wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 87

- Nie! Ja mam dość tych wszystkich twierdzeń, wzorów i rysunków! Mam dość tej całej pieprzonej fizyki i tego komisa! I powoli mam dość ciebie, Joker! – Anita z wściekłością wstała od biurka i rzuciła się na łóżko.
- Nie przesadzaj, młoda – skomentował jej zachowanie Robert. – Nie zachowuj się jak mała dziewczynka. Nie uczyłaś się w czasie roku szkolnego, dodam też, że to właśnie wtedy powinnaś się uczyć, więc pouczysz się teraz, królewno. Wstawaj – mężczyzna szarpnął ją za nogę, jednocześnie próbując ściągnąć ją z łóżka.
- Zostaw mnie! – dziewczyna z całej siły próbowała się uwolnić z jego uścisku. – Rob, puść  - ostrzegła go.
Zirytowany puścił jej kostkę i wstał z krzesła, jednocześnie mówiąc przy tym:
- Jak chcesz to wszystko ogarnąć, jeśli co rusz odkładasz spotkania wymyślając jakieś kompletne bzdury? Anita, otrząśnij się, masz tyły i już daruję sobie mówienie jak wielkie! Jak tak dalej będziesz robić to się nie wyrobisz. A ja na ostatnią chwilę, choćbym nie wiem jak bardzo chciał ci pomóc, po prostu nie będę w stanie.
- Nie wysilaj się tak, moje życie, moje błędy i nic ci do nich. Nie chcę się uczyć, to nie będę się uczyć!
- Anita...
Mężczyzna kompletnie nie wiedział, jak do niej dotrzeć. Choćby nie wiadomo jak długo jej tłumaczył, że musi się uczyć, to ona zawsze się buntuje i przestaje to robić.
- Dobra, jak chcesz – powiedział twardo, podchodząc do biurka i ze złością zatrzaskując zeszyty i podręcznik. – Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejsza, ale jak widać twój maleńki umysł nie jest w stanie przyswoić nawet najprostszych rzeczy. Co mnie to obchodzi? – wziął z biurka swoje rzeczy i podszedł do drzwi. – Radź sobie sama. A że beze mnie nie jesteś w stanie zrozumieć nawet jednego zadania... Życzę ci wszystkiego dobrego w pierwszej klasie.
- Do niczego nie jesteś mi potrzebny – powiedziała zimnym głosem siadając na łóżku. – Co ty myślisz, że jesteś jakąś alfą i omegą? Nie jestem głupia, niech ci się nie wydaje, że jestem od ciebie w jakikolwiek sposób uzależniona.
Uniósł brwi i uśmiechnął się kpiąco.
- Doprawdy?
- Oczywiście, że tak!
- Udowodnij.
Przez ułamek sekundy można było pomyśleć, że zbił ją z tropu, ale szybko się pozbierała.
- Oczywiście, że udowodnię. Zdam tego komisa i to bez twojej pomocy. W ogóle bez niczyjej pomocy.
Roześmiał się.
- No to powodzenia.
Wstała i założyła ręce na biodra.
- Chcesz się założyć? – zapytała wyzywająco.
- O co? – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą bez wahania chwyciła.
- Jeśli zdam, obetnę ci włosy. Sama, tak jak będę chciała.
Jego dłoń drgnęła, ale nie wycofał jej.
- Niech będzie. Ale jeśli nie zdasz, a wiem, że nie zdasz, to przyznasz się przed wszystkimi, a przede wszystkim przed samym zainteresowanym, że nigdy nie przestałaś kochać Marcina.
- Nie kocham go, co ty bredzisz?!
- Nie rób ze mnie idioty. Wiem swoje. To jak, przyznasz się, czy się wycofujesz?
- Nigdy, mam zamiar wygolić cię na łyso. Więc na pewno nie będę musiała gadać tych głupot, które sobie uroiłeś. Mamo!
Po kilkunastu sekundach w jej pokoju pojawiła się Malwina. Stanęła w drzwiach, zaskoczona widokiem córki i jej korepetytora stojących naprzeciw siebie, mrożących się wzrokiem i ściskających swoje dłonie.
- Mamo, bądź tak miła i przetnij zakład – powiedziała Anita, nie przestając intensywnie patrzeć się w oczy Roberta.
- No... dobrze.

Wojtek spędzał produktywnie swój czas w niedzielny poranek – leżał na łóżku z rękoma pod głową i gapił się w jeden punkt na suficie. Ten spokojny relaks zakłócił mu natrętny dzwonek do drzwi, który jednak postanowił zignorować. Nie udało mu się to, ponieważ już po chwili rozległo się pukanie, a wręcz walenie do drzwi.
- Wojtek, do cholery, rusz tyłek i otwórz!
- Paula? – mruknął zdziwiony, prędko podnosząc się z łóżka. – Idę! – krzyknął, pośpiesznie zbierając z podłogi rozrzucone tam poprzedniego dnia ubrania i upychając je do szafki.
Wybiegł z pokoju, potykając się o leżący na podłodze laptop, który szybko odepchnął nogą na bok. Zatrzymał się w przedpokoju, spojrzał się w lustro, przeczesał dłonią włosy, uśmiechnął się i otworzył drzwi.
- Cześć – przywitał się, nadal uśmiechając się głupio.
- No hej – Paula zmarszczyła czoło. – Przestań się szczerzyć jak kretyn i powiedz mi, czy masz jakąś porządną koszulę.
Spojrzał w dół, na swą nieco wygniecioną koszulkę, której nie przebrał jeszcze po nocy. Szybko ją ocenił i rzekł inteligentnie:
- No.
Paulina przewróciła oczami i weszła do mieszkania, przepychając się obok niego. Bez słowa ruszyła w kierunku pokoju starszego z Czołgowskich kompletnie ignorując nieporządek panujący w salonie. Niespodziewanie z pokoju obok wyłonił się Robert z zaciekawieniem mrużąc brwi, jednocześnie zagadując brata idącego za brunetką.
- A ona co tu robi?
- Spokojnie, Robercie, za chwilę już tu nas nie będzie – odpowiedziała za Wojtka Paulina przekraczając próg pokoju starszego z braci.
- Tak? – zagadnął ją brunet opierając się o futrynę, jednocześnie z zaciekawieniem przyglądając się poczynaniom dziewczyny.
- Zabieram cię do nas na obiad, tylko najpierw trzeba cię jakoś ubrać.
Wojtek uniósł brwi do góry, myśląc, że się przesłyszał, jednocześnie próbując ignorować głośny wybuch śmiechu Roberta dobiegający zza jego pleców.
- Gdzie mnie zabierasz? – dopytywał zszokowany.
- Nie to żebym się wtrącał, ale przemyśl to złociutka – odezwał się rozbawiony Robert, także stając w drzwiach od pokoju brata. – Narobisz sobie tylko wstydu. Może i w szkole wygląda na takiego, który umie się zachować, ale tak naprawdę to ja w tej rodzinie uchodzę za bardziej kulturalnego... – dokończył równocześnie robiąc unik przed dłońmi brata wymierzonymi w jego stronę.
Wojtek już miał ruszyć za Jokerem z zamiarem rozmówienia się z nim, aby ten już nigdy nie wtrącał się w jego sprawy, jego rozmowy ze swoimi gośćmi, jednak powstrzymał go odgłos otwierającej się szafy, dźwięk wysypujących się z niej rzeczy i zdecydowanie niekulturalne stwierdzenie Pauliny. Wojtek tylko oparł swoje czoło o ścianę w salonie, przeklinając się w myślach, że nie schował całego tego swojego bałaganu pod łóżko. Chwilę później obok niego pojawiła się zniesmaczona Paulina mówiąc tylko:
- Jedziemy na zakupy. Kupię ci nową.
- Sam sobie kupię – wycedził przez zęby wściekły mężczyzna.
- Dobrze, sam sobie kupisz... – przewróciła oczami.

Po wielkim wstydzie, który przeżył podczas tego jednego posiłku, siedział właśnie na kanapie w pokoju, a wręcz apartamencie Pauliny i zarzekał się w myślach, że już nigdy więcej się tu nie pojawi.
- Nie przesadzaj, nie było aż tak źle – dziewczyna za wszelką cenę próbowała poprawić humor swojemu towarzyszowi. – Wojtek... – szepnęła dziewczyna, jednocześnie przysiadając mu na kolanach. – Wojtuś, powiedz coś.
- Wracam do domu – odparł twardo zsuwając ją ze swoich kolan.
- Przestań, przecież nic się takiego nie stało. To, że nie do końca wiedziałeś czym jeść czy też jaki temat rozmowy rozpocząć z moimi rodzicami, to jeszcze nie taka tragedia. Choć śmiem twierdzić, że jak do tej pory zachowywałeś się najlepiej ze wszystkich moich domniemanych partnerów i rodzice z pewnością to docenią – zapewniła go.
- Paula, co ty sobie roisz w tej swojej ślicznej główce? – uniósł się mężczyzna. – Jaki domniemany partner? To, że przespaliśmy się ze sobą nie oznacza, że będziemy razem!
Brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć. Kompletnie ją zaskoczył, a jednocześnie mocno uraził. Wojtek widząc reakcję dziewczyny dopiero zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Westchnął, przymykając na chwilę powieki.
- Paula... Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało... Po prostu... Nawet nie wiesz jak się poczułem kompletnie nie umiejąc odnaleźć się w tej sytuacji... To nie moja liga, dziewczyno, i mam nadzieje, że wreszcie to zrozumiałaś.
Zdziwił się widząc, że dla odmiany teraz w oczach dziewczyny pojawiły się iskierki złości.
- Przestaniecie wy mi w końcu mówić z kim mam się spotykać i jaką sobie ligę wybierać?! Radek mówił dokładnie to samo, tyle, że żaden z was nie zdaje sobie sprawy z tego jacy palanci znajdują się w mojej lidze, jak wy to ujmujecie. Ja chcę faceta, a nie jakiegoś mięczaka w garniturze od Armaniego, rozumiesz?
Jednak widząc jego minę zdała sobie sprawę, że chłopak nie do końca rozumie jej tok myślenia. Podeszła bliżej niego i dodała głosem nieznoszącym sprzeciwu:
- Nie zrezygnuję z ciebie, czy ci się to podoba czy nie i kompletnie nie obchodzi mnie to, czy umiesz zachować się przy stole i jaki stan majątku sobą reprezentujesz. Opinia mojej rodziny czy też „znajomych” – to słowo wypowiedziała z pogardą. – zupełnie się nie liczy.
Wojtek westchnął, jednocześnie kiwając z niedowierzaniem głową. W myślach zastanawiał się czemu też się tak na niego uparła, czym jej tak niby zaimponował, że postanawia się z nim związać wbrew temu co chcieliby jej nadęci rodzice. Uśmiechnął się lekko i odparł:
- Dziwna jesteś...

- Wyjątkowa – poprawiła go, po czym pocałowała go bardzo namiętnie z zamiarem nie wypuszczenia już go ze swoich objęć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)