do rodziców. Teraz pozbierała je już do niewielkiego plecaka i siedziała na kanapie obserwując, jak chłopak krząta się po domu z kwaśną miną.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Ja na twoim miejscu chętnie pojechałbym gdzieś bratem.
- Tak, zwłaszcza, gdy brat zabiera ze sobą dziewczynę. Będę jak przyzwoitka.
- Nieprawda. Sam mówiłeś, że jedzie też Angela. Oni będą chodzili swoimi drogami, wy swoimi.
- O nie. Co to, to nie – zaznaczył. – Nie będę nigdzie za Rudzielcem chodził, nie jadę jej niańczyć.
- Myślałam, że o to właśnie chodziło Sławkowi, gdy zaproponował ci ten wyjazd, żeby Angelika nie czuła się w ich towarzystwie nieswojo i miała z kim porozmawiać jak oni się obściskują – zaśmiała się.
- Nie obchodzi mnie, co miał na myśli mój przemądrzały braciszek. Po cholerę Angelika z nimi jedzie, skoro nie chce być sama? Jakby chcieli zamieszkać razem to też by się do nich wprowadziła?
- Wyolbrzymiasz. Po prostu chce jechać na wakacje. Ty też jedź i baw się dobrze. Zobaczysz, że jeszcze będziesz zadowolony z tego wyjazdu.
- Jasne – ze złością szarpał się z zamkiem od swojej torby podróżnej. – Dwa tygodnie nad morzem z wiecznie przyklejoną do siebie parą i przemądrzałym Rudzielcem.
- Dawid, proszę, nie bądź dla niej taki opryskliwy. To naprawdę nie jest dla niej miłe, a ona jest w porządku i nie zasługuje na takie traktowanie.
„I na dodatek cię kocha...” – dodała w myślach. 
Domyślała się, że Kinga wie o uczuciu siostry i zapewne ten cały wyjazd nad morze miał także ukryty cel, ale przecież nie mogła powiedzieć o tym Brutusowi, wtedy pewnie zamknąłby się wściekły w pokoju i nikt nie byłby w stanie go stamtąd wyciągnąć na jakiekolwiek wakacje.

Pięć dni później.
Dawid miał już serdecznie dosyć tego całego wyjazdu. Snuł się z kąta w kąt. Krynicę Morską przeszedł już wzdłuż i wszerz, zwiedził okoliczne puby, popływał w morzu, nabawił się poparzenia słonecznego od ciągłego przebywania na słońcu i przeżył kilka niezbyt fascynujących wakacyjnych przygód. Wyjazd marzeń. Tak jak wspominał Anicie, nie przebywał niemalże w ogóle z resztą swojej grupy. Kinga i Sławek chodzili swoimi drogami i w ich domku pojawiali się raczej sporadycznie. Z Angeliką również nie spędzał czasu, a gdy już spotkali się gdzieś przypadkiem, rzucali w swoim kierunku jakiś ironiczny komentarz (głównie inicjował to Dawid).
Teraz właśnie wracał z niedalekiej knajpki, którą zdążył przez ten tydzień polubić. Można tam było obejrzeć mecz, porozmawiać z innymi urlopowiczami lub po prostu napić się piwa w samotności. Tak bywało właśnie dzisiejszego popołudnia. Dawid wypił kilka piw i stwierdził, że pójdzie do domku letniskowego położyć się spać. Był pewien, że o tej porze jeszcze nikogo tam nie zastanie. Nie było nawet dziewiątej. Szedł i rozkoszował się ciepłym, nie upalnym już wieczorem. Na ulicach nie było tłumów, a na dodatek przyjemnie szumiało mu w głowie.
W końcu dotarł do ośrodka, w którym przebywali. Podszedł do ich domku i zauważył, że ich drzwi są uchylone. „Ktoś już jest?” – pomyślał zdziwiony, wchodząc do środka. Od razu zobaczył w małej kuchence Angelikę, która przeglądała jakieś kolorowe czasopismo i gdy tylko go zauważyła, rzekła:
- O, któż to zaszczycił domek swoją obecnością?
- O co ci chodzi, Rudzielcu?
- Och, o nic – odparła wyniośle podnosząc się z miejsca. – Jak ci minął dzień? – stanęła naprzeciwko niego i spojrzała w jego zamglone oczy. Zaśmiała się lekko. – Widzę, że owocnie.
- Na pewno lepiej niż tobie. Co ty dzisiaj robiłaś, co? Stałaś przy grill barze przy plaży i namawiałaś ludzi do zrezygnowania z potraw mięsnych i przerzucenia się na płody ziemi?
- Bardzo zabawne, naprawdę. Ja, w przeciwieństwie do niektórych, przebywam z ludźmi, a nie spijam w samotności kolejne browary.
- Każdy browar jest lepszym towarzystwem niż jakaś ruda wariatka!
- Ruda wariatka?! – podeszła bliżej niego i gestykulując mu z wściekłością przed oczami, powiedziała przez zęby. – Jeszcze raz... jeszcze jeden raz nazwiesz mnie rudą... rudzielcem... albo w jakikolwiek inny sposób spróbujesz mnie obrazić, to...
- Ruda! – zawołał z łobuzerskim uśmiechem. – Rudzielec, haha!
Dziewczyna zacisnęła pięści i krzyknęła z wściekłości tupiąc przy tym nogami.
- Nienawidzę cię!   
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia z kuchni, jednakże w drzwiach zatrzymała się i chwilę później zawróciła.
- Nie – powiedziała, ponownie podchodząc do śmiejącego się w głos chłopaka. – Ty wychodzisz. Byłam tu pierwsza i czytałam czasopismo.
- O proszę, Rudzielec potrafi czytać? Ciekawe, w co tak się wczytujesz – nie czekając na jej reakcję sięgnął gazetę ze stołu.
Dziewczyna próbowała mu ją odebrać („Oddawaj kretynie!”), jednakże Dawid uniósł rękę wysoko w górę i przeczytał nad jej głową.
- „99 trików aby on nie mógł oderwać od ciebie oczu”. No proszę, haha, zaraz się dowiemy... Może sobie podstaw krzesło, jak chcesz dosięgnąć tą gazetę, a nie skaczesz.
Dziewczyna stanęła zarumieniona zaciskając zęby z wściekłości i starając się na niego nie patrzeć.
- Trik pierwszy – kontynuował. – „Przyjmij godną postawę, wyprostuj się i wysuń piersi do przodu”. No, Rudzielcu, nie garb się! – zwrócił się do teraz już kompletnie czerwonej na twarzy dziewczyny, uderzając ją w plecy.
- Ała! Pieprz się, idioto!
- Rudzielcu, co to za słownictwo? – oburzył się. – W ten sposób nie sprawisz, że... eee... – zerknął jeszcze raz na tytuł artykułu. -... że on nie będzie mógł oderwać od ciebie oczu. Trik drugi! „Zakładaj szpilki! Dzięki nim twoja pupa będzie miała ładniejszy kształt i twój facet z przyjemnością będzie na nią patrzył”.
Przeniósł wzrok z gazety na jej stopy, parsknął śmiechem na widok jej ukochanych, poprzedzieranych trampek. 
- Trik trzeci! „Noś stanik z push–up’em, dzięki czemu twoje piersi optycznie staną się większe” – spojrzał krytycznie na jej biust i rzekł wzruszając ramionami. – Tobie już nawet stanik nie pomoże.
Dziewczyna nie wytrzymała.
- Przegiąłeś! – wrzasnęła, po czym zamachnęła się z zamiarem spoliczkowania go, jednakże chłopak chwycił jej rękę w nadgarstku nawet nie odrywając oczu od gazety.
- Trik czwarty! „Maluj usta czerwoną szminką, która rozbudzi jego gorące fantazje” No, powiedzmy, że to możesz sobie odpuścić, ta część twojej twarzy jest nawet niczego sobie.
Dziewczyna prychnęła.
- Nie dąsaj się, Rudzielcu, tylko słuchaj mądrych rad. I przestań wyrywać tą rękę i tak cię nie puszczę, jesteś zbyt agresywna – powrócił do artykułu. – Trik numer pięć! „Bądź subtelna”. O! Słyszałaś? Nie szarp się jak jakiś strongman. Trik szósty. „Zaskocz go! Zrób coś, co sprawi mu przyjemność i dzięki czemu pozna cię z innej strony”.
Już miał coś dodać, ale nie zdążył, ponieważ ni stąd ni zowąd mocno wpiła się w jego usta, kompletnie go tym zaskakując i niemalże zwalając go z nóg. Chłopak był oszołomiony, jednak odwzajemnił pocałunek z taką samą energią jak ona. Puścił jej rękę i wplótł dłonie w jej rozpuszczone, długie włosy, przyciągając ją bliżej i pogłębiając pocałunek. Angelika zanim się obejrzała była już przyciśnięta do lodówki. Dawid błądził ustami po jej szyi, a ona próbowała złapać oddech mrużąc oczy z przyjemności. Wreszcie miała go blisko i chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Przyciągnęła jego głowę w górę ponownie go pocałowała delektując się smakiem jego ust, jego zapachem, dotykiem jego dłoni na swoim ciele... Była przytłoczona mnóstwem uczuć, które teraz ją przepełniały, a których wcześniej nie znała: miłością, pożądaniem, pragnieniem, oddaniem, przyjemnością...

Kilka godzin później.
Obudził go potworny ból głowy. Z jękiem przewrócił się na brzuch próbując jakoś ten ból zmniejszyć. Ostatnio często imprezował i kończyło się to kolejną „przygodą” zaliczoną w klubowej toalecie, więc teraz zrozumiał, że i tym razem było podobnie. Wciągnął powietrze głęboko do płuc, siadając. Zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak, po pierwsze był w nie swoim pokoju, nie w swoim łóżku, a na dodatek słyszał jak za drzwiami, w łazience, jakaś dziewczyna bierze prysznic podśpiewując sobie. Z przerażeniem stwierdził, że jest to głos Angeliki. Wziął poduszkę w dłonie, położył ją na kolanach, następnie krzyknął bezgłośnie „Fuck!” i jak najszybciej mógł, wstał. Nie przemyślając tego, co robi, jakie konsekwencje będzie miało jego zachowanie, pozbierał swoje rzeczy z podłogi, po czym jak najciszej mógł, wyszedł. Wszedł do swojego pokoju i pierwsze co zrobił, to poszedł wziąć prysznic. Ubrał się i wyszedł do kuchni coś zjeść, a przede wszystkim czegoś się napić. Spotkał tam brata obściskującego się ze swoją drugą połówką, który kompletnie nie zwracał uwagi na to, że oprócz nich jest tam jeszcze on i (o zgrozo!) Angelika. Przełknął ślinę i spuścił wzrok na kuchenny blat w poszukiwaniu butelki z wodą.
- Hej – przywitała się Angelika.
Spojrzał na nią. Widać było, że dziewczyna jest zadowolona, by nie rzec rozpromieniona. Jej oczy ciepło na niego spoglądały.
- Cześć – odparł zachrypniętym głosem sięgając po butelkę, by po chwili, bez słowa, wyjść z domku.

Popołudnie. Dawid właśnie wszedł do ich wspólnego domku. Ruszył w kierunku swojego pokoju, by zabrać ze sobą bluzę. O dziwo, w tym miejscu, w środku lata, nocami bywało dość chłodno i wolał choć raz być na to przygotowanym. Zdziwiony przystanął progu swojego tymczasowego pokoju, gdyż ujrzał siedzącą na jego łóżku Angelikę wyraźnie czekającą na niego. Już miał jej coś uszczypliwego powiedzieć, jednak uprzedziła go.
- Nie zgadniesz, co dzisiaj zobaczyłam na mieście – zaczęła. Na pierwszy rzut oka było widać, że dziewczyna jest rozeźlona. – Możesz mi wyjaśnić, czemu zobaczyłam cię w tej piekielnej knajpie flirtującego z jakąś lafiryndą?
Brutus uniósł brwi.
- Śledzisz mnie, Rudzielcu?  - odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym wszedł do pokoju.           
Zaczął przeszukiwać torbę poszukiwaniu czystej bluzy.
- Nie Rudzielcu! Powiedziałam ci coś wczoraj na ten temat.
- Serio? – spojrzał na nią. – Wiesz, nie za wiele pamiętam z wczorajszego wieczoru.
Dziewczyna spojrzała na niego zszokowana, po czym zapytała cicho.
- Jak to?
- Normalnie, Ruda. Jak się człowiek napije i porobi kilka głupot… – na to ostatnie położył szczególny nacisk. – …to z reguły na drugi dzień tego nie pamięta. Nie miałaś tak nigdy? – zakończył pytaniem.
- Nie. Ale...
- Natomiast ja mam tak przez cały ten pieprzony wyjazd – przerwał jej zabierając bluzę i już miał wyjść, gdy w ostatniej chwili dziewczyna złapała go za przedramię i zapytała.          
- Naprawdę nic nie pamiętasz?
Chłopak spojrzał na nią unosząc brwi.           
- Bo... – Angelika przerwała. Nie wiedziała jak ma mu powiedzieć to, co wczoraj się między nimi wydarzyło. – Dawid, my...
- Spaliśmy ze sobą, wiem – przerwał jej.
- To znaczy, że to pamiętasz? – spojrzała na niego uśmiechając się.
- Nie. Domyśliłem się. Przecież obudziłem się u ciebie, Rudzielcu. Na pewno było świetnie, ale to już się nigdy nie powtórzy.
- Aha, czyli tak traktujesz to, co wydarzyło się między nami?
- A co ty myślałaś? Że od teraz będziemy razem? Wrzuć na luz, dziewczyno. Stało się.
- Nie, no spoko – odparła chłodno. – Udanej imprezy czy gdzie ty tam idziesz – dodała wychodząc.
„Jak on mógł tak się zachować?” – myślała. – „Nie wiedziałam, że z niego taki dupek. Boże, jaka ja byłam głupia...”

Następnego dnia.
Angelika właśnie weszła do kuchni i zobaczyła znowu obściskującą się parę i na wpół przytomnego Brutusa robiącego sobie kawę.
- A wy kiedy wreszcie przestaniecie się do siebie kleić? – zapytała zgryźliwie.
Po tym co ostatnio przeszła, alergicznie reagowała na takie sytuacje.
- A ty może byś wreszcie sobie kogoś znalazła, a nie marudzisz? – odezwał się Sławek. – Nawet nie wiesz, co tracisz.
- Przestań Sławek, ona czeka na tego jedynego – rzekła jej bliźniaczka.
- Nie przesadzaj – odparł. – Dziewczyna ma osiemnaście lat, to ile ma czekać? Zresztą ty nie czekałaś – zakończył śmiejąc się.
Kinga szturchnęła swojego chłopaka z zamiarem uciszenia go. Zszokowany Dawid przeniósł wzrok z nad kubka na Angelikę, która wściekle powiedziała:
- Jak możesz mu mówić takie rzeczy?! Dziękuję za taką siostrzyczkę, której buzia się nie zamyka! – przeniosła swój wzrok z siostry na starszego Budzyńskiego. – A to, co z kim robię, to nie jest akurat twoja sprawa, więc się odpieprz! – zakończyła, po czym pośpiesznie wyszła z domku nie zwracając uwagi na wołającą i przepraszającą ją siostrę.   

Szła przez dłuższą chwilę próbując się uspokoić. Nie mogła pojąc tego, jak jej siostra mogła opowiadać takie rzeczy swojemu chłopakowi. Była wściekła. Na siebie, za to, że zawsze ufała siostrze na tyle, aby nie mieć przed nią żadnych tajemnic, na nią, że w taki sposób postąpiła i na Sławka, że był na tyle bezczelny, żeby powiedzieć to wszystko głośno i to bezpośrednio do niej. Nie wiedziała, jak ma się teraz zachowywać względem Dawida, który to słyszał i to po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło. Przystanęła na brzegu skarpy i oparła się o barierkę patrząc na taflę morza. Wiedziała, że to jedna z najgorszych wypraw jaką kiedykolwiek odbyła. Byłaby bardziej zadowolona, gdyby została sama w domu, w Warszawie, albo wybrała się tutaj zupełnie sama, niż z nimi wszystkimi. To był jeden z najgłupszych pomysłów na jakie wpadła jej „ukochana” siostra i nadal zachodziła w głowę, dlaczego zaproponowała jej ten wyjazd. Chciała być teraz sama. Przemyśleć to, co wydarzyło się jej przez te ostatnie dni. Nagle poczuła jak ktoś szturcha ją w ramię i przystaje przy niej. Dziewczyna przeniosła swój wzrok na niechcianego towarzysza i ze zdumieniem stwierdziła, że to Dawid.
„Świetnie, jeszcze jego mi tutaj brakowało...” – pomyślała odwracając wzrok mówiąc przy tym oschle:
- Chciałeś coś konkretnego?
- Tak, chciałem z tobą porozmawiać.
- Przykro mi, ale ja nie chcę – odparła, po czym odwróciła się do niego plecami i ruszyła przez las, w górę skarpy.
- Ruda, zaczekaj – zawołał za nią chłopak, jednak gdy zauważył, iż ta nie reaguje, podążył za nią. – Angela... – złapał ją za przedramię i zmusił by przystanęła.
W pierwszej chwili próbowała oswobodzić swoją rękę szarpiąc się z nim, jednak gdy zrozumiała, że to bezcelowe, ponieważ nic tym nie wskórała, powiedziała wściekle:
- Czego ty jeszcze chcesz ode mnie? Myślałam, że wczoraj wystarczająco dobitnie sobie wszystko wyjaśniliśmy – przerwała na chwilę, ale gdy tylko ujrzała, że chłopak chce coś powiedzieć, ponownie zaczęła. – Przepraszam. Ty wyjaśniłeś. Więc daj mi spokój, bo teraz mam was wszystkich serdecznie dosyć – zakończyła wyrywając swoją rękę z jego uścisku i ponownie ruszyła w górę.
Już po chwili zorientowała się, że mimo wszystkiego, co mu powiedziała, chłopak podążył za nią. Przyspieszyła.
- Uspokój się, przecież nie będziemy się gonić – skomentował zachowanie dziewczyny zrównując się z nią, lecz odpowiedziała mu cisza.
Chłopak westchnął. Doskonale wiedział, że wczoraj przegiął rozmawiając z nią w taki sposób, ale w życiu nie przypuszczał, że to właśnie on był dla niej tym pierwszym. Przecież nawet tego nie pamiętał, a przynajmniej nie tak dokładnie, jakby tego od siebie oczekiwał. Chciał ją w jakiś sposób przeprosić, tylko kompletnie nie wiedział jak się za to zabrać. Zastanawiał się, czy bardziej zależało mu na tym, aby dziewczyna poczuła się lepiej, czy też, paradoksalnie, aby to on poczuł się lepiej, by zdołał uspokoić swoje i tak już nadszarpane sumienie, bo w obecnej sytuacji czuł się jak pospolity dupek, a przecież nigdy się tak nie zachowywał. Po części chciał odreagować to wszystko co spotkało jego samego, jego przyjaciół w ostatnich miesiącach, ale nie spodziewał się, że miało się to odbyć kosztem tej dziewczyny.
„Nawet Rudzielec na to nie zasługuje...” – pomyślał i ponownie spróbował dogadać się z Angeliką.
- Słuchaj, nie chcę, żebyś poczuła się wykorzystana – przerwał mu jej histeryczny śmiech. Spojrzał na nią i kontynuował. – Byłem pijany, choć to w żaden sposób mnie nie usprawiedliwia.
- Masz rację, w żaden sposób cię to nie usprawiedliwia – powiedziała oschle.
Powoli zaczynała opuszczać go cierpliwość.
- To nie jest tylko i wyłącznie moja wina – naskoczył na nią chłopak. – Sam to robiłem? Po cholerę się na to godziłaś? Przecież do niczego bym cię nie zmusił, o ile ja to w ogóle zacząłem!
- Czyli teraz to moja wina?! – Angelika przystanęła na środku leśnej ścieżki. Nie wierzyła w to, co słyszy. 
- Nie – odpowiedział głośno chłopak. Zbyt głośno. Skrył twarz w dłoniach i wciągnął powietrze do płuc próbując się uspokoić. – Nie... – powtórzył łagodniej i spojrzał na nią. – Czemu ja nie potrafię z tobą normalnie porozmawiać? – zapytał, bardziej siebie, niż ją, jednak odpowiedziała mu, choć nie do końca to chciał usłyszeć.  
- Bo jesteś dupkiem, a ja nie potrafię się z takimi porozumiewać.
Widząc jej wściekłą minę i przymrużone oczy, uśmiechnął się lekko. Uwielbiał wyprowadzać ją z równowagi. Miała wtedy taką zabawną minę.
- Tylko względem ciebie, Rudzielcu – odparł siląc się na powagę, po czym odchrząknął i zapytał już kompletnie poważnie. – Ale tak szczerze, Ruda, czemu ty w ogóle mi na to pozwoliłaś?
Nie odpowiedziała, a do niego wreszcie dotarło.
„Jakim ja muszę być idiotą, że wcześniej tego nie zauważyłem?!” – zapytał sam siebie w myślach i dodał:
- Angelika, chciałem sobie zrobić przerwę. Nie potrafiłbym się z nikim związać. Nie teraz...
Dziewczyna spuściła wzrok i odparła:
- Udajmy, że to w ogóle się nigdy nie stało.
- Ale... – zaczął, jednak przerwała mu spoglądając na niego.
- Proszę.
- Jeśli tak wolisz, to niech tak będzie.

Anita właśnie przekroczyła próg domu swojego starszego brata. Weszła głębiej i dopiero została zauważona przez domowników.
- O, cześć siostra, co tu robisz?
- To już nie wolno mi was odwiedzić? – zapytała złośliwie, po czym dodała – A wy się gdzieś wybieracie? – wskazała na Violę, która wyraźnie miała problem z zapięciem walizki.
- Ojciec Violi ma urodziny – wyjaśnił ponuro Michał, patrząc na siostrę znacząco. – I jedziemy do Pomiechówka na weekend.
- Cóż za entuzjazm, kochanie – wtrąciła się Viola. – Prezent chociaż wziąłeś?
- Myślałem, że to ty go miałaś wziąć.
- Boże drogi, czy wszystko musi być na mojej czaszce?!
Anita wybuchnęła śmiechem i już otwierała usta, by to skomentować, lecz wyprzedził ją brat.
- Violetta, nie używaj związków frazeologicznych.
- O co ci chodzi? – odparła, nie rozumiejąc jego oburzenia, lecz Michał jedynie machnął ręką i ruszył w kierunku schodów prowadzących na górę.
- Czasami zastanawiam się, co też mnie w tym sklepie wtedy strzeliło, że się z nim umówiłam – burknęła Viola. – Ba, to na pewno nie mogła być miłość. Chociaż przecież mówią, że jest głucha... nie? – zapytała.
- Tak, tak – odparła Anita powstrzymując śmiech.
- Idę po Macieja.
Młoda Grabowska została w salonie sama. „Jak widać przyszłam nie w porę” – pomyślała. Porozglądała się po pomieszczeniu. Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Przeniosła na niego wzrok i zobaczyła migający wyświetlacz, na którym widniał napis „Marcin”. Przez krótką chwilę przypatrywała się wibrującemu przedmiotowi i już miała zawołać brata, by powiedzieć mu, że ktoś się do niego „dobija”, by w ostateczności zrezygnować. Przez głowę przeszedł jej irracjonalny pomysł, którego by się po sobie nie spodziewała. Podeszła bliżej i wzięła do rąk telefon Michała, który akurat przestał już  dzwonić. Pogrzebała w nim chwilę, po czym wyciągnęła swój telefon i spisała numer z którego przed chwilą dzwonił Marcin. Następnie, jak gdyby nigdy nic, odłożyła nowiutkiego Samsunga Michała na miejsce, wołając przy tym:
- Nie podrzucilibyście mnie do domu po drodze, jak będziecie już jechać? – i ruszyła w kierunku schodów na górę. 

W tym samym czasie w Krynicy Morskiej.
Angelika wraz z Kingą oraz bracia Budzyńscy wracali właśnie z dworca, na którym to tuż przed chwilą odebrali Paulinę, młodszą siostrę dwójki braci. Ich mama wpadła na genialny pomysł, iż przecież dziewczyna może do niech dojechać i także spędzić wakacje nad morzem. Szli właśnie przez jedną z głównych ulic miasta, gdy nieoczekiwanie Brutus przystanął na środku chodnika patrząc przed siebie z niedowierzaniem. Następnie zawołał do chłopaka stojącego nieopodal nich.
- Kryspin? Co ty tu robisz? – i ruszył w jego stronę.
- Brutus? – mężczyzna także nie spodziewał się tutaj takiego spotkania. – Spędzam wakacje, jak widać – odparł przenosząc swój wzrok z kolegi na jego znajomych. – Przedstawisz mnie?
Chwilę później szli już razem rozmawiając jak tu też spędzić wspólnie fajny wieczór.  
  
Anita siedziała przy biurku w swoim pokoju. Wokół było porozrzucanych mnóstwo zapisanych kartek. Pochylała się nad zbiorem zadań z fizyki. Jej wyniki były naprawdę żenujące i dziewczyna w pełni zdawała sobie z tego sprawę. A do egzaminu zostało dziesięć dni. Ukryła twarz w dłoniach i westchnęła ciężko. Był już wieczór, nawet nie wiedziała kiedy minął dzień. Była załamana, a jej motywacje zaczęły blednąć. Potrzebowała rozmowy, kogoś, kto podtrzymałby ją na duchu, a nie powiedział „A nie mówiłem?”, jak stwierdziłaby zapewne większość jej przyjaciół.
Spojrzała na swój telefon i przypomniało jej się, co zrobiła trzy dni temu w domu brata. Wzięła telefon do ręki i wyszukała w kontaktach numer Marcina. Przez moment chciała zadzwonić, ale zrezygnowała. Czy naprawdę tego chce?
Chciała. Dobrze im się rozmawiało, rozumiał ją i wiedziała, że zamiast prawić jej kazania,  będzie próbował ją wesprzeć. Postanowiła, że napisze do niego smsa, zanim znów dopadną ją wątpliwości.

„Na pewno się tego nie spodziewasz... Nie mam z kim pogadać. Anita”.

Te dwa zdania składała przez ponad pięć minut. Cały czas wydawało jej się, że brzmią banalnie. W końcu jednak wysłała. 

Marcin siedział na kanapie w swoim mieszkaniu i razem z Michałem pili piwo oglądając mecz. Nagle zawibrował jego leżący na ławie telefon. Chwycił go nie odwracając oczu od telewizora.
- No, no, no! Cholera, taką akcję zepsuli – jęknął Michał.
Marcin zdegustowany zachowaniem zawodników swojej drużyny dopiero teraz spojrzał na telefon. Zobaczył wiadomość od nieznanego numeru. Odczytał ją.
I opadła mu szczęka.
Gdy jako tako się otrząsnął, nacisnął opcję odpowiedzi i... i nie miał pojęcia co napisać.
- Ty, stary, zawiesiłeś się czy co? – zapytał go Michał. Najwyraźniej coś do niego wcześniej mówił.
- Co? – Marcin spojrzał na niego nieprzytomnie. – Co? Nie. Muszę na chwilę wyjść, zaraz wrócę.
Podniósł się miejsca i ruszył do kuchni pisząc po drodze.

„Zaskoczyłaś mnie ;) Co się dzieje?”
„Lubię zaskakiwać ;) W sumie nic, ale wiesz, za tydzień komis, a ja nie ogarniam ;/ I się dołuję.”

Uśmiechnął się lekko. Cała ona, niby nic ją nie obchodzi, ale w rzeczywistości się przejmuje.

„Z czego msz w ogóle ten egzamin?”
„Z fizyki. A Amper mi nigdy na rękę nie pójdzie ;(”
„Z fizyką to chyba nie dam rady Ci pomóc, raczej kiepsko mi szła. A nie znasz kogoś kto by Ci pomógł?”

- Stary, przegapiłeś końcówkę pierwszej połowy, co ty tam robisz? – usłyszał głos Michała.
- Oglądaj, opowiesz mi – odkrzyknął.

„O nie, żadnych korków, założyłam się, że zdam sama.”

Roześmiał się, po czym odpisał:

„Co? ;D”
„Ej, to nie jest śmieszne. Jak zdam, obcinam Jokerowi włosy. Temu z irokezem ;p”

Ponownie się roześmiał. Michał zjawił się w kuchni.
- Z czego się cieszysz? – zapytał unosząc brwi.
- Nie oglądasz?
- Studio sport mam oglądać? – odparł, jednak Marcin go nie usłyszał, ponieważ pisał smsa.

„Wiem, który to Joker ;) Z taką motywacją to na pewno Ci się uda.”

- Panienkę jakąś w końcu poderwałeś? – zapytał Michał patrząc na uśmiechającego się przyjaciela.
- Co?
Bulterier pokręcił z dezaprobatą głową, machnął ręką i z powrotem poszedł usiąść przed telewizorem.

„No właśnie coraz bardziej w to wątpię ;/ Z początku byłam pewna, że wygram, ale chyba nie jestem w stanie tego ogarnąć. Ledwo sobie radzę z kinematyką, a jest najprostsza...”
„A o co się założyłaś?”
„Nie chcesz wiedzieć ;p Wolałabym jednak zdać do drugiej klasy.”
„Jeśli chcesz, to mogę spróbować do tego z Tobą usiąść. Może jednak na coś się przydam” – dla jednego spotkania z nią mógł nawet poświęcić dzień na przypomnienie sobie fizyki. Z nadzieją czekał na odpowiedź, która już za chwilę nadeszła. 

„Nie, jak sama to sama, nawet jak mam przegrać to z twarzą ;)”

Posmutniał, jednak niemalże od razu wpadł na kolejny genialny pomysł.

„Jak chcesz, jakbyś zmieniła zdanie to daj znać. A może chcesz, żebym pojechał z Tobą na ten egzamin, co? Podtrzymałbym Cię na duchu ;)”

Tym razem odpowiedź dość długo nie przychodziła. Przez moment nawet pomyślał, że może zbytnio się narzuca i skarcił się w duchu, że w ten sposób ją jeszcze bardziej do siebie zniechęci, jednak wtedy przyszła wiadomość.

„Mógłbyś?”

Ledwo powstrzymał się, żeby nie podskoczyć z radości i nie krzyknąć. Pewnie gdyby obok nie było Michała, właśnie tak by się zachował, ale póki co nie chciał go informować, że pisze z jego siostrą. Natychmiast odpisał.

„Oczywiście. Powiedz tylko kiedy dokładnie i o której”
„Siedemnastego sierpnia. Napiszę jeszcze do Ciebie wcześniej i się dogadamy. Dzięki ;)”

„Ok. Nie ma za co ;)”