sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 18

Wcześnie rano, Szwajcaria, 50 km od Zermatt
- Skręć w prawo... Zawróć... Przeliczam trasę... – nawigacja nie dawała za wygraną. 
Jednak do Marcina powoli przestawały docierać bodźce z zewnątrz. Czuł piasek pod oczami, hardcorowa muzyka też jakoś nie była w stanie go pobudzić. Anita zaczęła się niepokoić.
- Marcin, w prawo! Miałeś skręcić w prawo!
- Sorki... Przeoczyłem – powiedział zawracając i wjeżdżając w prawidłową ulicę.
„Jest źle. Gorzej. Gorzej niż godzinę temu. Anita, myśl!”. Nagle do głowy wpadł jej genialny pomysł. Chwyciła dłoń Marcina i ściągnęła ją z kierownicy. Następnie bez wahania położyła ją na swoim kolanie i nie zwracając uwagi na jego zdziwione spojrzenie, zaczęła prowadzić ją w górę, między uda. Spojrzała mu prosto w oczy dopiero, gdy nie mogła już przesunąć jego ręki wyżej. Wtedy też wyciągnęła swoją dłoń, pozostawiając jego dłoń w ów miejscu. Marcin bezzwłocznie, nawet nie zdając sobie z tego za bardzo sprawy, zatrzymał auto i spojrzał na nią z pożądaniem, całkowicie zapominając o zmęczeniu.
- Tutaj? – zapytała trochę rozbawiona Anita.
On nie odpowiedział, tylko z dziką namiętnością wpił się w jej usta, jednocześnie przesuwając jej siedzenie maksymalnie do tyłu...

Pół godziny później.
BMW Marcina dogoniło Mitsubishi Sebastiana. Anita rozmawiała przez telefon.
- Oj Michał, nie przesadzaj, wstąpiliśmy na herbatę, Marcin wypił sobie mocną kawę... – tłumaczyła się, jednocześnie zakładając bluzkę.
Marcin z trudem powstrzymywał śmiech. Anita spojrzała na niego ostrzegawczym wzrokiem, po czym ponownie zwróciła się do brata:
- Misiek, przestań stękać. Już was dogoniliśmy. Muszę kończyć.
- Znowu się pogubimy! – krzyczał Michał. – Tak jak wte... – ale Anita już go nie słuchała, tylko się rozłączyła.
- Ładnie to tak ściemniać? – zaśmiał się Marcin. – Coraz lepiej ci to wychodzi – nagle spoważniał. – Ale mam nadzieję, że mi przez telefon nie ściemniasz...
- Przez telefon nie – rzekła z delikatnym uśmiechem.
- Ale... – Cinek nie zdążył zaprotestować, bo ponownie odezwał się jej telefon.
Odebrała nie patrząc na wyświetlacz.
- Michał, ile razy mam ci powtarzać... Monia? Co się stało? Jest szósta rano, myślałam, że odsypiasz huczne imieniny Brutusa. I... dlaczego płaczesz?
- ...
- Okej. Jeszcze raz, ale wolniej. Uspokój się.
- ...
Marcin wyłączył radio. Anita spojrzała na niego i bezgłośnie powiedziała: „Jesteś bezczelny”. Marcin wzruszył ramionami. Tymczasem Monika kontynuowała swój wywód:
- ...
- Ale... jak to się rozstaliście? Od początku mi powiedz.
- ...
- Moment, moment... Czyli tak: weszłaś na imprezę, poznałaś kilkoro ludzi i jak zwykle pomyliłaś colę z wódką. I co dalej?
- ...
- Jak mogłaś dostawiać się do kumpli Brutusa?! – wybuchnęła nagle Anita tak, że Marcin podskoczył. – I to na jego oczach!
- ...
- Nie interesuje mnie, że łeb cię boli! No dobra, co dalej?
- ...
- I wyszliście i o czym gadaliście? Nakrzyczał na ciebie czy jak?
Przez dłuższą chwilę Anita słuchała przyjaciółki w ciszy. W pewnym momencie znów wybuchnęła:
- Monika! Czy tobie do reszty odbiło?! Przecież ty masz 16 lat! Za młoda jesteś!
Marcin zerknął na Anitę z zaciekawieniem.
- ...
- Nie tłumacz się! Oboje jesteście nieodpowiedzialni! A Dawid jest starszy, powinien myśleć!
Cinek nagle się wyprostował i chrząknął znacząco. „Jaa...” – pomyślał. – „Zawsze wszystko na nas...”.
- ...
- Pomińmy to. No to dlaczego z tobą zerwał? Chyba nie dlatego, że poszliście ze sobą do łóżka?
- ...
- Jaką lampkę?
- ...
- Zrobiliście to na lampce?!
Marcin wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- ...
- To? Marcin. Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- ...
- To na lampce czy na ścianie?
- ...
- Aaa... Na lampce przy ścianie... Trzeba było tak od razu. Ale nadal nie rozumiem... Wiem, że było dość hardcorowo, ale to chyba jeszcze nie powód, żeby się rozstawać.
- ...
- Moment, moment. To wy nic nie pamiętacie? To skąd wiecie, że do czegoś doszło?
- ...
- Ale wtopa! Łoo... Kumple... Łoo... Żenada. No ale co było dalej jak już wam powiedzieli?
Marcin nie wytrzymał. Po raz któryś w trakcie tej podróży zatrzymał auto, ale tym razem z niego wysiadł. Zaskoczona Anita obserwowała przez szybę jak oparł się o maskę BMW i trzęsie się ze śmiechu. Dopiero, gdy chłopak się opanował, wsiadł do auta i ponownie odpalił silnik, dotarło do niej, że Monika skończyła właśnie dalszą część opowieści i teraz wyraźnie czeka na odpowiedź. Problem polegał na tym, że Anita nie słyszała nic z tego, co przyjaciółka do niej powiedziała.
- Eee... mówiłaś coś?
- ...
- No przepraszam, nie słyszałam... To jak już się dowiedziałaś, co się stało, to co było dalej?
- ...
- Głupia jesteś?! To był największy błąd w twoim życiu! Jak mogłaś coś takiego powiedzieć?
- ...
- Co mnie obchodzi, że jeszcze do końca nie wytrzeźwiałaś? To go wystraszyło!
- ...
- Nie rozumiesz? Pomyśl sobie: to facet. Pomyślał sobie o tobie Bóg jeden wie co!
Marcin wytężył słuch, ale Monika mówiła zbyt cicho, żeby mógł coś więcej wychwycić z tej rozmowy.
- ...
- Monia, no ja nie wiem co ty masz zrobić, ale mogę ci tylko powiedzieć, że w żadnym przypadku nie możesz go przeprosić. Nie możesz, Monia, rozumiesz?
- ...
- Nie ma żadnego „ale”! Monia! Weź się w garść. On musi sobie to poukładać. Po prostu nie tak sobie to wszystko wyobrażał. Przecież jesteście razem krótko, podejrzewam, że nawet go nie widziałaś wcześniej bez koszulki, a tu takie coś i to jeszcze po pijaku. I na dodatek prawie nic z tego nie pamiętacie. Nie ma co mu się dziwić. Przestraszył się i pewnie stwierdził, że to wszystko potoczyło się za szybko.
- ...
- No, a teraz co?
- ...
- Dokładnie. Ogarniamy się, nie płaczemy, głowa do góry. Jutro będzie Lepper.
- ...
- Pa.
- ...
- Dzięki, nawzajem – po tych słowach rozłączyła się i odłożyła telefon.
- Co jest? – zapytał beztrosko Marcin.
- Jesteś bezczelny. Bardziej niż mogłam to przypuszczać! Przecież i tak wszystko słyszałeś.
- Wcale, że nie. Monika mówiła za cicho. Ale trzeba przyznać, że ty za nią dzielnie nadrabiałaś. To jak, powiesz mi, czy nie?
- Foch – skwitowała to jednym słowem. – Zadzwoń sobie do swojego super nieodpowiedzialnego przyjaciela.
- Mam zamiar, zrobię to na najbliższym postoju. A swoją drogą to zgodnie z tym co mówiłaś, to na mnie też powinnaś się obrazić. Zjechałaś od góry do dołu Brutusa, a przecież ja zachowałem się tak samo. Skoro Brutusa uważasz za kompletnie nieodpowiedzialnego, to mnie też powinnaś. To co? Koniec z nami? – zapytał w ogóle na nią nie spoglądając.
Anita uznała, że musi zapomnieć o fochu i zaprotestować.
- Marcin!
- No co? Przecież ja tylko biorę sobie do serca to, co powiedziałaś wcześniej.
- Ale przecież my to co innego. My się kochamy, prawda? – Endi nie spuszczała z niego swojego wzroku.
Przerażała ją myśli, że przez coś takiego mogliby się rozstać.
- Niby tak, ale...
- Nie ma żadnego „ale”! Ty mnie kochasz, ja ciebie też i w ogóle nie dopuszczam do siebie myśli, że możemy się kiedyś rozstać i to przez coś takiego. I jestem w ciąży! – rzekła, jakby w ogóle nie wiedziała jak bardzo poważny temat poruszyła.
- Aha – na początku do niego nie dotarł sens tych słów. 
Po pierwsze był niewyspany, po drugie na kacu a i jego samopoczucie też nie było wspaniałe. Nagle Marcin zahamował z taką siłą, że samochód zarzuciło na prawą stronę. Z przerażeniem spojrzał na nią i zdołał prawie bezgłośnie wyszeptać:
- Co?
Poruszał chwilę ustami, aż nagle coś do niego dotarło.
- Ty... przecież ty piłaś ode mnie kawę... kofeina i w ogóle... jak coś mu się stało? – zapytał przerażony. 
W pośpiechu odpiął jej pas i lekko dotknął jej brzuszka. Anita siedziała zszokowana. Nie umiała nic powiedzieć. Chciała tylko sprawdzić, jak zareaguje, a on uwierzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)