wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 83

- Nie!
- Tak.
- Nie!
Wojtek westchnął ciężko.
- Czy ty nie rozumiesz, jakie to ważne?
Anita przewróciła oczami.
- Możecie się przestać bawić w moją mamę?
- Ale ona ma świętą rację – rzekł Robert.
Dziewczyna spojrzała na niego wrogo.
- Wiesz co, chociaż ty mógłbyś stać po mojej stronie.
- Oferuję ci pomoc. Nikt nie każe ci kombinować, tylko tyle, że masz ze mną do tego przysiąść.
- Nie.
Tym razem to Joker westchnął ciężko.
- Nie, ja mam dosyć! – Wojtek poderwał się z miejsca. – Ty! – wskazał na Anitę. – Możesz sobie siedzieć w tej chacie ile chcesz, choćby dziesięć lat, ale pamiętaj w takim bądź razie, że wyrzekasz się też innych rzeczy! Nie wiem, czy zauważyłaś, ale w Trójce każdy ma jakieś wykształcenie! Nie będziemy się zadawać z idiotką, która ledwie skończyła gimnazjum!
Anita poczerwieniała.
- Masz mnie za idiotkę?
- Tak! Zobacz, jak ty się zachowujesz, nie chcesz skończyć liceum, bo co? Bo nie chcesz podejść do komisa, który według ciebie jest poniżej twojej godności! Zastanów się, czy inteligentna osoba by się tak zachowywała! I czy w ogóle dopuściłaby do sytuacji, w której matka musiałaby biegać po szkole i błagać o dwójki!
- Wojtek, opanuj... – próbował wtrącić się Robert, ale został przekrzyczany.
- Czy osoba inteligentna uciekłaby z domu tylko dlatego, że porzucił ją chłopak mówiąc kilka przykrych słów? Przestałaby chodzić do szkoły, bo to nudne? Ćpałaby, bo nie mogłaby znaleźć oparcia w rodzinie? I obraziłaby się na rodziców, bo będą mieli dziecko? Jesteś rozpieszczona, boisz się, że przestaną cię traktować jak malutką księżniczkę, na którą zresztą cię wychowali! Brawa dla nich! Joker, chcesz to z nią gadaj. Na razie.
Po czym wyszedł bezceremonialnie trzaskając drzwiami.
Anita wyglądała, jakby Wojtek przed chwilą uderzył ją w twarz. 
- Młoda, słuchaj... – zaczął Robert. – Nie żebym coś mówił, ale Wojtek ma trochę racji...
Dziewczyna zmroziła go wzrokiem.
- Nie chcesz zadawać się z idiotką to wiesz, gdzie jest wyjście. Nie jesteście mi do szczęścia potrzebni – rzekła lodowatym głosem.
- Oj, przestań się dąsać. Trochę prawdy nikomu nie zaszkodziło. Udowodnij, że taka nie jesteś i zamkniesz mu buzię.
Dziewczyna podniosła się z miejsca i podeszła do okna.
- To nie tak jak myślicie.
Robert podszedł do niej.
- Więc jak?
- No kurczę, myślicie, że to rodzice mnie tak wychowali, a tak wcale nie jest. Po prostu... kiedyś było inaczej. Mieszkałam sobie z bratem, miałam w nim najlepszego przyjaciela i mi to pasowało. Później Michał się wyniósł, znalazł sobie dziewczynę i ogólnie zajął się swoim życiem. A ja zostałam sama. Miałam „przyjaciółkę”, która w zasadzie była pustogłową kretynką, a matka miała mnie gdzieś, choć na pozór mogłoby się wydawać, że zawsze poświęca mi mnóstwo uwagi i zawsze się o mnie martwi. Poznałam Marcina, przez krótki czas była sielanka, ale jak w końcu zaczęłam wracać do normalności to on mnie zostawił i znowu zostałam sama. Brutus próbował mnie jakoś naprostować, ale... kurczę, Robert, to nie jest to samo.
- O czym ty teraz mówisz?
Westchnęła, zastanowiła się chwilę i odrzekła:
- Nie myśl, że z Dawidem nie jestem szczęśliwa czy coś. To wspaniały chłopak, gdyby nie on, to chyba nigdy bym się nie podniosła, ani wtedy, ani teraz. Ale... Nigdy tego nikomu nie mówiłam, ale wydaje mi się, że... że za dużo razy dostałam kopniaka od życia, żeby mogło być normalnie. Tak jak było wtedy, gdy byłam z Marcinem. Teraz jest już w ogóle do dupy, bo muszę kogoś naprawdę dobrze znać i mu ufać, żeby bez oporów z nim przebywać. Nie mówiąc już o byciu ze sobą. Obawiam się, że w obecnej sytuacji przyjaźń to wszystko co mam do zaoferowania Dawidowi. Czy komukolwiek innemu.
- No... – Joker odezwał się dopiero po chwili ciszy. – Skłamałbym, gdybym powiedział, że tego nie podejrzewałem. Tak mi się w sumie wydawało, ale nie chciałem ci narzucać mojego zdania.
Anita tylko przytaknęła. 
- I co ty na to? – rzekła w końcu.
- Myślę, że powinnaś poważnie porozmawiać z Brutusem. Chociaż byłbym zdziwiony, gdyby się tego nie spodziewał. On też ma świadomość, co się dzieje.
- Skrzywdzę go.
- Nie możesz wszystkich uszczęśliwiać swoim kosztem.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo jesteś podobny do swojego brata.
- Nie daj Boże! – żachnął się Robert ze śmiechem. Po chwili jednak spoważniał i dodał – Wiem, że masz trudne życie. Ale nie możesz się poddawać, bo jakoś przetrwać trzeba, a może w końcu będzie lepiej. Nie pomożesz sobie nie kończąc szkoły, tylko jeszcze bardziej skomplikujesz sobie życie. Daj sobie pomóc, dziewczyno.

***

- Dzień dobry – przywitała się Anita ze swoją panią psycholog. 
To było ich szóste spotkanie. Sama blondynka doszła do wniosku, że wybranie się tutaj było jedną z najlepszych decyzji podjętych w ostatnim czasie. Te rozmowy pomagały jej wszystko sobie poukładać. Zaczęła dostrzegać, że tak naprawdę nie ona jest temu wszystkiemu winna, i że choćby nie wiadomo jak było źle, zawsze można jakoś się wygrzebać.
- Cześć, Anitko, wchodź. Coś się stało? – zapytała lekarka, poprawiając sobie okulary. – Dzisiaj nie byłyśmy umówione.
- Wiem – odparła, jednocześnie zamykając za sobą drzwi. – Ale mam do ciebie ogromną prośbę...
- Słucham.
- Lubisz mnie? – zapytała uśmiechając się przymilnie.
Kobieta się roześmiała.
- Oczywiście, że tak. Jaka to prośba?
- Czy mogłabyś pojechać ze mną do Wojtka? Mi pomogłaś. Naprawdę czuję się już znacznie lepiej z tym wszystkim. Chciałabym, abyś i jemu pomogła.
- Naprawdę ci na nim zależy.
- To mój przyjaciel. A poza tym, to wszystko co go spotkało to poniekąd moja wina.
Gdy Paulina już otwierała usta, aby zaoponować, ponownie odezwała się Anita.
- Tak, wiem. Ale chcę mu pomóc. Zapłacę za tę sesję, obiecuję.
- To nie o to chodzi – odparła Paulina z uśmiechem. – Nie mogę mu pomóc na siłę. Musi chcieć ze mną porozmawiać, inaczej nic nie zdziałam.
- A nie możesz spróbować? Tak dla mnie...
Paulina przez chwilę obserwowała ją w ciszy. Po chwili rzekła:
- Ale nie obiecuję, że z tego coś wyjdzie.
- Wierzę w ciebie.
Szatynka z uśmiechem wstała, wzięła swoją torebkę i ruszyła w stronę wyjścia.
- Więc chodź. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Po pół godzinie były już na miejscu. Wysiadły i ruszyły w stronę odpowiedniej kamienicy.
- Paula, tylko wiesz... oni tam nie dbają o porządek.
Kobieta spojrzała na nią z zainteresowaniem.
- Spokojnie, wiem czego się spodziewać. W końcu to dwaj faceci.
- Chciałam tylko uprzedzić.
Anita zapukała w ich drzwi.
Po chwili stanął w nich na wpół ubrany Joker. Paulinie na usta wkradł się lekki uśmiech – szczególnie zachwycił ją jego tatuaż, smok, oplatający cały tors i plecy, a także odważna fryzura.
„To, co zakazane, zawsze smakuje lepiej” – pomyślała.
- Cześć, Joker – przywitała się Anita. – To jest Paula, mój psycholog. My do Wojtka, jest?
- Cześć. Jest – odparł, z zainteresowaniem spoglądając na elegancko ubraną szatynkę – Wejdźcie – zaprosił je do środka, po czym sięgnął pierwszą lepszą koszulkę z pokoju, szybko założył na siebie i z powrotem wszedł do salonu.
W tym czasie Paulina rozglądała się po mieszkaniu.
- Faktycznie, nie przesadzałaś. Przydałoby się tu sprzątanie – powiedziała cicho szatynka.
- Mówiłam? Jak tu jeszcze mieszkałam, to trochę się hamowali, ale teraz?
- Anita... – przerwał jej ostro Joker. – Podarowałabyś sobie. Na drugi raz jak będziesz przyprowadzać do nas tę uroczą panią psycholog, to mnie uprzedź, a sprzątnę.
- Pannę – poprawiła go Paulina, jednocześnie wyciągając do niego rękę – Paulina Walentowicz.
- Robert Czołgowski – chwycił jej dłoń i ucałował.
Zszokowana Anita rozchyliła usta, zaś Paulina śmiało spojrzała na Roberta i z uśmiechem dodała:
- Następnym razem uprzedzimy – po czym odwróciła się z powrotem do Anity i zapytała – To gdzie jest Wojtek?
- Ja zaprowadzę – szybko odpowiedział za przyjaciółkę Robert, lekko obejmując w talii Paulinę i prowadząc ją w stronę pokoju swojego brata. – Uwaga pod nogi – dodał ze śmiechem.
- Chyba nie pozwoliłbyś abym upadła – odparła szatynka z uwodzicielskim uśmiechem.
- Oczywiście, że nie - Robert otworzył drzwi przed kobietą, pozwolił jej przejść przodem i rzekł - To jest właśnie ten słynny Wojtek - Paulina przeniosła swój wzrok z Roberta na wyraźnie zdziwionego starszego Czołgowskiego. - Więc my zostawimy was samych – dodał Robert, jednocześnie powoli zsuwając swoją dłoń z talii kobiety, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. – No co? – zapytał Anitę widząc jej zaskoczoną i nieco zdegustowaną minę.
- Minuta – powiedziała. – Jedna minuta, a ona już okręciła cię sobie wokół palca, bo co? Bo jeździ Mercedesem prosto z salonu? Bo nosi kilkunastocentymetrowe szpilki i krótką kieckę?
- A...
- Powiem wszystko Dorocie – przerwała mu złowieszczo.

W tym samym czasie w pokoju obok.
- Tak, wiem, kim jesteś, ale nie rozumiem, co cię do mnie sprowadza – odparł obojętnie Wojtek.
- Anita martwi się o ciebie i poprosiła mnie, abym ci pomogła.
- Nie potrzebuję pomocy – przerwał jej. – Jestem już dużym chłopcem i potrafię sam się uporać ze swoimi problemami, dlatego... Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale chyba pofatygowałaś się tutaj na darmo, paniusiu. 
Paulina lekko uniosła brwi w górę, po czym z oburzeniem powtórzyła:
- Paniusiu? – ostrożnie stąpając swoimi piętnastocentymetrowymi szpilkami między porozrzucanymi na podłodze ubraniami, zbliżyła się do Wojtka mówiąc: - Radzę, by to było po raz ostatni, kiedy mnie tak nazywasz. Nie jestem jakąś tam twoją...
- Jesteś rozkapryszoną dziewczynką, która nigdy się nie dowiedziała, co to prawdziwa praca, a na każde swoje skinienie palcem dostawała od rodziców wszystko co tylko chciała. Szczerze mówiąc, nie jestem nawet przekonany co do tego twojego tytułu „magistra”, czy aby na pewno zdobyłaś go zasłużenie, więc daruj sobie twoje jakże drogocenne rady.
- To, że najwyraźniej nie powiodło ci się w życiu, nie oznacza, że możesz mnie ot tak obrażać. Na swój tytuł zasłużyłam ciężką pracą. Nauka ludzkiej psychiki to nie jakieś kilka regułek tworzenia zdań w szesnastu czasach i wykucie słówek na pamięć, więc pohamuj się. Obrażając mój kierunek studiów robisz się w moich oczach po prostu śmieszny, a...
- Prywatną uczelnię skończy każdy kretyn – zripostował się Wojtek. – Mimo ciężkiego kierunku. Na państwowej uczelni nie utrzymałabyś się nawet jednego roku.
- A skąd ty to możesz wiedzieć na jakiej ja uczelni studiowałam? – uniosła się Paulina. 
Ten przystojniak najwyraźniej działał jej na nerwy, w pozytywnym znaczeniu tych słów. Na twarz Wojtka wkradł się głupawy, niezwykle figlarny uśmieszek, zrobił dwa kroki w przód sprawiając, że dzieliło ich coraz mniej przestrzeni. Wyciągnął dłoń w jej stronę, po czym delikatnie założył kruczoczarne pasmo jej długich włosów za ucho i szepnął lekko przesuwając koniuszkami palców po jej policzku:
- Radek to straszna papla jak na twojego przyjaciela. 
Ku jego zaskoczeniu, jak na tak drobną osóbkę, dziewczyna przyciągnęła go bliżej siebie i wpiła w jego usta. Po bardzo długiej chwili oderwali się od siebie lekko zdyszani. Wojtek szepnął:
- Jak na dzisiaj koniec sesji, pani doktor.
- Nie wiem, czy wiesz, ale podstawą skutecznego leczenia jest regularność wizyt pacjenta – odszepnęła, jednocześnie przesuwając swoim palcem po jego torsie, po czym pewnie spojrzała w jego oczy.– To kiedy następna sesja?
- Zważając na to, że są wakacje, mogą być nawet codziennie – odparł śmiało przesuwając swoją dłonią w dół po jej plecach.
- To do jutra, Wojtku – pożegnała się jeszcze raz go namiętnie całując, po czym opuściła jego pokój. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)