wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 81

Dochodziła dziesiąta. Anita spała sobie w najlepsze – wczoraj długo nie mogła zasnąć, a gdy w końcu jej się udało obudziła ją burza. Kolejny raz zasnęła nad ranem, więc teraz odsypiała.
Nagle poczuła jak ktoś ją szarpie.
- Czego? – mruknęła zaspana, nie otwierając oczu.
- Wstawaj, Nitka, to ważne.
- Brutus? Spać nie możesz?
- Nituś, już dziesiąta.
- Przyjdź za godzinę.
Odwróciła się na drugi bok i próbowała spać dalej, gdy usłyszała śmiech i inny męski głos.
- Joker? – otworzyła oczy, jednak od razu oślepiło ją światło. – Czego chcecie?
- Żebyś wstała – kolejny głos.
- Wojtek? Ty też? – usiadła.
- Też. Mamy niespodziankę. Wstawaj.
Opadła na poduszki i mruknęła zamykając oczy:
- Moment. Muszę się obudzić.
Usłyszała westchnienie i poczuła, jak ktoś łapie ją za nogę i wyciąga z łóżka. Zdążyła wrzasnąć i boleśnie spadła na podłogę.
- Ałaaaa... – jęknęła, po czym zerwała się na równe nogi i krzyknęła ignorując śmiejących się mężczyzn – Robercie Czołgowski, wynoś się z tego domu!
Mężczyzna zrobił smutną minkę i odwrócił się w stronę wyjścia mówiąc przy tym przygnębionym głosem:
- No dobra, nie chcesz graffiti to nie, chciałem dobrze.
Z jego wypowiedzi Anita wyłowiła zaledwie jedno słowo i od razu zwęszyła okazję.
- Czekaj! Graffiti? Jakie graffiti?
Robert z szerokim uśmiechem z powrotem odwrócił się w jej stronę i od razu zaczął przedstawiać jej swój plan. Gdy skończył Anita wydusiła z siebie tylko:
- I... starzy wiedzą?
- Mhm.
- Zgodzili się?
- No... Twój ojciec się zgodził, matka chyba ma zamiar nas wyrzucić. Ale już za późno, byliśmy z twoim tatą w sklepie i wszystko kupione.
- Ojciec się zgodził?!
- Tak – Robert zwrócił się do Wojtka i Brutusa. – To co, panowie, wynosimy te graty, tak? Anita, mogłabyś opróżnić szafki.
I wzięli się do pracy.

- Pogadaj z nim.
- Co?! W życiu!
- To cię hamuje. Nie możesz dusić w sobie tego wszystkiego. Po to tu jestem, żeby doradzić ci, jakie jest najlepsze wyjście. Przez ostatni tydzień tylko cię słuchałam, ewentualnie zadawałam jakieś pytania. Pora na rady.
Anita siedziała na którejś z kolei sesji ze swoim psychologiem. Właśnie usłyszała pierwszą radę i, cóż, nie przypadła jej ona do gustu.
- Paulina, to najgłupszy pomysł, jaki w życiu usłyszałam.
- Nie zgadzam się z tobą.
- A co niby miałabym mu powiedzieć?
- No właśnie. Co byś mu powiedziała, gdybyś miała okazję?
Anita chwilę myślała.
- Powiedziałabym mu, że jestem na niego wściekła i mam do niego ogromny żal. Że mnie zawiódł. Że wszystko, co spadło na mnie w ostatnim czasie, jest jego winą. Że nikt nigdy mnie tak nie skrzywdził i to przez niego straciłam wiarę w ludzi. Powiedziałabym... ale nie powiem. Nie chcę go ani oglądać, ani słuchać. Jasne?
Paulina westchnęła. Anita naprawdę była trudną pacjentką.
- Anita, a słyszysz, co mówisz? Cały czas oskarżasz się o wiele rzeczy, na które nie miałaś wpływu. Ale, tak jak powiedziałaś, on miał. Więc dlaczego mu tego nie powiedzieć? Po co obciążać niesłusznie swoje sumienie i dusić to w sobie?
- Lepiej żeby on się obwiniał? Myślałam, że chcesz mi pomóc wyzbyć się złych wspomnień i emocji, ale żeby przerzucać je na innych? Na tym opiera się ta twoja psychologia? W takim razie: dzięki – podniosła się z miejsca i chciała wyjść, ale usłyszała za sobą przygnębiony głos Pauliny.
- Anita, wróć, proszę. Źle się zrozumiałyśmy. Wcale nie chcę, żebyś poczuła się lepiej kosztem Marcina albo kogokolwiek innego. Chcę tylko, żebyś zrzuciła z siebie poczucie winy. Nie poczujesz się lepiej, dopóki nie powiesz mu, co tak naprawdę cię boli, rozumiesz? Nie każę ci oskarżać go o całe zło tego świata. Masz tylko powiedzieć mu konkretnie, co i kiedy źle zrobił. I tyle. Będziesz mogła z czystym sumieniem zamknąć tamten rozdział w twoim życiu. I ruszyć dalej.
Anita pokręciła głową i ponownie ruszyła w kierunku wyjścia mówiąc:
- Mam dosyć na dzisiaj. Pogadamy w poniedziałek. Cześć – otworzyła drzwi i nim je zamknęła usłyszała jeszcze: „Powodzenia”.
Parsknęła śmiechem i wyszła na ulicę. Szła zaaferowana rozmową z lekarką. Była zła – nie tak wyobrażała sobie to leczenie. Prawdę mówiąc jej zdaniem ich rozmowy nie miały najmniejszego sensu. Ot, takie wyciąganie wszystkich brudów na światło dzienne. Ostatnie dwie rozmowy zamiast pomóc, jeszcze bardziej pogarszały jej i tak parszywe samopoczucie. Musiała od początku przeżywać cały związek z Marcinem, ich rozstanie, przyjaźń a potem także i związek z Dawidem, a na końcu wydarzenia sprzed miesiąca. Jednak najbardziej zdenerwowała ją dzisiejsza rozmowa z Pauliną. Anita nie chciała rozmawiać z Marcinem, nie chciała widzieć jego przepraszającego spojrzenia. Nie chciała robić mu niepotrzebnych wyrzutów – chęć zemsty minęła jej już dawno. Dlaczego więc, do cholery, wciąż szukała w pamięci sytuacji, które mogłaby mu wypomnieć? I dlaczego – tu stanęła jak wryta – dlaczego przyszła na Sienną i jest prawie pod jego blokiem? Nagle przypomniała sobie słowa Pauliny: „Będziesz mogła ruszyć dalej”. Westchnęła głęboko i ruszyła przed siebie.

W tym samym czasie, kilka pięter wyżej.
- Ale co ci się tam dokładnie dzieje?
- Nie wiem. Ciągle świeci się kontrolka akumulatora. W ogóle nim nie jeżdżę, bo jak się zatrzyma to już mi nie ruszy – pożalił się Marcin przyjacielowi.
- A zaglądałeś pod maskę? Może pasek klinowy?
- Nie, jest w porządku. To będzie akumulator albo...
Przerwał mu dzwonek do drzwi.
- ...albo alternator. Kogo niesie?
Zirytowany podszedł do drzwi i otworzył je. To, co zobaczył, sprawiło, że oniemiał.
- Eee... – zaczęła Anita nienaturalnie wysokim głosem. – Ja... nie chcę cię znać!
Jeśli Marcin był wcześniej zaskoczony, to teraz zastanawiał się, czy nie ma omamów. Anita, widząc jego zdezorientowaną minę nabrała pewności siebie i przypomniała sobie, po co tu przyszła.
- To wszystko, co mi się przydarzyło i co mi się teraz dzieje, to tylko i wyłącznie twoja wina! Przez ciebie straciłam zaufanie do ludzi, zostałam skrzywdzona jak nigdy przedtem i nie wiem, czy kiedykolwiek zacznę normalnie żyć! Potraktowałeś mnie jak zabawkę, wykorzystałeś i porzuciłeś jak psa, nie miałeś nawet odwagi powiedzieć prawdy, tylko wymyśliłeś jakąś żałosną bajkę! – Marcin miał w oczach łzy, a na nią podziałało to jak płachta na byka, w tej chwili pragnęła tylko, by cierpiał tak mocno jak ona. – Wierzyłam ci, ufałam, mówiłam wszystko i wiązałam z tobą swoją przyszłość!
- Anita... – kilka kroków za Marcinem stał Michał, dziewczyna nie zauważyła nawet kiedy przyszedł. Nie zwróciła na niego uwagi – teraz już nic nie mogło jej powstrzymać.
- Co, dobrze się bawiłeś? Pewnie obaj mieliście niezły ubaw za moimi plecami, nabijaliście się z głupiej, naiwnej blondynki, która dała się nabrać miłemu, sympatycznemu Marcinkowi, który jest takim dobrym przyjacielem, wymarzonym chłopakiem... Ale wiesz, kim w rzeczywistości jesteś? Zwykłą świnią, nieczułym draniem, bezwzględnym i obojętnym na krzywdę innych. Co, trochę ci się ta zabawa wymknęła spod kontroli, nie? Nie planowałeś, że Siwy mnie dostanie w swoje łapy? Ale dostał. Tego nie chciałeś, ty chciałeś mieć mnie tylko dla siebie, a nie dzielić się mną ze swoimi kumplami. Ale mam złą wiadomość: obaj mnie posuwaliście. Twój plan się nie udał, Siwy cię przechytrzył. Och, tak mi przykro – podeszła do niego bliżej i powiedziała z nienawiścią: - Wypierdalaj z mojego życia.
I wyszła, w popłochu ocierając łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)