poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 42

Nazajutrz.
- Anita, wyjdź stamtąd, tylko na chwilę!
Dziewczyna jęknęła i po raz któryś pochyliła się nad muszlą klozetową wymiotując.
- Coś ty żarła?! Całą noc tam siedzisz!
Anita przepłukała usta, obmyła sobie twarz i otworzyła Jokerowi. Mężczyzna przekroczył próg łazienki i skrzywił się.
- Ale tu jebie. Przejęłaś transport spirytusu czy co? – dopiero teraz na nią spojrzał. – Uuu...
Dziewczyna była bardzo blada, miała podkrążone oczy, potargane włosy. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest wyczerpana, wycieńczona i że czuje się okropnie.
- Czyli to nie jedzenie ci zaszkodziło – skomentował to.
Anita spojrzała na niego, jakby błagała go o pomoc, po czym odepchnęła go na bok i ponownie podbiegła do sedesu.
- To ja wpadnę później – rzekł Joker, zerkając na nią krótko i wychodząc.

Popołudniu
Anita leżała na brzuchu na swoim łóżku, przykryta kołdrą, z zamkniętymi oczami. Dopiero jakąś godzinę wcześniej opuściła łazienkę. Nagle drzwi od jej pokoju otworzyły się bez pukania. Wkroczył Dawid z dość naburmuszoną miną, ale jego twarz złagodniała, gdy ją zobaczył.
- To wyjaśnia dlaczego nie odbierasz jak się do ciebie dzwoni – rzekł pogodnie.
- Spierdalaj – burknęła.
- Oj, no co taka nachmurzona? – udawał zdziwionego. – Pochorowałaś się, że tak leżysz?
Otworzyła jedno oko i powtórzyła:
- Spierdalaj.
Dawid przysiadł obok niej na łóżku.
- To dla twojego dobra – powiedział.
- Czuję.
Pogłaskał ją po głowie, mówiąc:
- Przepraszam Nituś. Wydobrzejesz raz dwa. Zapomnij, że się źle czujesz i wstawaj, bo gdzieś cię zabieram.
Teraz spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz?
- Nie. Kupiłem mieszkanie – powiedział z dumą.
Anita uniosła brwi.
- Że jak?
- Normalnie. Lada moment kończę szkołę i chyba bez sensu byłoby cały czas zajmować miejsce w internacie, nie? Czas przenieść się na swoje. I liczę na to, że pomożesz mi się jakoś urządzić.
- Aha – znów zamknęła oczy. – Dzisiaj nigdzie nie idę.
- No proszę... Chciałem to ogarnąć do końca tygodnia.
- A co ci tak spieszno?
- Po prostu chcę się urządzić, zrobić jakąś imprezkę i mieć już święty spokój.
- Powodzenia. Na mnie nie licz.
- Ej, nie rób mi tego teraz – powiedział błagalnym głosem.
- Przykro mi. To twoja wina, tylko i wyłącznie.
Dawid oburzył się.
- Wcale, że nie, zawsze mogłaś się nie zgodzić. Chyba było oczywiste, jakie będą tego konsekwencje.
- Rozkaz to rozkaz. Trzeba było nie wymyślać głupot.
- Ja osiągnąłem to, co chciałem. Przynajmniej masz nauczkę.
Anita spojrzała na niego ze złością, po czym odwróciła się do niego tyłem i warknęła:
- Wynoś się już. Źle się czuję.
Dawid zsunął się z łóżka na podłogę, rozsiadł się wygodnie i oświadczył:
- Okej, poczekam.
Po niecałej godzinie Anita obróciła się z powrotem w stronę przyjaciela i powiedziała:
- Jeszcze tu czekasz?
Ten spojrzał na nią przepraszająco.
- Przepraszam...
Anita westchnęła.
- Zawsze to samo. Daj mi piętnaście minut i pójdziemy zobaczyć te twoje mieszkanko.
- A lepiej się już czujesz?
- Nie – warknęła, ale powoli zeszła z łóżka. – Zaraz wracam.

45 minut później.
Anita krążyła po sklepie meblowym.
- Nituś, idziemy tu już drugi raz – jęknął Dawid.
Stało się jasne dlaczego chciał, żeby Anita mu pomogła. Po prostu nie miał do tego cierpliwości.
Dziewczyna puściła jego słowa mimo uszu. Dalej szła w ciszy. W pewnym momencie zatrzymała się i powiedziała:
- Te.
Brutus spojrzał krótko na wskazywane przez nią meble kuchenne i powiedział:
- Każde, tylko chodźmy stąd.

Po godzinie przechodzili przez park, by pójść do sklepu z drobiazgami i dokupić do wybranych mebli jakieś dodatki. Jak zwykle trzymali się za ręce.
- Dawid – zaczęła Anita. – Możemy się na trochę zatrzymać?
- A co jest? – Dawid spojrzał na nią z troską.
- Znowu mi niedobrze. Muszę odsapnąć.
Dawid pociągnął ją w bok.
- Chodź, tam jest ławka – rzekł.
- Nie muszę siadać.
- Nie dyskutuj.
Podeszli do ławki i usiedli. Anita od razu zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Brutus przez cały czas się jej uważnie przyglądał. Po raz pierwszy poczuł ukłucie żalu i pomyślał, że może jednak trochę przegiął. Fakt, nie spodziewał się, że jej organizm przyjmie to aż tak źle. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie.
- Masz rację. Przegiąłem.
Anita pokręciła przecząco głową.
- Nigdy więcej – powiedziała. – Możemy wejść gdzieś na herbatę? W sumie to dzisiaj nic nie piłam i może też dlatego mój żołądek się buntuje.
- Spoko – odparł. – Tylko posiedź jeszcze chwilę – dodał z troską i cmoknął ją w czubek głowy.

Późnym wieczorem w mieszkaniu Dawida.
Brutus właśnie otwierał drzwi swojemu bratu.
- I jakoś trafiłeś – zaśmiał się.
Dziewiętnastolatek przywitał się i z dumą zaczął oprowadzać swojego starszego brata po swoim nowym mieszkaniu.
- Tak szczerze? – Sławek przerwał bratu w połowie zdania, którego nawet nie słuchał. – Nie przyszedłem tu zobaczyć twojego m3, bo to to ja zrobię na parapetówce. Wiesz co? Komu jak komu, ale bratu mogłeś powiedzieć, że masz nową dziewczynę.
- Co? – Brutus zgłupiał.
- Widziałem ciebie i Anitę w parku.
Chłopak parsknął śmiechem.
- Anita to tylko moja przyjaciółka, nie...
- Wiesz, normalni przyjaciele tak się nie zachowują – przerwał mu brat.
- O co ci chodzi?
- Chłopie, spójrz w lustro.
- Nie mam – wtrącił Dawid.
- Dziwię się, że nikt ci jeszcze nie powiedział, że ci się oczy świecą jak o niej mówisz. Nie zauważyłeś?
- Sławek, weź wyluzuj. Mnie...
- Nie mówię tego, żeby wiesz... Chciałem cię tylko uświadomić. Jakby na to nie patrzeć, Anita to fajna dziewczyna, ładna i... i w ogóle.
- Wiem – potwierdził Brutus z rozmarzoną miną, lecz gdy dostrzegł rozbawioną twarz brata, dodał – Weź ze mnie zejdź, okej? I morda w kubeł.
- Okej – odparł ze śmiechem Sławek.
- Chcesz herbaty czy coś? 
- No... możesz coś zapodać.
Brutus ruszył w kierunku sterty toreb i kartonów, wziął jeden i wyciągnął z niego czajnik, a następnie ruszył w kierunku swojej polowej kuchni.
„Co on sobie w ogóle wyobraża? Przecież to niemożliwe. Totalny kretyn” – myślał, jednocześnie wlewając wodę do czajnika i podłączając go do prądu.
- Co, Brutus?
Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
- Boże... pytałem kiedy robisz parapetówkę.
- Aaa... Jak dobrze pójdzie to w piątek.
- A Anita też będzie?
Dawid spojrzał na niego wilkiem.
- Weź sobie daruj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)