Beta Kary błyskawiczna :) Dla tych, którzy nie widzieli mojego komentarza pod ostatnim postem: Kara jest w Anglii (termin powrotu bliżej nieokreślony), więc notka jest mojego autorstwa, ale oczywiście skonsultowana, sprawdzona i zaakceptowana przez współautorkę.
Zaczęłam też pisać już ciąg dalszy, więc pojawia się promyk nadziei, że w miarę szybko coś się pojawi :)
Co do dalszego rozwoju bloga... No skończyłyśmy szkołę, ja wyjeżdżam z rodzinnego miasta i, cóż, mój kontakt z Karoliną będzie o wiele słabszy. Ale zrobimy wszystko, żeby zakończyć tego bloga, zwłaszcza, że wiele już nie zostało :)
To by było na tyle, jeśli chodzi o ogłoszenia, pozostaje mi tylko jeszcze raz bardzo mocno Was przeprosić za tę karygodną przerwę i życzyć miłej lektury!
Pozdrawiam,
gulka3.
***
Anita nie potrafiła zrozumieć, co tak
naprawdę sprawia, że nie potrafi wyrzucić Marcina ze swojego życia. W zasadzie
zawiódł jej zaufanie tak bardzo, że powinna każde jego słowo dzielić przez dwa
i pod żadnym pozorem nie powinna dopuścić do tego, żeby spotykał się z nią i
oczarowywał pięknymi słowami i gestami. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej ten
młody mężczyzna okłamał ją i porzucił, rujnując jej świat, tymczasem dziś znów
jest obecny w jej życiu, a co najgorsze daje jej poczucie bezpieczeństwa i
powoduje, że dziewczyna postępuje wręcz irracjonalnie. Kto normalny rzuca się
na swojego byłego i całuje go tylko za to, że pamiętał o głupich urodzinach? I
przede wszystkim, kto normalny zaprasza swojego byłego na randkę (tak, randkę, znajomi zazwyczaj nie urządzają
sobie pikników na dachach warszawskich wieżowców) i z rozchylonymi ustami
przygląda się swojej starej miłości nie słuchając, o czym mówi?
Dokładnie w tym momencie do Anity
dotarło, że Marcin faktycznie coś mówił i teraz najwyraźniej czeka na jej odpowiedź.
- Eee...
Blondyn przewrócił oczami.
- No pięknie, ja tu się produkuję, a ty
mnie nie słuchasz – zrobił smutną minkę, jednak smutek nie dosięgnął oczu, w
których wciąż widać było wesołe błyski.
- Nie, po prostu...
- Zapatrzyłaś się na mnie, widziałem.
Tak, wiem, że jestem nieziemsko przystojny – rzekł takim tonem, jakby zdradzał
jej ogromną tajemnicę.
Po ostatnim pocałunku Marcin stał się
bezwstydnie wesoły. Dziś non stop rozśmieszał Anitę, opowiadając jej zabawne
anegdotki lub po prostu zachowując się... no właśnie tak jak przed chwilą.
Także tym razem dziewczyna wybuchnęła
radosnym śmiechem.
- Tak, tak, wmawiaj sobie – odparła.
Przez chwilę uśmiechali się do siebie,
po czym Anita zapytała:
- To o co mnie pytałeś?
- Pytałem, skąd znasz takie miejsca.
- Od Uli – odparła wzruszając ramionami.
- Dobrzańskiej?! – Marcin nie potrafił
sobie wyobrazić żony jednego z najbardziej znanych biznesmenów w Polsce w tym
miejscu.
- Tak. Kiedyś mi wspomniała, że spotykała się tu z
przyjacielem, a teraz mi się to przypomniało, więc zadzwoniłam do niej, żeby
podała mi adres.
- Powiedziałaś jej, że chcesz się ze mną
spotkać?
- Nie, no coś ty.
- Wstydzisz się tego? – zmarszczył
czoło, próbując zrozumieć, dlaczego nie mówi nikomu o ich spotkaniach. Sam
zwyczajnie nie chciał zapeszać, ale ona musiała mieć inną motywację.
Dziewczyna spuściła wzrok na swoje
dłonie.
- Nie chcę, by ludzie mnie osądzali –
powiedziała cicho.
I wszystko jasne. Również opuścił głowę
i rzekł spokojnie:
- Boisz się, że nie zrozumieją, dlaczego
się ze mną spotykasz, chociaż powinnaś kopnąć mnie w tyłek – zabolało.
- Boję się, ze nazwą mnie naiwną i
łatwowierną.
- Na jedno wychodzi.
Zapadła cisza, podczas której każde z
nich pogrążyło się we własnych myślach.
- Przepraszam, Marcin – odezwała się w
końcu Anita. – Sprawiłam ci przykrość.
Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał w
jej zielone tęczówki. Z jego oczu biło tak dużo czułości, że Anita odwróciła
wzrok. Miała wyrzuty sumienia, bo ciągle dawała mu nadzieję, podczas gdy sama
nie miała pojęcia, o co tak właściwie jej chodzi. Była egoistką.
- Nie przepraszaj. Masz prawo tak
myśleć, inni ludzie też. W zasadzie to sam się dziwię, że w ogóle chcesz ze mną
rozmawiać.
- Więc też uważasz, że jestem naiwna? –
zapytała z lekkim uśmieszkiem i uniesionymi brwiami.
- Nie! – dlaczego kobiety zawsze nadinterpretują?
– Ja uważam, że masz bardzo dobre serce. Wybaczasz i rozumiesz. Podziwiam cię
za to, bo sam nie wiem, jak bym postępował na twoim miejscu.
- Och, przestań – Anita się zarumieniła.
– Wyolbrzymiasz. To co, będziemy się zbierać? Zaczyna się robić chłodno. Ale
może poszlibyśmy gdzieś jeszcze na lody? Zjadłabym świderka.
Wieczór Marcin spędzał w swoim
mieszkaniu w towarzystwie swojego przyjaciela i jego małego synka. Michał był u
niego ostatnio częstym gościem – mieli z żoną „ciche dni” po ogromnej awanturze
sprzed tygodnia, kiedy to Michał zauważył, że z ich konta bankowego zniknęła
ponad połowa jego miesięcznego wynagrodzenia. Violetta zrobiła wielkie zakupy w
najdroższych butikach, a na dodatek zamiast przyznać się mężowi do tego, że
znów wpędza ich w długi, wymyśliła jakąś mrożącą krew w żyłach historię, którą
na kilometr czuć było kłamstwem. Marcin współczuł przyjacielowi życia z
mitomanką, zwłaszcza, że Viola unikała terapii jak tylko mogła. Na szczęście Michał
powoli uczył się wyczuwać, kiedy małżonka kłamie. Tak czy owak, przed nimi było
wiele trudnych dni.
Marcin był w swoim żywiole – kochał
dzieci, a mały Maciek był wyjątkowo towarzyskim chłopcem. Uwielbiał swojego
wujka i zawsze entuzjastycznie reagował na jego widok. Nie miał jeszcze nawet
pięciu miesięcy, ale i tak potrafił prowadzić z wujem długie „rozmowy”, podczas
których Marcin opowiadał mu najróżniejsze historie, a Maciek przerywał mu,
wtrącając, ku uciesze dorosłych, różne nieartykułowane dźwięki lub rzadziej
proste sylaby.
W tej chwili śmiał się w głos, wywołując
tym uśmiech u obu mężczyzn. Marcin łaskotał go po brzuszku i pod paszkami, a
malec wierzgał nóżkami i przekręcał się na boki, by uciec przed ręką Marcina.
Ich beztroską zabawę przerwał dźwięk domofonu. Marcin niechętnie chwycił Maćka
i podał go tacie, po czym poszedł sprawdzić, kto postanowił go odwiedzić pomimo
zbliżającej się już nocy.
- Tak?
- Otwieraj, Marcin. Masz przechlapane.
Na dole stała jego siostra i
najwyraźniej była wściekła.
Dwie godziny później nareszcie został
sam. Od razu chwycił telefon z nadzieją, że zdąży zadzwonić do Anity, zanim
zrobi to jej brat. Odebrała po trzecim sygnale.
- Co się stało? – zapytała zaniepokojona
bez powitania, zbijając tym nieco Marcina z tropu.
- Dlaczego miało coś się stać?
- Zawsze ze sobą piszemy. Nie dzwoniłbyś
bez powodu.
Po raz drugi tego dnia udowodniła mu, że
kobiety mają skłonność do analizowania... wszystkiego. Co nie zmienia fakty, że
miał rację.
- Michał wie.
Na moment zaległa cisza. Dopiero po
chwili Anita odpowiedziała roztrzęsionym głosem pełnym zawodu:
- Dlaczego mu powiedziałeś? Przecież
jeszcze dzisiaj o tym rozmawialiśmy.
- Musiałem. Moja siostra nas dzisiaj
widziała. Oczywiście dorobiła swoją historię i wpadła do mojego mieszkania, gdy
był Michał. Była zła, że zawracam jej głowę swoją wyprowadzką, a tak naprawdę
spotykam się z tobą. Musiałem im to wyjaśnić, zwłaszcza, że zaczęli się
zachowywać, jakbyśmy mieli jutro brać ślub. Trzeba było wyprowadzić ich z
błędu. Przepraszam.
Z całej jego wypowiedzi Anita wyłapała w
sumie tylko jedną informację, która sprawiła, że poczuła ciężar w sercu.
- Wyprowadzasz się jednak?
Jej głos nawet jej samej wydał się
dziwnie piskliwy.
- Niee... Dlaczego?
- Powiedziałeś, że twoja siostra...
- Ach, nie! – zaśmiał się. – Po prostu
zapomniałem jej powiedzieć, że zmieniłem plany.
- Aha – kamień spadł jej z serca. –
Okej.
Chwila ciszy.
- Okej? I tyle? Nie gniewasz się na
mnie?
- A dlaczego miałabym się na ciebie
gniewać? Nie miałeś wyjścia. Mieszkamy w Warszawie, a nie na bezludnej wyspie,
więc... No trudno. Jak zareagował?
- Był zły, że nie dowiedział się tego ode mnie, tylko od
Ani.
- I nic poza tym? – Anita była bardzo
zdziwiona. Jej brat zawsze był przeciwny wszelkim formom kontaktu swojej
siostry z Marcinem.
- Nie. Podejrzewam, że zgłosi się do
ciebie po wyjaśnienia. I... – zawahał się przez chwilę. - ...naprawdę, oni
wysnuli jakieś teorie, które mijają się z prawdą. Nie chcę, żebyś pomyślała, że
naopowiadałem im bzdur.
Anita wiedziała, o co mu chodzi. Bał
się, że po rozmowie z bratem zarzuci mu, że rozpowiada ludziom, że są parą, i
że ta drobnostka zniszczy fundamenty zaufania, które zaczął odbudowywać.
Uśmiechnęła się w duchu.
- Spokojnie. Znam możliwości mojego
brata. I... Marcin? Jutro spotykam się z Brutusem. Powiem mu, dobrze? Nie chcę
kłócić się z przyjaciółmi przez głupoty. Lepiej, żeby dowiedział się od nas,
niż usłyszał jakieś plotki.
- Tak, jasne. Jeśli wie Michał, to wie
też Viola, a jeśli wie Viola, to wie też reszta Warszawy.
- I Pomiechówek – wybuchnęli śmiechem. –
Spokojnej nocy, Marcin.
- Wzajemnie.
Tak, jak przewidział Marcin, Michał
zjawił się w domu rodziców już następnego dnia rano, argumentując to chęcią
podwiezienia siostry do szkoły. Anita od razu dopatrzyła się w tym spisku, ale
nie komentowała tego w żaden sposób. Całkiem niedawno Michał obiecywał jej, że
będzie ją wspierał we wszystkim, co robi – teraz miała okazję się przekonać,
czy był szczery. Gdy wsiadała do samochodu, czuła się lekko zdenerwowana.
Zależało jej na opinii brata i nie chciała usłyszeć od niego, że jest naiwną
gówniarą.
Po chwili Michał zajął miejsce obok
niej, odpalił silnik i ruszył. Przez chwilę jechali, nie rozmawiając ze sobą. W
końcu Anita nie wytrzymała nieprzyjemnej ciszy.
- No skomentuj to, przecież widzę, że
chcesz na mnie naskoczyć.
Michał uśmiechnął się pod nosem.
- Czyli to jednak prawda. A już
myślałem, że sobie to uroił.
Dziewczyna prychnęła.
- Dlaczego miałby to sobie uroić?
- Z miłości ludziom miesza się w głowie
– mężczyzna wzruszył ramionami, po czym zerknął z ciekawością na siostrę. – Co
takiego zrobił, że zgodziłaś się spróbować jeszcze raz?
- Nie zgodziłam się spróbować jeszcze
raz. Nie zmyślaj.
- Tak, tak, słyszałem, że chodzicie na
randki, które nie są randkami. Kogo próbujesz oszukać, siebie czy jego? Znam
cię, nie spotykałabyś się z nim, gdybyś miała do niego żal.
- Nie mam do niego żalu.
- Czyli jesteście razem.
- Nie jesteśmy razem.
- A chciałabyś?
Dobre pytanie.
- Nie wiem! Skończ to przesłuchanie!
Michał posłusznie przytaknął. Resztę
drogi pokonali w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. W końcu znaleźli się
pod liceum ogólnokształcącym. Anita chciała czym prędzej opuścić samochód, ale
Michał przytrzymał jej rękę.
- Przemyśl to, Anita – powiedział
poważnie, patrząc jej w oczy. – Mi się wydaje, że już dawno podjęłaś decyzję.
Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Nie oglądaj się na innych i zrób
to, co twoim zdaniem będzie dla ciebie najlepsze.
Popołudniowa rozmowa z Dawidem nie była
tak spokojna.
- Anita! – wykrzyknął z oburzeniem
chłopak, gdy blondynka skończyła przedstawiać mu sytuację. – Jak możesz być
taką hipokrytką?
- Proszę? – na pewno nie spodziewała
się, że zaatakuje ją w ten sposób.
- Zarzucasz mi, że jestem świnią, bo
wykorzystałem Angelikę bawiąc się jej uczuciami, a ty co robisz? Przecież on
jest w tobie zakochany po uszy!
- Wiem! Nie jestem ślepa!
- Więc dlaczego wodzisz go za nos?
Szukasz zemsty, czy jak?
- Nie! Po prostu... nie wiem czego chcę
– zrobiła żałosną minę, która sprawiła, że Brutus nieco się uspokoił.
- Okej – wziął głęboki oddech i usiadł
obok niej. – Po kolei. Kochasz go?
- Nie ufam mu.
- Nie o to pytałem.
- Sama już nie wiem – zauważyła, że
Brutus patrzy na nią wyczekująco, więc kontynuowała. – Dobrze się przy nim
czuję, świetnie się z nim dogaduję, lubię, kiedy jest blisko. Ale ciągle patrzę
na niego przez pryzmat tego, co było, boję się zaangażować i nie wiem, czy mogę
wierzyć w to, co mówi. Poza tym nie czuję się gotowa na nowy związek. Nie po...
tym wszystkim.
- Mówiłaś mu to, co mi?
- Tak. On wie, że może się okazać, że
jednak nic z tego nie będzie.
- Ale mimo wszystko robi sobie nadzieję
– mruknął Dawid.
- Na to już nie mam wpływu.
- Oczywiście, że masz. Nie dawaj mu
żadnych sygnałów, że może się łudzić, dopóki sama nie ogarniesz tego, co myślisz.
- Pocałowałam go.
Brutus jęknął.
- Anita!
- No co? Nie planowałam tego.
- Ale właśnie o tym mówię. Robisz
podchody, bo sama nie wiesz, o co ci chodzi, ale nie patrzysz na to, że on
widzi w tym szansę dla was. Bawisz się jego uczuciami – wiedział, że Anita jest
bliska popadnięcia w załamanie nerwowe, więc zmienił temat. – Swoją drogą,
szybko mi się zwierzasz, biorąc pod uwagę, że randkujecie od kilku tygodni.
- Odezwał się najszczerszy ze szczerych.
Kto ukrywał przede mną, co się stało w Krynicy Morskiej?
- Bałem się, że mnie opieprzysz.
- Słusznie. Ja też się bałam.
- Czego?
- Że mnie opieprzysz.
- Ja? Za co?
- Za to, że naiwnie spotykam się z
Marcinem – odparła niepewnie.
- Głupia jesteś – zaśmiał się chłopak.
- Miło mi.
W najbliższą sobotę Angelika szykowała
się na długo wyczekiwany koncert Jamala. Krążyła po pokoju pomiędzy szafą, a
ogromnym lustrem, przymierzając coraz to inne zestawienia ciuchów uszykowanych
specjalnie na tę okazję i opowiadała Anicie przebieg wczorajszej imprezy, na którą
zaprosił ją Kryspin.
- Było naprawdę świetnie! On też zdaje
się być świetny. Bardzo go polubiłam – właśnie przymierzyła kolejną bluzkę i
podziwiała się w lustrze. – A co sądzisz
o tej?
- Tamta była lepsza – Anita wzruszyła
ramionami.
- Mówisz? – rudowłosa intensywnie
przyglądała się, swojemu odbiciu, po czym ostatecznie kolejny raz przymierzyła
inny ciuch. – Wczoraj tańcząc z nim na parkiecie uzmysłowiłam sobie, że gdyby
mnie zapytał, czy zostanę jego dziewczyną, zgodziłabym się.
- Naprawdę? Przecież nie znacie się
długo. Raptem dwa miesiące.
- Co z tego? Bardzo go lubię.
- Jak wolisz. Ja bym na niego uważała. Z
tego, co wiem, niedawno siedział w więzieniu – rzekła poważnie blondynka,
próbując zniechęcić Angelikę.
„Po cholerę obiecałam stać po stronie
Dawida?” – zapytała samą siebie w myślach. Nie czuła się dobrze z tym, że
oczernia Kryspina, który przecież nigdy nic jej nie zrobił. Miała jeszcze coś
dodać, jednak w ostateczności odpuściła. Piorunujący wzrok przyjaciółki mówił
sam za siebie – nie chciała poruszać tego tematu.
- Nic nie mówiłam – dodała w końcu Anita
podnosząc ręce w geście kapitulacji.
Bliźniaczka już miała coś odpowiedzieć,
lecz przerwał jej dźwięk dzwonka.
- To pewnie Żaneta – mruknęła, szybko
wychodząc z pokoju.
Grabowska ruszyła za nią, biorąc ze sobą
kurtkę. Postanowiła, że nie będzie przeszkadzać dziewczynom w szykowaniu się na
koncert. Przy drzwiach przedstawiła się Żanecie, która razem z Angeliką
wybierała się na tę imprezę. Z tego, co wiedziała z opowiadań przyjaciółki,
obydwie dziewczyny były zdrowo zakręcone na punkcie reggae i tego wykonawcy.
Obie także były wegetariankami. Mama bliźniaczek śmiała się, że pod względem
charakteru dziewczyny były identyczne.
Anita życzyła im udanej zabawy, po czym
pożegnała się i wyszła. Od razu skierowała się w stronę mieszkania swojego
przyjaciela. Musiała mu przekazać to, czego się dowiedziała. Wiedziała, że nie
będzie zachwycony. Sama czuła się podle szpiegując przyjaciółkę.
„Że też dałam się w to wciągnąć...” – po
raz kolejny wypomniała sobie w myślach.
Zresztą nie tylko Anita była wciągnięta
w żmudny proces swatania Dawida i Angeliki. Okazało się, że niezbędna jest
pomoc Marcina. Anita do teraz kręciła głową z dezaprobatą na myśl o tym, że
Brutus obiecał podwieźć dziewczyny na koncert nie uświadamiając sobie, że nie
weźmie dwóch pasażerek na motor. Potrzebował auta. Anita uśmiechnęła się na
wspomnienie jego rozmowy z Marcinem, w której uczestniczyła na prośbę
przyjaciela.
-
Błagam.
-
Nie.
-
Marcin...
-
Nie ma mowy! Masz w ogóle prawo jazdy?
-
Oczywiście, że tak – Brutus wyglądał na zdruzgotanego. – Proszę, ratuj mnie.
-
Nie. Jesteś idiotą, więc teraz cierp.
Dawid
zrobił minę, jakby miał się zaraz rozpłakać, więc Anita postanowiła wziąć
sprawy w swoje ręce. Doskonale wiedziała, dlaczego Dawid ją tu zabrał. Swoją
drogą, ciekawe, że teraz nie twierdził, że dziewczyna „wodzi Marcina za nos”.
-
Marcin... – zaczęła delikatnie. – Co ci szkodzi?
-
To moje auto. Nie pożyczam.
-
Ale...
-
Roztrzaskają się, pozabijają i w dodatku zniszczą samochód. Nie ma mowy. Nie
chcę ich mieć na sumieniu.
-
Marcin... – przysiadła się bliżej niego. – Czego się nie robi dla miłości? Jak
teraz jej odmówi, to jest pogrzebany. Pomóż mu, proszę.
-
A... dlaczego nie pożyczy samochodu od brata?
-
Sławek nic nie wie – burknął Brutus. – I tak ma zostać.
-
No to jak ty unosisz się honorem, to...
-
Panowie! – Anita przerwała wywód oburzonego Marcina. – Mam pomysł – w
odpowiedzi na ich pytający wzrok rzekła: - Zejdziemy teraz na dół i pojedziemy
do miasta. Twoim autem, Marcin. Brutus prowadzi.
Do teraz nie wiedziała, czy to był dobry
pomysł. Może i skuteczny, bo w końcu Marcin obiecał pożyczyć przyjacielowi wóz
na jeden wieczór, ale z całą pewnością nadwyrężyła tym wewnętrzny spokój
blondyna.
Wsiedli
do samochodu. Brutus na miejsce kierowcy, Marcin obok niego. Anita wgramoliła
się na tylnie siedzenie. Blondyn niechętnie podał przyjacielowi kluczyki
mówiąc:
-
Poustawiaj sobie co tam chcesz. Lusterka, fotel. Tak, tak, wszystko mi
pomieszaj – Dawid zerknął na niego wilkiem, a Marcin kontynuował: - Tak
właściwie, to kiedy ostatnio prowadziłeś auto?
Brutus
zapiął pas, przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym rzekł wrzucając pierwszy
bieg:
-
Na egzaminie państwowym.
Anita parsknęła śmiechem, gdy
przypomniała sobie minę Marcina, kiedy to usłyszał. Ludzie siedzący w pobliżu
niej w autobusie, którym jechała do Dawida, spojrzeli na nią zaskoczeni.
Po kilku minutach była na miejscu.
Rozsiadła się wygodnie na kanapie i spojrzała na Brutusa zapinającego guziki
swojej ulubionej koszuli – oczywiście tej uszytej przez Angelikę i podarowanej
mu w Wielkanoc – i pogwizdującego cicho.
- A ty co taki zadowolony? – zapytała
unosząc brwi.
- Jest piękny wieczór – odparł z lekkim
uśmiechem.
- Na twoim miejscu bym się tak nie
cieszyła. Rozmawiałam z nią.
- I co? – zapytał powoli, mniej pewnym
głosem.
- Chciałabym móc powiedzieć ci coś
innego, ale... ona jest w niego wpatrzona jak w obrazek. Ciągle gada tylko o
nim.
Dawid usiadł obok niej z miną
cierpiętnika. Westchnął głęboko i ukrył twarz w dłoniach.
- Przecież nie można przestać kochać z
dnia na dzień. Mówiłaś, że kochała mnie tyle lat... Niemożliwe, żeby ot tak jej
przeszło.
Anita położyła mu rękę na ramieniu.
- Skrzywdziłeś ją, Dawid. Dała ci
siebie, to, co miała najcenniejsze, a ty z tego zakpiłeś. Poczuła się poniżona
i wykorzystana. Takie okoliczności mogą wiele zmienić. Nie potrafię ci
powiedzieć, co teraz do ciebie czuje. Nie nienawidzi cię, tego jestem pewna,
ale jest strasznie zawiedziona. Próbuj. Pokaż jej, jaki jesteś naprawdę. To
jedyne, co możesz teraz zrobić – po chwili ciszy dodała: - Chodź do mnie –
przyciągnęła go do siebie i przytuliła mocno.
Po chwili rozległ się dźwięk domofonu.
Dawid wyplątał się z uścisku przyjaciółki i ruszył w stronę drzwi rzucając
przez ramię krótkie:
- To Marcin.
Faktycznie, niecałą minutę później
blondyn pojawił się w salonie. Uśmiechnął się ciepło do Anity, a następnie
spojrzał groźnie na Brutusa i wyciągnął w jego stronę dłoń z kluczykami i
dokumentami od swojego BMW.
- Zadzwoń, jak dojedziecie. Jedź
przepisowo. I ani mi się waż wyprzedzać! Jak będzie jechał ciągnik, to masz się
za nim wlec, jasne?!
Anita wybuchnęła śmiechem, przypominając
sobie fragment ich próbnej przejażdżki po Warszawie.
Jechali
jedną z warszawskich dwupasmówek. Musieli zwolnić, ponieważ ruch przed nimi
spowalniał autobus o niezbyt dobrym stanie technicznym. Brutus postanowił
wyprzedzić ten irytujący pojazd, włączył lewy kierunkowskaz i... tylko szybki
refleks Marcina, który odbił kierownicę w swoją stronę sprawił, że auto
pozostało nietknięte. Obok nich przemknął wyprzedzający ich samochód.
-
Lusterka!! – wrzasnął Marcin sprawiając, że Anita podskoczyła na tylnim
siedzeniu.
Reszta
jego wypowiedzi była zlepkiem różnorodnych wulgaryzmów mających określić
umiejętności i stan umysłowy skruszonego Brutusa.
- Anita, to nie było zabawne – Marcin
był wyraźnie oburzony rozbawieniem Anity.
- Było. Swoją drogą, nie podejrzewałabym
cię o taką znajomość pięknej polszczyzny – ponownie wybuchnęła śmiechem.
„Upadłem na głowę”.
Tydzień później Brutus spędzał wieczór w
warszawskim klubie muzycznym. Nie siedział tu jednak dla rozrywki.
Popołudniu, podczas rozmowy
telefonicznej z Anitą dowiedział się, że Angelika planuje wieczorem randkę przy
drinku z Kryspinem. Po tym, jak Anita zarzuciła mu, że nic nie robi, by
zachęcić do siebie Rudą, spontanicznie postanowił, no cóż, śledzić ich.
„Naprawdę upadłem na głowę”.
Ten lokal był bardziej barem niż klubem.
Raczej nikt nie tańczył, ludzie siedzieli przy stolikach i mniej lub bardziej
kulturalnie spożywali różne napoje kołysząc się w rytm muzyki i rozmawiając ze
znajomymi. Co odważniejsi podchodzili do dj’a, który miał w zanadrzu sprzęt do
karaoke. To było dobre miejsce, by zrelaksować się po pierwszym tygodniu
studiów, które rozpoczął Dawid, ale chłopakowi w tej chwili kompletnie nie w
głowie był relaks.
Patrzył na parę, siedzącą blisko siebie.
Rozmawiali ze sobą, co jakiś czas wybuchając śmiechem i popijając kolorowe
drinki. Nie widzieli Dawida, który siedział w słabo oświetlonym kącie i ich
obserwował. Brutus zaciskał szczękę za każdym razem, gdy Kryspin choćby na
chwilę chwytał dłoń dziewczyny. Był wściekły i najchętniej podszedłby do nich,
wyciągnął Kryspina zza stolika i pozbawił go kilku zębów... ale nie miał
takiego prawa. Nie tędy droga.
Fuknął z wściekłością, uderzając pięścią
w stół, gdy przybliżyli się do siebie jeszcze bardziej, a ich usta złączyły się
w pocałunku. Krew uderzyła mu do głowy i nawet przestało mu przeszkadzać
przeraźliwe wycie jakiegoś młodego chłopaka, który udowadniał swoim znajomym,
że wykona „Orła cień” lepiej niż Katarzyna Stankiewicz z Varius Manx.
To nie był dobry pomysł, żeby za nimi
przychodzić!
Chłopak poczuł, że jeżeli zaraz czegoś
nie zrobi, to zwariuje. To on powinien teraz tam siedzieć, trzymać ją za ręce i
całować jej usta. To na niego powinna patrzeć z taką ufnością. W tej chwili
miał gdzieś, co pomyślą o nim inni. Znał swoje możliwości i wiedział, że jest w
stanie ją zaszokować. Podjął decyzję w jednej chwili. Pozostało jedynie wybrać
piosenkę.
Była całkowicie pochłonięta młodym
mężczyzną, który trzymał ją w objęciach, ale rozproszył ją głos, który
poznałaby wszędzie. Choć musiała przyznać, że nigdy wcześniej nie słyszała go w
takim wydaniu. Z niedowierzaniem spojrzała na podest, gdzie amatorzy mogli
prezentować swój wokal. On naprawdę tam był! I patrzył prosto na nią.
„Jezu, to znowu się stało.
Zakochałem się aż mnie coś
zabolało.
Tylko z daleka jej ciało,
a sam widok to dla mnie za
mało.
Ona uśmiecha się do mnie,
ale czy myśli o mnie?
Kocham cię moimi myślami
całymi dniami i nocami.
Z tobą wiążę swe nadzieje,
a miłość, miłość nas
rozgrzeje.”
Czuła, jak Kryspin miażdży jej dłoń i
parska wściekle. A ona z nieodgadnionym wyrazem twarzy przyglądała się swojej
pierwszej prawdziwej miłości. Co to wszystko ma znaczyć?
„Złączymy się w parę jedną.
Będziemy przykładem miłości
na pewno.
Chcę, byś była moją jedyną.
Chcę żyć dla ciebie i pić z
tobą wino.
Zrobiłaś pierwszy krok,
zbliżyłaś się i stało się
to.”
Z jego oczu biła pewność siebie, a jego
głos hipnotyzował. Kiedyś myślała, że wie o nim wszystko, a teraz okazywało
się, że tak naprawdę nigdy go nie poznała. Nie miała pojęcia nawet o głupim
talencie muzycznym!
„We śnie odchodzisz,
zostawiasz mnie samego.
Rzuciłaś mnie dla innego.
Jak mogłaś odejść z tamtym?
Ja teraz płaczę, nie jestem
taki twardy!”
- To boli – mruknęła do Kryspina, który
nadal mocno ściskał jej dłoń. Miała wrażenie, że zaraz połamie jej palce.
- Przepraszam – chyba sam nie był
świadomy, co robi. Był zarumieniony i wyglądał na wściekłego. Puścił jej dłoń.
– Co on wyprawia?!
- Śpiewa.
„Kocham cię moimi myślami
całymi dniami i nocami.
Z tobą wiążę swe nadzieje,
a miłość, miłość nas
rozgrzeje.” *
Muzyka się skończyła, rozległy się
pojedyncze brawa. Dawid ostatni raz spojrzał w zielone oczy Angeliki, po czym
zszedł z podestu i bez zastanowienia opuścił lokal.
* Rh+ - „Po prostu miłość”