wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 88

Anita była w mieszkaniu Brutusa, przyjechała po kilka rzeczy, które przeoczył, gdy pakował ją po jej powrocie do rodziców. Teraz pozbierała je już do niewielkiego plecaka i siedziała na kanapie obserwując, jak chłopak krząta się po domu z kwaśną miną.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Ja na twoim miejscu chętnie pojechałbym gdzieś bratem.
- Tak, zwłaszcza, gdy brat zabiera ze sobą dziewczynę. Będę jak przyzwoitka.
- Nieprawda. Sam mówiłeś, że jedzie też Angela. Oni będą chodzili swoimi drogami, wy swoimi.
- O nie. Co to, to nie – zaznaczył. – Nie będę nigdzie za Rudzielcem chodził, nie jadę jej niańczyć.
- Myślałam, że o to właśnie chodziło Sławkowi, gdy zaproponował ci ten wyjazd, żeby Angelika nie czuła się w ich towarzystwie nieswojo i miała z kim porozmawiać jak oni się obściskują – zaśmiała się.
- Nie obchodzi mnie, co miał na myśli mój przemądrzały braciszek. Po cholerę Angelika z nimi jedzie, skoro nie chce być sama? Jakby chcieli zamieszkać razem to też by się do nich wprowadziła?
- Wyolbrzymiasz. Po prostu chce jechać na wakacje. Ty też jedź i baw się dobrze. Zobaczysz, że jeszcze będziesz zadowolony z tego wyjazdu.
- Jasne – ze złością szarpał się z zamkiem od swojej torby podróżnej. – Dwa tygodnie nad morzem z wiecznie przyklejoną do siebie parą i przemądrzałym Rudzielcem.
- Dawid, proszę, nie bądź dla niej taki opryskliwy. To naprawdę nie jest dla niej miłe, a ona jest w porządku i nie zasługuje na takie traktowanie.
„I na dodatek cię kocha...” – dodała w myślach. 
Domyślała się, że Kinga wie o uczuciu siostry i zapewne ten cały wyjazd nad morze miał także ukryty cel, ale przecież nie mogła powiedzieć o tym Brutusowi, wtedy pewnie zamknąłby się wściekły w pokoju i nikt nie byłby w stanie go stamtąd wyciągnąć na jakiekolwiek wakacje.

Pięć dni później.
Dawid miał już serdecznie dosyć tego całego wyjazdu. Snuł się z kąta w kąt. Krynicę Morską przeszedł już wzdłuż i wszerz, zwiedził okoliczne puby, popływał w morzu, nabawił się poparzenia słonecznego od ciągłego przebywania na słońcu i przeżył kilka niezbyt fascynujących wakacyjnych przygód. Wyjazd marzeń. Tak jak wspominał Anicie, nie przebywał niemalże w ogóle z resztą swojej grupy. Kinga i Sławek chodzili swoimi drogami i w ich domku pojawiali się raczej sporadycznie. Z Angeliką również nie spędzał czasu, a gdy już spotkali się gdzieś przypadkiem, rzucali w swoim kierunku jakiś ironiczny komentarz (głównie inicjował to Dawid).
Teraz właśnie wracał z niedalekiej knajpki, którą zdążył przez ten tydzień polubić. Można tam było obejrzeć mecz, porozmawiać z innymi urlopowiczami lub po prostu napić się piwa w samotności. Tak bywało właśnie dzisiejszego popołudnia. Dawid wypił kilka piw i stwierdził, że pójdzie do domku letniskowego położyć się spać. Był pewien, że o tej porze jeszcze nikogo tam nie zastanie. Nie było nawet dziewiątej. Szedł i rozkoszował się ciepłym, nie upalnym już wieczorem. Na ulicach nie było tłumów, a na dodatek przyjemnie szumiało mu w głowie.
W końcu dotarł do ośrodka, w którym przebywali. Podszedł do ich domku i zauważył, że ich drzwi są uchylone. „Ktoś już jest?” – pomyślał zdziwiony, wchodząc do środka. Od razu zobaczył w małej kuchence Angelikę, która przeglądała jakieś kolorowe czasopismo i gdy tylko go zauważyła, rzekła:
- O, któż to zaszczycił domek swoją obecnością?
- O co ci chodzi, Rudzielcu?
- Och, o nic – odparła wyniośle podnosząc się z miejsca. – Jak ci minął dzień? – stanęła naprzeciwko niego i spojrzała w jego zamglone oczy. Zaśmiała się lekko. – Widzę, że owocnie.
- Na pewno lepiej niż tobie. Co ty dzisiaj robiłaś, co? Stałaś przy grill barze przy plaży i namawiałaś ludzi do zrezygnowania z potraw mięsnych i przerzucenia się na płody ziemi?
- Bardzo zabawne, naprawdę. Ja, w przeciwieństwie do niektórych, przebywam z ludźmi, a nie spijam w samotności kolejne browary.
- Każdy browar jest lepszym towarzystwem niż jakaś ruda wariatka!
- Ruda wariatka?! – podeszła bliżej niego i gestykulując mu z wściekłością przed oczami, powiedziała przez zęby. – Jeszcze raz... jeszcze jeden raz nazwiesz mnie rudą... rudzielcem... albo w jakikolwiek inny sposób spróbujesz mnie obrazić, to...
- Ruda! – zawołał z łobuzerskim uśmiechem. – Rudzielec, haha!
Dziewczyna zacisnęła pięści i krzyknęła z wściekłości tupiąc przy tym nogami.
- Nienawidzę cię!   
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia z kuchni, jednakże w drzwiach zatrzymała się i chwilę później zawróciła.
- Nie – powiedziała, ponownie podchodząc do śmiejącego się w głos chłopaka. – Ty wychodzisz. Byłam tu pierwsza i czytałam czasopismo.
- O proszę, Rudzielec potrafi czytać? Ciekawe, w co tak się wczytujesz – nie czekając na jej reakcję sięgnął gazetę ze stołu.
Dziewczyna próbowała mu ją odebrać („Oddawaj kretynie!”), jednakże Dawid uniósł rękę wysoko w górę i przeczytał nad jej głową.
- „99 trików aby on nie mógł oderwać od ciebie oczu”. No proszę, haha, zaraz się dowiemy... Może sobie podstaw krzesło, jak chcesz dosięgnąć tą gazetę, a nie skaczesz.
Dziewczyna stanęła zarumieniona zaciskając zęby z wściekłości i starając się na niego nie patrzeć.
- Trik pierwszy – kontynuował. – „Przyjmij godną postawę, wyprostuj się i wysuń piersi do przodu”. No, Rudzielcu, nie garb się! – zwrócił się do teraz już kompletnie czerwonej na twarzy dziewczyny, uderzając ją w plecy.
- Ała! Pieprz się, idioto!
- Rudzielcu, co to za słownictwo? – oburzył się. – W ten sposób nie sprawisz, że... eee... – zerknął jeszcze raz na tytuł artykułu. -... że on nie będzie mógł oderwać od ciebie oczu. Trik drugi! „Zakładaj szpilki! Dzięki nim twoja pupa będzie miała ładniejszy kształt i twój facet z przyjemnością będzie na nią patrzył”.
Przeniósł wzrok z gazety na jej stopy, parsknął śmiechem na widok jej ukochanych, poprzedzieranych trampek. 
- Trik trzeci! „Noś stanik z push–up’em, dzięki czemu twoje piersi optycznie staną się większe” – spojrzał krytycznie na jej biust i rzekł wzruszając ramionami. – Tobie już nawet stanik nie pomoże.
Dziewczyna nie wytrzymała.
- Przegiąłeś! – wrzasnęła, po czym zamachnęła się z zamiarem spoliczkowania go, jednakże chłopak chwycił jej rękę w nadgarstku nawet nie odrywając oczu od gazety.
- Trik czwarty! „Maluj usta czerwoną szminką, która rozbudzi jego gorące fantazje” No, powiedzmy, że to możesz sobie odpuścić, ta część twojej twarzy jest nawet niczego sobie.
Dziewczyna prychnęła.
- Nie dąsaj się, Rudzielcu, tylko słuchaj mądrych rad. I przestań wyrywać tą rękę i tak cię nie puszczę, jesteś zbyt agresywna – powrócił do artykułu. – Trik numer pięć! „Bądź subtelna”. O! Słyszałaś? Nie szarp się jak jakiś strongman. Trik szósty. „Zaskocz go! Zrób coś, co sprawi mu przyjemność i dzięki czemu pozna cię z innej strony”.
Już miał coś dodać, ale nie zdążył, ponieważ ni stąd ni zowąd mocno wpiła się w jego usta, kompletnie go tym zaskakując i niemalże zwalając go z nóg. Chłopak był oszołomiony, jednak odwzajemnił pocałunek z taką samą energią jak ona. Puścił jej rękę i wplótł dłonie w jej rozpuszczone, długie włosy, przyciągając ją bliżej i pogłębiając pocałunek. Angelika zanim się obejrzała była już przyciśnięta do lodówki. Dawid błądził ustami po jej szyi, a ona próbowała złapać oddech mrużąc oczy z przyjemności. Wreszcie miała go blisko i chciała, by ta chwila trwała wiecznie. Przyciągnęła jego głowę w górę ponownie go pocałowała delektując się smakiem jego ust, jego zapachem, dotykiem jego dłoni na swoim ciele... Była przytłoczona mnóstwem uczuć, które teraz ją przepełniały, a których wcześniej nie znała: miłością, pożądaniem, pragnieniem, oddaniem, przyjemnością...

Kilka godzin później.
Obudził go potworny ból głowy. Z jękiem przewrócił się na brzuch próbując jakoś ten ból zmniejszyć. Ostatnio często imprezował i kończyło się to kolejną „przygodą” zaliczoną w klubowej toalecie, więc teraz zrozumiał, że i tym razem było podobnie. Wciągnął powietrze głęboko do płuc, siadając. Zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak, po pierwsze był w nie swoim pokoju, nie w swoim łóżku, a na dodatek słyszał jak za drzwiami, w łazience, jakaś dziewczyna bierze prysznic podśpiewując sobie. Z przerażeniem stwierdził, że jest to głos Angeliki. Wziął poduszkę w dłonie, położył ją na kolanach, następnie krzyknął bezgłośnie „Fuck!” i jak najszybciej mógł, wstał. Nie przemyślając tego, co robi, jakie konsekwencje będzie miało jego zachowanie, pozbierał swoje rzeczy z podłogi, po czym jak najciszej mógł, wyszedł. Wszedł do swojego pokoju i pierwsze co zrobił, to poszedł wziąć prysznic. Ubrał się i wyszedł do kuchni coś zjeść, a przede wszystkim czegoś się napić. Spotkał tam brata obściskującego się ze swoją drugą połówką, który kompletnie nie zwracał uwagi na to, że oprócz nich jest tam jeszcze on i (o zgrozo!) Angelika. Przełknął ślinę i spuścił wzrok na kuchenny blat w poszukiwaniu butelki z wodą.
- Hej – przywitała się Angelika.
Spojrzał na nią. Widać było, że dziewczyna jest zadowolona, by nie rzec rozpromieniona. Jej oczy ciepło na niego spoglądały.
- Cześć – odparł zachrypniętym głosem sięgając po butelkę, by po chwili, bez słowa, wyjść z domku.

Popołudnie. Dawid właśnie wszedł do ich wspólnego domku. Ruszył w kierunku swojego pokoju, by zabrać ze sobą bluzę. O dziwo, w tym miejscu, w środku lata, nocami bywało dość chłodno i wolał choć raz być na to przygotowanym. Zdziwiony przystanął progu swojego tymczasowego pokoju, gdyż ujrzał siedzącą na jego łóżku Angelikę wyraźnie czekającą na niego. Już miał jej coś uszczypliwego powiedzieć, jednak uprzedziła go.
- Nie zgadniesz, co dzisiaj zobaczyłam na mieście – zaczęła. Na pierwszy rzut oka było widać, że dziewczyna jest rozeźlona. – Możesz mi wyjaśnić, czemu zobaczyłam cię w tej piekielnej knajpie flirtującego z jakąś lafiryndą?
Brutus uniósł brwi.
- Śledzisz mnie, Rudzielcu?  - odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym wszedł do pokoju.           
Zaczął przeszukiwać torbę poszukiwaniu czystej bluzy.
- Nie Rudzielcu! Powiedziałam ci coś wczoraj na ten temat.
- Serio? – spojrzał na nią. – Wiesz, nie za wiele pamiętam z wczorajszego wieczoru.
Dziewczyna spojrzała na niego zszokowana, po czym zapytała cicho.
- Jak to?
- Normalnie, Ruda. Jak się człowiek napije i porobi kilka głupot… – na to ostatnie położył szczególny nacisk. – …to z reguły na drugi dzień tego nie pamięta. Nie miałaś tak nigdy? – zakończył pytaniem.
- Nie. Ale...
- Natomiast ja mam tak przez cały ten pieprzony wyjazd – przerwał jej zabierając bluzę i już miał wyjść, gdy w ostatniej chwili dziewczyna złapała go za przedramię i zapytała.          
- Naprawdę nic nie pamiętasz?
Chłopak spojrzał na nią unosząc brwi.           
- Bo... – Angelika przerwała. Nie wiedziała jak ma mu powiedzieć to, co wczoraj się między nimi wydarzyło. – Dawid, my...
- Spaliśmy ze sobą, wiem – przerwał jej.
- To znaczy, że to pamiętasz? – spojrzała na niego uśmiechając się.
- Nie. Domyśliłem się. Przecież obudziłem się u ciebie, Rudzielcu. Na pewno było świetnie, ale to już się nigdy nie powtórzy.
- Aha, czyli tak traktujesz to, co wydarzyło się między nami?
- A co ty myślałaś? Że od teraz będziemy razem? Wrzuć na luz, dziewczyno. Stało się.
- Nie, no spoko – odparła chłodno. – Udanej imprezy czy gdzie ty tam idziesz – dodała wychodząc.
„Jak on mógł tak się zachować?” – myślała. – „Nie wiedziałam, że z niego taki dupek. Boże, jaka ja byłam głupia...”

Następnego dnia.
Angelika właśnie weszła do kuchni i zobaczyła znowu obściskującą się parę i na wpół przytomnego Brutusa robiącego sobie kawę.
- A wy kiedy wreszcie przestaniecie się do siebie kleić? – zapytała zgryźliwie.
Po tym co ostatnio przeszła, alergicznie reagowała na takie sytuacje.
- A ty może byś wreszcie sobie kogoś znalazła, a nie marudzisz? – odezwał się Sławek. – Nawet nie wiesz, co tracisz.
- Przestań Sławek, ona czeka na tego jedynego – rzekła jej bliźniaczka.
- Nie przesadzaj – odparł. – Dziewczyna ma osiemnaście lat, to ile ma czekać? Zresztą ty nie czekałaś – zakończył śmiejąc się.
Kinga szturchnęła swojego chłopaka z zamiarem uciszenia go. Zszokowany Dawid przeniósł wzrok z nad kubka na Angelikę, która wściekle powiedziała:
- Jak możesz mu mówić takie rzeczy?! Dziękuję za taką siostrzyczkę, której buzia się nie zamyka! – przeniosła swój wzrok z siostry na starszego Budzyńskiego. – A to, co z kim robię, to nie jest akurat twoja sprawa, więc się odpieprz! – zakończyła, po czym pośpiesznie wyszła z domku nie zwracając uwagi na wołającą i przepraszającą ją siostrę.   

Szła przez dłuższą chwilę próbując się uspokoić. Nie mogła pojąc tego, jak jej siostra mogła opowiadać takie rzeczy swojemu chłopakowi. Była wściekła. Na siebie, za to, że zawsze ufała siostrze na tyle, aby nie mieć przed nią żadnych tajemnic, na nią, że w taki sposób postąpiła i na Sławka, że był na tyle bezczelny, żeby powiedzieć to wszystko głośno i to bezpośrednio do niej. Nie wiedziała, jak ma się teraz zachowywać względem Dawida, który to słyszał i to po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło. Przystanęła na brzegu skarpy i oparła się o barierkę patrząc na taflę morza. Wiedziała, że to jedna z najgorszych wypraw jaką kiedykolwiek odbyła. Byłaby bardziej zadowolona, gdyby została sama w domu, w Warszawie, albo wybrała się tutaj zupełnie sama, niż z nimi wszystkimi. To był jeden z najgłupszych pomysłów na jakie wpadła jej „ukochana” siostra i nadal zachodziła w głowę, dlaczego zaproponowała jej ten wyjazd. Chciała być teraz sama. Przemyśleć to, co wydarzyło się jej przez te ostatnie dni. Nagle poczuła jak ktoś szturcha ją w ramię i przystaje przy niej. Dziewczyna przeniosła swój wzrok na niechcianego towarzysza i ze zdumieniem stwierdziła, że to Dawid.
„Świetnie, jeszcze jego mi tutaj brakowało...” – pomyślała odwracając wzrok mówiąc przy tym oschle:
- Chciałeś coś konkretnego?
- Tak, chciałem z tobą porozmawiać.
- Przykro mi, ale ja nie chcę – odparła, po czym odwróciła się do niego plecami i ruszyła przez las, w górę skarpy.
- Ruda, zaczekaj – zawołał za nią chłopak, jednak gdy zauważył, iż ta nie reaguje, podążył za nią. – Angela... – złapał ją za przedramię i zmusił by przystanęła.
W pierwszej chwili próbowała oswobodzić swoją rękę szarpiąc się z nim, jednak gdy zrozumiała, że to bezcelowe, ponieważ nic tym nie wskórała, powiedziała wściekle:
- Czego ty jeszcze chcesz ode mnie? Myślałam, że wczoraj wystarczająco dobitnie sobie wszystko wyjaśniliśmy – przerwała na chwilę, ale gdy tylko ujrzała, że chłopak chce coś powiedzieć, ponownie zaczęła. – Przepraszam. Ty wyjaśniłeś. Więc daj mi spokój, bo teraz mam was wszystkich serdecznie dosyć – zakończyła wyrywając swoją rękę z jego uścisku i ponownie ruszyła w górę.
Już po chwili zorientowała się, że mimo wszystkiego, co mu powiedziała, chłopak podążył za nią. Przyspieszyła.
- Uspokój się, przecież nie będziemy się gonić – skomentował zachowanie dziewczyny zrównując się z nią, lecz odpowiedziała mu cisza.
Chłopak westchnął. Doskonale wiedział, że wczoraj przegiął rozmawiając z nią w taki sposób, ale w życiu nie przypuszczał, że to właśnie on był dla niej tym pierwszym. Przecież nawet tego nie pamiętał, a przynajmniej nie tak dokładnie, jakby tego od siebie oczekiwał. Chciał ją w jakiś sposób przeprosić, tylko kompletnie nie wiedział jak się za to zabrać. Zastanawiał się, czy bardziej zależało mu na tym, aby dziewczyna poczuła się lepiej, czy też, paradoksalnie, aby to on poczuł się lepiej, by zdołał uspokoić swoje i tak już nadszarpane sumienie, bo w obecnej sytuacji czuł się jak pospolity dupek, a przecież nigdy się tak nie zachowywał. Po części chciał odreagować to wszystko co spotkało jego samego, jego przyjaciół w ostatnich miesiącach, ale nie spodziewał się, że miało się to odbyć kosztem tej dziewczyny.
„Nawet Rudzielec na to nie zasługuje...” – pomyślał i ponownie spróbował dogadać się z Angeliką.
- Słuchaj, nie chcę, żebyś poczuła się wykorzystana – przerwał mu jej histeryczny śmiech. Spojrzał na nią i kontynuował. – Byłem pijany, choć to w żaden sposób mnie nie usprawiedliwia.
- Masz rację, w żaden sposób cię to nie usprawiedliwia – powiedziała oschle.
Powoli zaczynała opuszczać go cierpliwość.
- To nie jest tylko i wyłącznie moja wina – naskoczył na nią chłopak. – Sam to robiłem? Po cholerę się na to godziłaś? Przecież do niczego bym cię nie zmusił, o ile ja to w ogóle zacząłem!
- Czyli teraz to moja wina?! – Angelika przystanęła na środku leśnej ścieżki. Nie wierzyła w to, co słyszy. 
- Nie – odpowiedział głośno chłopak. Zbyt głośno. Skrył twarz w dłoniach i wciągnął powietrze do płuc próbując się uspokoić. – Nie... – powtórzył łagodniej i spojrzał na nią. – Czemu ja nie potrafię z tobą normalnie porozmawiać? – zapytał, bardziej siebie, niż ją, jednak odpowiedziała mu, choć nie do końca to chciał usłyszeć.  
- Bo jesteś dupkiem, a ja nie potrafię się z takimi porozumiewać.
Widząc jej wściekłą minę i przymrużone oczy, uśmiechnął się lekko. Uwielbiał wyprowadzać ją z równowagi. Miała wtedy taką zabawną minę.
- Tylko względem ciebie, Rudzielcu – odparł siląc się na powagę, po czym odchrząknął i zapytał już kompletnie poważnie. – Ale tak szczerze, Ruda, czemu ty w ogóle mi na to pozwoliłaś?
Nie odpowiedziała, a do niego wreszcie dotarło.
„Jakim ja muszę być idiotą, że wcześniej tego nie zauważyłem?!” – zapytał sam siebie w myślach i dodał:
- Angelika, chciałem sobie zrobić przerwę. Nie potrafiłbym się z nikim związać. Nie teraz...
Dziewczyna spuściła wzrok i odparła:
- Udajmy, że to w ogóle się nigdy nie stało.
- Ale... – zaczął, jednak przerwała mu spoglądając na niego.
- Proszę.
- Jeśli tak wolisz, to niech tak będzie.

Anita właśnie przekroczyła próg domu swojego starszego brata. Weszła głębiej i dopiero została zauważona przez domowników.
- O, cześć siostra, co tu robisz?
- To już nie wolno mi was odwiedzić? – zapytała złośliwie, po czym dodała – A wy się gdzieś wybieracie? – wskazała na Violę, która wyraźnie miała problem z zapięciem walizki.
- Ojciec Violi ma urodziny – wyjaśnił ponuro Michał, patrząc na siostrę znacząco. – I jedziemy do Pomiechówka na weekend.
- Cóż za entuzjazm, kochanie – wtrąciła się Viola. – Prezent chociaż wziąłeś?
- Myślałem, że to ty go miałaś wziąć.
- Boże drogi, czy wszystko musi być na mojej czaszce?!
Anita wybuchnęła śmiechem i już otwierała usta, by to skomentować, lecz wyprzedził ją brat.
- Violetta, nie używaj związków frazeologicznych.
- O co ci chodzi? – odparła, nie rozumiejąc jego oburzenia, lecz Michał jedynie machnął ręką i ruszył w kierunku schodów prowadzących na górę.
- Czasami zastanawiam się, co też mnie w tym sklepie wtedy strzeliło, że się z nim umówiłam – burknęła Viola. – Ba, to na pewno nie mogła być miłość. Chociaż przecież mówią, że jest głucha... nie? – zapytała.
- Tak, tak – odparła Anita powstrzymując śmiech.
- Idę po Macieja.
Młoda Grabowska została w salonie sama. „Jak widać przyszłam nie w porę” – pomyślała. Porozglądała się po pomieszczeniu. Nagle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Przeniosła na niego wzrok i zobaczyła migający wyświetlacz, na którym widniał napis „Marcin”. Przez krótką chwilę przypatrywała się wibrującemu przedmiotowi i już miała zawołać brata, by powiedzieć mu, że ktoś się do niego „dobija”, by w ostateczności zrezygnować. Przez głowę przeszedł jej irracjonalny pomysł, którego by się po sobie nie spodziewała. Podeszła bliżej i wzięła do rąk telefon Michała, który akurat przestał już  dzwonić. Pogrzebała w nim chwilę, po czym wyciągnęła swój telefon i spisała numer z którego przed chwilą dzwonił Marcin. Następnie, jak gdyby nigdy nic, odłożyła nowiutkiego Samsunga Michała na miejsce, wołając przy tym:
- Nie podrzucilibyście mnie do domu po drodze, jak będziecie już jechać? – i ruszyła w kierunku schodów na górę. 

W tym samym czasie w Krynicy Morskiej.
Angelika wraz z Kingą oraz bracia Budzyńscy wracali właśnie z dworca, na którym to tuż przed chwilą odebrali Paulinę, młodszą siostrę dwójki braci. Ich mama wpadła na genialny pomysł, iż przecież dziewczyna może do niech dojechać i także spędzić wakacje nad morzem. Szli właśnie przez jedną z głównych ulic miasta, gdy nieoczekiwanie Brutus przystanął na środku chodnika patrząc przed siebie z niedowierzaniem. Następnie zawołał do chłopaka stojącego nieopodal nich.
- Kryspin? Co ty tu robisz? – i ruszył w jego stronę.
- Brutus? – mężczyzna także nie spodziewał się tutaj takiego spotkania. – Spędzam wakacje, jak widać – odparł przenosząc swój wzrok z kolegi na jego znajomych. – Przedstawisz mnie?
Chwilę później szli już razem rozmawiając jak tu też spędzić wspólnie fajny wieczór.  
  
Anita siedziała przy biurku w swoim pokoju. Wokół było porozrzucanych mnóstwo zapisanych kartek. Pochylała się nad zbiorem zadań z fizyki. Jej wyniki były naprawdę żenujące i dziewczyna w pełni zdawała sobie z tego sprawę. A do egzaminu zostało dziesięć dni. Ukryła twarz w dłoniach i westchnęła ciężko. Był już wieczór, nawet nie wiedziała kiedy minął dzień. Była załamana, a jej motywacje zaczęły blednąć. Potrzebowała rozmowy, kogoś, kto podtrzymałby ją na duchu, a nie powiedział „A nie mówiłem?”, jak stwierdziłaby zapewne większość jej przyjaciół.
Spojrzała na swój telefon i przypomniało jej się, co zrobiła trzy dni temu w domu brata. Wzięła telefon do ręki i wyszukała w kontaktach numer Marcina. Przez moment chciała zadzwonić, ale zrezygnowała. Czy naprawdę tego chce?
Chciała. Dobrze im się rozmawiało, rozumiał ją i wiedziała, że zamiast prawić jej kazania,  będzie próbował ją wesprzeć. Postanowiła, że napisze do niego smsa, zanim znów dopadną ją wątpliwości.

„Na pewno się tego nie spodziewasz... Nie mam z kim pogadać. Anita”.

Te dwa zdania składała przez ponad pięć minut. Cały czas wydawało jej się, że brzmią banalnie. W końcu jednak wysłała. 

Marcin siedział na kanapie w swoim mieszkaniu i razem z Michałem pili piwo oglądając mecz. Nagle zawibrował jego leżący na ławie telefon. Chwycił go nie odwracając oczu od telewizora.
- No, no, no! Cholera, taką akcję zepsuli – jęknął Michał.
Marcin zdegustowany zachowaniem zawodników swojej drużyny dopiero teraz spojrzał na telefon. Zobaczył wiadomość od nieznanego numeru. Odczytał ją.
I opadła mu szczęka.
Gdy jako tako się otrząsnął, nacisnął opcję odpowiedzi i... i nie miał pojęcia co napisać.
- Ty, stary, zawiesiłeś się czy co? – zapytał go Michał. Najwyraźniej coś do niego wcześniej mówił.
- Co? – Marcin spojrzał na niego nieprzytomnie. – Co? Nie. Muszę na chwilę wyjść, zaraz wrócę.
Podniósł się miejsca i ruszył do kuchni pisząc po drodze.

„Zaskoczyłaś mnie ;) Co się dzieje?”
„Lubię zaskakiwać ;) W sumie nic, ale wiesz, za tydzień komis, a ja nie ogarniam ;/ I się dołuję.”

Uśmiechnął się lekko. Cała ona, niby nic ją nie obchodzi, ale w rzeczywistości się przejmuje.

„Z czego msz w ogóle ten egzamin?”
„Z fizyki. A Amper mi nigdy na rękę nie pójdzie ;(”
„Z fizyką to chyba nie dam rady Ci pomóc, raczej kiepsko mi szła. A nie znasz kogoś kto by Ci pomógł?”

- Stary, przegapiłeś końcówkę pierwszej połowy, co ty tam robisz? – usłyszał głos Michała.
- Oglądaj, opowiesz mi – odkrzyknął.

„O nie, żadnych korków, założyłam się, że zdam sama.”

Roześmiał się, po czym odpisał:

„Co? ;D”
„Ej, to nie jest śmieszne. Jak zdam, obcinam Jokerowi włosy. Temu z irokezem ;p”

Ponownie się roześmiał. Michał zjawił się w kuchni.
- Z czego się cieszysz? – zapytał unosząc brwi.
- Nie oglądasz?
- Studio sport mam oglądać? – odparł, jednak Marcin go nie usłyszał, ponieważ pisał smsa.

„Wiem, który to Joker ;) Z taką motywacją to na pewno Ci się uda.”

- Panienkę jakąś w końcu poderwałeś? – zapytał Michał patrząc na uśmiechającego się przyjaciela.
- Co?
Bulterier pokręcił z dezaprobatą głową, machnął ręką i z powrotem poszedł usiąść przed telewizorem.

„No właśnie coraz bardziej w to wątpię ;/ Z początku byłam pewna, że wygram, ale chyba nie jestem w stanie tego ogarnąć. Ledwo sobie radzę z kinematyką, a jest najprostsza...”
„A o co się założyłaś?”
„Nie chcesz wiedzieć ;p Wolałabym jednak zdać do drugiej klasy.”
„Jeśli chcesz, to mogę spróbować do tego z Tobą usiąść. Może jednak na coś się przydam” – dla jednego spotkania z nią mógł nawet poświęcić dzień na przypomnienie sobie fizyki. Z nadzieją czekał na odpowiedź, która już za chwilę nadeszła. 

„Nie, jak sama to sama, nawet jak mam przegrać to z twarzą ;)”

Posmutniał, jednak niemalże od razu wpadł na kolejny genialny pomysł.

„Jak chcesz, jakbyś zmieniła zdanie to daj znać. A może chcesz, żebym pojechał z Tobą na ten egzamin, co? Podtrzymałbym Cię na duchu ;)”

Tym razem odpowiedź dość długo nie przychodziła. Przez moment nawet pomyślał, że może zbytnio się narzuca i skarcił się w duchu, że w ten sposób ją jeszcze bardziej do siebie zniechęci, jednak wtedy przyszła wiadomość.

„Mógłbyś?”

Ledwo powstrzymał się, żeby nie podskoczyć z radości i nie krzyknąć. Pewnie gdyby obok nie było Michała, właśnie tak by się zachował, ale póki co nie chciał go informować, że pisze z jego siostrą. Natychmiast odpisał.

„Oczywiście. Powiedz tylko kiedy dokładnie i o której”
„Siedemnastego sierpnia. Napiszę jeszcze do Ciebie wcześniej i się dogadamy. Dzięki ;)”

„Ok. Nie ma za co ;)” 

Rozdział 87

- Nie! Ja mam dość tych wszystkich twierdzeń, wzorów i rysunków! Mam dość tej całej pieprzonej fizyki i tego komisa! I powoli mam dość ciebie, Joker! – Anita z wściekłością wstała od biurka i rzuciła się na łóżko.
- Nie przesadzaj, młoda – skomentował jej zachowanie Robert. – Nie zachowuj się jak mała dziewczynka. Nie uczyłaś się w czasie roku szkolnego, dodam też, że to właśnie wtedy powinnaś się uczyć, więc pouczysz się teraz, królewno. Wstawaj – mężczyzna szarpnął ją za nogę, jednocześnie próbując ściągnąć ją z łóżka.
- Zostaw mnie! – dziewczyna z całej siły próbowała się uwolnić z jego uścisku. – Rob, puść  - ostrzegła go.
Zirytowany puścił jej kostkę i wstał z krzesła, jednocześnie mówiąc przy tym:
- Jak chcesz to wszystko ogarnąć, jeśli co rusz odkładasz spotkania wymyślając jakieś kompletne bzdury? Anita, otrząśnij się, masz tyły i już daruję sobie mówienie jak wielkie! Jak tak dalej będziesz robić to się nie wyrobisz. A ja na ostatnią chwilę, choćbym nie wiem jak bardzo chciał ci pomóc, po prostu nie będę w stanie.
- Nie wysilaj się tak, moje życie, moje błędy i nic ci do nich. Nie chcę się uczyć, to nie będę się uczyć!
- Anita...
Mężczyzna kompletnie nie wiedział, jak do niej dotrzeć. Choćby nie wiadomo jak długo jej tłumaczył, że musi się uczyć, to ona zawsze się buntuje i przestaje to robić.
- Dobra, jak chcesz – powiedział twardo, podchodząc do biurka i ze złością zatrzaskując zeszyty i podręcznik. – Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejsza, ale jak widać twój maleńki umysł nie jest w stanie przyswoić nawet najprostszych rzeczy. Co mnie to obchodzi? – wziął z biurka swoje rzeczy i podszedł do drzwi. – Radź sobie sama. A że beze mnie nie jesteś w stanie zrozumieć nawet jednego zadania... Życzę ci wszystkiego dobrego w pierwszej klasie.
- Do niczego nie jesteś mi potrzebny – powiedziała zimnym głosem siadając na łóżku. – Co ty myślisz, że jesteś jakąś alfą i omegą? Nie jestem głupia, niech ci się nie wydaje, że jestem od ciebie w jakikolwiek sposób uzależniona.
Uniósł brwi i uśmiechnął się kpiąco.
- Doprawdy?
- Oczywiście, że tak!
- Udowodnij.
Przez ułamek sekundy można było pomyśleć, że zbił ją z tropu, ale szybko się pozbierała.
- Oczywiście, że udowodnię. Zdam tego komisa i to bez twojej pomocy. W ogóle bez niczyjej pomocy.
Roześmiał się.
- No to powodzenia.
Wstała i założyła ręce na biodra.
- Chcesz się założyć? – zapytała wyzywająco.
- O co? – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą bez wahania chwyciła.
- Jeśli zdam, obetnę ci włosy. Sama, tak jak będę chciała.
Jego dłoń drgnęła, ale nie wycofał jej.
- Niech będzie. Ale jeśli nie zdasz, a wiem, że nie zdasz, to przyznasz się przed wszystkimi, a przede wszystkim przed samym zainteresowanym, że nigdy nie przestałaś kochać Marcina.
- Nie kocham go, co ty bredzisz?!
- Nie rób ze mnie idioty. Wiem swoje. To jak, przyznasz się, czy się wycofujesz?
- Nigdy, mam zamiar wygolić cię na łyso. Więc na pewno nie będę musiała gadać tych głupot, które sobie uroiłeś. Mamo!
Po kilkunastu sekundach w jej pokoju pojawiła się Malwina. Stanęła w drzwiach, zaskoczona widokiem córki i jej korepetytora stojących naprzeciw siebie, mrożących się wzrokiem i ściskających swoje dłonie.
- Mamo, bądź tak miła i przetnij zakład – powiedziała Anita, nie przestając intensywnie patrzeć się w oczy Roberta.
- No... dobrze.

Wojtek spędzał produktywnie swój czas w niedzielny poranek – leżał na łóżku z rękoma pod głową i gapił się w jeden punkt na suficie. Ten spokojny relaks zakłócił mu natrętny dzwonek do drzwi, który jednak postanowił zignorować. Nie udało mu się to, ponieważ już po chwili rozległo się pukanie, a wręcz walenie do drzwi.
- Wojtek, do cholery, rusz tyłek i otwórz!
- Paula? – mruknął zdziwiony, prędko podnosząc się z łóżka. – Idę! – krzyknął, pośpiesznie zbierając z podłogi rozrzucone tam poprzedniego dnia ubrania i upychając je do szafki.
Wybiegł z pokoju, potykając się o leżący na podłodze laptop, który szybko odepchnął nogą na bok. Zatrzymał się w przedpokoju, spojrzał się w lustro, przeczesał dłonią włosy, uśmiechnął się i otworzył drzwi.
- Cześć – przywitał się, nadal uśmiechając się głupio.
- No hej – Paula zmarszczyła czoło. – Przestań się szczerzyć jak kretyn i powiedz mi, czy masz jakąś porządną koszulę.
Spojrzał w dół, na swą nieco wygniecioną koszulkę, której nie przebrał jeszcze po nocy. Szybko ją ocenił i rzekł inteligentnie:
- No.
Paulina przewróciła oczami i weszła do mieszkania, przepychając się obok niego. Bez słowa ruszyła w kierunku pokoju starszego z Czołgowskich kompletnie ignorując nieporządek panujący w salonie. Niespodziewanie z pokoju obok wyłonił się Robert z zaciekawieniem mrużąc brwi, jednocześnie zagadując brata idącego za brunetką.
- A ona co tu robi?
- Spokojnie, Robercie, za chwilę już tu nas nie będzie – odpowiedziała za Wojtka Paulina przekraczając próg pokoju starszego z braci.
- Tak? – zagadnął ją brunet opierając się o futrynę, jednocześnie z zaciekawieniem przyglądając się poczynaniom dziewczyny.
- Zabieram cię do nas na obiad, tylko najpierw trzeba cię jakoś ubrać.
Wojtek uniósł brwi do góry, myśląc, że się przesłyszał, jednocześnie próbując ignorować głośny wybuch śmiechu Roberta dobiegający zza jego pleców.
- Gdzie mnie zabierasz? – dopytywał zszokowany.
- Nie to żebym się wtrącał, ale przemyśl to złociutka – odezwał się rozbawiony Robert, także stając w drzwiach od pokoju brata. – Narobisz sobie tylko wstydu. Może i w szkole wygląda na takiego, który umie się zachować, ale tak naprawdę to ja w tej rodzinie uchodzę za bardziej kulturalnego... – dokończył równocześnie robiąc unik przed dłońmi brata wymierzonymi w jego stronę.
Wojtek już miał ruszyć za Jokerem z zamiarem rozmówienia się z nim, aby ten już nigdy nie wtrącał się w jego sprawy, jego rozmowy ze swoimi gośćmi, jednak powstrzymał go odgłos otwierającej się szafy, dźwięk wysypujących się z niej rzeczy i zdecydowanie niekulturalne stwierdzenie Pauliny. Wojtek tylko oparł swoje czoło o ścianę w salonie, przeklinając się w myślach, że nie schował całego tego swojego bałaganu pod łóżko. Chwilę później obok niego pojawiła się zniesmaczona Paulina mówiąc tylko:
- Jedziemy na zakupy. Kupię ci nową.
- Sam sobie kupię – wycedził przez zęby wściekły mężczyzna.
- Dobrze, sam sobie kupisz... – przewróciła oczami.

Po wielkim wstydzie, który przeżył podczas tego jednego posiłku, siedział właśnie na kanapie w pokoju, a wręcz apartamencie Pauliny i zarzekał się w myślach, że już nigdy więcej się tu nie pojawi.
- Nie przesadzaj, nie było aż tak źle – dziewczyna za wszelką cenę próbowała poprawić humor swojemu towarzyszowi. – Wojtek... – szepnęła dziewczyna, jednocześnie przysiadając mu na kolanach. – Wojtuś, powiedz coś.
- Wracam do domu – odparł twardo zsuwając ją ze swoich kolan.
- Przestań, przecież nic się takiego nie stało. To, że nie do końca wiedziałeś czym jeść czy też jaki temat rozmowy rozpocząć z moimi rodzicami, to jeszcze nie taka tragedia. Choć śmiem twierdzić, że jak do tej pory zachowywałeś się najlepiej ze wszystkich moich domniemanych partnerów i rodzice z pewnością to docenią – zapewniła go.
- Paula, co ty sobie roisz w tej swojej ślicznej główce? – uniósł się mężczyzna. – Jaki domniemany partner? To, że przespaliśmy się ze sobą nie oznacza, że będziemy razem!
Brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć. Kompletnie ją zaskoczył, a jednocześnie mocno uraził. Wojtek widząc reakcję dziewczyny dopiero zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Westchnął, przymykając na chwilę powieki.
- Paula... Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało... Po prostu... Nawet nie wiesz jak się poczułem kompletnie nie umiejąc odnaleźć się w tej sytuacji... To nie moja liga, dziewczyno, i mam nadzieje, że wreszcie to zrozumiałaś.
Zdziwił się widząc, że dla odmiany teraz w oczach dziewczyny pojawiły się iskierki złości.
- Przestaniecie wy mi w końcu mówić z kim mam się spotykać i jaką sobie ligę wybierać?! Radek mówił dokładnie to samo, tyle, że żaden z was nie zdaje sobie sprawy z tego jacy palanci znajdują się w mojej lidze, jak wy to ujmujecie. Ja chcę faceta, a nie jakiegoś mięczaka w garniturze od Armaniego, rozumiesz?
Jednak widząc jego minę zdała sobie sprawę, że chłopak nie do końca rozumie jej tok myślenia. Podeszła bliżej niego i dodała głosem nieznoszącym sprzeciwu:
- Nie zrezygnuję z ciebie, czy ci się to podoba czy nie i kompletnie nie obchodzi mnie to, czy umiesz zachować się przy stole i jaki stan majątku sobą reprezentujesz. Opinia mojej rodziny czy też „znajomych” – to słowo wypowiedziała z pogardą. – zupełnie się nie liczy.
Wojtek westchnął, jednocześnie kiwając z niedowierzaniem głową. W myślach zastanawiał się czemu też się tak na niego uparła, czym jej tak niby zaimponował, że postanawia się z nim związać wbrew temu co chcieliby jej nadęci rodzice. Uśmiechnął się lekko i odparł:
- Dziwna jesteś...

- Wyjątkowa – poprawiła go, po czym pocałowała go bardzo namiętnie z zamiarem nie wypuszczenia już go ze swoich objęć. 

Rozdział 86

- Hej, brat! – zawołała Anita wchodząc do jego domu. – Wiem, że nieładnie tak bez uprzedzenia, ale strasznie mi się nudziło... – zakończyła zatrzymując się w salonie.
- Siema, siostra – odparł Michał. – Wchodź, rozgość się. Viola pojechała z małym do rodziców, wraca jutro, a ja...
- Imprezujesz – dokończyła za niego, jednocześnie spoglądając z dystansem na mężczyzn, kolegów z jego pracy.
- A jak? Zostań jak chcesz – odparł wesoło.
- Czy ty aby nie piłeś, braciszku? – zapytała wyraźnie rozbawiona.
- Ja? No co ty... Piter, co tam z tym drinkiem? – zawołał za kolegą i ruszył w jego stronę.
Blondynka wyraźnie zastanawiała się, czy nie wyjść i nie przeszkadzać bratu w świętowaniu nieobecności jego żony i synka. Jeszcze niezbyt pewnie czuła się w obecności mężczyzn. Z jednej strony chciała się troszkę „rozerwać”, żyć normalnie, tak jak wcześniej, lecz z drugiej bała się, że gdyby choć na chwilę straciła czujność, ktoś znowu mógłby ją skrzywdzić. Następnym powodem sprawiającym, że dziewczyna czuła się tu niepewnie był fakt, że oprócz Michała, jedyną osobą którą tu znała był Marcin, który na dodatek właśnie ją dostrzegł. W pierwszej chwili podniósł się z kanapy z zamiarem podejścia do niej, jednak w ostateczności usiadł z wyraźnie smutniejszą miną. Natomiast Anita właśnie poczuła przypływ chwilowej odwagi i nie do końca zdając sobie z tego sprawę, ruszyła w jego kierunku i usiadła obok niego, po czym zagadnęła:
- Hej.
Ten spojrzał na nią z radosnym uśmiechem.
- Cześć.
- Co tam u ciebie słuchać? – zapytała po chwili ciszy.
- W porządku, a u ciebie?
- Staram się, żeby było jak najlepiej – odparła Anita spoglądając na niego, również lekko się uśmiechając.
W jego niebieskich oczach ujrzała ulgę. Po chwili chłopak przeniósł wzrok na swoje dłonie, w których obracał szklankę z drinkiem.
- Dasz mi łyka? – zapytała niepewnie Anita.
Marcin spojrzał na nią mrużąc oczy.
- A wolno ci? 
- Oj no, tylko łyka. Nikt nie musi wiedzieć.
- Ja będę wiedzieć – zauważył twardo.
- Nie bądź Żyd.
- Łyka i ani grama więcej – podał jej szklankę.
Dziewczyna wzięła ją, jednocześnie pokazując mu język. W odpowiedzi lekko się uśmiechnął. Upiła dość spory łyk. Na samym początku lekko się skrzywiła, jednak oddając mu szklankę powiedziała:
- Piłam już lepsze, ale nie będę już taka wybredna.
Chłopak roześmiał się. Zawsze uwielbiał jej specyficzne, nad wyraz dziwne poczucie humoru.
- Się ciesz, że w ogóle coś dostałaś. Michał jakby się dowiedział, to nie powiem co by mi zrobił.
- Michał nie musi wiedzieć, a z drugiej strony nie musicie robić ze mnie nie wiadomo jakiej kaleki. Przecież nie jestem obłożnie chora, a przynajmniej już nie jestem. Mój lekarz prowadzący także się o tym nie dowie. To będzie taka nasza tajemnica – dodała z uśmiechem.
- Powiedzmy, że się zgodzę, ale nie licz, że często dam ci się tak wykorzystywać – zaznaczył Marcin, drocząc się z nią.
- Zobaczymy – zakończyła złowieszczo, po czym się roześmiała.
- Słucham? – zapytał zaskoczony, a zarazem lekko oburzony, po czym także zawtórował jej gromkim śmiechem.
Nigdy by nie pomyślał, że to może być takie łatwe. Rozmowa z nią po tym wszystkim, co się stało. Nawet w najśmielszych marzeniach nie przyszło mu na myśl, że będzie siedział obok niej i beztrosko rozmawiał, śmiał się czy nawet droczył się z nią. Spojrzał na dziewczynę z zawadiackim błyskiem w oku i zdał sobie sprawę, że pragnienie, by ich wzajemne relacje wróciły do stanu z przed tego całego koszmaru, po tej właśnie chwili, po tej rozmowie, jest jeszcze silniejsze. Często wspominał ich wspólne chwile, to jak zasypiała mu z głowa na kolanach i wydawała się taka niewinna, taka piękna czy też te wszystkie sytuację, gdy zachodził w głowę co się stało, chwilę po tym, jak wychodziła od niego trzaskając drzwiami, a on wybiegał za nią i przepraszał, nie do końca zdając sobie sprawę za co. Uwielbiał patrzeć na nią, kiedy się złościła, robiła wtedy taką uroczą minę. Nigdy nie podejrzewał, że taka mała, niepozorna blondyneczka może w taki sposób zawrócić mu w głowie, tak perfidnie owinąć sobie go wokół palca. Przecież on zarówno wcześniej jak i teraz jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Gdyby tylko go o coś poprosiła, dała znak czy kiwnęła palcem, on uchyliłby jej nieba. Gdyby tylko chciała... Chciałby cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa.
- Mogę zadać ci pytanie? – zagadnęła niespodziewanie, wyrywając go z rozmyślań.
- Oczywiście, najwyżej nie odpowiem – odparł ze śmiechem.
- Bardzo zabawne... – przerwała na chwilę.
Wiedziała, że nie powinna pytać o takie rzeczy, nie teraz, kiedy poniekąd nic ich nie łączy, ale ciekawość nie dawała jej spokoju.
- Czy... czy to prawda, że chcesz odejść? W sensie...- rozejrzała się dookoła, po czym dokończyła. – No wiesz...
Chłopak zmarkotniał. Wypił drinka do końca i odparł:
- Ale żeś sobie temat znalazła... Tak, a nawet już to poniekąd zrobiłem.
- A czemu to zrobiłeś? – dopytywała.
Spojrzał na nią znacząco i zapytał z ironią.
- No czemu?
Kiedy Anita nie odpowiadała, dodał:
- Zawsze chciałem odejść, wojsko było pewnego rodzaju odejściem, ucieczką, od tego wszystkiego i od tego, co spotkało Anię. Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle, ale Pawła bym jeszcze jakoś ścierpiał, lecz to co spotkało ciebie mnie przerosło... – spojrzał na nią przygaszonym wzrokiem i dodał – Naprawdę byłaś dla mnie wszystkim i uwierz mi, że oddałbym wszystko, by to się nie wydarzyło, albo chociaż, by to nie spotkało ciebie, by zemścił się na mnie...
Marcin zwiesił głowę, jednocześnie tępo spoglądając na podłogę. Ten temat wywoływał w nim najgorsze uczucia, potworne poczucie winy.
- On zemścił się na tobie... – powiedziała prawie szeptem. – Najwyraźniej wiedział, że cię to tak dotknie.
- Anita ja...
- Powoli zaczynam się z tym godzić, z tym, co się wtedy wydarzyło – przerwała mu. - Nie powiem, że było łatwo, bo nie było, zresztą dałam ci to odczuć... Ale teraz jest już lepiej. Już się tak nie boję, jak na samym początku. Wcześniej nie dałabym rady siedzieć tu z wami wszystkimi, ale po sesjach z Paulą jest naprawdę lepiej.
- Ale to nigdy nie powinno ci się przytrafić i nie możesz...
- Przestań! – po raz kolejny mu przerwała. – Marcin, to nie jest twoja wina i przestań tak myśleć. Nigdy nie była.
- Ale gdybyś mnie nie poznała, gdybym ja cię z nim nie poznał...
- Gdyby Michał nie był moim bratem... Marcin, nie winię cię. To Siwy był popaprańcem i nigdy nie myśl inaczej.
Przez dłuższy czas trwała między nimi cisza. W końcu zapytał:
- A Wojtek jak tam się po tym wszystkim trzyma?
- Z nim także było źle, a ja w pewnym momencie przez moją własną głupotę jeszcze to pogorszyłam, ale teraz też jest lepiej. Co prawda nie chce iść do psychologa, choć nie raz go do tego namawialiśmy, uważa, że da sobie ze wszystkim radę sam... Nie można powiedzieć o nim tego, że kiedykolwiek był jakoś słaby psychicznie, przed tym wszystkim. Był z niego twardy, upierdliwy facet, nie jakiś tam chłoptaś czy ciapa. Zresztą Joker też taki jest. Czołgowscy mają to w genach, więc nie boję się o niego. Poza tym ma mnie i brata, no i Paulę, tą psycholog – to ostatnie dodała z lekką kpiną.
Marcin spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Nie pytaj nawet... Ja rozumiem, że wpadł jej w oko, no bo przystojny z niego mężczyzna, ale gdzie tu przysięga Hipokratesa się pytam!
Kiwała z dezaprobatą głową.
- Żartujesz chyba... – powiedział z niedowierzaniem, jednak gdy zobaczył jej minę dodał z niesmakiem. – Masakra...
- No... – spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, po czym dodała. – Nie chce ci się pić przypadkiem? – wskazała brodą w kierunku pustej szklanki. – Idź po nowego.
Marcin roześmiał się i rzekł, jednocześnie wstając.
- Poczekaj tu, a ja zaraz coś przyniosę.

Nawet nie wiedzieli kiedy minęło im te kilka godzin na wspólnej rozmowie i żartach. Dziewczyna naprawdę się przy nim rozluźniła. Nie czuła jakiegoś takiego dyskomfortu, którego się obawiała zanim się do niego przysiadła. Teraz wcale nie żałowała, że zdecydowała się zostać u Michała na jego pijackiej imprezie. Niespodziewanie ich rozmowę przerwał Michał siadając, a wręcz przewracając się na fotel przed nimi. Oboje spojrzeli na niego zszokowani, bo wcześniej nawet nie dostrzegli, aby zanosiło się na to, że Michał będzie świętował wyjazd swojej rodziny do tego stopnia.
- A witam moje gołąbeczki... – odezwał się bełkocząc. – Siedzicie tu i siedzicie... Dałbyś trochę odsapnąć mojej małej siostrzyczce, a nie, nie odstępujesz je na krok!
Anita wybałuszyła oczy, zaś lekko zniesmaczony, a zarazem speszony Marcin schował twarz w dłonie.
- Niee, błagam... – żachnął się.
- Co ty tam mówisz, szwagier?
Anita wciągnęła powoli powietrze do płuc, aby się uspokoić.
- Nic, Michał, nic – odparł Marcin spoglądając na niego.
- Wiecie? Tak się ostatnio zastanawiałem, które z was weźmie mnie na świadka... Z jednej strony jestem twoim jedynym bratem... – powiedział, jednocześnie spoglądając na zszokowaną Anitę, po czym przeniósł wzrok na zezłoszczonego Marcina. – A my jesteśmy najlepszymi kumplami, więc...
- Póki co jesteś największym pajacem jakiego znam – burknął Marcin, przerywając mu wywód.
- Taak... – Anita kompletnie nie wiedziała, jak się w takiej sytuacji odnaleźć. – Na mnie chyba już czas – powiedziała, jednocześnie wstając. 
- Już? – zapytali obaj mężczyźni.
Marcin wstał dodając:
- Odprowadzę cię. Nie będziesz szła sama tak po nocy.
- Nie musisz, możesz zostać jak chcesz – odpowiedziała mu kompletnie ignorując pijanego brata, który właśnie coś do niej bełkotał.
- Jakoś odechciało mi się tu siedzieć...
- Jak tam chcecie, tylko uprzedź matkę, że nie wrócisz dzisiaj do domu, bo zlądujesz u niego.  Jak  zwykle zresztą... – powiedział, jednocześnie nieudolnie próbując podnieść się z fotela.
Anita zamknęła oczy, zaś Marcin nie wytrzymał i popchnął pijanego kolegę z powrotem na fotel, jednocześnie mówiąc przy tym:
- Ogarnij się trochę!

Po chwili byli już na zewnątrz.
- Odwiózłbym cię, ale sama rozumiesz, też piłem – wytłumaczył się Marcin.
- Już nie przesadzaj, nie jestem aż taka wygodna. Spacer dobrze mi zrobi.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Mogłabym cię o coś poprosić? – zapytała niespodziewanie dziewczyna.
- Jasne, mów śmiało.
- Pomóż mi namówić Dawida, aby także zrezygnował z tej waszej bandy.
W odpowiedzi usłyszała westchnienie. W końcu odparł:
- Próbowałem, i to nie raz. Ale on jest strasznie uparty. W pewnym stopniu go rozumiem, tak jest mu po prostu wygodniej. Uważa, że pracując i zarabiając normalnie, legalnie, nie będzie w stanie spłacić kredytu...
- Przecież inni dają radę – zaprzeczyła dziewczyna.
- Wiem, Anita, wiem. Mówiłem mu to, zresztą nawet jakby sobie nie radził to przecież bym mu pomógł, ale do niego nic nie dociera.
- Też próbowałam... – rzekła cicho. – Mnie także nie chce słuchać, ostatnio, jak już mi się wydawało, że już zaczęłam jakoś na niego wpływać, to urażony trzasnął drzwiami krzycząc, że to jego życie i mam się nie wtrącać.
- Znajome, co? – powiedział wesoło, spoglądając na nią.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
- Sugerujesz coś? – zwróciła się do niego ostrzegawczym tonem.
- Ależ skąd! – żachnął się Marcin, po czym dodał już poważnie – Spokojnie, nie odpuszczę, nie w tej sytuacji. Nie chcę, by jeden z moich najlepszych kumpli zmarnował sobie życie.
- Dzięki – dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Przez resztę drogi szli raczej w ciszy. Od czasu do czasu któreś z nich coś powiedziało, a pod domem Anity pożegnali się i rozeszli w swoje strony. Po tym wieczorze oboje czuli, że powoli wkraczają na koleżeńską drogę.