środa, 10 lipca 2013

Rozdział 102

Tymczasem u dziewczyn.
Zabawa trwała w najlepsze. Co prawda Ula przeszła pomyślnie wszystkie zadania, które jej koleżanki znalazły w Internecie, ale przegrała zakład, więc Violetta wraz z resztą dziewczyn właśnie wymyślały na boku karę dla niej. Stanęło na tym, iż wszystkie wyszły na zewnątrz, a Ula stanęła na brzegu chodnika i usiłowała złapać stopa - pomysł Dorki. 
Natomiast chłopcy właśnie jechali na przejażdżkę. Jako pierwsze auto jechało BMW Michała z Marcinem jako pasażerem. Następnie Marek z Aleksem i Jaśkiem na tylnym siedzeniu, rzecz jasna w Lexusie. Jako ostatni jechali Sebastian w swoim Mitsubishi wraz z Tomkiem, Kacprem i Maćkiem. Wszyscy byli już pod dość sporym wpływem alkoholu. Nie przestrzegali zbytnio przepisów drogowych czy ograniczeń prędkości, ale to u nich była akurat norma. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie dość wyraźne polecenie:
- Czarny Lexus, czarne BMW i jasne Mitsubishi prosimy o zjechane na prawy pas i zatrzymanie aut!
- Cholera! Znowu! Stracę prawko! - zdenerwowany Marek otworzył schowek, wziął do ręki mikrofon od CB radia, włączył na odpowiedni kanał.
- W11 dla 00, zgłoś się - rzekł w żartach.
- Tu Łysy, zgłaszam się.
- Szykuj się. Bez odbioru.
- Przyjąłem.
Wszystkie trzy auta wraz z radiowozem na ogonie zjechały na prawy pas, ale jednak żadne z nich się nie zatrzymało.
- Tylko proszę, bez numerów! - policja wyraźnie się sfrustrowała.
Po krótkiej chwili Marek, Michał, Seba i Tomek rozmawiali z policjantami, a raczej Tomek rozmawiał, natomiast reszta stała i wsłuchiwała się w rozmowę.
- Łysy, ile razy mamy ci odpuszczać? - zapytał jeden z mundurowych.
- Nie ci, a wam - poprawił go Tomek.
- Dobra, ale wiesz. Cicho sza przed Aśką, okej?
- Oczywiście. Pani komendant Asia per pani Adamczyk o niczym się nie dowie. Właśnie, mogę do was wpaść w przyszłym tygodniu? Odbieracie trzynastki, prawda?
- Pewnie. Do zobaczenia następnym razem.
Każdy wsiadł do swojego auta. Ruszyli dalej. Nagle...
- Pisiu, pisiu, pisiu...
- Co za... - zaczął Jasiek, ale przerwał mu śmiech chłopców. Marek wziął mikrofon o CB radia i powiedział:
- Tomek, to nie palmiarnia, szympansy już śpią.
- Pawiany - wtrącił Tomek.
Do rozmowy wtrąciło się BMW.
- Bania u pawiana, bania u pawiana! Hej!
- Oj, Blady, przekichałeś sobie. Czekaj, niech no tylko Cygan wyjdzie z auta... - zaśmiał się Tomek.
Marcin automatycznie zamilkł.
Marek parsknął śmiechem. Przez dłuższą chwile jechali w ciszy, którą po pewnym czasie przerwał Michał:
- Marek, powiedz mu coś, bo się zdenerwował i jeszcze jakiejś nerwicy się nabawi.
- Marcin, mówię ci coś.
- Nie pomogło - rzekł Bulterier.
- Dobra. Marcin, wiesz, że w wojsku moim marzeniem było trenowanie boksu. Ale jakoś nigdy nie miałem do tego motywacji. Jednak dzięki Uli trenuję już dwa miesiące.
- A co ma jedno do drugiego? - zapytał słabym głosem Tomek.
- Co za... - mruknął Marek - Tomek! Chodziło mi o to, że za jakieś piętnaście minut będziecie zbierać Bladego ze śniegu.
- Marek, jak mnie słyszysz?
- Słyszę. Mów co się dzieje - Marek porozumiewał z Bulterierem.
- Widziałeś Ulkę?
- Co? Gdzie?!
- No przed chwilą! To znaczy ja też jej nie widziałem, ale Marcin mówi, że widział ją jak stała na brzegu chodnika i machała na stopa.
- Że co?!
- Ja też w to jakoś nie mogę uwierzyć, dlatego się pytam czy widziałeś. Seba, słyszałeś nas?
Do rozmowy dołączył Sebastian.
- Od początku. My też nie zwróciliśmy uwagi. Ktoś tam stał, ale Kacpra zaczęło mulić, więc bardziej skoncentrowaliśmy się na nim.
- Nie pozostaje nam nic innego... - zaczął Marek zawracając gwałtownie na równoległy pas i o mało co nie powodując stłuczki z Mitsubishi Seby. -... niż tylko sprawdzić.
- Zrozumiałem - rzekł Michał, po czym również zawrócił.
- Bez odbioru, idioto. O mało nie zarysowałeś mi auta!
Teraz to Lexus jechał pierwszy. W pewnym momencie Marek zwrócił się do swoich towarzyszy w Lexusie:
- Ej... To faktycznie ona! Z kim ona gada!
Ula stała obok jakiegoś srebrnego, dwuosobowego Porsche 911 i dyskutowała o czymś z kierowcą,  przystojnym szatynem, z daleka było widać, że lowelas. Spojrzała się pewnie na Dorotę i zapytała:
- Zakład nadal obowiązuje?
- Tak - blondynka uśmiechnęła się pewnie, wiedząc, że Ulka nie odważy się wsiąść.
Natomiast przyszła pani Dobrzańska bez wahania wsiadła do samochodu. Porsche odjechało z piskiem opon.
Momentalnie koło zszokowanej Dorki i reszty dziewczyn stanął wpieniony Marek.
- Kto to był?! Gdzie ona pojechała?! W ogóle co wy tu robicie?!
- Marek, nie wiem.... nie wiem, kto to był.... nie wiem, gdzie pojechali... to moja wina... to był głupi zakład... Marek, przepraszam... nie wiedziałam.... - Dorota była wyraźnie skruszona.
- Co?! ZAKŁAD! Ty sobie chyba żartujesz?! - Marek wydzierał się na Dorotę. - Jak ona...
Nagle przerwał mu Marcin.
- Marek zamknij się! Ona tam jest sama i to jeszcze podpita! A ty sobie tu krzyczysz?! Michał, daj mi kluczyki! Już!
- Co?! - Bulterier nie zrozumiał, o co mu chodzi.
W tym samym czasie Cygan odpalał już silnik w Lexusie i ruszył w ślady Porsche.

Natomiast rozradowana Ulka rozmawiała sobie spokojnie z Danielem, jak już zdążyła się dowiedzieć.
- Więc mówisz, że to był zakład. Czuję się wykorzystany.
- Przykro mi.
- Gdzie cię podwieźć?
- Nie wiem, może trochę ich jeszcze postraszę? Co o tym myślisz?
- Służę pomocą - uśmiechnął się do niej zachęcająco.
- Nie chcę ci się zbytnio narzucać...
- Ulka, nie przesadzaj. To dla mnie przyjemność, wiesz, nigdy nie byłem na wieczorze panieńskim.
- Więc to twój pierwszy raz - Ulka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Twój też - odparł.
- I mam nadzieję, że pierwszy i ostatni.
- Wiesz, tylko mam nadzieje, że twój... że na niego czasem nie natrafimy... Miałbym nieźle przerąbane.
- Oj uwierz mi, że tak.
- A kim jest z zawodu? - zapytał troszkę podenerwowany.
- Kieruje firmą, ale to nie chodzi o to, kim jest, ale kim był.
- Zaczynam się powoli denerwować. Powiesz mi, czy mam sam stwarzać straszliwe teorie? Jakiś boss mafii czy co?
- Nie! Chyba nie... No bo Marek... to znaczy... w sumie to Cygan...on w wojsku był snajperem, a teraz ostro trenuje boks, więc chyba sam rozumiesz... a jeszcze ta jego zazdrość...
- To może jednak cię odwiozę?
- Boisz się?
- Nie boksu, też uprawiam wszelkie rodzaje sportów, ale ten snajper...
- Wiesz co? On chyba nawet tą swoją snajperkę wozi ze sobą, nazwał ją jakoś M...Ma...O! Mariola!
- Aha...
- A tak właściwie to gdzie ty mnie wieziesz? Bo jesteśmy na wylotówce z Warszawy?
- Jak to gdzie, do mnie.
- Co?!
- Do mojego hotelu, a konkretniej do restauracji, na kawę. Chyba, że masz coś przeciwko? A może się boisz?
- Jeszcze nie, Cygan jest za nami, a raczej koło.. nie, przed nami...Hamuj!

Pół godziny później.
Czarny Lexus zajechał pod felerną krzyżówkę i zaparkował auto koło BMW przyjaciela i Mitsubishi. Wysiedli z auta i podeszli do grupki znajomych.
- Ulka, czy ci odbiło?! - krzyknęła wściekła Dorota.
- Też miło mi cię widzieć.
- Nie zmieniaj tematu, co to miało być?!
- Nic. Wygrałam zakład, nie?
- Ładny chociaż był? - zapytała głupio Violka.
Wszyscy spojrzeli się na nią, Marek wyraźnie wściekły.
- No co?
- Taki sobie. Ja osobiście... - podeszła do Marka i przytuliła się do niego, po czym rzekła - ...wolę tego szatyna.
Marek uśmiechnął się do niej, ale później spoważniał.
- A ty... - wskazał na Dorkę. - ...już nie żyjesz.
I ruszył w jej kierunku.
- Marek, daj spokój. Nic się nie stało. Marek, no.... - Sebastian próbował załagodzić sytuację, ale bał się rozwścieczonego Cygana.
- Seba... - zaczął. -...chcesz oberwać za nią?
- Nie - odparł szybko.
- Seba! - krzyknęła Dorka.
Marek powolnym krokiem ruszył przed siebie, ale Ulka złapała go za rękę i rzekła:
- Marek... Proszę...
- Ulka, w tym wypadku twoje maślane oczka nie zadziałają.
Wyrwał rękę i nieuchronnie zbliżał się w kierunku przerażonej Dorki.
- Marek! Jeżeli to zrobisz, jeżeli jeszcze raz na nią krzykniesz to...
- To co? - odwrócił się do niej przodem.
- To... to....
Marek uśmiechnął się triumfalnie i ruszył dalej w kierunku Dorki.
- To odwołam ślub! Bez świadka? Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Masz jeszcze Violkę...
- Marek, jeśli mnie kochasz...
Stanął.
- To jest szantaż.
- Bo jeśli mnie nie kochasz, to przecież nie możemy wziąć ślubu.
- I jak, Cygan, poddasz się? - zaszydził z niego Bulterier.
- Ula... - zaczął Marek - ...ja mogę tak samo. Powiesz mi, o co chodziło z tym kolesiem, co dzisiaj do was przyszedł? Nie jestem idiotą. Wiem, że Blady wie. Jeśli mi powiesz, to jej odpuszczę.
- I tak jej nie odpuścisz.
- Nie wierzysz mi?
- Nie.
- Uważasz, że jestem niesłowny?
- Tak.
- Ula!
- Marek!
- Ja nie mogę, Cygan, ty na serio jesteś pijany. Nie myślisz, czy jak? - powiedział Tomek trzymając się Bulteriera, nie był w stanie stać samodzielnie.
- O co ci chodzi? - odwrócił się w jego stronę.
Tym razem wtrącił się Maciek.
- Jeżeli Dorce to by pomogło, to Ulka już by ci powiedziała, a skoro nie mówi, to widocznie może to jedynie zaszkodzić. Ale ty jesteś głupi!
- Maciek! - krzyknęła Ulka.
Marek spojrzał podejrzliwie na swoją narzeczoną. Widząc jej minę odwrócił się i ponownie ruszył w kierunku Dorki.
- Marcin, chcesz odzyskać samochód?! To mi pomóż! - rzekła Ulka.
- A co ja mogę?! Myślisz, że ja coś zdziałam?
- Marcin!
- Zaraz, zaraz. Jak to, czy chcesz odzyskać samochód? - zapytał Marek.
- Normalnie! - wrzasnęła na niego Ulka.
- Jak to normalnie?! Ula!
- Ty się do mnie nie odzywaj! Dziewczyny idziemy! - odwróciła się i próbowała odejść.
- Nie, nie - złapał ją za rękę. - Mów!
- Puść mnie!
- Marek, daj spokój! - wtrącił się Tomek.
- Właśnie! - odezwał się Maciek, który właśnie wracał z krzaków - Ostatni raz piłem twojego drinka, Tomek!
- Puść mnie!
- Powiedz, kto to był!
- To był Violi pomysł! - warknęła Ulka, - Chippendales, zadowolony?!
Ten stanął jak wryty, natomiast Ulka skorzystała z sytuacji, wyrwała rękę i odeszła.
- Że jak? Kto to?! - zapytał zdezorientowany Kacper.
- Odmiana męskiej dziwki - rzekł Blady.
- VIOLA! - krzyknął Marek.
- Tylko spróbuj! - wtrącił się Bulterier.
- Ula, możemy porozmawiać? - zapytał czysto retorycznie, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Dziewczyna westchnęła i powlokła się w jakieś odludne miejsce. Marek ruszył za nią. Oboje stali pod znakiem zakaz parkowania, obok czarnego Lexusa.
- Urszulo...
- Jak oficjalnie, zaczynam się bać - zakpiła.
- Załóżmy czysto retorycznie, że nie dorwę albo Violki ani Doroty i nie przetrzepię im porządnie skóry, jeśli powiesz mi...
- Nie miałam z tym nic wspólnego - wtrąciła się Cieplakówna. - Co prawda wiedziałam wcześniej, że mają takie plany, ale mi obiecały, że go tam nie sprowadzą. Co miałam zrobić? Obiecałam sobie, że załatwię sprawę dopiero po ślubie, bo nie będę miała świadka, a z Violką... jak urodzi. Kobiet w ciąży się nie bije, czy tam się nie krzyczy na nie. Powinieneś mi zaufać. Myślałam, że wiesz... że to dla ciebie oczywiste... że kocham tylko ciebie... - Ulce zbierało się na niepohamowany wybuch płaczu.
- Ulka, już dobrze - przytulił ją mocno do siebie. - Wierzę ci, tylko nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałaś od razu - mówił to głaszcząc ja po plecach, żeby się trochę uspokoiła.
- Bo się bałam.
- Mnie?
Dziewczyna wtuliła się w niego jeszcze bardziej, po czym rzekła:
- Marek...
- Tak?
- Mam taką głupią prośbę, a w dodatku taką samolubną...
- No? - Cygan wyraźnie się zainteresował.
- Zabierz mnie ze sobą, proszę - oderwała się od niego i spojrzała robiąc przy tym maślane oczka.
Marek wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Chcesz iść z nami na mój wieczór kawalerski? - zapytał, bo nie wierzył w to, co słyszał.
- Proszę...
- A co z dziewczynami?
- Czyli mogę? - jej uradowany głos podskoczył minimum o dwie oktawy wyżej.
- Jasne. To chyba pierwszy wieczór kawalerski połączony z wieczorem panieńskim w mojej rodzinie...
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę... boję się nawet myśleć, co one mogły jeszcze zorganizować - wyznała ponuro Ulka. - One stanowczo sprowadzają mnie na złą drogę, nie?
- Zdecydowanie - mruknął.
Para podeszła do reszty. Violka schowała się za Bulterierem, a Dorka w połowie za Sebą i w połowie za Aleksem. Marek przeciągnął Ulkę bliżej siebie i przytrzymał w ramionach, po czym rzekł:
- Nastąpiła mała zmiana planów.
- Nie jedziemy za miasto? - zapytał przybity tym faktem Michał. - A zapowiadała się taka fajna zabawa.
- Nie, jedziemy... Tylko, że dziewczyny jadą z nami.
- Cygan darowałbyś im tą scenę zazdrości i bojaźliwości o wierność twojej narzeczonej - żachnął się Michał.
- Bardzo śmieszne... - odparł z ironią.
- Sama to wymyśliłam, chcę jechać, nie mogę? - odpyskowała Ulka.
Bulterierowi zrzedła mina.
- Więc jak się dzielimy? - zapytała Violka.
- Ja, Ulka... - zaczął Cygan, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu kolejnej osoby.
- Na pewno Jasiek i... - dodała Ula.
- Ela, pojedziesz z nami? - zapytał prezes.
- A mogę?
- Czyli ja, Marek, Jasiek i Ela. Więcej do Lexusa nie wejdzie, mówiłam, że chce Jeep'a, albo terenówkę - Ulka zrobiła naburmuszona minę.
- A może od razu autobus? - zapytał Marek.
- Haha.
- Ja nie jadę, jestem zmęczona - rzekła Iza, znacząco łapiąc się za swój już dość spory brzuch.
- To ja odprowadzę Izę - zaproponowała Ala - Wy, młodzi, bawcie się do rana, a ja... no cóż.... Józef już pewnie na mnie czeka w Rysiowie.
- A ty Paula? Jedziesz, czy nadal uważasz, że to niestosowne? - zapytał Michał.
- Bo to jest bardzo niestosowne - oburzyła się panna Febo.
- No to z górki, będzie miło bez czarnulki - odgryzł się Michał.
- Odezwał się pies pokroju Pudla.
Urażony Michał spojrzał znacząco na Violkę.
- Viola, mówiłem, Bulterier, nie pudel!
- Ale ja nie umiem ich odróżnić.
- Ciesz się, że nie jamnik - dodał Blady.
Bulterier aż poczerwieniał ze złości.
- Jak powiedziałeś?!
- Jamnik, a co?
- Cygan, sam go zabijesz za tego pawiana, czy ja mam zabić go za jamnika?
- A patrz, zapomniałem. Dobrze się składa. Pomogę ci, ale to dopiero tam, będziemy mieli przewagę, ja, ty, Mariola i C4. Tego wieczoru już nie zapomnimy.
- Marek! - zaprotestowała Ulka.
- Jaka Mariola? - zapytała podejrzliwie Dorka.
Seba szepnął jej do ucha.
- Pamiętasz ta snajperkę, o której wspominaliśmy na wakacjach?
Dziewczyna pokiwała głową potwierdzająco.
- To jest właśnie Mariola.
- Uuuu...
- Koniec tematu, to na czym stanęło? Ach tak! To jak się dzielimy?- Ulka szybko zmieniła temat.
- Ja mogę zabrać do Mitsubishi Dorkę, Kaśkę i Aleksa, może być? - rzekł Sebastian.
- No to mi zostaje Viola, Tomek, Kacper i... i potrzebne jest nam czwarte auto - dodał Michał.
- Blady, ty podobno sobie kupiłeś nowe Audi R8, pochwal się nam - rzucił bez namysłu Tomek.
Ulka poczerwieniała ze wstydu i rozbawienia, Marek wybuchnął niepohamowanym śmiechem, wręcz wyśmiał Bladego, a sam poszkodowany, Marcin, spuścił wzrok i wbił go w ziemię.
- Ulka, no oddaj mu już samochód - Marek lubił się z niego nabijać.
- Jest taki malutki problem. Bo jak nim parkowałam przed blokiem...
- Zaraz, to te srebrne Audi?- zapytał Marek.
- No i jak nim parkowałam to leciutko, ale to leciutko przytarłam lusterko. Taka mała ryska. Ja nie chciałam. Naprawdę, prawie wcale nie widać.
- Że co?! Przytarłaś moje nowe Audi, prosto z salonu! - rzekł Blady.
- Nie chciałam.
Blady zacisnął pięści i momentalnie cały zesztywniał.
- Stary, uspokój się. Pamiętaj, to dziewczyna Cygana. Tkniesz ją, a z twojego Audi i z ciebie nic nie zostanie - powiedział zza Marcina Seba.
- A ja się zastanawiałem, kto jest takim idiotą, że postawił taką furę pod naszym blokiem i kiedyś poszedłem się przyjrzeć jej z bliska i sobie pomyślałem, że jej nie warto nawet było parkować w garażu. Cała bita z prawej strony.
Blady wziął głęboki wdech i zapytał Ulkę nadzwyczaj spokojnie:
- Mała ryska?
- Marek wkręca. Naprawdę, tylko lusterko i nie z prawej, tylko z lewej strony - zapewniła Ulka
- Okej, dobra. Lusterko... to się zrobi. Oddasz mi kluczyki? Trzy tygodnie bez auta, to dużo.
- Mam w domu. Podjedziemy i ci oddam.
„Trzeba być kompletnym idiotą, żeby dać obcej dziewczynie auto i to takie auto. Bez powodu. Chyba, że... Nie! Ufam Ulce, a ten szczeniak i tak mi się nie podobał od samego początku. Na przykład w tym SPA! A może mu jeszcze nie przeszło? Cholera, zabiję szczeniaka, zabiję!” - pomyślał Cygan.
- Ty, Blady. Dobrze się czujesz? Ona przytarła ci nowiutkie auto, a ty nic? - zapytał z niedowierzaniem Bulterier.
Ten nie odpowiedział.
Michał spojrzał się pytająco na Marka, który miał taka minę, jakby chciał Bladego uśmiercić i zastanawiał się jaki najbardziej bolesny sposób wybrać.
- Aha - Michał dość szybko domyślił się, o co chodzi.
Natomiast Marcin próbował wybrnąć z tematu, wolał bardziej nie narażać się i tak już wściekłemu Cyganowi.
- Więc ja zabiorę ze sobą Anię i Maćka, okej?
Za dwadzieścia piąta. Lexus, Audi, Mitsubishi i BMW właśnie parkowały na jednej z polan w ciemnym lesie. Zostawili przednie światła włączone, żeby cokolwiek było widać.
„Śniegu po kolana. Co oni tu chcą w ogóle robić?!” - pomyślała lekko zmarznięta Ulka.
- Marek, co my tu robimy?
- Jak to co... - rzekł jednocześnie otwierając bagażnik swojego auta i wyciągając swoja ulubioną zabawkę i najlepszą przyjaciółkę, Mariolę - ...będziemy się bawić!
Marek rzucił snajperkę w stronę Ulki, a ta ją złapała.
- Chciałaś się kiedyś nauczyć strzelać. Masz okazję - uśmiechnął się do niej
- Naprawdę?
- No, a za cel weź Bladego, okej?
- Marek, daj spokój.
- Ula, on się w tobie... - nie dokończył, bo dziewczyna weszła mu w połowie zdania.
- Wiem! Marek... - podeszła do niego bliżej. - ...tłumaczyłam ci, a do ciebie jak zawsze nic nie dociera.
- Wiem, wiem. Jestem zazdrosnym dupkiem...
- Trochę samokrytyki nie zaszkodzi - zaśmiała się Ulka.
- Wielkie dzięki.
- Chodź.
Marek posłusznie ruszył za ukochaną. Ela, Viola i Ania na widok Uli ze strzelbą w rękach odskoczyły do tyłu.
- Co to jest?! -zapytał przerażony Maciek.
- Właśnie, siostra, skąd ją masz? Pożyczysz mi na Dąbrowską?! Ty też jej nie lubisz...
- Jasiek! - krzyknęła Ula.
- Ula, co to jest?! - powtórzył zbulwersowany tym faktem Szymczyk.
- To Heckler & Koch PSG-1.
- Co?!
Wszyscy wpatrywali się w nią wyczekująco. Marek już otwierał usta, aby opisać ja w najdrobniejszych szczegółach i jednocześnie popisać się swoja wiedzą, ale...
- To znaczy Mariola, Michał ma taką samą, a ta jest Marka. Kaliber 7,62 milimetra, magazynek 5/10. Prędkość początkowa 815 metrów na sekundę, tak? Dobrze zapamiętałam? - Ula uśmiechnęła się do Marka.
- No, a na dodatek celownik optyczny 6x42. Celność: 10+1, zawodność: 6/4, obrażenia: +2.
Wtrącił się Bulterier:
- PSG-1 uważany był za jeden z najlepszych samopowtarzalnych karabinów snajperskich na świecie. Oczywiście są już lepsze, ale rozrzut: 5 strzałowej serii, oddanej z około 250 metrów, wynosi jedynie 20 milimetrów.
- Ja osobiście preferuję dalekosiężne, takie jak M24 SOCOM Fluted Barel, prędkość wylotowa - 300 fps, systemy - Hop-UP, regulowany, pojemność magazynka 25, materiał - ABS + metal
Bardzo dobre odwzorowanie wszystkich szczegółów, bezawaryjność. Karabin wyposażony jest w szynę RIS, która umożliwia montaż dowolnej optyki albo kolimatora. Stała i regulowana kolba daje możliwość dopasowania jej do swoich potrzeb. Świetnie sprawdza się na średnich i długich dystansach.
- A tak po ludzku? - zapytał Maciek.
- No M24 jest lepsza PSG-1, bo sprawdza się na dalekich dystansach, ale wolałem jej nie brać, bo tu i tak nam by się nie przydała.
- To jednak kupiłeś M24? - zapytał Bulterier.
- No, miałem przepuścić taką okazję? Nie szło jej nigdzie dostać, a tu akurat się trafiła, jakby na mnie czekała.
- Ty, stary, właśnie. Nie powiedziałeś nam jak w końcu odbiłeś Ulkę od tego kolesia w Porsche - zaczął Blady.
Marek spojrzał w stronę Ulki, która właśnie oglądała Mariolę z każdej strony, ale kiedy tylko padło pytanie, odruchowo spojrzała na narzeczonego wyczekująco.
- Zaczęło się od tego, że za cholerę nie mogłem ich znaleźć... - Ulka weszła mu w połowę zdania.
- Bo ktoś sobie ubzdurał, że Daniel jest nie wiadomo jakim psychopatą i wjedzie w jakąś boczną alejkę i nie wiadomo co zrobi! - warknęła w jego stronę.
- No bo przecież jechaliście główną drogą - rzekł z ironią.
Wszyscy zaczęli bacznie się przysłuchiwać ich wymianie zdań.
- A nie jechaliśmy?!
- Tak, owszem! Wylotówką z Warszawy!
- Ulka, ty dobrze się czujesz?! Przecież on mógłby ci coś zrobić, a ty go bronisz?! Może jeszcze przyjaciółmi zostaliście?! - Blady prawie krzyknął.
Cieplakówna już otwierała usta, aby odpyskować, ale...
- Ty... - wyciekły Cygan zwrócił się do Bladego. - ...lepiej już nic nie mów! Miarkę przebrałeś już pięć razy! Ciesz się, że jeszcze żyjesz!
- A co ja takiego zrobiłem? - zapytał urażony.
- Pogadamy sobie później! - zwrócił się do swojej narzeczonej - A ty jeszcze raz odwiniesz taki numer, a obiecuję ci, że nie będę się pohamowywał i ten obojętnie jaki koleś, może być nawet proboszczem, ale nie wyjdzie z tego cało, jasne?!
- Po co te krzyki! - krzyknęła Ulka - Na drugi raz cię uprzedzę.
Ulka widząc jego wściekłą minę dodała szybko:
- Żartuję.
Patrzyli na siebie wilkiem, dosłownie, wręcz świdrowali się wzrokiem. Oboje wiedzieli, że to nie koniec tematu, według Marka się nawet dobrze nie zaczął, natomiast Ulka wiedziała, że przeholowała.
- Marek, dałbyś już spokój. Było minęło... - wreszcie odezwała się Kaśka.
- Było minęło?! - rzekł z ironią, po czym zwrócił się do Ulki - A ja i tak z tobą nie skończyłem!
- Wiem - powiedziała ponuro.
- To dobrze.
- Dobra i tak wiemy, że się kochacie, nie musicie okazywać tego w tak czuły sposób - rzekł z ironią Bulterier, po czym dodał - To jak w końcu było dalej?
- Normalnie, zajechałem mu drogę i tyle.
- I to wszystko?! E tam... - Bulterier nie krył rozżalenia.
- Zdziwiło mnie tylko to, że jak on i ona wysiedli z tego Porsche, to on zwrócił się do mnie po przezwisku...
- Znał cię? - zapytał Seba.
Marek spojrzał wyczekująco na Ulkę, która w końcu dodała:
- Ja mu tam opowiedziałam co nieco.
- I się przestraszył - Tomek wyśmiał kolesia.
- A ty jeździsz jak wariat! - zarzuciła Ulka narzeczonemu.
Ten uśmiechnął się do niej ukazując swoje dołeczki.
- Dobra, Ulka, znalazłaś już cel? - Marek skutecznie zmienił temat, próbując uniknąć kolejnej awantury.
I podziałało. Ulka zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu czegoś, w co by mogła strzelić.
- Ulka, tam... - wskazał na Bladego - ... nie widzisz? Tam jest Blady.
Marcin przestraszył się nie na żarty, a Ulka pokazała Markowi język i zapytała Bulteriera:
- Michał, masz jakąś butelkę?
- Mam.
- A dasz?
- No, Cygan, zobaczymy, czy Ulka wdała się w twoją krew - zaczął Tomek.
- Nie dawaj jej forów! - krzyknął Seba do idącego Marka.
Po chwili pusta butelka po niezwykle drogim trunku stałą dość spory kawałek od Ulki i reszty.
- Marek! Oszalałeś?! Ja nie wiem czy w ogóle trafię z 10 metrów! - krzyknęła oburzona Ulka.
Marek najspokojniej w świecie podbiegł do reszty i rzekł do kumpli:
- Sto metrów i zakładam się, że trafi.
- Sto metrów?! Nie trafi! Cygan, ona strzela pierwszy raz! - przypomniał mu Bulterier.
- Sto metrów... - wyszeptała cicho Ulka, bardziej do siebie, niż do innych.
- Stawiam swojego Lexusa, że trafi - powiedział pewnie Marek.
- Co?! - krzyknęła Ulka.
- Dobra! Człowieku, mamy Cygana auto! - szturchnął Tomek Michała - Co z nim zrobimy? Sprzedamy i opijemy?!
- Nie! Wysadzimy na jego oczach! Niech płacze - odpowiedział najlepszy przyjaciel Cygana.
- Dobra, ale jak strzeli to wy... - zaczął Marek zwracając się do Bulteriera, Bladego, Seby, Łysego i Kacpra.
- Kupimy jej auto - rzekł Seba pewien, że Ulka nie trafi.
- Jakie będzie chciała? - dopytywał się Marek.
- Tak.
- Ulka, jakie chcesz auto? - zapytał Michał - Ale nie rób sobie nadziei, że trafisz.
Marek podszedł do Ulki i szepnął jej do ucha:
- Nie bój się, powiedz, jakie chcesz auto, jakie ci się podoba.
- Mercedes... - powiedziała cicho, ale i tak ją zrozumieli.
- Jaki? - dopytywał Cygan.
- Mercedes SL 500 AMG - rzekła nieśmiało.
- Jaki to? - zapytał Seba.
- Kabriolet, rok produkcji: 2009, no, ewentualnie 2005 może być dopuszczalny. Skrzynia biegów: automatyczna, moc: 612 KM, 450 kW, pojemność skokowa: 5980 cm3, benzyna, srebrny-metallic, liczba drzwi: 2/3, ABS, elektryczne szyby, elektryczne lusterka, klimatyzacja, skórzana tapicerka, alufelgi, ASR, centralny zamek, autoalarm, poduszka powietrzna, radio / CD, wspomaganie kierownicy, immobiliser, komputer pokładowy, ksenony, tempomat, podgrzewane fotele, ESP, regulowana wysokość podwozia - Ula wypowiadała te zdania z iskierką w oczach.
- Ile to cudo kosztuje? - zapytał niepewnie Blady.
- Spoko, ja też się zakładam - rzekł Aleks - Ulka nie trafi, a widok płaczącego Marka nad palącym Lexusem - bezcenny.
- Zaczynamy - rzekł Marek, złapał Ulkę za rękę i oboje odeszli kawałek, po czym zwrócił się do niej - Kochanie, połóż się.
Ulka od razu zrobiła to, co chciał.
- Marek ja nie trafię - rzekła płaczliwym głosem.
- Pamiętasz mój sen na wakacjach, wtedy trafiłaś, spokojnie, teraz też trafisz.
- Ja nawet nie widzę tej butelki.
Natomiast Cygan przykucnął przy niej, włączył laser i głosem pełnym optymizmu przemówił:
- Spójrz w celownik... Widzisz ją?
- Mhm...
- Oddychaj spokojnie... i mi tu nie płacz.
- Nie płaczę.
- Pomyśl sobie, że właśnie siedzisz w tym swoim srebrnym Mercedesie... Jak już będziesz pełna optymizmu, po prostu powoli naciśnij spust.
Po kilku sekundach po lesie rozległ się huk wystrzału, a dosłownie chwilkę później brzdęk tłuczonego szkła.
- Trafiła! - krzyknął Maciek.
Ula wraz z przeszczęśliwym Markiem poderwali się z ziemi, po czym Marek objął ukochaną z całych sił i zaczął okręcać się w koło.
Przegrani chłopcy powoli wychodzili z szoku.
- To niemożliwe... - wydusił z siebie Seba.
- Ona trafiła....
- Nie wyjdę z długów...
Po dłuższej chwili chłopcy doszli do siebie i próbowali wymigać się ze swojej części zakładu, ale Cygan jednak nie dał się przekonać, wręcz przeciwnie, Ula miała dostać swoje auto do końca przyszłego tygodnia. Następnie kilka dziewczyn także próbowało strzelać, ale nawet z 20 metrów było to dla niech za trudne, chociaż Ania była blisko. Wielkim zaskoczeniem był celny strzał Jaśka pod przewodnictwem Cygana, a jakże inaczej. Pobawili się jeszcze trochę, oczywiście nie wszyscy, niektórzy nie byli skłonni do zabaw, przy ich humorach. Jedni skarżyli się, że mają cholernego pecha, a inni, że zakład nie obowiązuje, bo zakładali się pod wpływem alkoholu, ale... Cygan ma dar dość dobrze rozwinięty dar perswazji. Około godziny siódmej zaczęli wsiadać do samochodów i kierować się w stronę Warszawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)