poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 24

Godzinę później.
Marcin bez pukania wszedł do domu przyjaciela i:
- Cześć, Viola. Michał na dole?
- Mhm... Marcin zaczekaj. Chciałam... Boże, pięć miesięcy... Ja... słyszałam, co chcesz zrobić. Dokładnie to przemyślałeś?
- Viola, skąd wiesz?!
- Michaś mi powiedział, ale nic się nie bój. Nikomu nie powiem. Będę tęsknić...
Marcin otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Tak? Yyy... Ja też – rzekł otwierając drzwi od piwnicy, królestwa Michała, po czym rzucił w stronę kumpla – Powiedziałeś jej?!
- Oj tam – odparł rzucając spakowaną torbę przed nogi przyjaciela.
- Co to?
- Torba.
- Po co ci?
- No jedziemy, nie?
Chwila ciszy.
- Ty to jednak kumpel jesteś... – rzekł w końcu Marcin.
- No raczy – odparł Michał rzucając mu butelkę piwa. - Co tam?
- Była... to znaczy jest u mnie Anita.
- Ale... ty miałeś powoli...
- Wiem – przerwał mu – Ale przyszła do mnie zapłakana i w ogóle. Stary, nie wiem co robić? A ty też. Zamiast zrobić porządek z tym twoim Mirkiem to, kurwa, nie!
- Ale...
- Co?! To twoja siostra! Patrzy się na to wszystko! Ty masz zlewkę, bo już tam nie mieszkasz, nie?!
- Jak mieszkałem to też miałem! – odparł Michał. – Niech się uczy nie brać życia na poważnie!
- Wiesz co?! – Marcin podszedł bliżej. – Myślałem, że ci na...
- Co tu się dzieje?! – krzyknęła Viola schodząc na dół.
- Zależy! Ale co ja mogę?! Nie powiem, że to minie, bo nie minie, a sory, tobą nie jestem! – odwarknął Bulterier patrząc Marcinowi prosto w oczy. 
- Cienias jesteś i tyle.
- Nie cienias tylko dobrze wychowany chłopiec.  
- Taaa... – i oboje wybuchnęli śmiechem.
- A kto jest? Gdańsk?
- Yyy... Poznań chyba.
- Aaa... Oo... Uuu... To może ją weźmiemy na tydzień do siebie, co Violka?
- Michaś, ona zaczyna szkołę – odparła panna Kubasińska. 
- Aaa... Eee tam. To co się przejmujesz?
Marcin zamknął oczy i powoli wciągnął powietrze do płuc.
- Dobra. Pogadam z nią i z matką też. A teraz to lepiej powiedz ,jak ty chcesz się wykręcić od spotkań i innych czułych gestów?
- No i tu liczę na twoją pomoc – rzekł Marcin, jednocześnie siadając na krawędzi stołu do gry w bilard. 
- Nie pozabijacie się już? To wracam na górę – już miała wchodzić na górę, gdy w ostatniej chwili cofnęła się i zwróciła się do Marcina – Aha! Może chcesz trochę sałatki? Właśnie zrobiłam. 
- Nie, dzięki. Jak będę chciał to sobie wezmę.
- Głodny jesteś. Przyniosę ci – i już jej nie było.
- Co jej jest? – zapytał zdezorientowany Cinek.
- Aaa... Bo widzisz. Ona myśli, że ty na wojnę jedziesz, a nie na szkolenie. Jakoś nie załapała różnicy. Ale nie wyprowadzaj jej z błędu, ubaw jest przynajmniej.
Wpadła Viola z sałatką i piciem.
- A, Marcin! Zapomniałam! Wpadnij do nas dziesiątego przed twoim wyjazdem. Posiedzimy sobie razem.
Michał mrugnął do Marcina za jej plecami.
- Okej – Marcin się uśmiechnął.
- I w ogóle wpadaj często. Wiesz, razem raźniej. A może przekimasz tutaj dzisiaj? – Viola definitywnie przesadzała z gościnnością.
- No właśnie – Michał podchwycił temat.
- Ale... – zaczął Marcin.
- Będzie okej – uspokoił go Bulterier.
- No... Nie wiem.
- Podjedziesz tam rano dla niepoznaki i będzie spokój.
Marcin zastanowił się chwilę, po czym wziął talerzyk od Violi i zapytał:
- To gdzie śpię?
- Tam gdzie zawsze.

Kilka dni później.
Marcin dosłownie wyniósł się z domu. Wyłączył telefon. Praktycznie cały czas spędzał z Michałem i Violą. Anita na wiele sposobów próbowała się z nim skontaktować, w ogóle nie mając pojęcia co się dzieje, ale nawet gdy stała pod jednostką po jego pracy, udawało mu się wymknąć. W końcu dziewczyna nie wytrzymała. Było późne sobotnie popołudnie, do wyjazdu Marcina zostały już tylko dwa dni. Anita przekraczała właśnie próg salonu w domu brata.
- Już go wołam – powiedziała Viola. 
Ani słowem nie wspomniała, że w domu jest jeszcze ktoś.
- Michał! Anitka do ciebie przyjechała! Chodź na górę!
- Co?! Anita?! 
- No Anita, chodź!
Michał spojrzał krótko na Marcina, który schował właśnie twarz w dłoniach i uniósł brwi.
- No co? – zapytał Marcin, gdy zobaczył minę kumpla. – Stęskniłem się za nią!
Michał, z odrobinę zmartwioną poszedł na górę.
- Hej, siostra!
- Cześć.
- Co jest?
Anita opadła na kanapę.
- No właśnie nic. Cisza.
- Co? – Michał udawał, że nie wie, o co jej chodzi.
- Masz jakiś kontakt z Marcinem?
- Eee... No tak. W pracy na przykład. A co?
- Przecież mówię, że cisza, nie odzywa się w ogóle.
- A no bo chłopak zalatany. Nowych dostał i w ogóle. Telefon mu zalało! Słyszałaś? Ale był numer... – Michał wybuchnął śmiechem, po czym dodał – Teraz próbuje sobie załatwić drugi. Wiesz... abonamenty.
- Aha – powiedziała bez przekonania.
- Oj, coś siostra nie w sosie – dodał przysiadając obok niej.
- Herbatki? – zapytała Viola.
- Wiesz co? Nie. Ja tylko jeszcze na chwilę. Michał, ale na pewno nic się nie stało? – zapytała przyglądając mu się uważnie.
- Nie, no co ty – wtrąciła Viola. – Wczoraj tu był i oglądał z Miśkiem jakiś mecz do wieczora i wyli jak do księżyca.
- Aha... To... to ja już pójdę – rzekła wstając. – To cześć – i po chwili zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.
Michał spojrzał na Violę i już otwierał usta, aby podziękować, gdy Violka ponownie się odezwała:
- Idź już do niego. Niech sam nie siedzi.
- Jesteś kochana.
- Wiem.

Nazajutrz.
Wczesnym rankiem Marcin wrócił do mieszkania i zaczął się pakować.
„Po cholerę mi ta impreza, jak mam takiego doła?” – zapytał sam siebie w myślach, dopinając torbę. Sięgnął telefon. Włączył go. Skasował nieodebrane połączenia i wiadomości. Nie czytał ich. Wybrał numer Anity i już po chwili usłyszał:
- Co się z tobą, do jasnej cholery, działo?!
- Cześć.
- Pytam się!
- Nic. Możemy się spotkać? To ważne.
- Yyy... no tak. Daj mi pół godzinki i będę u ciebie.
- Wolę na neutralnym gruncie.
- Co?
- Nic. Za pół godziny w parku przy szóstym liceum – i rozłączył się.

Pół godziny później.
Marcin odszukał wzrokiem Anitę i ruszył w jej kierunku.
- Boże, jak ja się cieszę... – mówiła podchodząc do niego - ...że...
- Poczekaj! – Marcin wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc. – Wiesz, że coś się między nami popsuło – zrobił krok w tył. – To już nie ma sensu. Powiedzmy sobie szczerze: nie pasujemy do siebie. To już koniec, Anita, obudź się.
- Co się popsuło? W tydzień?! Przecież w Zermatt było wszystko okej! – Anita podeszła bliżej.
Marcin ponownie się odsunął, jednocześnie mówiąc przy tym:
- Ale nie jesteśmy w Zermatt. Wróć do rzeczywistości.
- Ale...
- Anita, nie ma żadnego „ale”! To już koniec! Nie pasujemy do siebie! Nie rozumiesz? Jesteś dla mnie za młoda. Ile ty masz lat. Szesnaście i dwadzieścia trzy...
- Dwadzieścia cztery – przerwała mu.
- Co? – Marcin nie ogarnął, o co jej chodzi.
- Dwadzieścia cztery. Dzisiaj masz urodziny – rzekła wyciągając zza siebie paczkę z prezentem.
Marcin spojrzał na nią zszokowany. Kompletnie o tym zapomniał. Natomiast dziewczyna podeszła bliżej i podała mu prezent.
- Wszystkiego najlepszego – dodała ze łzami w oczach, po czym odwróciła się i ruszyła biegiem przez park.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)