środa, 10 lipca 2013

Rozdział 101

Ranek kilka dni później.
„Dzisiejszy wieczór będzie wspaniały. W końcu sam się o to postarałem i jeszcze postaram. Wieczór kawalerski mojego najlepszego kumpla musi się udać. Muszę jeszcze dokładniej wypytać Lolę o te trunki.” – myślał Bulterier parkując samochód pod siedzibą F&D. – „Hmm, ciekawe, czy już jest.”
Chwilę później był już pod gabinetem dyrektora kadr, Sebastiana Olszańskiego.
- Zawsze mnie to bawiło – mruknął sam do siebie wyobrażając sobie Sebę próbującego zapanować nad całym działem, po czym bez pukania otworzył drzwi. – Cześć nygusie.
- Haha. Cześć... eee... czekaj, coś wymyślę.
Nieoczekiwanie do gabinetu kadrowego weszła Viola z Klaudią, która przyjechała na ślub (a może go zniszczyć?).
- To ten Pudel, o którym mi mówiłaś? – zapytała Nowicka wskazując palcem na Michała.
- Tak – rzekła rozradowana Viola. – Michał, to o której zaczyna się ta wasza impreza?
- Pudel! – Seba wybuchnął śmiechem. – Muszę powiedzieć to Markowi.
- Viola! – Michał poczerwieniał ze złości. – Tyle razy tłumaczyłem ci różnicę między PUDLEM a BULTERIEREM! – lekko podniósł głos.
Podczas gdy Michał próbował cierpliwie i grzecznie wytłumaczyć ukochanej, żeby nie mówiła do niego po przezwisku, Sebastian usiłował niezauważenie wymknąć się z gabinetu, jednak ktoś mu przeszkodził. Klaudia.
- Gdzie idziesz? – zapytała przymilnie.
- Do Marka – odpowiedział Seba z uśmiechem na ustach.
- Nigdzie nie idziesz – zaprotestował Michał przeczuwając, co chce zrobić Sebastian.
- Właśnie! Klaudia ma do ciebie sprawę. Chce wrócić do pracy! – wtrąciła się Violetta. – Michałku, pomożesz mi w czymś? No chodź!
Po chwili Sebastian został sam na sam z Klaudią.
- Liczysz na to, że tu wrócisz? Marek się na to mnie zgodzi...
- Na razie. Ale liczę, że ty mi pomożesz. No wiesz... Umówisz na spotkanie, tak jak kiedyś, w jakimś klubie...
- To uważaj, bo możesz się przeliczyć.
- Z czym? – zapytała Paula wchodząc do gabinetu. – A ona co tu robi?
„Ruch jak na dworcu PKP” – przemknęło przez myśl Sebie.
- Klaudia? Właśnie miała wychodzić.
- Aha. Sebastian, tu masz wypowiedzenie mojej asystentki.
- Ale ona pracuje tu... yyy... dzień?
- I o jakieś dwa dni za dużo.

Późny wieczór, po dziesiątej.
- Dziewczyny, obiecałyście! – krzyknęła Ula.
- Jak ci się nie podoba, to możemy złożyć reklamację – powiedziała Ela.
- Mi tam się podoba – rzekła Dorota trzymając w dłoni szklankę z drinkiem. – Zwłaszcza ta skóra.
- Nie kłóćcie się! Ciekawe rzeczy się tam dzieją! – zawołała Ala.
Zrezygnowana Ula usiadła i z przerażeniem stwierdziła, że striptizer zbliża się w jej kierunku. Zamknęła oczy i w rozpaczy zaczęła myśleć: „Pomyśl, że to Marek! Pomyśl, że to Marek! Kurde blaszka, Marek nie jest blondynem! Trzeba było więcej wypić!”
Tuż obok Dorota szarpała się z Violettą.
- Viola, masz chłopaka i jesteś w ciąży! Uwierz mi, że ten striptizer nie jest dla ciebie!
Viola opadła zrezygnowana na kanapę.
- Pić mi nie wolno, striptizera podrywać nie wolno... Ja chcę się odciążyć!

W tym samym czasie.
DING DONG
Marek i Michał ruszyli w stronę drzwi. Otworzyli. Zobaczyli Jaśka i Maćka. Spojrzeli na siebie.
- My tu nie chcieliśmy przychodzić! Ula nas przysłała – zaprotestował od razu Maciek.
Marek westchnął, wyciągnął skądś dwie butelki zawierające „napoje procentowe” i podał każdemu po jednej.
- Zmyjcie się gdzieś – dodał niezbyt uprzejmie Michał.
- Miłej zabawy – zakończył Marek i odwrócił się od „gości”.
Ci posłusznie poszli w stronę jakiegoś ciemnego kąta.

Po godzinie
Impreza się rozkręciła.

„Dziś walimy na całość, damy wielką banię 
Nie ma czasu na smęty i na dołowanie 
Jest impreza u Cygana, my musimy tam być 
Można będzie do rana świrować i pić, hough!
Ktoś już wezwał gliny, chyba jadą tu. 
Trzeba polać im karniaka, są do tyłu znów. 
Budź Łysego, on ich przecież tutaj wszystkich zna. 
Łysy nie chce wstać! Niech go trafi szlag!"

- Wrzućcie na luz, ja naprawdę wtedy nie miałem siły wstać! Już was nie zostawię... Cygan, przepraszam, tobie najbardziej się wtedy oberwało.
- Było minęło. Karę zapłaciłem i po sprawie – uśmiechnął się Marek.

„Bania u Cygana, Bania u Cygana, hey! 
Bania u Cygana do rana! Hoooo! 
Bania u Cygana, Bania u Cygana, hey! 
Bania u Cygana do rana! Hoooo! 

Bania aż do rana, hey! Rana, hey! Rana, hey! 
Bania u Cygana do rana, hoooo! 
Bania aż do rana, hey! Rana, hey! Rana, hey! 
Bania u Cygana do rana, hoooo! 

Uno, dos, tres, quattro... 

One, two, three... 

Tu jest tak najarane, że się rzygać chce 
Może chcecie wykitować, ja raczej nie 
Przyjechali gliniarze, nie otwieraj drzwi 
Dawaj głośniej muzykę, zagłuszymy ich, hough! 

Nie ma przebacz, bracie, jeśli chodzi o kasę 
Jestem dobroduszny, ale tylko czasem 
Musisz spłacić dług, bo jutro termin minie, 
Więc nie ściemniaj nic, bo po prostu zginiesz! 
Hough! Hough! 

Bania u Cygana, Bania u Cygana, hey! 
Bania u Cygana do rana! Hoooo! 
Bania u Cygana, Bania u Cygana, hey! 
Bania u Cygana do rana! Hoooo! 

Bania aż do rana, hey! Rana, hey! Rana, hey! 
Bania u Cygana do rana, hoooo! 
Bania aż do rana, hey! Rana, hey! Rana, hey! 
Bania u Cygana do rana, hoooo! 
Uhoha, uhoha, uhoha, uhoha..." 

Maciek z Jaśkiem podeszli do reszty towarzystwa.
- Cygan? – zapytał Maciek podpitego już Dobrzańskiego.
- A ty czego chcesz? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Jasne, że Cygan.
- A... – zaczął Maciek, ale Jasiek mu przerwał.
- Maciek, później! Szwagier... skończyło się...
- Co?
- No wiesz..
- A! Trzeba było tak od razu – powiedział Marek podając mu następną porcję wódki.
- Dzięki, stary! A ty... ty... Jak ci tam? – zawołał w stronę Bulteriera. – Jak to Viola mówiła? A! Pudel! Masz jeszcze ten sok?
Seba wybuchnął śmiechem. Michał poczerwieniał ze złości.
- Bulterier – powiedział przez zęby.
- A, okej. To sorry. To masz ten sok?
Michał podał mu karton.
- A tak z ciekawości: dlaczego Bulterier, Cygan, obiło mi się o uszy Łysy i Jola...? – zapytał zaciekawiony Jasiek.
- Lola – poprawił go Seba.
Marek objął Jaśka ramieniem i odszedł z nim kawałek. Powiedział mu, że w związku z tym, że niedługo będą rodziną, może trochę nagiąć swoje zasady, a następnie opowiedział mu powierzchownie o wojskowej grupie „Zero” (nie wspominając, kto czym trudnił się w jednostce). Po chwili wrócili. Mieli się rozejść, gdy Jasiek zapytał:
- Szwagier...
Marek odwrócił się do niego przodem.
- Zapomniałem się spytać. Co jest z twoim psem? Leży taki jakiś niedorobiony...
Marek poczerwieniał ze złości.
- ŁYSY! ZABIJĘ! Obiecałem Uli, że pies wyjdzie z tej imprezy cały! Upiłeś go! – ruszył w stronę kumpla.
- Oj no, wylało się. Niechcący. A właściwie to Rudemu.
Marek odwrócił się do tyłu i ruszył w kierunku Rudego. Natomiast ten schował się za Bulteriera.
- Cygan. Odpuść sobie. Wyzdrowieje. To tylko pies.
- TYLKO PIES?! Przez nią... – wskazał na psa - ...o mało nie rozsypał się mój związek!
- Co?! O czym ty mówisz? – zapytał zaciekawiony Łysy.
- Nieważne.
- Ciekawe, co tam u dziewczyn – napomknął Seba.
- No... Ciekawe, czy już przyszedł – dopowiedział Blady, po czym ugryzł się w język.
- Kto? – zainteresował się szybko Marek. – Ty coś wiesz!
- Ja? J... Ja... nie! – zaczął jąkać się Marcin.
„Moje auto...” – zapłakał w duchu.
- Nie udawaj! O kim ty mówisz?! Jaki „on” do nich przyszedł?!
- N... n... nikt... Takie przejęzyczenie.
- Masz mnie za idiotę?! – Marek niebezpiecznie się do niego zbliżył.
Blady przestraszył się nie na żarty. Marek pod wpływem alkoholu robił się groźny.
- N... nie. No co ty?
- Boisz się go? Jesteś od niego dwa razy większy! – zaśmiał się Maciek z Marcina.
- A kim on w ogóle jest? – szturchnął Jasiek stającego obok Tomka.
- Awansował. Kiedyś był wojskowym kucharzem, a teraz męczy małolatów ćwiczeniami wysiłkowymi. Ale powiem szczerze: dobry w tym jest.
Marek nie panował już nad swoimi nerwami – obudziła się w nim jego chora zazdrość. Co prawda ufał Uli, ale nie ufał „mądrym” pomysłom jej koleżanek.
- Radziłbym ci w tej chwili powiedzieć, co wiesz – zagroził z twarzą szaleńca.
„I co teraz? Nie powiem mu prawdy!” – pomyślał przerażony Marcin.
- Miał przyjść do nich taki jeden. Służbista. Miał im coś załatwić. Yyy... Syn koleżanki Uli siostry – zaryzykował nie wiedząc, czy Ula ma w ogóle jakieś rodzeństwo (bo nikt nie dociekał kim jest Jasiek).
- Beatka? – zapytali równo Marek z Jaśkiem.
- Beatka chodzi do pierwszej klasy podstawówki! – wydarł się Marek. – Nie ściemniaj!
PUK PUK
Nikt nie spojrzał na drzwi. Wszedł Aleks. Zdziwiło go, że tak tu cicho.
- Ej, no co jest? Co to za stypa? Właśnie wracam od dziewczyn, tam impreza na całego!
Wyznanie Aleksa sprawiło, że Marek przestał na moment wrzeszczeć na kumpla.
- A co ty u nich robiłeś? – zapytał zaskoczony.
- Kasia mnie prosiła, żebym coś im przywiózł, nieważne. Za to atmosferę tutaj można kroić nożem. Coś się stało?
Blady postanowił ratować swoją sytuację.
- Czyli to ty u nich byłeś? A mi wkręciły, że jakiś nie wiadomo jaki mundurowy... I że brat koleżanki Uli siostry... A ja głupi w to uwierzyłem i teraz mam za swoje.
Powiedział to na tyle wiarygodnie, że Marek zaczął w to wszystko wierzyć.
- Aleks, jesteś pewien, że poza tobą nie było tam żadnego faceta?
- Na widoku nie. Chyba, że gdzieś jakiegoś ukryły.
- Co?!
- Marek, uspokój się, to tylko żart!
Lecz  Marek już wyciągał telefon.
- Chyba nie będziesz do niej dzwonił?! Marek, to jest JEJ wieczór! Co ty, kontrolujesz ją?
Marek nie odpowiedział, tylko przyłożył telefon do ucha.
A Marcin odetchnął z ulgą.

Ula siedziała w gronie rozgadanych koleżanek. Dopiero teraz zaczęła się tak naprawdę dobrze bawić. Miała zamiar od razu po ślubie zabić Dorotę (po ślubie – gdyby zrobiła to wcześniej, nie miałaby świadka). Violi nie mogła – Viola była w ciąży. Nagle zadzwonił jej telefon.
„Marek”.
- Cześć, kochanie.
- Marek, coś się stało?
- Nie.
- To po co dzwonisz?
- Chciałem...
W słuchawce zaległa cisza.
- Marek, jesteś? – Ula zaniepokoiła się, co przerwało ich rozmowę.
- Tak, tak, jestem! Ja chci...
Nagle dziewczyna usłyszała w słuchawce inny głos. Stwierdziła, ku swojemu zdziwieniu, że to Aleks.
- Chciał cię sprawdzić! – Febo darł się na całe gardło.
- Nieprawda! – odkrzyknął Marek.
Ula wybuchnęła śmiechem. Marek zignorował to i zapytał:
- Jak się bawisz?
- Ja? Świetnie! – odpowiedziała.
Wtem Cygan usłyszał w tle u dziewczyn piosenkę. ICH piosenkę.
„Cygan, nie pękaj!”
- O! Fajnie! Moja piosenka! Zaraz, zaraz... MOJA PIOSENKA?! Skąd to masz?
- Mamy tu całą płytę. Aleks nam przywiózł. Fajnie z jego strony. No, ja już muszę kończyć. Uściskaj ode mnie chłopaków. Pa!
- Ale...
Ulka skończyła rozmowę. Zrezygnowany i jednocześnie zirytowany Marek schował telefon do kieszeni, wziął szklankę z ulubionym drinkiem i wypił duszkiem.
- Uuu... Aż tak źle? – zapytał Aleks.
- Zdrajca. Kiedyś się odegram – burknął w odpowiedzi.
- Miały nie mówić!
Marek postanowił wbrew sobie nie drążyć tego tematu. Zwrócił się więc do wszystkich:
- Zaczynamy! W końcu wszyscy dotarli!
- Może ustalmy jakieś zasady? – zaproponował Łysy.
- Obowiązuje jedna zasada – rzekł Marek, po czym spojrzeli na siebie z Michałem i krzyknęli równocześnie – ZERO ZASAD!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)