Witajcie!
Wracamy do Was po (wstyd się przyznać)
bardzo długim czasie, ale za to z długim rozdziałem, chyba dość pozytywnym ;) Wiemy,
że ciągle tłumaczymy długie nieobecności tym samym argumentem, ale teraz już
jesteśmy bliżej niż dalej. Matury próbne zdane, więc może w maju nie będzie tak
źle :) Teraz czekają nas intensywne 3 miesiące pracy, II semestr jest bardzo
krótki, więc pewnie czasu na bloga też nie będzie wiele, nie będziemy Was
oszukiwać. Ale cały czas mamy na uwadze, że tu jesteście, więc spokojnie,
wrócimy na pewno i to najszybciej, jak to będzie możliwe, może w ferie, które
są już całkiem niedługo?
W naszej historii jesteśmy coraz bliżej
końca, powoli zaczyna być widoczny koniec tej drogi... ale z nami nigdy nic nie
wiadomo! Tak czy inaczej jeszcze trochę Was pomęczymy, zostało nam kilka
całkiem fajnych pomysłów do zrealizowania, a jeśli dodać jeszcze to, co
wymyślamy zawsze „na spontana”, to powinno być ciekawie i dość owocnie ;)
Zapraszamy do lektury i czekamy na
komentarze! Mamy nadzieję, że wrócimy jak najszybciej :)
Miłego czytania!
***
- Co cię do mnie sprowadza? – Marcin
powitał Dawida pytaniem. – Masz taką minę, jakby...
- Patrzysz na największego frajera, jaki
chodzi po tym świecie.
- Szybki jesteś – skomentował to
żartobliwie Marcin, po czym szturchnął przyjaciela w ramię. – Co tam znowu
zrobiłeś?
Po dłuższej chwili poznał całą historię.
Dawid opowiedział mu o wszystkim, co działo się na wakacjach, i o tym, co
dzieje się teraz. Gdy skończył był bardzo oburzony sposobem, w jaki zareagował
jego kolega. Blondyn z początku słuchał uważnie, z powagą, jednak gdy tylko
usłyszał zakończenie, zwłaszcza fragment dotyczący rywalizacji pomiędzy
Brutusem a Kryspinem o jakąś tam pannę, po prostu się roześmiał. Szybko się
jednak pozbierał i siląc się na powagę postanowił wesprzeć młodszego mężczyznę.
- Wiesz, teoretycznie jesteśmy w
podobnej sytuacji. Z tą różnicą, że ja już pozbyłem się rywala.
- Bardzo zabawne – burknął Dawid.
***
Drzwi od studia tatuażu otworzyły się i
wszedł przez nie nie kto inny, jak sam Wojciech Czołgowski. Zatrzymał się w wejściu
i rozejrzał się dookoła. „Dawno mnie tu nie było” – pomyślał, ruszając w
kierunku młodszego brata, który wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem. Poza
nimi nikogo w studiu nie było.
- Czego chcesz? – Robert nie krył swojej
niechęci.
- Też się cieszę, że cię widzę,
braciszku – Wojtek również był oziębły wobec brata. – Pozwól, że pominę jakieś
wstępy, prośby, tłumaczenia itepe. Przejdę od razu do sedna. Jesteś jedyną
bliską rodziną, która mi pozostała, więc mam nadzieję, że nie będziesz robił
żadnych cyrków i się zgodzisz.
- Co ci? – zapytał mało inteligentnie
zdezorientowany Robert.
- Za tydzień się żenię, a ty masz być
moim świadkiem. Nie będę prosić Radka, bo...
- Co robisz?! – młodszy mężczyzna
przerwał mu uniesionym głosem. – Oszalałeś?! Z kim?! Z tą paniusią z wyższych
sfer?! Kiedy ty się w ogóle zaręczyłeś?! – Joker nie krył swojego szoku i
skrajnego oburzenia. – Nie zgadzam się, bo ty nie będziesz się żenił! Jak długo
wy się w ogóle znacie?! Tydzień?! Dwa?! Tobie już do końca na ten mózg padło!
- Nie pomyliło ci się przypadkiem? Nie
muszę ci się o nic pytać! Jestem dorosły i...
Znów nie było mu dane dokończyć zdania.
- Serio? Bo ja po twoim zachowaniu
kompletnie tego nie widzę!
Nagle do salonu wszedł jakiś chłopak,
pytając:
- Otwarte?
- Tak – odparł Wojtek ruszając w stronę
wyjścia.
- Nie! – rzekł w tej samej chwili
Robert, ruszając za bratem, by kontynuować ich, jak się później okazało,
bezcelową kłótnię.
Wieczorem Joker był w fatalnym nastroju.
Powodem była oczywiście długa rozmowa z bratem, podczas której nie był w stanie
wyperswadować mu tego, jego zdaniem, idiotycznego pomysłu. Ślub? Tak szybko? Z
niemalże przypadkową kobietą? Robert uważał, że jego brat popełnia jeden z
największych, jeśli nie największy błąd w swoim życiu. Nie mógł zrozumieć
motywów jego postępowania. Nie miał pojęcia, cóż mogło się stać, że początkowo
nielubiana przez Wojtka psycholog nagle stała się jego przyszłą żoną. A
najgorsza wydawała mu się informacja, w jaki sposób doszło do tych śmiesznych
zaręczyn. Zresztą Wojtek mógł się z tego wszystkiego wycofać! Joker wolał w
ogóle nie myśleć o tym, że para młoda załatwiła już kościół i niektóre elementy
przyjęcia weselnego. Skąd ten pośpiech? Przecież z nich dwojga to właśnie
Wojtek był zawsze tym odpowiedzialnym, twardo stąpającym po ziemi facetem, a
specjalistą w popełnianiu błędów i sprawianiu problemów był Robert! Dlaczego to
się zmieniło?
„Tydzień... Co mogę zrobić w tak krótkim
czasie, żeby temu zapobiec?” – zastanawiał się intensywnie. Z rozmyślań wyrwała
go Dorota.
- A może Anita ci pomoże? Wojtek miał z
nią zawsze bardzo dobry kontakt, może udałoby się jej na niego wpłynąć?
Mężczyzna zamyślił się na chwilę, po
czym z westchnieniem sięgnął po swój telefon. Wybrał numer dziewczyny, do
której miał zamiar nie odezwać się do końca życia. Wiedział jednak, że ich mała
wojna musi teraz zostać odsunięta w czasie. Po raz pierwszy stwierdził, że jego
duma i honor nie są najważniejsze. Teraz należało zrobić wszystko, by zapobiec
tej uroczystości.
„Przecież oni nawet do siebie nie pasują...”
– pomyślał żałośnie, po czym rozpoczął rozmowę z Anitą, ignorując jej docinki i
złośliwe zaczepki na temat jego nowej fryzury.
***
Marcin stanął przed drzwiami szkolnego
sekretariatu i zapukał. Nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi i przywitał
się z siedzącą przy biurku kobietą.
- Dzień dobry. Nazywam się Marcin Bojko,
jestem umówiony z dyrektorem.
- Proszę, dyrektor jest w swoim
gabinecie – szpakowata brunetka beznamiętnie wskazała na boczne drzwi, do
których młody mężczyzna od razu podszedł i do których zapukał. Tym razem
poczekał na odpowiedź; gdy tylko ją uzyskał, pewnym krokiem wszedł do
pomieszczenia.
- Dzień dobry. Nazywam się Marcin Bojko,
byłem z panem umówiony.
Brunet, starszy od Marcina o co najwyżej
dziesięć lat, odparł:
- Ach, tak. Faktycznie. Zapraszam i
słucham.
Marcin usiadł we wskazanym miejscu i
rozpoczął:
- Jestem studentem wychowania fizycznego
na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. W tym semestrze odbywamy
praktykę pedagogiczną na czwartym etapie edukacyjnym, czyli w szkole
ponadgimnazjalnej i w związku z tym chciałbym zapytać, czy jest możliwość, bym
odbył praktykę w tej szkole.
Dyrektor skinął głową.
- A w jakim terminie?
- Pięćdziesiąt godzin we wrześniu. Jeśli
byłaby taka możliwość zależałoby mi, abym mógł rozpocząć tę praktykę już od
początku miesiąca, ponieważ akurat mam trzy tygodnie wolnego w pracy...
Mężczyzna zerknął w kalendarz.
Zastanowił się chwilę i odparł:
- W porządku. Poproszę o kartę
zgłoszeniową.
***
Był piątkowy wieczór. Wojtek siedział
samotnie w swoim mieszkaniu. Paulina biegała po mieście ze swoimi koleżankami
(których, notabene, nie miał jeszcze okazji poznać), obchodząc swój wieczór
panieński. Z jednej strony było mu przykro, że jego decyzja została potępiona
przez wszystkich wokół – był ostatni wieczór przed jego ślubem, a on siedział
sam. Z drugiej jednak strony w końcu mógł odpocząć po bardzo intensywnym
tygodniu: kolacja zaręczynowa, kupowanie zaproszeń i innych tego typu zbędnych
(według niego) dodatków, informowanie rodzin, że już za kilka dni mają przybyć
na wesele... Tak w ogóle odniósł wrażenie, że jego własna rodzina, chrzestni i
dalekie wujostwo, które tak naprawdę zostawiło ich z Robertem na pastwę losu po
śmierci ojca, było dalece zdziwione jego obecnością. Zachowywali się, jakby pochowali
jego i Roberta razem z ojcem w dniu jego pogrzebu. Było to dość przykre.
W ogóle nie chciał myśleć o kosztach,
jakie pochłaniała ta impreza. On sam był już spłukany (co wciąż z satysfakcją
wytykał mu przyszły teść), a i tak większość przyjęcia weselnego organizowali
rodzice Pauliny. Niezły start, naprawdę.
No i wciąż nie miał świadka. Nie chciał
prosić Radka, który zresztą dąsał się zarówno na niego jak i na Paulinę i
twierdził, że nie będzie patrzył na to, jak oboje marnują sobie życie. Paula
niby mówiła, że w razie czego poprosi jakiegoś swojego kuzyna, który zgodzi się
bez mrugnięcia okiem, ale... to nie było to samo.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Chłopak westchnął – to pewnie Anita. Dręczy go od tygodnia, dniami i nocami.
Mogłaby zająć się sobą! Podniósł się z miejsca i podreptał w stronę wejścia.
Przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi z zamiarem powiedzenia Anicie, że ma
spływać, ale nie odezwał się, ponieważ za drzwiami nie stała żadna zbuntowana
nastolatka, ale jego młodszy brat oraz najlepszy przyjaciel.
- Czego chcecie? – burknął złośliwie. –
Już wam powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia i nie będę się
powtarzał. Klamka zapadła.
Robert i Radek spojrzeli na siebie
krótko.
- Stary – zaczął Radek. – chyba nie
chcesz siedzieć sam w ostatnią noc swojej wolności?
- Przyszliśmy ci potowarzyszyć – dodał
Joker, wyciągając zza pazuchy półlitrową butelkę z wódką. – Skromnie, ale
musisz być jutro ogarnięty, jeśli chcesz wejść do rodziny Walentowiczów.
Wojtek patrzył na nich podejrzliwie.
- A co się stało, że zmieniliście linię
frontu?
- Nic – Radek wzruszył ramionami. –
Zrobiliśmy co mogliśmy, zdania zmienić nie chcesz i nie docierają do ciebie
żadne argumenty... Nie przerywaj – warknął złośliwie, gdy Wojtek otworzył usta,
by coś powiedzieć. – Nie popieramy tego co robisz, ale jesteśmy w końcu
przyjaciółmi, więc nie zostawimy cię samego. Wpuścisz nas w końcu, czy będziemy
tak tu sterczeć do rana?
Mężczyzna przewrócił oczami i odsunął
się, przepuszczając swych gości w drzwiach. Gdy wchodzili, Robert zatrzymał się
przy bracie, położył mu rękę na ramieniu i rzekł z poważną miną, którą rzadko
można było u niego zaobserwować:
- A twoim świadkiem zostanę, jeśli nadal
tego chcesz. Miałem nadzieję, że jakoś cię zniechęcę do tego ślubu, ale... jesteśmy
braćmi i dużo ci zawdzięczam – nie czekając na odpowiedź zabrał rękę i dodał
swoim zwyczajnym, sarkastycznym tonem – Co nie zmienia faktu, że jesteś
skończonym idiotą. Zamknij tę paszczę, bo wyglądasz jak ryba.
I odszedł.
- Nie ma za co! – zawołał za nim Wojtek,
otrząsając się z pierwszego szoku. Wiedział, że Robert po raz pierwszy (i
zapewne ostatni) na swój sposób powiedział mu „Dziękuję”.
Anita pierwszy raz w życiu była na takim
weselu. U Uli i Marka Dobrzańskich było wielu gości, ale Paulina i Wojtek – a
właściwie przede wszystkim Paulina – przeszli samych siebie. Stanowczą
większość stanowiła rodzina i znajomi państwa Walentowicz, których bardzo łatwo
było odróżnić od skromnego grona dalekiej rodziny Wojtka i jego przyjaciół.
Dziewczyna czuła się tu dość wyobcowana, dlatego tez ucieszyła się, gdy wolne
miejsce przy stole obok niej zajął Radek.
- Gdzie twoja osoba towarzysząca? –
zagadnęła go z uśmiechem, gdy tylko usiadł i przywitał się z nią.
- A twoja? – odpowiedział pytaniem na
pytanie.
Dziewczyna zostawiła to bez odpowiedzi,
a Radek zaśmiał się:
- Forever alone...
Dziewczyna parsknęła śmiechem i po
krótkiej chwili rzekła:
- Niezła ekipa. Wojtek kompletnie nie
pasuje do tej rodziny.
Radek przytaknął jej i odparł:
- Mam nadzieję, że go zaakceptują. No i
że nie będzie tego żałował. Zresztą znasz moje zdanie, rozmawialiśmy już o tym.
Najgorsze jest to, że w razie czego będę musiał wybierać, po czyjej stanąć
stronie. Wojtek to mój najlepszy przyjaciel, ale Paulina też wiele dla mnie
znaczy, jest dla mnie jak siostra. Wbrew pozorom nie jest taka, jak jej
rodzina, jest ciepła i kochająca, chociaż ma pewne przyzwyczajenia i
zachowania, które ciężko zaakceptować. Dlatego boję się, że może nie dojść do
porozumienia z Wojtkiem. Zresztą on też nie jest bez wad. To bałaganiarz, jest
nieco leniwy, potrafi być naprawdę nieznośny... A na dodatek na chwilę obecną
nie zapewni jej takiego luksusu, do jakiego jest przyzwyczajona... – zdał sobie
sprawę, że gada jak najęty i uśmiechnął się. – Masz złe miejsce, zagadam cię na
śmierć.
- Nieprawda. Doskonale rozumiem, o czym
mówisz i zgadzam się z tym. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle – spojrzała na
rozpromienioną młodą parę, która nadal witała gości. – Wojtek zasługuje na
szczęście. Pozostaje nam wiara, że Paulina mu to zapewni.
***
Powrót do szkoły po tak długiej przerwie
był dla Anity trudny. Była zmuszona wejść między ludzi, których niezbyt darzyła
sympatią i którzy na dodatek szeptali za jej plecami o przyczynach jej długiej
nieobecności i pobytu w szpitalu pod koniec roku szkolnego.
- Myślałby kto, że powinni już o tym
zapomnieć – mówiła trzeciego dnia szkoły Angelice na jednej z przerw, które
ostatnio często spędzały razem. – Na podstawie ich pomysłów można by napisać
niezłą książkę. Wyszedłby horror sci-fi z elementami kryminału... Słuchasz
mnie?
Angelika jakby otrząsnęła się z
zamyślenia i zapytała:
- Hę?
- Tak myślałam. Co się dzieje? Jesteś
jakaś taka nieobecna.
Angelika do dzisiaj nie opowiedziała
Anicie o tym, co wydarzyło się nad morzem. Co właściwie miała jej powiedzieć?
„Hej, twój eks, którego kocham,
rozdziewiczył mnie po pijaku i mam do niego ogromny żal, a z drugiej strony
wpadł mi w oko Kryspin, znasz go pewnie. I teraz sama nie wiem, czego właściwie
chcę i na kim mi zależy. Co ty na to?”
Nie, Anita nie była tak wyrozumiała.
- Nic się nie dzieje, a co ma się dziać?
Jestem przemęczona, nie mogę się przestawić na tryb szkolny – uśmiechnęła się.
– A słyszałaś, że na wuefie będzie praktykant? Od poniedziałku podobno.
Ciekawe, może jakieś ciacho? Teraz, jak masz zwolnienie z ćwiczeń, możesz się
koło niego zakręcić – zaśmiała się nieco sztucznie.
Anita nie dała się zbyć.
- Chodzi o Brutusa, tak? Pokłóciliście
się? Powiedział ci coś przykrego? – zapytała z troską.
Od odpowiedzi wybawił ją dzwonek na
lekcję.
- Wiesz, muszę lecieć. Mam teraz
angielski, a Wojtek jest strasznie sfrustrowany, bo wszyscy obgadują jego
obrączkę. Pa!
- Pa – mruknęła Anita.
***
Kilka dni później. Dziewczyna szła
właśnie ulicami Warszawy z zamiarem dojścia do galerii handlowej i kupienia
jakiegoś prezentu swojej przyjaciółce. Stwierdziła, że załatwi to od razu i
będzie miała spokój. Zastanawiała się tylko, co też może kupić Angelice na jej
osiemnaste urodziny. Uśmiechnęła się na wspomnienie dzisiejszej przerwy, kiedy
to rozpromieniona rudowłosa podbiegła do niej z zaproszeniem i relacjonowała
jej rozmowę z rodzicami, podczas której bliźniaczki próbowały przekonać
rodziców do zrobienia hucznej imprezy w jakimś klubie. Jak widać dopięły swego.
Teraz Anita kompletnie nie miała pomysłu, co też może jej dać. Angelika, w jej
mniemaniu, była jeszcze bardziej zwariowaną dziewczyną od niej samej, o dość
nietypowych zainteresowaniach i przekonaniach. Przez chwilę nawet myślała by
kupić jej coś związanego z wegetarianizmem, albo jakieś zwierzątko – tak dla
żartu, ale odpuściła. Obejrzała się dookoła i zastanawiała się, w którą też
stronę się pokierować. Przed jej oczami rozpościerały się alejki sklepów,
butików i wszelkich tego typu miejsc, które można było znaleźć w centrum
handlowym. Ruszyła przed siebie przyglądając się wystawom sklepowym. „A może
coś z kosmetyków?” – zapytała samą siebie w myślach widząc jedną z mieszczących
się tutaj drogerii. Jednak przeszła dalej myśląc, że to głupi pomysł. „To w
końcu osiemnastka, a nie zwykłe urodziny”.
Po dość długich i bezowocnych poszukiwaniach stwierdziła, że zrobiła się
głodna. „No to przerwa” – pomyślała, jednocześnie kierując się w stronę lokalu
z wielkim, żółtym szyldem: Kebab.
Podeszła do lady i zamówiła sobie jeden z zestawów, zapłaciła i odwróciła się z
zamiarem znalezienia jakiegoś wolnego miejsca. Rozejrzała się powoli i
dostrzegła, że wszystkie miejsc są zajęte.
- Świetnie – mruknęła pod nosem, kombinując,
co tu zrobić, po czym dodała w myślach: „Przecież nie będę jeść na stojąco...”
Odebrała zamówienie i ruszyła w stronę tarasu,
gdy nagle jej uwagę przykuł siedzący nieopodal blondyn, który z rozbawieniem
się w nią wpatrywał. „O ironio...” – pomyślała podchodząc do niego. „Czy ja
zawsze muszę mieć takie szczęście, że jedyne wolne miejsce musi być akurat koło
niego? Tak jak na weselu Uli i Marka... Zresztą czego ja się spodziewałam w
piątek popołudniu w centrum handlowym...”
- Hej – przywitała się, po czym zapytała
wskazując na krzesło naprzeciwko niego. – Mogę?
- Nie masz wyjścia – odparł rozbawiony.
Blondynka usiadła, po czym położyła na
stoliku swoją tacę i już miała zacząć jeść, gdy Marcin jej przerwał.
- Co ty byś beze mnie zrobiła? – zaczął.
- Gdybym się dzisiaj nie wybrał na zakupy, to byś jadła na stojąco – dodał
drocząc się z nią.
- Gdybyś się dzisiaj nie wybrał na
zakupy, to byłoby tu jedno wolne miejsce, akurat te, które ja bym zajęła –
odgryzła się blondynka, po czym spojrzała na niego wyzywająco sięgając po
napój.
- Ała, to bolało.
- Miało boleć – powiedziała, po czym
pokazała mu język, na co chłopak zareagował śmiechem. – A zmieniając temat,
czego szukasz w galerii?
- Musiałem skoczyć po jedną przejściówkę
do elektronicznego, a ty? – odparł, po czym wziął do ręki kebaba z zamiarem dokończenia
go.
- Angela, moja przyjaciółka, ma niedługo
osiemnastkę i muszę jej coś kupić, ale jak widzisz, skończyłam w fast foodzie.
Kompletnie nie wiem, jaki prezent jej sprawić.
- Na pewno coś wymyślisz.
- Oby – doparła, po czym ponownie
zmieniła temat. - A co tam u ciebie ciekawego? Poza tym oczywiście, że odbywasz
praktyki w mojej szkole.
Marcin roześmiał się na wspomnienie
tego, jak kilka dni temu mieli okazję spotkać się na jej zajęciach wychowania
fizycznego, w których i on bierze udział, tyle że jako praktykant.
- Twoja mina była bezcenna, jak mnie tam
zobaczyłaś – dodał ciągle się śmiejąc.
- To nie jest zabawne! – powiedziała
oburzona. – Czemu mnie nie uprzedziłeś?
- A co, przepisałabyś się do innej
szkoły? – odparł przyglądając się jej z uwagą.
- Niee... – zaoponowała od razu. – Po
prostu mogłeś uprzedzić. Wiesz, byłam zdziwiona, że to ty jesteś tym słynnym
praktykantem
- Słynnym? – zapytał marszcząc brwi.
- Każda dziewczyna w szkole o tobie mówi
– wyjaśniła Anita nadziewając na widelec kilka frytek. – Do kiedy masz
praktyki?
- Prawie do końca września – dodał uśmiechając
się
- To fajnie. Może nawet zacznę ćwiczyć
do tego czasu i wreszcie zobaczę ten twój słynny, wojskowy rygor i dyscyplinę –
przerwała na chwilkę uważnie się mu przyglądając, po czym dodała siląc się na
powagę. – Nie, jednak nie. Wydaje mi się, że Michaś trochę przesadzał, jak
opisywał cię w pracy.
- Słucham? – zapytał zdezorientowany, a
zarazem lekko oburzony.
- Przecież żartuję – powiedziała śmiejąc
się.
- Ja myślę.
Dziewczyna na chwilę zamilkła. Spojrzała
na niego i intensywnie się mu przyglądając zapytała:
- A czy ty czasem nie masz teraz urlopu?
- Mam – odparł odsuwając od siebie pustą
już tacę.
Blondynka pokiwała z niedowierzaniem
głową.
- Pierwszy raz widzę takiego człowieka,
który w urlop łatwi sobie praktyki. Nie jesteś czasem nadgorliwy?
- Muszę teraz, bo później już nie będę
miał kiedy – wyjaśnił spokojnie, lecz widząc jej zdezorientowaną minę, dodał z
uśmiechem. – Planuję się wyprowadzić, a w Gdańsku mogę już nie mieć takich
znajomości, żeby sobie załatwić od ręki praktyki.
Zszokowana Anita spojrzała na niego nie
wiedząc co powiedzieć.
- Ale... Jak to? Czemu się wyprowadzasz?
- A czemu nie? – odpowiedział pytaniem
na pytanie. – Rodzinę mam tam, zaś tutaj poza znajomymi nic mnie nie trzyma.
Nie mówię, że wyjadę i już nigdy nie wrócę. Przecież będę tu wpadać choćby po
to, by zobaczyć, co tam u nich słychać, oni także będą mogli do mnie
przyjeżdżać. Gdańsk to nie koniec świata. A poza tym, tak między nami,
chciałbym po prostu zacząć od początku. Wyrwać się stąd i zapomnieć o
wszystkich złych rzeczach, które mnie tutaj spotkały.
- A... a praca? – zapytała w końcu. –
Myślałam, że wy nie możecie tak po prostu odejść.
- Rozmawiałem już wstępnie z
przełożonymi na temat tego, czy nie można by mnie przenieść od jednostki
wojskowej w Gdańsku. Musiałem się nasłuchać, że to oni mnie wyszkolili i to tu
powinienem pracować i nie godzi się to, aby oni poświęcali swój czas i
pieniądze na to, abym teraz, jako wykwalifikowany żołnierz ot tak przenosił się
do Gdańska. Jednak w ostateczności się zgodzili. Chyba nawet lubią mnie do tego
stopnia, że na dziewięćdziesiąt procent mam już tę robotę – przerwał swój wywód
spoglądając na nią uważnie. Ze zdumieniem stwierdził, że Anita była zaskoczona,
ale zarazem także nieco smutna. „Czy to ze mną jest już tak źle, że mam przywidzenia,
czy naprawdę widzę to, co widzę?” – zapytał siebie w myślach, po czym dodał na
głos. – Czemu tak na mnie patrzysz? Bo szczerze ci powiem, że wyglądasz tak,
jakby niezbyt ucieszyła cię ta wiadomość.
Dziewczyna momentalnie spuściła wzrok i
odłożyła na tacę kubek po wypitym już piciu.
- Nie, czemu? Cieszę się, że chcesz zacząć
wszystko od początku. Mam nadzieję, że ci się uda – odpowiedziała, po czym
wstała zabierając ze sobą tacę. – Ja już będę uciekać. Muszę wreszcie kupić jej
ten prezent, bo przecież po to tu przyszłam – dodała lekko się uśmiechając.
Marcin pokiwał głową z niedowierzaniem.
Doskonale wiedział, że gdyby mu powiedziała, że ma zostać, to on by to zrobił,
ale też nie chciał czekać wiecznie, a może nie tyle on, co jego siostra, nie pozwoliłaby
mu tego zrobić. Uważała, że powinien się przeprowadzić i zapomnieć. Zacząć od
nowa z kimś innym. Westchnął, także się podnosząc, po czym dogonił Anitę
zagadując ponownie.
- Znam fajny sklep, gdzie na pewno coś
jej kupisz.
Wieczorem Marcin zaparkował pod domem
Anity. Dziewczyna zbierała się do wyjścia. Wzięła do ręki kolejną z toreb. Nie
spodziewała się, że wyjście po prezent do Angeliki skończy się tak, że kupi
prezent, a przy okazji powiększy swoją szafę o kilka, jak nie kilkanaście
ciuchów. Była zła na Marcina, że nie odwiódł jej od straty aż tylu pieniędzy,
co wypomniała mu podczas drogi. Nie dość, że podczas zakupów doradzał, żeby
wzięła wszystko, co akurat przymierzała, zachwalał, że wygląda w tym ładnie, a
kiedy widział jej dylemat, czy wziąć, czy nie, doradzał by wzięła. „Przecież
żyje się raz”.
- Ostatni raz z tobą pojechałam na
zakupy – oburzyła się po raz kolejny biorąc do ręki ostatnią z toreb. – Jak
mogłeś mnie nie pohamować, gdy wpadłam w taki amok? – zapytała zbulwersowana.
Odpowiedział jej jego śmiech.
- Mama mnie wyśmieje. Straciłam całe
pieniądze – sapnęła zrezygnowana. - I to przez ciebie. Jesteś z siebie
zadowolony? – dopytywała rozeźlona.
- Szczerze? Tak. Ślicznie w tym
wyglądałaś, to co, miałem powiedzieć, że masz... – przerwał widząc jej
piorunujące spojrzenie.
Przez chwilę milczeli. W końcu Anita
odpuściła. Zdała sobie sprawę, że przecież to nie jego wina. Nikt jej nie
zmuszał do tych zakupów. Sama odpowiedzialnie i w pełni świadomie wydała
wszystkie swoje zaoszczędzone pieniądze. Westchnęła, po czym zapytała o wiele
łagodniej.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – gdy
chłopak kiwnął głową spoglądając na nią, dodała – Możesz jeszcze raz przed
swoją wyprowadzką porozmawiać z Dawidem? Bo mnie nie chce w ogóle słuchać. A
nie chcę, by sobie zmarnował życie...
Marcin od razu zrozumiał, o co jej
chodzi. Uśmiechnął się lekko rozbawiony i dodał spoglądając na przejeżdżający
nieopodal samochód.
- Wydaje mi się, że na razie to nie ma
sensu. On ma teraz o wiele ważniejsze sprawy na głowie. Wiesz, przeprosić swoją
ukochaną za takie świństwo wcale nie jest łatwo, już nie wspominając o tym, że
napatoczył się jeszcze ten trzeci, który, notabene, jest jego kolegą – przerwał
spoglądając na nią. – Ale jak się z tym upora to obiecuję, że ponownie podejmę
z nim ten temat.
Anita wydawała się zaskoczona.
- O czym ty mówisz? Jaką ukochaną?
Brutus ma dziewczynę?
Do Marcina dotarło, że Anita nic nie wie
o tym, co wydarzyło się nad morzem między Dawidem, a jej przyjaciółką. To, że
chłopak jej nie powiedział, było oczywiste, ale myślał, że przyjaciółka
opowiedziała jej całą tę historię. Zrozumiał, że właśnie wydał swojego kumpla i
nie do końca wiedział, jak z tego wybrnąć. Postanowił taktownie wycofać się z
sytuacji. Odpalił samochód.
- Wiesz, muszę już jechać.
- Marcin! Masz mi powiedzieć wszystko,
co wiesz na ten temat – zażądała dziewczyna.
- Ale....
- I nawet nie próbuj się wykręcać! –
przerwała mu.
- Brutus mnie zabije... – jęknął, po
czym zaczął opowiadać o tym, co wydarzyło się między jej przyjaciółką, a ich
wspólnym kumplem.
Pół godziny później czekał sam w samochodzie,
aż Anita wróci z domu. Wściekła wyszła z auta mówiąc przy tym, że zostawi tylko
zakupy i on ma ją podwieźć do niczego niespodziewającego się Brutusa. Wiedział,
że młoda Grabowska ma dość wybuchowy charakter oraz że podczas takich właśnie
chwil nie dyskutuje się z nią, tylko postępuje według jej wytycznych. Zastanawiał
się, czy podwieźć ją tylko i się zmyć, czy raczej wejść z nią i pilnować, by nie
doszło do jakiś rękoczynów z jej strony.
Kilka chwil później. Dawid siedział
właśnie na kanapie i rozmyślał, co też mógłby zrobić, by jakoś załagodzić
sytuację między nim, a Angeliką. Nie wiedział, jak ma postępować. A najgorsze
było to, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego rywal punktował z
każdym dniem. Nie spodziewał się, że jego kumpel aż tak dobrze radzi sobie z
dziewczynami. Był wściekły, gdy dowiadywał się od swojego brata, który nie do
końca zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji, o tym jak to siostrzyczka
jego dziewczyny wraca z kolejnej to randki cała rozpromieniona i że wreszcie zaczyna
zachowywać się jak normalna dziewczyna, a nie jak namolna, rozkapryszona,
niedojrzała nastolatka. Targała nim chęć mordu, gdy słyszał ostatnio coraz
częściej wypowiadane przez Sławka słowa. „Ten facet ją zmienia. Powiem ci, że
odkąd jest zakochana, to jest bardziej przystępna do otoczenia. Nawet da się z
nią normalnie porozmawiać...”. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk dzwonka, który nie
przestawał dzwonić. Podniósł się z kanapy i ruszył w stronę drzwi, wołając „Już
idę!”. Gdy tylko otworzył drzwi wpadła przez nie rozwścieczona Anita
wykrzykując, jaki to z niego świnia, i Marcin, który miał minę zbitego psa i
raz za razem przepraszał, że się wygadał. Później było tylko gorzej. Dziewczyna
nie dawała Dawidowi dojść do słowa. Nie zwracała także uwagi na próby
uspokojenia jej przez Marcina. Wyzywała tylko, że nie spodziewała się tego, że
jej przyjaciel, ba, jej były chłopak mógł okazać się takim chamem i idiotą. Nie
wierzy, że nie zauważył tego, że Angelika jest w nim zakochana po uszy.
Zarzekała się, że nigdy mu nie wybaczy tego, w jak tak perfidny sposób
skrzywdził jej jedyną przyjaciółkę. Obiecała mu także, że osobiście porozmawia
z dziewczyną i przekona ją do tego, aby nigdy mu nie wybaczyła i nawet nie
myślała o tym, by się z nim wiązać. A na koniec w kompletniej furii
powiedziała, że życzy mu tego, aby Angelika związała się z Kryspinem i by on na
to wszystko patrzył po tym wszystkim, co jej zrobił, po czym nie czekając na
reakcję wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.
Nie czekała na Marcina, gdyż myślała, że
zostanie z Dawidem. Przecież podczas ich kłótni, a raczej jej głośnego
monologu, trzymał jego stronę. Ruszyła w stronę domu rudowłosej z zamiarem
rozmówienia się i z nią. Była wściekała, że jej najbliżsi przyjaciele ukrywają
przed nią takie rzeczy. Nawet nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co robi
i co mówi. Wszystko to co jej się przytrafiło sprawiło, że stała się bardzo
nieufna i cięta na mężczyzn. A fakt, że jeden z nich skrzywdził jej jedyną
przyjaciółkę w podobny sposób, co ją samą, obudził w niej taką złość, nad którą
nie potrafiła zapanować. Niespodziewanie poczuła jak ktoś chwyta ją za rękę i
przyciąga w swoją stronę. W pierwszej chwili wpadła w panikę, jednak gdy
zobaczyła, że to Marcin, trochę się uspokoiła. Blondyn natychmiast zrozumiał
swój błąd i puścił jej przedramię mówiąc.
- Przepraszam, nie chciałem cię
przestraszyć.
Dziewczyna nawet na niego nie patrząc
ruszyła w kierunku, w którym wcześniej podążała.
- Anita, zaczekaj, porozmawiajmy –
chłopak tym razem zastąpił jej drogę. – Musisz się uspokoić.
- Ja jestem spokojna – wycedziła przez
zęby.
- Nie jesteś, bo gdybyś była, to nigdy w
życiu nie powiedziałabyś mu tego, co powiedziałaś. Anita, Dawid to twój
najlepszy przyjaciel i choć to idiota, to nic nie zmieni tego, że będzie dalej
twoim kumplem. On wie, że zrobił źle, nie musisz mu tego przypominać, a tym
bardziej się nad nim pastwić, bo właśnie to robiłaś. Jak ochłoniesz to
zrozumiesz o czym mówię, bo już kiedyś tak zrobiłaś, tyle że ze mną. Pamiętasz?
- To była inna...
- Dokładnie taka sama.
- Sugerujesz, że on nie jest...
- Oczywiście, że źle zrobił. Ale uwierz
mi, że gdybyś dała mu dojść do słowa, to zrozumiałabyś, że on naprawdę tego
żałuje. On się zakochał, a najgorsza dla takiej osoby jest świadomość, że się
skrzywdziło najbliższą sobie istotę...
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
Nie rozumiała, co się z nią dzieje. Dotarło do niej, że Marcin ma rację. Nie
chciała Dawidowi mówić takich rzeczy, chciała go trochę ochrzanić, ale nie
pastwić się nad nim. Doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że postąpiła tak
już drugi raz. Z rozmyślań wyrwały ją kroki zbliżającej się osoby. Spojrzała w
tamtym kierunku i dostrzegła, że to Brutus. Jego bezradna i przerażająco smutna
mina przypomniała tą, którą miał, kiedy to przyszedł do niej w nocy na jej
prośbę, a ona po raz pierwszy odważyła się mu powiedzieć całą prawdę, to jak
się czuła przez to wszystko, co ją spotkało. Cała złość nagle zniknęła tak
szybko, jak się pojawiła. Wiedziała, że ma do tego bruneta swoistą słabość.
Zawsze mu wybaczała. Był jej najlepszym przyjacielem i nigdy nie chciała, by
coś złego go spotkało. Był dla niej jak drugi brat i nawet zaczęła się
zastanawiać, czy przez to wszystko nie związała się z nim bardziej niż z
Michałem.
- I tak jesteś idiotą, choć całą tą
resztę cofam – powiedziała w końcu. Widząc jego lekki uśmiech dodała
przewracając oczami – Chodź, spróbujemy coś wymyślić, byś znowu wrócił do jej
łask.
Nazajutrz Anita właśnie przekroczyła
próg domu swojego brata. Obiecała przypilnować małego, podczas gdy Michał wraz
z żoną mieli jechać na osiemdziesiąte urodziny babci Violi, która, jak się
okazało, mieszka aż w Zakopanem, przez co postanowili nie brać małego Macieja
ze sobą. Zobaczyła, że już kompletnie gotowi czekają na jej przybycie w salonie
na kanapie.
- Siema – przywitała się. – Mały śpi? –
zapytała nie widząc swojego chrześniaka w pomieszczeniu.
- Tak, śpi. Poradzisz sobie sama? –
zapytała lekko podenerwowana Violetta.
- Wątpisz? – odparła z uśmiechem. –
Podobno mam to w genach – zaśmiała się Anita, jednak przestała żartować, gdy ze
zdziwieniem dostrzegła terrarium ze Zdzisiem stojące przy oknie. – A co on tu
robi? Marcin dał ci go już na stałe? – zapytała brata zdziwiona.
Michał podążył za nią wzrokiem, po czym
odparł:
- A to... Nie, co ty. Nawet by go nie
sprzedał. Przelał na niego wszystkie swoje instynkty tacierzyńskie. Zostawił mi
go na przechowanie. Pojechał do Gdańska, ale z tego co wiem, to po niego... –
skinął głową w stronę węża. - ...wróci. Dobra, my lecimy, bo to kawałek drogi.
Wrócimy jutro. I uprzedzam, żadnych imprez.
- Bardzo zabawne – żachnęła się
blondynka, po czym pomachała wychodzącej parze.
Pierwsze, co zrobiła, to zostawiła swoją
torbę z rzeczami nieopodal kanapy, po czym niezwłocznie udała się sprawdzić,
czy mały rzeczywiście śpi. Kiedy się okazało, że mały Grabowski śpi jak suseł,
ponownie udała się do salonu. Usiadła na fotelu nieopodal terrarium i spojrzała
na wylegującego się na jednej z gałęzi kolorowego węża. Pamiętała jak dziś, jak
go dała Marcinowi jeszcze jako jego Endi. Przypomniały jej się wszystkie te
dobre chwilę, które z nim spędziła zanim wyjechał na te międzynarodowe
szkolenie. Po raz kolejny podjęła próbę odpowiedzenia sobie na pytanie, czy
gdyby Marcin jednak powiedział jej wtedy prawdę, to czy to wszystko, co się
później stało, miałoby miejsce? Myślała, że pewnie byliby teraz szczęśliwą
parą, a ona nie znałaby ani Jokera, ani Radka, no i Wojtka, a przynajmniej nie
w ten sposób, w jaki teraz go zna. Byłby pewnie tylko jej nauczycielem i na
dodatek pewnie kawalerem. Ona może nie przeżyłaby tego koszmaru, który sprawił
jej Siwy, zaś Brutus byłby tylko przyjacielem, nie byłym chłopakiem. Zastanawiała
się także, czy byłoby jej dane poznać rudowłosą przyjaciółkę, czy może
przechodziłyby koło siebie na szkolnym korytarzu i nigdy do siebie nie
zagadały. A może to Monika byłaby nadal na miejscu, które nie tak dawno zajęła
Angelika? I o dziwo, po raz kolejny doszła do wniosku, że pomimo wszystkiego
złego co się wydarzyło, cieszy się, że tak właśnie potoczyło się jej życie.
Poznała ludzi, na których może liczyć w najtrudniejszych chwilach jej życia i którzy
nie raz to udowodnili. Zdała sobie sprawę, że jest w gronie takich osób, które
w imię przyjaźni są w stanie skoczyć za sobą w ogień. Wiedziała, że gdyby nie
to wszystko, co ją spotkało, nie poznałaby ich. Czuła, że już niewiele brakuje,
by całkowicie pogodzić się z tym, w jaki sposób skrzywdził ją Siwy. Czasami
łapała się na tym, że zaczyna już myśleć na tyle optymistycznie, by wyobrazić
sobie, że próbuje być z kimś jako para. Wiedziała, że musiałby być to ktoś,
komu ufałaby naprawdę mocno i kto wiedziałby o tym wszystkim co ją spotkało,
choćby po to, by jej nie naciskać, by wszystko mogło się rozwijać powoli, tak
jak powinno. „Ale na to przyjdzie jeszcze kiedyś czas...” – podsumowała swój
wywód w myślach. Podniosła się i ruszyła w kierunku kuchni z zamiarem zrobienia
sobie czegoś ciepłego do picia. Ponownie spojrzała w stronę terrarium.
Pomyślała o Marcinie. Była zaskoczona tym, że potrafi po tym wszystkim
normalnie z nim rozmawiać. I o dziwo było jej trochę smutno, że gdy wreszcie
się z nim pogodziła i zaczęła go traktować jak kolegę, zdecydował się
wyprowadzić. Po części go rozumiała. Sama niejednokrotnie chciała uciec i
zacząć jako ktoś inny, zapomnieć o tym wszystkim, ale zdawała sobie sprawę, że
nie chce, by on wyjeżdżał. Choć to samolubne, wolała, by był tutaj, na miejscu,
w Warszawie. Czuła, że przebywając z nim choć raz na jakiś czas ma szanse w
pełni uporać się z tym wszystkim. Aktualnie Marcin był dla niej osobą, która
wiąże się ze wszystkimi dobrymi chwilami, ale przypomina jej zarazem te
najgorsze, których doświadczyła w swoim życiu. Rozmawiała nawet na ten temat z
Pauliną. Kobieta wytłumaczyła jej, że czuje się tak, ponieważ podświadomie jej
organizm szuka miejsc i ludzi, przy których czuje się bezpiecznie. Anita
wiedziała, że musi przyznać jej rację, ponieważ nie było ani jednej takiej
sytuacji, podczas której czułaby się przy nim zagrożona. Mimo ich rozstania
Marcin wrócił po nią, zdając sobie sprawę, że ryzykuje życie. Wiedziała, że
gdyby coś miało się jej stać to zarówno on, jak i Dawid czy też bracia
Czołgowscy, a nawet Radek, nie wspominając już o Michale zrobiliby wszystko, by
była bezpieczna. „Dam radę. Mając ich wszystkich nie może być inaczej” – dodała
w myślach.
Kilka dni później blondynka z uśmiechem
podążała korytarzem z dziewczynami ze swojej klasy w stronę sali od wychowania
fizycznego. Wczoraj po raz kolejny przeżyła szok na widok Marcina prowadzącego
lekcję. Była pewna, że się wyprowadził. Przecież tak mówił jej brat, a tu
niespodzianka. Zresztą nie tylko ona cieszyła się z tego widoku. Aktualnie
młody praktykant stał się obiektem westchnień prawie wszystkich dziewczyn w
liceum, natomiast chłopacy byli pełni podziwu nad jego umiejętnościami. Krótko
mówiąc nie było osoby, która by nie wyczekiwała nadchodzących zajęć. Dziewczyny
cieszyły się z samego jego widoku, zaś chłopcy mieli okazję poznać kilka
fajnych ćwiczeń, czy też po prostu dostać tak wyczekiwany wycisk. Któż by pomyślał,
że chłopcy wolą ostry trening zamiast, jak do tej pory, wyluzowanych, raczej
wolnych zajęć? Nawet sam nauczyciel się zdziwił. Myślał, że nikt nie chce
ćwiczyć, więc raczej stronił od prowadzenia lekcji, ba, nie wymagał nawet
posiadania strojów na przebranie, ale najwyraźniej się mylił co do oczekiwań
dzisiejszej młodzieży. Śmiał się nawet, że ma nadzieję, iż ten zapał nie
zniknie wraz z nowym praktykantem. Zaś sam zainteresowany jak widać był w swoim
żywiole. Przystojny, wyluzowany, ambitny i wymagający – tak opisywały go
dziewczyny szepcząc cicho między sobą w kółku i co jakiś czas spoglądając ukradkiem
na przyszłego wuefistę. Natomiast Anita właśnie usiadła na ławce z zamiarem
przyglądania się ćwiczeniom wykonywanym przez swoją klasę pod przewodnictwem
Marcina. Czasami żałowała, że dostała zwolnienie i kategoryczny zakaz uprawiania
jakichkolwiek sportów i przychodzenia na spotkania Trójki. Brakowało jej ruchu
i adrenaliny, która wiązała się z każdą grą zespołową. Z ponurą miną spojrzała
w zeszyt, który trzymała na kolanach. Wzięła go, gdyż polonistka zapowiedziała,
że będzie pytać. „Paranoja. Jest pierwszy tydzień szkoły i z czego ona chce
pytać? Z listy lektur do przeczytania na ten rok?” – zapytała siebie w myślach,
po czym w akcie buntu odłożyła zeszyt na ławkę i wróciła do obserwowania meczu
koszykówki, który właśnie się rozgrywał. Nieoczekiwanie koło niej przysiadł
Marcin zagadując:
- Co tam słychać, mały leniu?
- Wypraszam sobie lenia. To nie moja
wina, że dali mi to parszywe zwolnienie.
Chłopak widząc jej zirytowanie, a
wcześniej i zapał w oczach, który miała, gdy obserwowała grę, lekko się
uśmiechnął i dodał.
- Zwolnienie nie na rok, więc zdążysz
sobie poćwiczyć.
- Oby, bo inaczej zwariuję – odparła, po
czym zmieniła temat. – A ty, czemu wróciłeś?
- Skąd? – zapytał zdezorientowany.
- Michaś mi mówił, że pojechałeś do
Gdańska, więc myślałam...
- A... Wyjechałem na weekend. Rozmowę
kwalifikacyjną miałem – wyjaśnił, po czym dodał z uśmiechem. - To dlatego byłaś
taka zaskoczona wczoraj jak mnie tu zobaczyłaś. Myślałaś pewnie, że już na
stałe się wyniosłem, co?
- Tak.
- Najpierw skończę praktyki i dopiero
wtedy się wyprowadzę – przeniósł wzrok z dziewczyny na siłujących się o piłkę
dwóch chłopaków, po czym ponownie spojrzał na nią dodając. - Chyba, że ktoś
mnie tutaj zatrzyma.
Wstał i sięgnął po gwizdek zawieszony na
jego szyi, użył go, po czym zawołał „Wznowienie czerwonych!”.
Dziewczyna siedziała zdezorientowana
całą resztę zajęć. Myślała, co też miały znaczyć jego słowa. Chciała nawet go o
to zapytać, lecz, jak na złość, Marcin już nie usiadł koło niej. „Jeszcze
wczoraj siedział ze mną całe zajęcia, a jak chcę z nim pogadać, to go nie ma” –
pomyślała zirytowana. Tępo wpatrywała się w kolorową okładkę zeszytu
przygryzając paznokcie i nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Sama nie
rozumiała, czemu myśl, że jest szansa, by go tu zatrzymać poprawiała jej humor.
W jej głowie pojawiła się cicha myśl, że może Joker miał rację i ona naprawdę
nadal coś do niego czuje. Jednak Anita natychmiast pozbyła się tego
absurdalnego pomysłu z głowy. „Na pewno coś źle zrozumiałaś” – zapewniła się w
myślach, po czym przeniosła swój wzrok na siadającego koło niej Marcina.
Dostrzegła, że reszta klasy już wyszła, gdyż poza nią i siedzącym obok niej
blondynem na sali nikogo nie było, nawet nauczyciela.
- Od kiedy obgryzasz paznokcie? –
zapytał rozbawiony mężczyzna.
- Ja? – odparła zdziwiona i dotarło do
niej, że ma rację. Natychmiast podniosła się mówiąc przy tym lekko zakłopotana.
– Od teraz – spojrzała w kierunku drzwi wyjściowych od sali i dodała. – To ja
uciekam. Cześć.
Nie dane jej było choćby się ruszyć,
ponieważ blondyn zastąpił jej drogę.
- Poczekaj. Chciałbym z tobą
porozmawiać. I zanim cokolwiek odpowiesz, chcę abyś to dokładnie przemyślała,
gdyż drugi raz nie spróbuję – przerwał na chwilę widząc jej zdezorientowanie. –
Endi...- zaczął ponownie lekko dotykając jej policzka. – Dobrze rozumiesz.
Jeśli tylko chcesz, zostanę. Nie wyprowadzę się.
Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co
powiedzieć. Jak się zachować? Nie spodziewała się czegoś takiego usłyszeć.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
– kontynuował, nie zwracając uwagi na jej zaskoczenie.
- Ja? – zapytała zbita z tropu. – N...nie.
- To już masz – dodał mrugając do niej i
jednocześnie robiąc krok w bok, by dać jej trochę swobody. – Uciekaj już, bo
się spóźnisz. Odezwę się popołudniu – zakończył, po czym po prostu odszedł.
Natomiast Anita stała na środku sali
jeszcze przez chwilę, po czym pognała na nadchodzącą lekcję.
Oooo w końcu !! Długo musiałyśmy na Was czekać ,ale było warto!! To chyba najdłuższy rozdział jaki u Was czytałam ,ale jak można przerwać w takim momencie ,przecież ja się nie doczekam :<
OdpowiedzUsuńCo do samego tekstu to naprawdę super , ostatnio ( jak tak długo na was czekałam) wracałam do pierwszych rozdziałów i muszę wam powiedzieć ,że zrobiłyście niezwykły postęp. Naprawdę - rozwinęłyście, dojrzałyście to wszystko widać !
Jeżeli chodzi o historię to po prostu świetnie ... Marcin i Anita - nareszcie razem , no znaczy prawie : P ... Brutus -mam nadzieję ,że Anita mu pomoże i z Rudą stworzą świetną parę ... Wojtek ...hymm i tego nie rozumiem ,ale wieżę ,że macie jakiś pomysł i już niedługo nam go zdradzicie : )
Pozdrawiam i życzę dużo weny !!
T.
PS Nie każcie czekać nam znowu tak długo - liczę na ferie !!!
Wojtek kompletnie stracił głowę, chyba sam jeszcze nie rozumie co najlepszego zrobił i, przede wszystkim, dlaczego :D
UsuńMoje osobiste odczucie jest takie, że im dalej w to brnął, tym bardziej chciał postawić na swoim i pokazać wszystkim dookoła, że nie pozwoli na siebie wpływać. Może się wydawać, że postąpił dość szczeniacko, to takie "tupnięcie nogą" z komentarzem "Ja wam wszystkim pokażę, jestem dużym chłopcem i to moja sprawa".
A co z tego dalej wyniknie... zobaczycie, więcej nie zdradzam, bo mnie Kara udusi :)
Gulka3
Oj tam zaraz udusi, co najwyżej trochę pokrzyczę ;)
UsuńTak, mniej więcej o to nam chodziło. Wojtek zabrnął w to tak daleko, że stwierdził, iż nie może się wycofać i przyznać innym, że mają rację. Jego duma i honor ucierpiałyby jeszcze bardziej, więc jak już powiedział "a" to powiedział także i "b".
A jak to się dalej potoczy, to okaże się później ;)
Aż nie dowierzałam jak weszłam na Waszą stronę i zobaczyłam nową notkę. Jestem bardzo miło zaskoczona :) Rozdział świetny, warto było czekać :) praktyki Cinka pozytywne :DD mam nadzieje że wymyślicie coś żeby byli razem. Przed Angeliką ciężki wybór, chciałabym żeby jednak była z Dawidem.. Żeby tylko rozwodu nie było! :p Mam nadzieje że w ferie się pojawi. Pozdrawiam Kinga :)
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłyście, tylko szkoda, że skończyłyście w takim momencie - czekanie na kolejną notkę będzie bardzo emocjonujące.
OdpowiedzUsuńAnita i Marcin to co lubię najbardziej, coraz fajniej się między nimi układa, a pomysł z przeprowadzką Bladego do Gdańska genialny, Mam wrażenie, że wymyśliłyście to po to aby otworzyć Anicie oczy. Co do Wojtka, zapowiada się ciekawie, znając was pokierujecie jego małżeństwo w interesujący sposób. A za Brutusa i Rudą trzymam kciuki.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej, liczę na ferie.
Pozdrawiam
Świetna notka, zresztą jak zawsze. Od początku po raz kolejny w trakcie tej długiej przerwy przeczytałam wszystkie opowiadania. I tak jak poprzedniczka uważam że zrobiłyście duży postęp. Żeby prezesa firmy mody Marka Dobrzańskiego zrobić taką osobowość! Mi osobiście bardzo podobały się te wszystkie przemiany, nowe wątki, postacie, ich przeszłość w waszym opisie. Od samego początku czytam wasze rozdziały, udzielam się dopiero od niedawna. Nie wiem jak to zakończycie ale na pewno mi jak i pewnie reszcie będzie bardzo smutno że to już koniec... Życzę weny, zdania matury a także żebyście do nas szybko wracały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marcela :)
Rozumiem, że wzięli ślub cywilny? Bo kościelnego bez zaliczonych Nauk Przedmałżeńskich by nie dostali:p Paulina mogła mieć już wcześniej zaliczone, skoro to psycholog (może gdzieś uczestniczyła przy okazji), ale Wojtek? Wątpię. Reszty organizacji się nie czepiam, bo wiadomo - jest kasa, to i na ostatnią chwilę znajdzie się sala, zespół, kamerzysta, fotograf, sukienka itd. Ale nie znalazłam fragmentu, że brali wyłącznie ślub cywilny:p
OdpowiedzUsuńA rodzice Pauliny wcale nie są tacy źli, inni by nie dali grosza, wygonili z domu albo odwrotnie, zamknęli na cztery spusty:p I na pewno nie zapraszali tylu gości.
Zastanawiam się też nad ich decyzją. Tak naprawdę, to wszystko co się stanie dalej, zależy od nich. Choć początek nie wygląda zbyt dobrze - szybko, bez żadnego przemyślenia i przygotowania, jakby chcieli łapać chwilę, zanim ucieknie - ale kto wie, może im się uda. W końcu Paulina skończyła psychologię i choć czasem miałam okazję wątpić w jej kompetencje, może jednak nie będzie tak źle;p Skoro potrafiła przekonać rodziców do swojej decyzji... ^ ^
Znalazłam rażące powtórzenie. " Z zaskoczeniem stwierdził, że Anita była zaskoczona, ale zarazem także nieco smutna." - może lepiej: ze zdumieniem? Albo: Anita była zdziwiona?
Przemyślenia Anity genialne. Świetnie to opisałyście, przyjemnie się czytało;) Lubię takie fragmenty, wprowadzają atmosferę:))
Anita i Marcin będą w końcu razem, ale myślę, że przed nimi jeszcze kawałek drogi. Ciekawa jestem, w jaki sposób Dawid odzyska Angelikę, mam nadzieję, że wymyślicie coś ciekawego;p I proszę, nie kończcie za szybko:p
Pozdrawiam:)
Faktycznie, umknęło nam te powtórzenie :) Poprawione :)
UsuńRozdział 92 kiedy? :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny kiedy macie ferie ,bo ja nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
T.
Hej. Karo, czy mam Cię nadal powiadamiać o nn, czy też sama będziesz zaglądać? Pozdrawiam - Gorąca Krew:)
OdpowiedzUsuńNie macie teraz czasem ferii? Mogłybyście coś dodać w najbliższym czasie :) baardzo Was o to wszystkie prosimy..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga :)
Takk bardzo prosimy !! Zlitujcie się nad nami czekającymi... zostawiłyście nas w takim momencie : D
OdpowiedzUsuńT.
Czesc :) czekamy tutaj juz miesiac wiem ze matury, duzo nauki ale mogłybyście chociaz przyblizony termin kolejnej notki podac? pozdrawiam, Marcelaa :)
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję ,że może na Walentynki dodacie jakiś romantyczny rozdział o Anicie i Marcinie ... a tu nic :<
OdpowiedzUsuńNo trudno nie pozostaje mi nic innego jak czekać ... oby jak najkrócej !!
Pozdrawiam T.
PS Dużo weny i szczęśliwych Walentynek !!
Kiedy Kiedy Kiedy?:)
OdpowiedzUsuńKujawsko-pomorskie już po feriach - notki nie było:( Kiedy możemy się jej spodziewać????
OdpowiedzUsuńJuż już już, napisane, rozdział jest na etapie sprawdzania. Dzisiaj, najpóźniej jutro możecie się go spodziewać :)
OdpowiedzUsuń