wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 74

Marcin stanowczo pchnął drzwi. Znalazł się w pustym barze. Rozejrzał się dookoła – nikogo tu nie było. Jednak czekał cierpliwie. Już po kilku sekundach Siwy pojawił się na schodach prowadzących najprawdopodobniej do piwnicy.
- Proszę, proszę – powiedział. – Oto zjawił się Marcin Bojko, szaleńczo zakochany i dla swej miłości gotów na wszystko. Zawsze mówiłem, że jesteś zbyt uczuciowy. Ale do ciebie oczywiście nie dotarło. I dobrze, plus dla mnie.
- Gdzie ona jest? – zapytał Marcin przez zęby.
- Spokojnie, jest cała i zdrowa.
- Chcę ją zobaczyć.
- A ja chcę z tobą porozmawiać. Jest kilka rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć.
- Nie będę z tobą rozmawiał, dopóki jej nie zobaczę.
Siwy przewrócił oczami.
- Ech... za dużo się filmów kryminalnych naoglądałeś. No to chodź, co mi szkodzi.
Wskazał na schody prowadzące na dół. Marcin ruszył przed siebie. Szedł bardzo ostrożnie i czujnie – wiedział, że Siwy idzie za nim. Zeszli po schodach i znaleźli się w dość sporej piwnicy. Wzrok Marcina od razu spoczął na Anicie, która jednak zachowywała się, jakby w ogóle nie zauważyła ich wejścia. Fizycznie nie wyglądała najgorzej – miała zasinioną kość policzkową, poza tym była blada, a jej włosy znajdowały się w absolutnym nieładzie. Marcina bardziej zaniepokoiło jej martwe spojrzenie, pozbawione chęci działania i walki, którą zawsze można było u niej dostrzec. Przeniósł wzrok na Wojtka, który dla odmiany patrzył na niego z wyraźną nadzieją. W ostateczności spojrzał na Siwego i zapytał wskazując na swoją byłą dziewczynę:
- Coś ty jej zrobił, do cholery? Myślisz, że jestem ślepy?! Nie taka była umowa! – uniósł się.
- Nic ci nie obiecywałem – warknął Siwy. – Twoja lalunia jest w całości, tak? Zobaczyłeś ją? No i bardzo dobrze. Przejdźmy do rzeczy – zbliżył się. – Chyba wiesz, dlaczego tu jesteś.
- Tak – odparł Marcin lekceważącym głosem. – Cały czas zastanawiam się, czy ty naprawdę jesteś aż tak głupi, żeby próbować mnie pokonać.
Siwy wykrzywił twarz w grymasie wściekłości. Machnął ręką i nagle zza filarów wyszło trzech mężczyzn. Marcin parsknął śmiechem – Siwy nie zmienił się ani trochę. Jego ludzie już zaczęli powoli się zbliżać, jednak nagle zatrzymali się słysząc głośny hałas, dźwięk tłuczonego szkła i podniesione głosy. Wszyscy spojrzeli na sufit – dźwięki te dochodziły z piętra wyżej. Marcin już wiedział co się dzieje; jego ludzie wkroczyli do akcji.
- Nie taka była umowa – Siwy powtórzył słowa Marcina sprzed kilku chwil.
Najwyraźniej także domyślił się, że jego przeciwnik nie przyszedł sam.
W pośpiechu wyciągnął zza paska pistolet, którym jeszcze niedawno groził swoim zakładnikom. Na szczęście Marcin stał wystarczająco blisko by zareagować. Doskoczył do niego i nim Siwy zdążył cokolwiek zrobić, z wyszkoloną w wojsku precyzją wytrącił mu broń z ręki. Zaczęli walkę wręcz. Nowi podwładni Siwego chcieli zareagować, ale przeszkodziły im w tym postacie schodzące schodami z góry – walka z piętra przeniosła się do piwnicy. Znikąd pojawili się następni ludzie Siwego, których najwyraźniej zdołał zebrać przez ostatnie pół roku.
Marcinowi przez moment udało się pozbyć przeciwnika, który zniknął gdzieś w tłumie walczących. Chłopak rozejrzał się dookoła. Jego grupa stanowiła mniejszość. Przez krótką chwilę wydawało mu się, że na przedramieniu jednego z walczących zobaczył cyfrę „3”.
„Co? Oni... tutaj?” – pomyślał, ale nie miał czasu się nad tym dłużej zastanawiać, ponieważ ktoś znów go zaatakował.
W tym czasie do Anity podbiegł zdyszany Devil. W pośpiechu odwiązał ją od filaru i mówiąc: „Odwiąż Czarnego” rzucił się z powrotem w wir walki. Anita jednak ani drgnęła. Siedziała przerażona i oszołomiona tym, co się dzieje. Bezpieczniej czułaby się, gdyby mogła siedzieć sama. Słyszała, że ktoś nawołuje ją po imieniu – zapewne był to Wojtek – ale nie miała ani ochoty, ani odwagi, by do niego podejść. Wstała tylko i cofnęła się o kilka kroków w tył, stając obok filaru i niemal się w niego wtapiając.
Siwy stał w kącie i obserwował rozwój sytuacji. Miał liczebną przewagę – wiedział, ilu członków skupia prowadzona przez niego do niedawna grupa. Zaskoczyła go obecność tych dodatkowych mężczyzn; najwyraźniej jego znienawidzony wróg nadal rozwijał ich działalność. Jednak liczebna przewaga okazała się być niewystarczająca – ludzie Marcina, a przynajmniej spora ich część, naprawdę umieli się bić. Jego podwładni może i wyglądali na groźnych i starali się wykonywać jego polecenia, ale cały czas przegrywali. Po kilku minutach Siwy rozmyślał chaotycznie jak postąpić. Chciał ukarać Bladego, chciał, by cierpiał, chciał go upokorzyć, a wszystko wskazywało na to, że znów to on przegra. Odszukał Marcina wzrokiem – siłował się on akurat z jakimś napakowanym gościem. W ułamku sekundy podjął decyzję i ruszył w stronę Anity. Zaszedł ją od tyłu. Gdy ją złapał, dziewczyna wrzasnęła, jednak od razu zasłonił jej usta dłonią. Ten hałas zwrócił jednak uwagę Wojtka, który zamarł, gdy ujrzał, kto zaatakował Anitę. Lecz w chwili, gdy zobaczył w ręku Siwego nóż...
Zaczął wrzeszczeć i się wyrywać, gdy chwilę później zobaczył jak napastnik rani Anitę. Raz, potem drugi... Wrzeszczał ile sił w płucach, aby ktoś do nich podbiegł. Faktycznie, chwilę później ktoś spoza Trójki, ale najwyraźniej stojący po ich stronie, odciągnął Siwego od dziewczyny, która bezwładnie osunęła się na podłogę.
- ROBERT! – Wojtek dostrzegł niedaleko brata. – ROBERT! – gdy mężczyzna na niego spojrzał, wrzasnął ponownie – ANITA!
Joker podążył na nim wzrokiem, przeklnął siarczyście i ruszył w kierunku przyjaciółki. W tym samym czasie jeden z członków Trójki odwiązał Wojtka, który nawet nie sprawdzając, kto go uwolnił, ruszył w kierunku miejsca, gdzie ostatnio widział Siwego. Znalazł go tam, gdy ten kłócił się ze swoim aktualnym przeciwnikiem.
Czarny wpadł w furię – odepchnął nieznajomego kolegę i rzucił się na Siwego zwalając go z nóg. Motyl – bo to on „rozmawiał” z byłym przywódcą – spróbował odciągnąć Wojtka, jednak ten uderzył go pięścią w twarz i powrócił do wyżywania się na porywaczu. Chłopak spróbował ponownie. Tym razem jednak Czarny podniósł się z podłogi, chwycił go za ubranie i razem z nim rzucił się na najbliższy filar, potrącając kogoś po drodze. Motyl uderzył głową o mur i stracił przytomność. Wojtek upuścił go na podłogę i ponownie rzucił się na swego największego wroga, który próbował wstać.
Marcin, bo to na niego wpadł po drodze Wojtek, odwrócił się w jego stronę. Patrzył zaskoczony, jak nauczyciel szarpie Motyla, będącego przecież z nimi. Jednak gdy zobaczył, że ten rzuca się na Siwego i bez opamiętania okłada go pięściami, postanowił interweniować. Podszedł wystarczająco blisko, by zobaczyć, jak Wojtek łapie swą ofiarę za włosy i uderza z całej siły o podłogę. Blady chwycił go za ramiona i spróbował odciągnąć. Bezskutecznie. Siwy miał zamknięte oczy, twarz umazaną krwią, która wypływała mu z ust i nosa. Marcin spróbował jeszcze raz.
- Wojtek... już dosyć – ponownie szarpnął go za ramiona.
Czarny rozejrzał się w amoku po pomieszczeniu, jego wzrok spoczął przy niewielkiej grupce zgromadzonej przy filarze, do którego wcześniej przywiązana była Anita. Zerwał się z miejsca i pobiegł tam, a Marcin za nim, przeczuwając, że zaraz zobaczy tam piekło.
Gdy dobiegł za Wojtkiem i ujrzał co się dzieje, serce w nim zamarło.
Anita była nieprzytomna. Wokół było pełno krwi. Jeden z członków Trójki, do którego zwracali się „Devil”, właśnie zdjął swą bluzę i przycisnął ją do jej brzucha w miejscu, gdzie było najwięcej krwi.
- Anita, słyszysz mnie? – mówił do niej, gestem nakazując będącemu najbliżej, bratu Brutusa, by wziął ją na ręce. – Wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Musisz walczyć! Anita, wracaj do nas!
Po chwili już on, Sławek oraz Joker szli z Anitą w kierunku wyjścia, pozostawiając resztę zgromadzonych przy filarze mężczyzn.
- Chodźmy za nimi! – krzyknął z rozpaczą Wojtek.
Marcin zdał sobie sprawę, że zaciska dłonie w pięści i drży na całym ciele. Zobaczył przed sobą opartego plecami o filar Brutusa, który śmiertelnie blady wpatrywał się nieprzytomnie w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżała jego dziewczyna. W pośpiechu złapał go za łokieć i pociągnął w stronę wyjścia. Wojtek, widząc to, ruszył za nimi.
Mężczyźni niemalże w biegu wyszli na zewnątrz i dopadli do samochodu Marcina. Sławka, Jokera i Devila nie było już nigdzie widać – najwyraźniej byli już w drodze do szpitala.
Marcin i Brutus wsiedli do auta, a Wojtek, nie pytając o zgodę, wraz z nimi. Ci jednak nie zaprotestowali. Marcin ruszył w stronę jego zdaniem najbliższego szpitala. Serce waliło mu jak młotem.
- Ona umrze – szepnął Dawid, ciągle blady jak ściana.
- Nie mów tak! – warknął w jego stronę Wojtek. – Devil jest chirurgiem, pomoże jej! Ona będzie żyła, rozumiesz?! I ani mi się waż mówić inaczej!
Marcin zamrugał gwałtownie, by pozbyć się łez, które wypełniły mu oczy. Nie odpowiedział Brutusowi, zbyt bardzo chciał wierzyć w słowa Wojtka. Wziął głęboki oddech i docisnął pedał gazu.
Kilka minut później wbiegli na izbę przyjęć, gdzie zobaczyli Jokera i Sławka, brudnych, posiniaczonych i zakrwawionych, stojących przed zamkniętymi drzwiami.
- Co z nią? – zapytał Brutus, który po słowach Wojtka nieco wziął się w garść.
- Devil wbiegł z nią do środka – odpowiedział Joker. – Powiedział, że będą operować i że mamy wezwać rodziców. Ma ktoś do nich numer?
- Mam numer jej brata – wtrącił Marcin.
Zerknął jeszcze raz na zamknięte drzwi i odszedł na bok zadzwonić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)