środa, 10 lipca 2013

Rozdział 96

Po chwili prezes domu mody usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
Weszła Ula.
- Mogę? – zapytała.
- Tak, jasne. Co się stało?
- Bo widzisz Marek, tak sobie myślę, a właściwie to dopiero teraz to do mnie dotarło, że my jeszcze nie wybraliśmy świadków!
Marek chwilę pomyślał i rzekł:
- Faktycznie. To kogo proponujesz?
- No ja bym chciała Dorotę i Maćka.
- Dorota okej, ale Maciek? Zapomnij. Ja chcę Sebę.
- Nie! Nie zgadzam się!
- Ula, jak nie Maciek i Seba... to kto?
- Dlaczego nie zgadzasz się na Maćka? – zapytała ze złością.
- A dlaczego ty nie chcesz Seby?
- Ja pierwsza zapytałam.
- Bo nie!
- To nie jest odpowiedź!
- Bo to kretyn – rzekł, po czym ugryzł się w język.
Dziewczyna wściekła jak osa odwróciła się na pięcie i udała się ku wyjściu z gabinetu. Marek poderwał się z miejsca krzycząc:
- Ula, przepraszam! Zaczekaj!
Dziewczyna trzasnęła drzwiami. Marek wyszedł za nią.
- Ula, to nie tak!
- A wy co? Znowu się kłócicie? – zapytała Viola.
Tymczasem Ula szła przez środek firmy nie zwracając uwagi na Marka, który szedł za nią i cały czas przepraszał. Ludzie widząc tę scenę szybko zaczęli plotkować 
(- ...ciekawe, za co teraz...
- ...i znowu to samo... itp.).
- Ulka, zaczekaj!
Razem weszli do windy.
- Uluś, ja nie chciałem...
Dziewczyna nadal nie odzywała się do narzeczonego.
- Uluś, proszę... Nie gniewaj się... Ulka, ty wiesz, że my się nie lubimy.
Drzwi od windy się otworzyły (trzecie piętro). 
- Ulka, zaczekaj!
Dziewczyna była nieugięta. Szła w stronę bufetu. Dosłownie przed samymi drzwiami Marek nie wytrzymał. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Ich twarze dzieliły centymetry. Patrzyli sobie prosto w oczy. Marek czułym gestem odgarnął jej włosy z oczu i wyszeptał wprost do jej ucha:
- Wybacz mi. Wiesz, że ja najpierw mówię, później myślę. Kocham cię i moim zdaniem możemy się pobrać nawet bez świadków.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Już się nie gniewasz? – zapytał z uśmiechem.
Ulka pokiwała głową na „nie”, po czym pocałowała Marka namiętnie. Oboje nie zwracali uwagi na przyglądających się im ludzi.
- To jak? Lunch’yk? – zapytał Marek.
Dziewczyna złapała narzeczonego za rękę i razem weszli do bufetu.

Następnego dnia, podczas gdy pracownicy F&D byli pogrążeni w pracy, w pewnym mieszkaniu w centrum Warszawy rozmawiały dwie kobiety.
- Córuś, mówię ci, tam na pewno znajdziesz pracę! – przekonywała pewna blondynka.
- Mamo, ja i wielkie F&D? To niemożliwe! Nie mam doświadczenia, nie przyjmą mnie! Dlaczego tak nagle każesz mi tam próbować? Poza tym jestem już na to... hmm... za stara – rzekła wysoka, szczupła, niebieskooka szatynka wyglądająca na dwadzieścia parę lat.
- Ale ty jesteś do tego stworzona! A gdzieś musisz nabyć doświadczenia w modelingu. Oni na pewno ci to ułatwią.
- Ale...
- Spróbuj. Tylko szybko. Z tego co się dowiadywałam oni tam pracują do siedemnastej. Porozmawiaj z szefem, postaraj się jakoś tam wkręcić.
- Ale...
- Kaśka!
- Dobrze, spróbuję.

Było chwilę po trzeciej.
Ula zapukała do gabinetu Marka.
- Proszę!
- Marek, jakaś kobieta przyszła, nazywa się Katarzyna Majer i chce z tobą porozmawiać.
- A w jakiej sprawie?
- Chyba pracy.
- Pracy?
- Tak.
- Dobra, niech wejdzie.
Ula się wycofała i powiedziała:
- Zapraszam.
Lekko zdenerwowana szatynka niepewnym krokiem weszła do gabinetu myśląc: „Zrób tak, jak słyszałaś od tych dwóch na dole. Jak one to mówiły? Aha, już wiem. „Chcesz mieć pracę? Zdobądź szefa!” I tego się trzymaj! Ale... Nie! Mama na pewno miała jakiś powód, gdy kazała ci szukać tu pracy” – zerknęła na Marka. – „A swoją drogą szef nie jest taki zły...”
Marek wstał z miejsca i podszedł do niej.
- Dzień dobry! – przywitał gościa, po czym wskazał na kanapę. – Proszę, może pani usiądzie?
- Tak, dziękuję – rzekła siadając obok niego.
- W czym mogę pani pomóc? – zapytał uśmiechając się przy tym.
„Ma fajny uśmiech” – pomyślała dziewczyna. – „To całe szukanie pracy może być bardzo miłe”
- Nazywam się Katarzyna Majer. Szukam pracy. Chciałabym zatrudnić się tu jako modelka.
- Mogę poprosić pani CV? – zapytał wyciągając rękę po teczkę.
„Do dzieła!” – pomyślała dziewczyna, po czym z czarującym uśmiechem podała mu teczkę i przysiadła się bliżej.
Marek otworzył teczkę i wyciągnął jej CV. Była dobrze wykształcona, znała biegle angielski i francuski, miała ukończone różne staże, praktyki oraz kursy, jednak nie było ani słowa o modelingu.
- Ma pani jakieś doświadczenie w tej dziedzinie? – zapytał zdziwiony Marek. 
Zazwyczaj dziewczyny w jej wieku miały spory wachlarz doświadczeń w byciu modelką.
- Pani? Jeśli nie ma pan nic przeciwko, proszę mi mówić po imieniu. Kasia – dziewczyna wyciągnęła dłoń w jego stronę.
Markowi to spoufalanie powoli przestawało się podobać, jednak niepewnie uścisnął jej dłoń i rzekł:
- Marek. Miło cię poznać. Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- No tak – Kasia bardzo dobrze zaczęła udawać smutny ton. – Nie mam. Ale zawsze o tym marzyłam, tylko nigdy nie mogłam się zebrać w sobie żeby spróbować. Przyszłam tutaj z nadzieją, że pomożesz mi spełnić moje największe marzenie – zakończyła ze słodką minką jeszcze bardziej się do niego przysuwając.
Marek się odsunął.
- No cóż, jedyne co na dzień dzisiejszy mogę zrobić, to zaprosić cię na casting. Jeszcze nie ustaliliśmy z naszym głównym projektantem terminu, ale zadzwonimy do ciebie jak już go poznamy.
- Naprawdę?! – kobieta zaczęła piszczeć z radości i rzuciła się prezesowi na szyję.
Ten właśnie miał ją odepchnąć, gdy wpadła jakaś nieznana Dobrzańskiemu kobieta, a za nią Ula.
- Marek, ona sama weszła, ja...
- Mamo, co ty tu robisz? – przerwała Uli Kasia zwracając się do kobiety i puszczając Marka.
- Kasiu, widzę, że już poznałaś swojego brata – odpowiedziała wskazując na Marka.
Wszyscy stanęli jak wryci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)