wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 70

Anita, nadal nieświadoma, stała z Robertem i nabijała się ze Sławka, a także z Wojtka, którego dostrzegła przed chwilą w pustej loży w kącie w bardzo dwuznacznej sytuacji z dwoma (!) nieznajomymi kobietami. Brutus ruszył w ich stronę, chciał jak najszybciej zabrać stąd Anitę, najlepiej jeszcze nim zauważy, do jakiego stanu doprowadził się Marcin i co w związku z tym robi. Słyszał krzyki Marcina i jego kolegów, jednak głośna muzyka zagłuszała ich na tyle, że nie rozróżniał słów. Po chwili stał już obok swej dziewczyny i przerwał jej w połowie zdania mówiąc:
- Anita! Chodźmy stąd!
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona i chciała zaprotestować, ale w ostatniej chwili zrezygnowała, ponieważ dostrzegła co się dzieje za plecami Dawida.
- Ale... co on robi?
W tej chwili Marcinowi udało się wyrwać z pomiędzy kolegów. Zdeterminowany ruszył dość chwiejnie w stronę swej byłej dziewczyny. W ułamku sekundy znalazł się przy nich, odepchnął na bok nie spodziewającego się tego Brutusa i spróbował chwycić Anitę, jednak dziewczyna gwałtownie odskoczyła do tyłu z nieco przerażoną miną. Dokładnie w tej samej chwili stojący obok Joker wbiegł pomiędzy Anitę i Marcina, ten jednak w przypływie furii zamachnął się i uderzył Roberta w twarz tak, że Joker upadł na stojące za nimi stoliki. Anita krzyknęła i pochyliła się nad przyjacielem, w tej samej chwili Brutus rzucił się na Marcina, który ponownie spróbował zaczepić dziewczynę. Pewnie by go nie utrzymał, ponieważ mężczyzna wykazywał się w tej chwili nadludzką siłą, ale na szczęście pomogli mu znajomi Marcina. Trzymali go wspólnymi siłami. Brutus nawet nie wiedział kiedy Joker z zakrwawioną twarzą pozbierał się i stanął przed nimi. Wiedział jednak, że w następnej chwili Robert również uderzył Marcina w twarz. Blondyn utrzymał się na nogach tylko i wyłącznie dlatego, że trzymali go koledzy. Zapłakana Anita dobiegła do przyjaciela i chwyciła go mocno, gdy znów się zamachnął.
- Robert! – krzyknęła. – Nie! Nie warto! Zresztą on nawet nie wie, co się dzieje, nie widzisz w jakim jest stanie?! NIE! – powtórzyła, gdy nie posłuchał.
Robert opuścił rękę. Drugą powstrzymywał krwotok z nosa.
- Anita, to wariat! – rzekł, po czym zwrócił się do mężczyzn trzymających Marcina. – Zabierzcie go stąd! Nim naprawdę zrobię mu krzywdę!
Tak też zrobili. Po chwili Brutus wrócił do lokalu. 
W loży siedzieli wszyscy z wyjątkiem Wojtka. Angelika przytulała płaczącą przyjaciółkę. Dorota i Sławek próbowali uspokoić wściekłego Jokera, który na dodatek nadal próbował powstrzymać krwawienie z nosa. Kinga siedziała przy stoliku w ogóle nie rozumiejąc, co się stało.
- I co z nim? – zapytał Sławek.
- Próbują go ogarnąć. Szukają debila, który odwiezie go do domu, bo nie wiedzą, co nacuduje jak wsadzą go w taksówkę. Chyba zamierzają zadzwonić po brata Anity.
Anita uniosła głowę.
- Po Michała? A co, kozła ofiarnego sobie znaleźli? – wyrwała się z objęć przyjaciółki i wstała. – Szlag by ich wszystkich trafił! Kto go tu w ogóle wziął?! Powinni go zostawić na pastwę losu! – podeszła do Jokera. – Pokaż, co ci zrobił.
- Masz się do niego nie zbliżać! – ostro zwrócił się w jej stronę. – To jakiś wariat! – gdy zobaczył, że Anita otwiera usta, by coś dodać, wyprzedził ją – Nie, nic mi nie jest.
Kilka minut później ich ekipa zaczęła się rozchodzić. Został tylko niczego nieświadomy Wojtek.

***

- Cześć – Kinga podeszła bliżej Sławka, stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek. – Jak tam po imprezie? Kacyk jest?
Właśnie spotkali się w parku. Kilkadziesiąt minut wcześniej Sławek zadzwonił do Kingi i, ku jej uciesze, zaprosił ją na spacer.
- Taa, jasne... – chłopak splótł ich dłonie. – No cóż, trochę niemiło się zrobiło pod koniec. Ale ogólnie jestem zadowolony, że tam poszedłem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- Trzeba to kiedyś powtórzyć. Bez nich wszystkich, a zwłaszcza bez mojej przewrażliwionej siostrzyczki.
- Daj spokój, mieli trochę racji, nie powinniśmy wychodzić nikomu przedtem nie mówiąc.
- Oj tam, przecież nic wielkiego się nie stało. Poza tym umiem się bronić.
Sławek się roześmiał.
- Tak, wierzę na słowo.
Zmroziła go wzrokiem, po czym zapytała:
- Gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz – powiedział tajemniczo puszczając jej rękę i obejmując ją ramieniem. – Mam nadzieję, że lubisz niespodzianki.
- Te udane: tak – rzekła wymijając go z rozbawieniem.
- Haha. Bardzo śmieszne. Mam się obrazić? – zagadnął pogodnie.

W tym samym czasie do jednego z mieszkań na Siennej zapukał ciemnowłosy, młody chłopak.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytał Marcin zachrypniętym głosem mrużąc oczy.
Dotkliwie odczuwał skutki wczorajszego wypadu do klubu. Teraz wiedział, że choćby jego kumple błagali na kolanach, to on już przez bardzo długi czas nie weźmie alkoholu do ust. Bardzo bolała go głowa, ale nie był pewien, czy było to spowodowane kacem, czy może bójką... z kimś. W sumie to tej bójki nie pamiętał. Nic nie pamiętał.
- Co ci wczoraj odbiło?! – Brutus bez zaproszenia wszedł do mieszkania blondyna.
- Mi? O co ci chodzi? – powoli ruszył w jego stronę.
- Próbowałeś rzucić się na Anitę! Nie wiem w jakim celu. A w efekcie pobiłeś się z naszym kumplem.
- No i? – wziął pierwszą z brzegu butelkę wody i upił kilka łyków.
- No i?! Co ty sobie wyobrażasz? Joker to Joker, nic mu się nie stało, poboli i przestanie. Ale mógłbyś sobie wyobrazić, kretynie, jak poczuła się Anita. Wystraszyłeś ją! Pobiłeś jej przyjaciela! W ten sposób o nią walczysz? Powodując, że płacze ze złości?!
Marcin zakręcił butelkę i spokojnie wyrzucił ją do kosza. Wzruszył ramionami.
- Byłem pijany. Nawet tego nie pamiętam.
Brutusowi opadły ręce.
- I tyle? To twoje wytłumaczenie? Zmieniając temat, to, do jakiego stanu doprowadziłeś się wczoraj też pozostawia wiele do życzenia. W ten sposób nigdy jej nie odzyskasz!
Marcin parsknął śmiechem.
- Moment. TY mówisz MI jak powinienem zachowywać się, żeby do mnie wróciła? Wydawało mi się, że jesteście „parą” – pokazał cudzysłów. – więc chyba powinieneś być zadowolony z takiego obrotu sprawy, co nie?
- Teoretycznie – odpowiedział Dawid. – Masz rację, jesteśmy razem i nie chcę, żeby do ciebie wracała, ale z drugiej strony jesteśmy kumplami i nie mogę patrzeć jak zachowujesz się jak idiota. Tak mi się wygrażałeś, że będziesz o nią walczył, że nie mam z tobą szans... ale póki co jesteś żałosny! Chcę po prostu, choćby przez wzgląd na stare czasy, żebyś zaczął z powrotem zachowywać się normalnie. I żebyś zaczął żyć. Bo już nie mogę patrzeć na to, co się z tobą dzieje.
Marcin stał osłupiały. Po chwili wyjąkał poważnie:
- Chcesz się przytulić?
Dawid się skrzywił.
- Nie, śmierdzisz wódką.
Marcin parsknął śmiechem i bez wahania podszedł do Dawida, przytulił go i powiedział:
- Zgoda? Brakuje mi kumpla...
Dawid się zaśmiał.
- Jesteś pijany...
- Może trochę – odparł odsuwając się od niego.

***

Kilka godzin później.
Brutus wszedł do mieszkania. Anita krzątała się po kuchni. Dawid ruszył w jej kierunku wiedziony słodkim zapachem.
- Co... co robisz? – zapytał, po czym szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. – Pieczesz ciasto?!
- Mhm – dziewczyna była z siebie wyraźnie bardzo dumna. – Dla ciebie, jutro jest dzień dziecka.
- Haha, bardzo śmieszne – usiadł przy stole. Po chwili ciszy powiedział – Byłem u Marcina.
Anita zamarła nad piekarnikiem, do którego właśnie zaglądała. Minęło kilka sekund nim zapytała z udawaną beztroską:
- Doprowadził się już do porządku?
- Niezupełnie. Prawdę mówiąc przed wyjściem wsadziłem mu łeb pod wodę i zapakowałem z powrotem do łóżka.
- I nie marudził? Wiesz, odniosłam wrażenie, że ostatnio niezbyt cię lubi.
- Anita... pogodziłem się z nim.
Dziewczyna lekko zbladła. Nic nie odpowiedziała.
- Słonko – kontynuował chłopak. – Zrozum, to mój przyjaciel, najlepszy jakiego mam. Jeśli jest jakakolwiek szansa, by dalej utrzymywać z nim przyjazne stosunki, to dlaczego tego nie robić?
Anita usiadła naprzeciw niego przy stole.
- Myślisz, że to możliwe? Najpierw byłam z nim, teraz jestem z tobą... Myślisz, że wasza przyjaźń to przetrwa?
- Mam nadzieję.
- Dawid, nie zrozum mnie źle, chcę dla ciebie jak najlepiej i widzę jak brakuje ci kumpla i jak dusi cię, gdy musisz się z nim szarpać, ale nie pomyślałeś, że próbuje wykorzystać ciebie, żeby się zbliżyć do mnie? Że udaje tę przyjaźń?
- Nie, myślę, że nie. Był bardzo wiarygodny – wybuchnął śmiechem.
Anita uniosła pytająco brwi.
- No po prostu po alkoholu robi się bardzo uczuciowy i tkliwy – wyjaśnił i znowu się zaśmiał. – Zresztą mniejsza o to. Nie martw się.
Przez chwilę milczeli, ciszę przerwała Anita:
- Ale będziesz mnie uprzedzał jak będzie miał tu przyjść? Nie chcę się z nim spotykać.
- Jasne – powiedział wzruszając ramionami. – A tak w ogóle... co tak śmierdzi spalenizną?
Dziewczyna zerwała się z miejsca.
- Moje ciasto!
Brutus wybuchnął śmiechem.

***

Czwartek, 3 czerwca.
Anita wyszła ze szkoły na prawie puste boisko – w pobliżu stał tylko jeden mężczyzna w kapturze. Założyła słuchawki na uszy i głośno włączyła muzykę. Ruszyła w stronę domu. Jakieś 150 metrów za nią szedł Wojtek. Gdy dostrzegł, że dziewczyna idzie samotnie zawołał:
- Anita, może cię podwieźć?!
Jednak ona tego nie usłyszała z powodu dudniącej w słuchawkach piosenki SOAD, którą podłapała od Brutusa, i wyszła poza teren boiska. Wojtek już miał zawołać ją ponownie, ale nagle do dziewczyny podjechał duży transportowy samochód, z którego wyskoczyła ubrana na czarno postać i wciągnęła niczego nie spodziewającą się dziewczynę do auta. Wojtek raptownie ruszył w jej stronę lecz wtedy mężczyzna dotychczas stojący nieruchomo z kapturem na głowie rzucił się na niego. Wojtek dzięki instynktowi szkolonemu przez lata w Trójce zablokował atak, jednak nim zdążył zastosować jakiś obronny chwyt podjechał samochód, do którego przed chwilą wciągnięto Anitę i nim zdążył zareagować również został wrzucony do samochodu. Za nim wskoczył napastnik i z impetem zatrzasnął drzwi. Czarny spróbował się podnieść z miejsca, jednak został ponownie popchnięty na podłogę.
- Uspokój się, albo tej małej stanie się krzywda – warknął jeden z porywaczy.
Wojtek obrócił się i zobaczył, jak ten trzyma pistolet przy głowie przerażonej Anity...
Samochód ruszył z piskiem opon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)