środa, 10 lipca 2013

Rozdział 99

Reszta dnia minęła bardzo szybko. Dochodziła siedemnasta gdy...
PUK PUK
Drzwi uchyliły się zanim Marek zdążył odpowiedzieć.
- Mogę?
- Jasne, wejdź – powiedział Marek do swojej ukochanej asystentki.
Ula weszła do gabinetu.
- To jak, wracamy? – zapytała.
- Eee... Muszę jeszcze się trochę ogarnąć.
- Poczekam – odpowiedziała siadając na kanapie.
Marek wstał i zaczął pakować jakieś dokumenty. Ula przyglądała się mu przez chwilę i rzekła:
- Marek...
Marek na nią zerknął i powiedział:
- Ula, kluczyki mam w prawej kieszeni, a portfel w marynarce.
Uśmiechnął się.
- Nie o to mi chodzi – zaprotestowała.
- Możesz zaprosić Dorotę na babski wieczór, ale ja i tak nie wyjdę.
- O to też nie chodziło.
- Nie, Maciek nie będzie świadkiem.
- O to też nie chodzi. Ale dlaczego nie?
- Bo nie! Proste!
- Marek, zdajesz sobie sprawę, że za trzy tygodnie ślub, a my nadal nie mamy jednego świadka?
- Bo nie zgadzasz się na Sebę!
Ula westchnęła i zapytała:
- A Michał?
- Co: Michał?
- Świadek! Może Michał będzie świadkiem?
- A zgodziłabyś się?
- Pod jednym warunkiem – odpowiedziała od razu.
- Już się boję. Słucham.
- Wyprawiam... a właściwie to Dorota wyprawia wieczór panieński.
- No i? Co mi do tego? Mam przyjść?
- Nie! Nie daj Boże! Chodzi mi o to, że... yyy... no, ty też wyprawiasz wieczór kawalerski, tak?
- Michał. Nie ja.
- Właśnie – uśmiechnęła się szyderczo.
- Właśnie... co?
- To niech Michał dopisze do listy gości jeszcze Maćka.
- Co? Zapomnij! To moja impreza!
- Więc świadkiem będzie Maciek – powiedziała stanowczo, po czym wstała i już miała wychodzić, gdy...
- No dobra... Niech przyjdzie. Ale niech sobie kogoś do towarzystwa weźmie.
- Super! Jesteś kochany! Jasiek na pewno się zgodzi!
Marka zamurowało.
- Jeszcze Jasiek? O, Chryste – westchnął.
Ula z powrotem usiadła.
- Marek...
- Co? Czego znowu chcesz?
- Nie unoś się tak. Po prostu tak jakoś dotarło do mnie, że jutro mam... eee... to znaczy, że jutro potrzebuję dnia wolnego. Zgadzasz się?
- A stało się coś?
- Nie... Po prostu muszę coś załatwić i trochę mi to zajmie.
- Może cię gdzieś zawieźć? Będzie szybciej.
- Nie... Poradzę sobie. To co, mogę jutro nie pojawiać się w firmie?
- Dobrze – Marek patrzył na nią chwilę podejrzliwie, po czym rzekł. – Już skończyłem, możemy iść.
- Okej – Ula się podniosła i po chwili razem jechali już w kierunku mieszkania.

***

Dochodziła dwudziesta następnego dnia. Marek, jak zwykle spóźniony, próbując wymyślić następny wiarygodny powód, dla którego wrócił później, otworzył drzwi od mieszkania, w którym, ku jego zaskoczeniu, było całkiem ciemno. „Nie ma jej, albo już śpi” – pomyślał. Otworzył drzwi od sypialni. Łóżko było puste. „Czyli jednak jej nie ma” Wydusił jej numer na komórce. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Tu Ula Cieplak, zostaw wiadomość.
„I na dodatek nie odbiera telefonu” Założył psu smycz i wyszedł nim na krótki spacer. Gdy wrócił, Uli nadal nie było. Zirytowany tym faktem udał się do kuchni, zrobił sobie kanapki, włączył laptopa i postanowił poczekać na narzeczoną pracując. Gdy w końcu rozległ się szczęk zamka w drzwiach, było po dziewiątej.
- Już jestem! Tami, nie skacz na mnie! – zawołała dziwnie rozradowana Ula od progu.
- Już? Chyba dopiero – Marek oderwał wzrok od laptopa i spojrzał na Cieplakównę. – Gdzie byłaś tak długo?
- Przecież mówiłam ci, że muszę coś załatwić – powiedziała odwieszając płaszcz. – Brr, ale zimno.
- Nie zmieniaj tematu. Cały dzień? Hm, wróć, co ja mówię? Przecież jest już noc!
Ula spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- O co ci chodzi? To już mi nawet nie wolno wyjść z domu?
- Nie o to mi chodzi. Martwiłem się o ciebie. Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
- Byłam zajęta.
- Czym?
- Nieważne.
- Nieważne? Możesz to rozwinąć?
Marek powoli przestawał panować nad nerwami. Znów obudziła się w nim chora zazdrość. Jednak na razie nie było tego po nim widać.
- Nie, nie mogę! Przynajmniej nie wymyślam bzdurnych historyjek, że siedzę w pracy do późna! Od  dwóch miesięcy ciągle wracasz spóźniony! A ja nie wierzę w te twoje opowieści, jak to bardzo jesteś zawalony robotą! – w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. – Może Paulina w to wierzyła, ale mnie nie nabierzesz! Jestem twoją asystentką i doskonale wiem, kiedy masz dużo pracy! A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona i idę pod prysznic! Chciałem ci się czymś pochwalić, ale teraz to już nieważne! I dziękuję za zepsucie jednego z najpiękniejszych dni w moim życiu!
Rozwścieczona Ulka trzasnęła drzwiami od łazienki. Marek, który w międzyczasie podniósł się z miejsca, stał z otwartymi ustami zszokowany jej wybuchem myśląc: „Co jest? Ona podejrzewa, że mam kochankę! I co teraz? Na dodatek ciekawe, co chciała mi powiedzieć... Cholera!”. Usiadł, zatrzasnął laptopa i schował twarz w dłoniach. „Jeśli teraz zacznie bardziej interesować się tym, co robię po pracy, to wszystko wyjdzie na jaw. Jak uśpić jej czujność?” Do końca dnia nie zamienili już ani jednego słowa.
Rano Ula wstała jak gdyby nigdy nic. Ciepło przywitała się z Markiem („Cześć kochanie!” i krótki całus) i poszła do łazienki. Ten stał zszokowany. „Wczoraj taka afera, a dzisiaj co? Nic się nie stało?” Z rozmyślań wyrwał go gwizdek czajnika. Po chwili z łazienki wyszła Ula. Marek spojrzał na nią podejrzliwie i zapytał:
- Wszystko w porządku?
- Tak, a co? – dziewczyna z uśmiechem podeszła do nadal zszokowanego narzeczonego, zawiesiła mu ręce na szyi i przysunęła się do niego znacząco.
Ten od razu zrozumiał aluzję i wpił się w jej usta.
- Kochanie... – Marek z trudem oderwał się od Uli.
- Hmm... – rzekła przytulając się do niego.
- Na pewno dobrze się czujesz?
Ona nie odpowiedziała, tylko mocniej wtuliła się w silne ramiona narzeczonego. Marek pocałował ją w czubek głowy i zaczął głaskać po plecach.
- Ulka...
- Hmm... – powtórzyła, jeszcze bardziej (to w ogóle możliwe?) go ściskając.
- Ula, nie mogę oddychać!
Dziewczyna oderwała się od niego i zaniosła się płaczem.
- Kochanie – przytulił ją z powrotem do siebie – Co się stało?
- Wszystko robię źle… - rzekła płaczliwym głosem.
- Ale co?
- Nie wiem – rzekła odrywając się od niego jednocześnie ocierając łzy, po czym udała się do pokoju, by się ubrać.
Po chwili drzwi za dziewczyną się zamknęły. Ten stał jeszcze bardziej zszokowany niż wcześniej.
- Aha – rzekł sam do siebie.

W firmie.
Uli dość sprawnie szła praca (siedziała przy swoim biurku) nagle drzwi od gabinetu prezesa się otworzyły.
- Ulka.
- Tak? – szybko oderwała swój wzrok od monitora i przeniosła go na Dobrzańskiego.
- W tej umowie co mi przepisałaś… - nie dokończył, bo Ula weszła mu w połowę zdania.
- Coś nie tak? Coś źle zrobiłam? – rzekła podrywając się z miejsca.
- Nie, to znaczy tak. Yyy… Ula, widzisz – pokazał jej jedną z linijek w tekście – Tu jest literówka. Poprawisz? – zapytał z uśmiechem.
Dziewczyna wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, ale nagle się zakrztusiła. Nie mogła złapać oddechu, świeczki stanęły jej w oczach. Marek bez większego namysłu klepnął ją w plecy. Ta odetchnęła z ulgą.
- Wszystko w porządku?
- Tak, dzięki – westchnęła.
Zabrała felerną kartkę z błędem i z powrotem wzięła się do pracy.
- Nie wiem, może ci kawy zrobię, co? – zapytał przyglądając się jej uważnie.
- Nie, dzięki.
- Ale mi herbatki bardzo chętnie – rzekła Viola z tyłu.
- Jaką pijesz? – zapytał z uśmiechem.
- Serio? Zrobisz mi? – rzekła zaskoczona Viola.
- No tak. Michał kazał mi o ciebie dbać.

Nazajutrz.
W pewnej bardzo ekskluzywnej i wykwintnej restauracji przy najlepszym stoliku siedział pewien bardzo przystojny mężczyzna i czekał na wybrankę swojego serca, chodź ona jeszcze nie wiedziała, że nią jest. Do owego stolika niepewnym krokiem podeszła pewna bardzo atrakcyjna szatynka i drżącym głosem zapytała:
- Aleks?
- Witaj, Bella! – wstał i podszedł do kobiety rześkim krokiem, po czym pocałował ją w policzek.
- Aleks, wow, ja ty wyglądasz. Super fryzura – Kaśka zmierzwiła mu włosy – Nie no, nie poznaję cię.
- To dobrze? – zapytał z uśmiechem.
- Tak.
- Co zamawiasz?
- Nie wiem, poleć coś. Zdaję się na twój gust.
- Jesteś pewna?
- Tak.
W trakcie jedzenia lunchu Aleks zaczął bardzo niepewnie:
- Kasiu…
- Tak? – podniosła wzrok z nad talerza na niego.
- Bo ja… to znaczy ty… Nie, my… Boże! Zapytam wprost.
- Okej – dziewczyna podejrzliwie na niego spojrzała.
„A ja myślałam, że on zawsze taki pewny siebie, a tu szok” – pomyślała.
- Czy zechciałabyś może wybrać się ze mną na ślub Uli i Marka jako moja osoba towarzysząca? – zapytał z nadzieją w głosie.
Kasia otworzyła usta z niedowierzania i zachrypniętym głosem rzekła:
- Ja? – nadal nie mogła wyjść ze zdziwienia.
„Przecież to nie możliwe, żebym JA TAKIEMU mężczyźnie się podobała. Ja skromna, skromna – wybuchnęła w myślach śmiechem – i ułożona, hm… jeszcze lepiej, ale dobra: ja i mężczyzna moich marzeń razem na weselu...”
- Kasiu – Aleks spojrzał na nią dziwnie.
Dziewczyna wyraźnie nie kontaktowała. Pomachał jej ręką przed oczami i rzekł:
- Kaśka, jesteś?! Halo!
- A tak. Coś mówiłeś? – wyrwana z rozmyślań odrzekła.
- No… to jak? Zgadzasz się?
- Tak, jasne – rzekła z uśmiechem.
Aleks odetchnął z ulgą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)