- Hej, brat! – zawołała Anita wchodząc
do jego domu. – Wiem, że nieładnie tak bez uprzedzenia, ale strasznie mi się
nudziło... – zakończyła zatrzymując się w salonie.
- Siema, siostra – odparł Michał. –
Wchodź, rozgość się. Viola pojechała z małym do rodziców, wraca jutro, a ja...
- Imprezujesz – dokończyła za niego,
jednocześnie spoglądając z dystansem na mężczyzn, kolegów z jego pracy.
- A jak? Zostań jak chcesz – odparł
wesoło.
- Czy ty aby nie piłeś, braciszku? – zapytała
wyraźnie rozbawiona.
- Ja? No co ty... Piter, co tam z tym
drinkiem? – zawołał za kolegą i ruszył w jego stronę.
Blondynka wyraźnie zastanawiała się, czy
nie wyjść i nie przeszkadzać bratu w świętowaniu nieobecności jego żony i
synka. Jeszcze niezbyt pewnie czuła się w obecności mężczyzn. Z jednej strony
chciała się troszkę „rozerwać”, żyć normalnie, tak jak wcześniej, lecz z
drugiej bała się, że gdyby choć na chwilę straciła czujność, ktoś znowu mógłby
ją skrzywdzić. Następnym powodem sprawiającym, że dziewczyna czuła się tu niepewnie
był fakt, że oprócz Michała, jedyną osobą którą tu znała był Marcin, który na
dodatek właśnie ją dostrzegł. W pierwszej chwili podniósł się z kanapy z
zamiarem podejścia do niej, jednak w ostateczności usiadł z wyraźnie
smutniejszą miną. Natomiast Anita właśnie poczuła przypływ chwilowej odwagi i
nie do końca zdając sobie z tego sprawę, ruszyła w jego kierunku i usiadła obok
niego, po czym zagadnęła:
- Hej.
Ten spojrzał na nią z radosnym uśmiechem.
- Cześć.
- Co tam u ciebie słuchać? – zapytała po
chwili ciszy.
- W porządku, a u ciebie?
- Staram się, żeby było jak najlepiej –
odparła Anita spoglądając na niego, również lekko się uśmiechając.
W jego niebieskich oczach ujrzała ulgę.
Po chwili chłopak przeniósł wzrok na swoje dłonie, w których obracał szklankę z
drinkiem.
- Dasz mi łyka? – zapytała niepewnie
Anita.
Marcin spojrzał na nią mrużąc oczy.
- A wolno ci?
- Oj no, tylko łyka. Nikt nie musi
wiedzieć.
- Ja będę wiedzieć – zauważył
twardo.
- Nie bądź Żyd.
- Łyka i ani grama więcej – podał jej
szklankę.
Dziewczyna wzięła ją, jednocześnie
pokazując mu język. W odpowiedzi lekko się uśmiechnął. Upiła dość spory łyk. Na
samym początku lekko się skrzywiła, jednak oddając mu szklankę powiedziała:
- Piłam już lepsze, ale nie będę już
taka wybredna.
Chłopak roześmiał się. Zawsze uwielbiał
jej specyficzne, nad wyraz dziwne poczucie humoru.
- Się ciesz, że w ogóle coś dostałaś.
Michał jakby się dowiedział, to nie powiem co by mi zrobił.
- Michał nie musi wiedzieć, a z drugiej
strony nie musicie robić ze mnie nie wiadomo jakiej kaleki. Przecież nie jestem
obłożnie chora, a przynajmniej już nie jestem. Mój lekarz prowadzący także się
o tym nie dowie. To będzie taka nasza tajemnica – dodała z uśmiechem.
- Powiedzmy, że się zgodzę, ale nie
licz, że często dam ci się tak wykorzystywać – zaznaczył Marcin, drocząc się z
nią.
- Zobaczymy – zakończyła złowieszczo, po
czym się roześmiała.
- Słucham? – zapytał zaskoczony, a
zarazem lekko oburzony, po czym także zawtórował jej gromkim śmiechem.
Nigdy by nie pomyślał, że to może być
takie łatwe. Rozmowa z nią po tym wszystkim, co się stało. Nawet w
najśmielszych marzeniach nie przyszło mu na myśl, że będzie siedział obok niej
i beztrosko rozmawiał, śmiał się czy nawet droczył się z nią. Spojrzał na
dziewczynę z zawadiackim błyskiem w oku i zdał sobie sprawę, że pragnienie, by
ich wzajemne relacje wróciły do stanu z przed tego całego koszmaru, po tej
właśnie chwili, po tej rozmowie, jest jeszcze silniejsze. Często wspominał ich
wspólne chwile, to jak zasypiała mu z głowa na kolanach i wydawała się taka
niewinna, taka piękna czy też te wszystkie sytuację, gdy zachodził w głowę co
się stało, chwilę po tym, jak wychodziła od niego trzaskając drzwiami, a on wybiegał
za nią i przepraszał, nie do końca zdając sobie sprawę za co. Uwielbiał patrzeć
na nią, kiedy się złościła, robiła wtedy taką uroczą minę. Nigdy nie
podejrzewał, że taka mała, niepozorna blondyneczka może w taki sposób zawrócić
mu w głowie, tak perfidnie owinąć sobie go wokół palca. Przecież on zarówno
wcześniej jak i teraz jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Gdyby tylko go o
coś poprosiła, dała znak czy kiwnęła palcem, on uchyliłby jej nieba. Gdyby
tylko chciała... Chciałby cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa.
- Mogę zadać ci pytanie? – zagadnęła
niespodziewanie, wyrywając go z rozmyślań.
- Oczywiście, najwyżej nie odpowiem –
odparł ze śmiechem.
- Bardzo zabawne... – przerwała na
chwilę.
Wiedziała, że nie powinna pytać o takie
rzeczy, nie teraz, kiedy poniekąd nic ich nie łączy, ale ciekawość nie dawała
jej spokoju.
- Czy... czy to prawda, że chcesz
odejść? W sensie...- rozejrzała się dookoła, po czym dokończyła. – No wiesz...
Chłopak zmarkotniał. Wypił drinka do
końca i odparł:
- Ale żeś sobie temat znalazła... Tak, a
nawet już to poniekąd zrobiłem.
- A czemu to zrobiłeś? – dopytywała.
Spojrzał na nią znacząco i zapytał z
ironią.
- No czemu?
Kiedy Anita nie odpowiadała, dodał:
- Zawsze chciałem odejść, wojsko było
pewnego rodzaju odejściem, ucieczką, od tego wszystkiego i od tego, co spotkało
Anię. Nie chcę, żebyś zrozumiała mnie źle, ale Pawła bym jeszcze jakoś
ścierpiał, lecz to co spotkało ciebie mnie przerosło... – spojrzał na nią
przygaszonym wzrokiem i dodał – Naprawdę byłaś dla mnie wszystkim i uwierz mi,
że oddałbym wszystko, by to się nie wydarzyło, albo chociaż, by to nie spotkało
ciebie, by zemścił się na mnie...
Marcin zwiesił głowę, jednocześnie tępo
spoglądając na podłogę. Ten temat wywoływał w nim najgorsze uczucia, potworne
poczucie winy.
- On zemścił się na tobie... –
powiedziała prawie szeptem. – Najwyraźniej wiedział, że cię to tak dotknie.
- Anita ja...
- Powoli zaczynam się z tym godzić, z
tym, co się wtedy wydarzyło – przerwała mu. - Nie powiem, że było łatwo, bo nie
było, zresztą dałam ci to odczuć... Ale teraz jest już lepiej. Już się tak nie
boję, jak na samym początku. Wcześniej nie dałabym rady siedzieć tu z wami
wszystkimi, ale po sesjach z Paulą jest naprawdę lepiej.
- Ale to nigdy nie powinno ci się
przytrafić i nie możesz...
- Przestań! – po raz kolejny mu
przerwała. – Marcin, to nie jest twoja wina i przestań tak myśleć. Nigdy nie
była.
- Ale gdybyś mnie nie poznała, gdybym ja
cię z nim nie poznał...
- Gdyby Michał nie był moim bratem...
Marcin, nie winię cię. To Siwy był popaprańcem i nigdy nie myśl inaczej.
Przez dłuższy czas trwała między nimi
cisza. W końcu zapytał:
- A Wojtek jak tam się po tym wszystkim
trzyma?
- Z nim także było źle, a ja w pewnym
momencie przez moją własną głupotę jeszcze to pogorszyłam, ale teraz też jest
lepiej. Co prawda nie chce iść do psychologa, choć nie raz go do tego
namawialiśmy, uważa, że da sobie ze wszystkim radę sam... Nie można powiedzieć
o nim tego, że kiedykolwiek był jakoś słaby psychicznie, przed tym wszystkim.
Był z niego twardy, upierdliwy facet, nie jakiś tam chłoptaś czy ciapa. Zresztą
Joker też taki jest. Czołgowscy mają to w genach, więc nie boję się o niego.
Poza tym ma mnie i brata, no i Paulę, tą psycholog – to ostatnie dodała z lekką
kpiną.
Marcin spojrzał na nią pytającym
wzrokiem.
- Nie pytaj nawet... Ja rozumiem, że wpadł
jej w oko, no bo przystojny z niego mężczyzna, ale gdzie tu przysięga
Hipokratesa się pytam!
Kiwała z dezaprobatą głową.
- Żartujesz chyba... – powiedział z
niedowierzaniem, jednak gdy zobaczył jej minę dodał z niesmakiem. – Masakra...
- No... – spojrzała na niego z lekkim
uśmiechem, po czym dodała. – Nie chce ci się pić przypadkiem? – wskazała brodą
w kierunku pustej szklanki. – Idź po nowego.
Marcin roześmiał się i rzekł,
jednocześnie wstając.
- Poczekaj tu, a ja zaraz coś przyniosę.
Nawet nie wiedzieli kiedy minęło im te
kilka godzin na wspólnej rozmowie i żartach. Dziewczyna naprawdę się przy nim
rozluźniła. Nie czuła jakiegoś takiego dyskomfortu, którego się obawiała zanim
się do niego przysiadła. Teraz wcale nie żałowała, że zdecydowała się zostać u
Michała na jego pijackiej imprezie. Niespodziewanie ich rozmowę przerwał Michał
siadając, a wręcz przewracając się na fotel przed nimi. Oboje spojrzeli na
niego zszokowani, bo wcześniej nawet nie dostrzegli, aby zanosiło się na to, że
Michał będzie świętował wyjazd swojej rodziny do tego stopnia.
- A witam moje gołąbeczki... – odezwał
się bełkocząc. – Siedzicie tu i siedzicie... Dałbyś trochę odsapnąć mojej małej
siostrzyczce, a nie, nie odstępujesz je na krok!
Anita wybałuszyła oczy, zaś lekko
zniesmaczony, a zarazem speszony Marcin schował twarz w dłonie.
- Niee, błagam... – żachnął się.
- Co ty tam mówisz, szwagier?
Anita wciągnęła powoli powietrze do
płuc, aby się uspokoić.
- Nic, Michał, nic – odparł Marcin
spoglądając na niego.
- Wiecie? Tak się ostatnio
zastanawiałem, które z was weźmie mnie na świadka... Z jednej strony jestem
twoim jedynym bratem... – powiedział, jednocześnie spoglądając na zszokowaną
Anitę, po czym przeniósł wzrok na zezłoszczonego Marcina. – A my jesteśmy najlepszymi
kumplami, więc...
- Póki co jesteś największym pajacem
jakiego znam – burknął Marcin, przerywając mu wywód.
- Taak... – Anita kompletnie nie
wiedziała, jak się w takiej sytuacji odnaleźć. – Na mnie chyba już czas –
powiedziała, jednocześnie wstając.
- Już? – zapytali obaj mężczyźni.
Marcin wstał dodając:
- Odprowadzę cię. Nie będziesz szła sama
tak po nocy.
- Nie musisz, możesz zostać jak chcesz –
odpowiedziała mu kompletnie ignorując pijanego brata, który właśnie coś do niej
bełkotał.
- Jakoś odechciało mi się tu siedzieć...
- Jak tam chcecie, tylko uprzedź matkę,
że nie wrócisz dzisiaj do domu, bo zlądujesz u niego. Jak
zwykle zresztą... – powiedział, jednocześnie nieudolnie próbując
podnieść się z fotela.
Anita zamknęła oczy, zaś Marcin nie
wytrzymał i popchnął pijanego kolegę z powrotem na fotel, jednocześnie mówiąc
przy tym:
- Ogarnij się trochę!
Po chwili byli już na zewnątrz.
- Odwiózłbym cię, ale sama rozumiesz,
też piłem – wytłumaczył się Marcin.
- Już nie przesadzaj, nie jestem aż taka
wygodna. Spacer dobrze mi zrobi.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Mogłabym cię o coś poprosić? –
zapytała niespodziewanie dziewczyna.
- Jasne, mów śmiało.
- Pomóż mi namówić Dawida, aby także
zrezygnował z tej waszej bandy.
W odpowiedzi usłyszała westchnienie. W
końcu odparł:
- Próbowałem, i to nie raz. Ale on jest
strasznie uparty. W pewnym stopniu go rozumiem, tak jest mu po prostu
wygodniej. Uważa, że pracując i zarabiając normalnie, legalnie, nie będzie w
stanie spłacić kredytu...
- Przecież inni dają radę – zaprzeczyła
dziewczyna.
- Wiem, Anita, wiem. Mówiłem mu to,
zresztą nawet jakby sobie nie radził to przecież bym mu pomógł, ale do niego
nic nie dociera.
- Też próbowałam... – rzekła cicho. –
Mnie także nie chce słuchać, ostatnio, jak już mi się wydawało, że już zaczęłam
jakoś na niego wpływać, to urażony trzasnął drzwiami krzycząc, że to jego życie
i mam się nie wtrącać.
- Znajome, co? – powiedział wesoło,
spoglądając na nią.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
- Sugerujesz coś? – zwróciła się do
niego ostrzegawczym tonem.
- Ależ skąd! – żachnął się Marcin, po
czym dodał już poważnie – Spokojnie, nie odpuszczę, nie w tej sytuacji. Nie
chcę, by jeden z moich najlepszych kumpli zmarnował sobie życie.
- Dzięki – dziewczyna uśmiechnęła się
lekko.
Przez resztę drogi szli raczej w ciszy.
Od czasu do czasu któreś z nich coś powiedziało, a pod domem Anity pożegnali
się i rozeszli w swoje strony. Po tym wieczorze oboje czuli, że powoli
wkraczają na koleżeńską drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)