poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 33

- Ile ja jeszcze mogę czekać? Zmarzłam tutaj do jasnej cholery! – warknęła Anita do nadchodzącego Dawida.
Ten jednak nie odpowiedział, tylko zmroził ją wzrokiem. Anita widząc jego zachowanie spytała:
- Co się stało?
- Nic – powiedział chłodno. – Co... to... jest...? – dodał wściekłym głosem wskazując na jej twarz.
- Aa... to... tam... ten... nic – odparła zmieszana.
- Z kim się tłukłaś się pytam?
Nie odpowiedziała.
- Zadałem pytanie.
- Dawid, daj spokój.
- Nie dam! Mów!
- Ty pierwszy – zaznaczyła na wstępie.
Brutus spojrzał na nią wilkiem, ale zaczął mówić. Opowiedział jej całą zaistniałą przed chwilą sytuację ze szczegółami. Nie czuł potrzeby, by coś przed nią zatajać. Na koniec dodał wzburzony:
- I odwróciłem się i przyszedłem tutaj.
Anita potrzebowała chwili, żeby ogarnąć całą sytuację, po czym rzekła:
- Wiesz... Jeśli macie się kłócić z mojego powodu, czy coś, to wiesz, możemy przestać się spotykać. Jakoś przeboleję.
Dawid ponownie zmroził ją wzrokiem.
- Ale ja nie. Ostatnio zdecydowanie wolę spotykać się z tobą niż z nią. Strasznie się zmieniła. I w ogóle mnie wkurza.
- To dlaczego z nią jesteś?
Znów zaległa cisza.
- Nie wiem – odpowiedział po chwili. – Sam nie wiem, czy to w ogóle można nazwać byciem ze sobą, bo ostatnio to przypomina bardziej jakiś chory układ. No ale dosyć o mnie. Gadaj w co się znowu wpakowałaś!
- Oj no, nic godnego uwagi.
- Anita!
- Z Chudym się trochę poszarpałam, wkurzał mnie tym swoim bzdurnym gadaniem, więc postanowiłam coś z tym zrobić.
- Tak. I ja mam w to uwierzyć?
- No to zapytaj go sam! Chciałeś żebym była szczera to jestem. A po co jeszcze chciałeś się dzisiaj spotkać?
- Chciałem ci to dać – wyciągnął ku niej dłoń z jakąś płytą.
Wzięła ją od niego.
- Nie słucham tego – powiedziała zerkając na nią z ukosa i odczytując napis „Metallica”.
- Ale zawsze możesz zacząć – wzruszył ramionami.
- A nie mogłeś mi dać tej płyty jutro? Czy kiedyś tam?
Przewrócił oczami.
- Zawsze musisz tak szybko dochodzić do takich wniosków?
- Więc?
- Nie zasnąłbym dopóki byś mi nie powiedziała co to za jedni byli wczoraj i czego od ciebie chcieli.
- Jakoś wczoraj zasnąłeś.
- Kto powiedział, że spałem? Tym bardziej, że ten jeden mi się kiedyś rzucił w oczy, ale nie pamiętam gdzie i kiedy – powiedział bardziej do siebie niż do niej.
- Kup sobie misia, żeby ci się lepiej zasypiało – odparła siląc się na powagę.
Spojrzał na nią gniewnie.
- Wiesz, jest za piętnaście dwunasta, może czas najwyższy, żeby pójść spać? – zapytała go.
- Chodź, odprowadzę cię – rzekł zrezygnowany.

Nazajutrz.
Anita niepewnie przekroczyła próg domu, po czym ukradkiem weszła do kuchni. Ujrzała matkę krojącą warzywa na jakąś sałatkę.
- Jest ojciec? – zapytała ją.
Kobieta aż podskoczyła i gwałtownie się odwróciła. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Wyszedł do pracy na rano – powiedziała zszokowana.
Anita, gdy tylko to usłyszała weszła w głąb pomieszczenia.
- Anitka... – Malwina otrząsnęła się i szybkim krokiem podeszła do córki. – Nic ci nie jest? Martwiłam się o ciebie.
Jej wzrok zatrzymał się na jej twarzy.
- Co... co ci się stało?
- Ale co?
- Twoja twarz... Co się stało?
- A, to! Taki mały wypadek.
- Ale...
- Nic mi nie jest, mamo. Żyję!
- Na pewno okej?
- Tak, na pewno.
Malwina przytuliła ją mocno.
- Mamo, dusisz mnie! No już, jestem, żyję, uwierz mi! – uśmiechnęła się.
Matka puściła ją i spojrzała na nią z szerokim uśmiechem.
- Siadaj, słonko.
„Pamiętaj co sobie obiecałaś. Masz się z nią pogodzić” – pomyślała Anita, siadając przy stole.

***

Anita właśnie przemierzała stoiska z zabawkami szukając słodkiego pluszaka dla Brutusa, gdy usłyszała dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęła go i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła „Wojtek Czołgowski”.
- Tak? – odebrała niepewnie.
- No hej. Jak tam wrażenia po wczorajszym?
- Mieszane...
- A co, nie podobało się?
- Nie no, fajnie było, tylko... – przerwała na chwilę.
- No? – zachęcił ją.
- Bo widzi pan, ja... ja chyba tam nie pasuję. Wie pan... wy wszyscy tam macie jakąś technikę, a ja? Taki... żółtodziób.
- Eee, to tylko kwestia przyzwyczajenia.
- Ale mnie pan pocieszył... A ile takie przyzwyczajanie się trwa? 
- Zależy od osoby. Nie przesadzaj, nie było aż tak źle.
- Jasne – dodała z ironią.
Chwila ciszy.
- Jest tam pan jeszcze? – zapytała.
- Myślę... Bo wiesz, może... mógłbym z tobą potrenować. Znaczy jeśli oczywiście chcesz – sprostował szybko. 
Znów cisza.
- Widzę, że się panu nudzi.
- Trochę – odparł rozbawiony.
- To kiedy?
- Ja jestem wolny, choćby i teraz.
- Ale zanim dojadę do tego bunkra...
- To... – próbował wtrącić, lecz mu przerwała.
- Tak, wiem. W każdym bądź razie, trochę mi zajmie, bo jestem w galerii w centrum. 
- No to podjadę po ciebie, co ty na to?
- Yyy... Dobra. To ja czekam na pana przed centrum od strony ronda. 
- No to będę za jakieś pół godzinki. Wypatruj Volkswagena Passata, taki duży ciemnogranatowy. 
- Okej, to do zobaczenia – i zakończyła połączenie. 

Niecałe pół godziny później Anita wsiadała już do samochodu Wojtka. 
- Dzień dobry.
- Cześć. To dla mnie? – zapytał spoglądając no wielkiego misia, który właśnie wylądował na tylnym siedzeniu.
- Nie, dla kolegi. Tak dla zwały. Panu też mam kupić? 
- Nie, no co ty?
- Na pewno nie będę zawracać panu głowy tym, hmm, trenowaniem? – zmieniła temat.
- Gdyby tak miało być to bym raczej nie proponował – uśmiechnął się.
- Myślałby kto, że ma pan ciekawsze zajęcia niż trenowanie prawego sierpowego z małolatą.
Wojtek westchnął.
- Weź skończ już z tym „pan”. Staro się czuję jak tak do mnie mówisz.
- Ale...
Nauczyciel akurat zatrzymał auto na czerwonym świetle i wyciągnął w jej stronę prawą dłoń.
- Wojtek.
- Ale lol. Anita.
Zaśmiał się. Anita próbowała przeciągnąć się na siedzeniu. Usłyszeli dźwięk zgniatanych butelek po napojach. Dziewczyna szybko spojrzała pod swoje stopy.
- Co za syf! Sprzątał tu pan... eee... to znaczy sprzątasz tu czasem?
- No... Jak zaczyna brakować miejsca na nowe.
- Fajnie. Tu nawet nie ma gdzie nóg położyć.
- Nie stękaj.
Chwila ciszy. Anita z zaciekawieniem rozglądała się po wnętrzu samochodu. Przez cały czas uśmiechała się niedowierzająco. Takiego bałaganu nie widziała już dawno. W końcu spojrzała przez przednią szybę.
- Ale... Gdzie my jedziemy? Do bunkra jest w drugą stronę. Kierunki ci się pomyliły?
- Nie. Wszystko okej. Jedziemy do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)