wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 62

W końcu w mieszkaniu na Ligockiej zjawiła się spóźniona Angela.
- Cześć! – dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona. – Wesołych świąt!
Brutus wyłonił się z pokoju.
- Siema. Punkt za punktualność.
Angelika rozłożyła ręce z papierowymi torbami, które trzymała w dłoniach i rzekła złośliwie:
- Korki, co nie?
- Wchodź – powiedziała jej Anita. – Co tam masz? – wyrwała jej torby i zajrzała do jednej. – Aaa! Twoje kostiumy! Wow!
- A-ha! Mam tam coś specjalnie dla ciebie. Do nocy wczoraj nad tym siedziałam, ale jest.
- Naprawdę? Gdzie? – Anita od razu zaczęła szperać w torbach.
- Ej, ty, kolego! – krzyknęła Angelika do Brutusa, który szedł w kierunku kuchni. – Do ciebie też coś mam – gdy się odwrócił, rzuciła mu jedną z toreb. – Będzie idealne! Tylko nie znałam twojego rozmiaru i... zresztą przymierz.
Dawid złapał torbę i stanął zdezorientowany.
- Wydziergałaś mi ubranko.
Obie zmierzyły go wzrokiem bazyliszka.
- To ja to idę przymierzyć – powiedział z miną zbitego psa.
Dostał szarą, sportową koszulę z krótkim rękawem. Sam musiał przyznać, że była perfekcyjna. Miała w sobie coś indywidualnego, była naprawdę wspaniała. Po raz pierwszy przymierzał coś z aż tak dużą nadzieją, że będzie pasować. Na szczęście pasowała.
- Hej, Rudzielcu! – zawołał ze swojego pokoju. – Całkiem niezła!
- Nie mów na mnie tak! – uniosła się.
- Chodź się lepiej pokaż! – krzyknęła Anita, nadal grzebiąc w torbach.
Brutus, nieco zażenowany, wyłonił się z sypialni.
- No i o to chodziło! – Angelika aż klasnęła w ręce.
Anita niecierpliwie rzuciła na niego okiem.
- Mhm. Super – i wróciła do toreb. – Ej, gdzie jest mój prezent?
- Tu – wzięła jedyną torbę nie leżącą na kanapie.
Anita wyrwała jej ją i wyciągnęła zawartość. Rozłożyła ubranie.
- Kiecka – mruknęła zdegustowana.
- Dokładnie. W stylu lat 60., może 70. Nie wiem. Cieszysz się?
- Bardzo. To... może... przymierzę.
- Raczej! – powiedziała rozentuzjazmowana Angela. Widząc zniesmaczenie Anity podeszła do niej, złapała za rękę i wciągnęła do pokoju. – To ja cię ubiorę.
W tym czasie Brutus, nie mający chyba zamiaru z powrotem się przebierać, zrzucił kilka toreb z kanapy i rozsiadł się wygodnie, czekając, by obejrzeć Anitę w jej nowej spódniczce. Dziewczyny długo nie wychodziły, ale gdy w końcu wyszły...
Nitka miała wrzosowy golfik, wsunięty w czarną, szeroką spódniczkę do kolan, z białym paskiem na dole. Miała włosy spięte w kitkę na czubku głowy. Do uszu miała przyczepione białe, okrągłe klipsy. Poza tym miała pomalowane na czerwono usta.
Dawid przyglądał jej się przez chwilę z nieskrywanym podziwem.
- Może byś się tak wypowiedział? – zapytała Angelika.
- Ekhm – odchrząknął. – „Let’s shake it your baby now…” – zanucił i wybuchnął śmiechem. – Zupełnie Beatles’owe. Ale super, serio.
Anita wyglądała, jakby jeszcze nie całkiem zdecydowała, czy ten strój jej się podoba, czy nie. Spojrzała na resztę przyniesionych przez koleżankę toreb i zapytała:
- A tamte też mogę poprzymierzać?

Godzinę później dziewczyny siedziały po turecku naprzeciw siebie na podłodze i zawzięcie dyskutowały na temat najnowszego odcinka „Pamiętników wampirów”, który ostatnio obejrzały przez Internet – okazało się, że mają kolejną wspólną pasję.
- Stanowczo za mało Damona było w tym odcinku! – żaliła się Angela.
- A widziałaś zwiastun siedemnastego? Mają porwać Stefana!
- Tak?
- Mhm.
- Kto?
- Chyba te wampiry, co z tego grobu wyszły.
- A co, trumny im pokradli? – zapytał Brutus przechodzący akurat obok nich i kierujący się do swojego pokoju.
Dziewczyny go zignorowały.
- Mogliby go zabić – rzekła Anita.
- Że niby kogo?
- Przecież nie Damona! Stefana.
- Eee... Nie zabiją go. Damon go uratuje.
- Bo jest dzielny, odważny i seksowny – wtrącił ponownie przechodzący obok Brutus naśladując dziewczęcy głos.
- Zamknij się – powiedziały równo.
- A tak w ogóle to wybierasz się gdzieś? – dodała Anita. – Łazisz w tą i z powrotem, zbierasz klamoty...
- Tak, idę w miasto, a co?
- Gdzie idziesz? Chyba żartujesz! Są święta, zostań z nami.
Brutus zatrzymał się w drzwiach od łazienki,
- Dziewczyny, wy macie babski wieczór. BABSKI! Wyglądam na babę? I macie swoje tematy, które mnie, delikatnie mówiąc, irytują. Więc lepiej będzie jak się zmyję.
Angelika i Anita równocześnie podniosły się z podłogi.
- Dobra. Obiecujemy... – Angela przyłożyła jedną rękę do serca, a drugą uniosła do góry - ...że od teraz przestajemy rozmawiać o braciach Salvatore. Prawda Andzia?
Anita gorliwie pokiwała głową i dodała:
- A teraz możemy we trójkę pójść zrobić coś do jedzenia. Dawid... – podeszła do niego i objęła go w pasie. – Zostań z nami. Zostaniesz, nie?
Dawid odchylił głowę do tyłu.
- A wiesz co jeszcze mi dzisiaj powiedział twój ojciec?
- No?
- Że mam się nie dać zwariować.
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
- Więc... – zaczęła Anita, próbując się uspokoić. – Może pokrój cebulę.
Brutus pokiwał głową z dezaprobatą, ale pomimo wszystko cmoknął swoją dziewczynę we włosy i poszedł do kuchni. Anita i Angela ruszyły za nim.
Dwadzieścia minut później szaszłyki były gotowe. Wystarczyło je teraz tylko wstawić do piekarnika.
- Dobra, to wy to dokończcie, a ja pójdę pod prysznic – rzekła Anita. – W końcu to piżama party, co nie? Trzeba się przebrać w piżamki!
- Spoko – odparł Brutus. – Rudzielec przypilnuje, żeby się jej te warzywka nie spaliły.
- Hej, masz coś do mnie? – zagadnęła z oburzeniem Angelika.
- Ależ nie, rasowa obrończyni żywego mięsa.
- Jak tak bardzo ci zależy, to możesz sobie dołożyć tam mięso! Nie kazałam wam robić sobie też wegetariańskiego żarcia.
- Dosyć – rzekła Anita, bo Brutus już szykował ripostę. – Idę się myć i macie przez ten czas upiec szaszłyki i się nie pozabijać. Jasne?
Dawid demonstracyjnie rozglądał się po kuchni. Anita udała, że tego nie widzi i udała się do łazienki. Kiedy zniknęła za drzwiami, Angela otworzyła piekarnik, włożyła do niego szaszłyki i zamknęła, a Brutus podszedł obok i nastawił odpowiednią temperaturę. Następnie pochylił się zaglądając przez szybkę do piekarnika i mówiąc troskliwie.
- Rośnijcie warzywka, rośnijcie, żeby Rudzielec był zadowolony.
Angela spojrzała na niego wilkiem.
- Jesteś psychiczny.
- W tym tkwi mój urok – odparł.
- Frajer.
- Rudzielec.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Zmywasz – rzekł w końcu złowieszczo chłopak i wyszedł z kuchni.
Dziewczyna przeklnęła pod nosem i wzięła się za wkładanie brudnych naczyń do zlewu.
- Przysięgam, że kiedyś mu się odpłacę za tego „Rudzielca” – powiedziała do siebie myjąc kolejny nóż.
- Co mówiłaś? – zapytał Dawid z powrotem wchodząc do pomieszczenia.
- Nic – odparła.
Chłopak stał tam dłuższą chwilę i przyglądał się jej z głupim uśmieszkiem, aż wreszcie dziewczyna skończyła zmywać i spojrzała na niego zirytowana pytając:
- Z czego się głupio cieszysz?
- Z ciebie, Rudzielcu.
- Co?
- Otwórz tę dolna szafkę obok zlewu – poprosił nadal się śmiejąc.
- Po co?
- Otwórz.
Dziewczyna nachyliła się i otworzyła jedną z dolnych szafek. To, co tam zobaczyła sprawiło, że zatrzasnęła ją z powrotem i z wściekłością zwróciła się do roześmianego chłopaka:
- Jesteś bezczelny! – i szybkim krokiem wyszła z kuchni.
- Co się stało? – zapytała Anita wychodząc z łazienki. – Dawid, coś ty znowu zrobił?
- Ja? Nic – odparł, po czym wybuchnął śmiechem.
Anita się nie poddała, spojrzała na Angelę, nadal oczekując odpowiedzi.
- Stałam tam dwadzieścia minut i zmywałam te piekielne naczynia, bo ten debil... – wskazała na Brutusa. - ...nie powiedział mi, że ma zmywarkę!
Nitka także wybuchnęła śmiechem, ale widząc minę swojej nowej przyjaciółki odchrząknęła i zwróciła się do chłopaka:
- Brutus, jak mogłeś?
- Oj tam. Przeżywa. Niech się lepiej przyzwyczai, bo nie prędko przestanę się z niej nabijać – odrzekł z powagą, po czym znów się roześmiał.
- Dawid!
- Dobra... Sory – powiedział w końcu.
- No – skwitowała to blondynka. – Angela, twoja kolej. Uszykowałam ci w łazience ręcznik i w ogóle tam wszystko powinnaś znaleźć.
- Okej. To ja zaraz wracam.
Angelika poszła do łazienki, po drodze zabierając swoją torbę na jedno ramię z fotela. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, Anita wgramoliła się Dawidowi na kolana i zapytała:
- O co ci chodzi? Dlaczego jej dokuczasz?
- A dlaczego nie? – zapytał, obejmując ją w pasie i opierając głowę o jej ramię.
- Bo to nie przystoi. Ona nam pomogła, chociaż nie musiała, a ty ją zniechęcasz. Wiesz, bądź co bądź, zawsze mogłam na tobie polegać, ufam ci, mówię ci wszystko, ale są takie tematy, na które nie chciałabym z tobą rozmawiać, bo byłoby to lekko krępujące. Przydałaby mi się przyjaciółka. A Angela wydaje się być w porządku.
Chłopak westchnął.
- Dobrze, rozumiem cię. Przepraszam. Obiecuję się poprawić, ale wiedz, że to tylko dla ciebie – i cmoknął ją w policzek.
Anita już otwierała usta by coś powiedzieć, ale akurat wtedy z łazienki wyszła Angelika mówiąc przy tym:
- To co, Andzia, zaczynamy imprezkę?
- Tak – powiedziała, jednocześnie podrywając się z miejsca i kierując w jej stronę.
- A na mnie nie poczekacie? Też przepiorę się w piżamkę i poimprezujemy razem – wtrącił się Dawid słodkim głosikiem.
- Bujasz – Angela nie była w stanie ocenić, czy znów się z nich nabija, czy mówi poważnie.
- Nie. Myślicie, że nie wiem jak coś takiego wygląda? Mam siostrę w waszym wieku. Paula nie raz robiła takie imprezy.
Obie patrzyły na niego dziwnie. Jednak po chwili Anita otrząsnęła się z szoku i przemówiła:
- To dalej, na co czekasz? Wskakuj w tę swoją, hm, piżamkę i kapcie, bo my nie będziemy tu zapuszczać korzeni – następnie zwróciła się do Angeli – Te szaszłyki są już chyba dobre, nie?

***

- Jak mogłaś zamieszkać z dorosłym facetem, znając go zaledwie trzy dni? – zapiszczała Angelika.
- Normalnie. Ale wiesz, to jeszcze nic, on ma starszego o trzy lata brata, który także z nim mieszka – Nitka zastanowiła się chwilę. – Chociaż nie. To Joker mieszka z nim. U niego. Tak. U niego – poprawiła się. – Z kim masz angielski? – zapytała nagle.
- Z profesorem Czołgowskim
- Nienawidzę go – mruknął Brutus bardziej do siebie niż do nich.
- Przecież to twój wychowawca – powiedziała Angela. – Nie rozumiem.
- Dawid go nie lubi, bo to właśnie on jest bratem Jokera – wtrąciła Anita.
Angelika potrzebowała chwili, bo dotarło do niej ostatnie zdanie. Gdy tylko zrozumiała, zrobiła wielkie oczy i zapytała:
- Mieszkałaś ze swoim anglistą przez ponad miesiąc w jego mieszkaniu?! Przecież... Ale... – dziewczyna szukała odpowiednich słów. W końcu dodała tylko – Anita!
- Najbardziej parszywy miesiąc w moim życiu. Jak do ciebie tam przychodziłem, traktował mnie jak intruza – pożalił się Anicie Dawid.
- Przesadzasz. Wcale tak nie było. Wojtek...
- Jesteście na „ty”? – przerwała jej jeszcze bardziej zszokowana Angela.
- Tak – odparła blondynka najwyraźniej nie rozumiejąc, co tak zdziwiło jej przyjaciółkę.
- Anita, a czy wy... no wiesz... czy ten...
- Nie! – zaprzeczyła od razu. - Między mną a Wojtkiem nigdy nic nie było. Między mną i Jokerem też.
- Między tobą a Jokerem to szczególnie nie – wtrącił się Dawid. – Pomijając oczywiście fakt, że całowaliście się na masce jakiegoś samochodu, czy też budziłaś się w jego objęciach w JEGO łóżku – warknął Brutus. – A ja przy tym dostawałem cholery.
Angela wpatrywała się osłupiała w Anitę.
- Tłumaczyłam ci, Robert to...
- Tak, to tylko twój przyjaciel – dokończył wstając i kierując się do kuchni, by po chwili wrócić z piwem w ręku. – Ale, Angela, naprawdę jej z nimi nic nie łączyło. Serio, możesz mi wierzyć.
- Po pierwsze, całowałam się z nim tylko i wyłącznie dlatego, żeby ta natrętna laska się od niego odczepiła. I poskutkowało. A po drugie, spałam z nim... – od razu się poprawiła - ...u niego dlatego, że poszłam z Dawidem do kina na „Klątwę” i to wszystkie części na raz i bałam się później spać sama. A ten – wskazała palcem na chłopaka. – zawsze widział nas wtedy, kiedy nie trzeba i wysuwał błędne wnioski.
- Wiesz co? – Angela spojrzała na Brutusa. – Rozumiem cię. I współczuję.
- Widzisz? – podchwycił Dawid.
- Przestańcie już, okej? Zresztą, nie będę się wam z niczego tłumaczyć – odparła oburzona blondynka.
Nastała chwila ciszy. Dawid i Anita zerkali na siebie spode łba. Angela postanowiła interweniować.
- Przestańcie. Było, minęło. Liczy się...
- Minęło? – zapytał wściekły Dawid.- Tyle tylko, że on się od niej nie odczepi, a mnie to drażni.
- Dokładnie. Nie zrezygnujemy z naszej przyjaźni tylko dlatego, bo ci się nie podoba. Pogódź się z tym.
- Nie, nie pogo...
- Przestańcie! – Angelika podniosła głos. – Dopiero co się pogodziliście.
- Dawid – zaczęła Anita. – Między mną a Robertem nigdy nic nie było i nie będzie. Jesteśmy przyjaciółmi. Traktuję go jak rodzinę, jak brata i mogę cię zapewnić, że możesz być spokojny.
Chłopak patrzył na nią przez chwilę, po czym zapytał:
- A ten palant?
- Teraz to już przesadzasz. W życiu nie wdałabym się w romans ze swoim nauczycielem. Dawid, wiem, że nie pałacie do siebie szczególną sympatią, ale teraz to już popłynąłeś.
- Ja wiem swoje – skwitował to.
- I weź mu coś wytłumacz – Anita zwróciła się do Angeli. – Uparty człowiek, nie?
- Lekko – uśmiechnęła się rudowłosa. – A może zmienimy temat?
- Niech Dawid poda laptopa, puścimy jakąś muzykę i opowiesz mi teraz o swojej przeszłości. Wiesz, pierwsza miłość i takie tam – powiedziała Nitka, sięgając po paluszki.
Chłopak podał laptopa swojej dziewczynie mówiąc przy tym:
- Jestem tolerancyjny, ale nie powalcie mnie Dodą, ani Rihanną, ani innym damskim szajsem, okej?
- A czego ty właściwie słuchasz?
- Chyba już patrząc na mnie można się domyślić, że nie jest to reggae. Gustuję w cięższych brzmieniach.
Angela uśmiechnęła się do niego.
- Zapomnij, że puszczę te twoje Systemy i inne Metalliki – burknęła Anita .
- Wcale o to nie proszę.
Dziewczyny usiadły bliżej siebie i zaczęły przeglądać strony internetowe z muzyką.
- Powkurzamy go trochę? – zapytała Angela.
Dawid spojrzał na nie spod przymrużonych powiek.
- A co?
Angelika wpisała coś w wyszukiwarkę. Anita wybuchnęła śmiechem. Po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.

„Na imię mam... nieważne jak 
I tak każdy z was przecież dobrze mnie zna 
Jestem bogaty, chociaż nie mam własnej chaty 
Mieszkam z rodzicami i ze starszym bratem 

W pewnym sensie nikogo z was nie okłamuje 
Jestem wzorowym przedstawicielem handlowym 
Tylko nie wiem, jak wam o tym mam powiedzieć 
Kochani rodzice, chociaż nie chcę, idę siedzieć 

Bo jestem dilerem narkotyków 
Sprzedaję je na mieście, przy szkole, na chodniku 
Ja jestem dilerem narkotyków 
Sprzedaję je na mieście, przy szkole, na chodniku 

Mam samochód sportowy, nie do końca służbowy 
Klienci płacą z góry, nie wystawiam faktury 
Mam ogromne znajomości i szerokie układy 
Jednak trzeci raz wyjść z tego nie dam chyba rady 

W pewnym sensie nikogo was nie okłamuje 
Jestem wzorowym przedstawicielem handlowym 
Tylko nie wiem, jak wam o tym mam powiedzieć 
Kochani rodzice, chociaż nie chcę, idę siedzieć 

Bo jestem dilerem narkotyków 
Sprzedaję je na mieście, przy szkole, na chodniku 
Ja jestem dilerem narkotyków 
Sprzedaję je na mieście, przy szkole, na chodniku 

Chociaż mam dopiero siedemnaście lat 
Mam dużo więcej kasy niż mój starszy brat 
Tylko nie wiem jak mam o tym wam powiedzieć 
Kochani rodzice, chociaż nie chcę, idę siedzieć 

Nienawidzę dilerów narkotyków 
Bo sprzedają śmierć, a ja kocham życie 
Czy wy też ich nienawidzicie 
Bo sprzedają śmierć, czy wy kochacie życie” *

- Haha, bardzo śmieszne – żachnął się Dawid, jednocześnie wstając. – Foch – dodał, ponownie znikając w kuchni.
- Ale o co ci chodzi? Piosenka jak każda inna, nie Andzia? – zapytała rozśmieszona zachowaniem chłopaka Angela.
- Dokładnie. Siadaj z nami i nie przesadzaj.
Brutus wrócił z kolejnym piwem w ręku. Mierząc je wzrokiem powiedział:
- Zobaczymy później.
- A słyszałaś to? – zapytała Anita, wpisując następny tytuł w wyszukiwarkę.
- A jak! Pewnie, że słyszałam!

„Jedziemy po zioło
Jedziemy po zioło Nikc mobilem,
O już na miejscu będziemy za chwilę,
Ale diler ucieka, gonimy za debilem,
Ten ziomek po prostu wie co jest grane,
Jak go dorwiemy będzie miał przejebane,
Jednym słowem zabierzemy mu tofanę.
Ten pędzi jak Hołowczyc, prawie 140,
Wąskimi uliczkami, ludziom w głowach się nie mieści,
Za czym oni tak pędzą, za czym oni tak gnają,
Ktoś wydziera japę, że jedziemy za tofaną!
I już wszyscy zrozumieli, że to Nikc,
A to ci co za stuff nigdy nie płacą,
A diler już zwątpił, zabrakło mu wachy,
Ziomale się śmieją, że narobił w nachy,
Wracamy na dzielnię z całkiem niezłym łupem,
Lecz jesteśmy gonieni jakimś policyjnym trupem,
I znowu gaz do dechy, 140 na liczniku,
Tego dnia mieliśmy jeszcze przygód bez liku!

Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy!
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy!

Bo ja tam nie lubię, kiedy zioło się spóźnia,
Każda godzina bez zioła jest próżna,
Lecz jeśli trzeba już po nie pojechać,
Nikt się nie leni, bo nie ma na co czekać!
Bo kiedy wszyscy razem jedziemy po zioło,
Jest całkiem pozytywnie i jest całkiem wesoło,
Wokół widzę, że ludzie też się cieszą,
Kogoś zastrzelą, kogoś powieszą.
Jedziemy po zioło, jest zajebiście ,
Walą do przodu, każdy do przodu ciśnie,
Wszystko jak zawsze jest dobrze ustawione,
Zioło!!- Czeka człowiek tuż przed domem,
Wszyscy wiemy, że chwilę trzeba postać,
Każdy daje flotę by się z nią rozstać,
ciśniemy szczęśliwi, już z ziołem w kieszeni,
Zaraz będziemy jarać nic tego nie zmieni,
Siadam na lokacji na miejscówce ulicznej,
Czuć zioło w powietrzu jest całkiem sympatycznie,

Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy po zioło,
Jedziemy!

Ziomki, ziomki po zioło zapierdalamy
Diler bierze kasę nigdy nie daje plamy
Teren dobrze znany, frajerów wylookamy
Wpierdol zapewniamy, twarde zasady mamy
Lecz fura już gotowa, wsiadam do borewicza
Jadę kurwa z ziomkami, obok fajna picza
Jaramy skręty, wozie, alufele
Bo jadę do domu, przynieście to ziele
Zapas się już skończył a kurwa jarać muszę
Jak nie zapalę, do kurwy się uduszę
Oddałem zioło duszy, czaszka spoko koleżka
PGR Nikc elo peeska
Ze mną cała reszta peerek i ściąga ważka
Mówi do mnie...z helu czaszka
Jaka to piękna chwila, jak zawsze jest wesoło
Razem z ziomkami zapierdalam po zioło

Wracamy z tofaną,
Wracamy z tofaną,
Wracamy z tofaną,
Uuwwaalliimmyy się,
Wracamy z tofaną,
Wracamy z tofaną,
Wracamy z tofaną,
Strejtyjamy się
[Mamo, jedziemy po zioło]” **


- A gdzie trzymasz zioło? – zapytała Anita żartobliwie. – Dasz nam trochę?
- Ja ci dam zioło – pogroził im.
Dziewczyny zrobiły smutne miny.
- Ale dlaczego nam nie dasz? – zapytała Angelika.
- Bo nie! – uciął chłopak.
- Żyd – powiedziały równo.
Anita wyrwała laptopa koleżance i nie zwracając na ostre „Uważaj!” Dawida, wpisała następny tytuł.

„Robię klik, klik,
Robię pstryk, pstryk,
Robię hajs w mig,
To mój podstawowy trick,
I w sumie nic do tego nie potrzeba mieć,
Tylko Stopro towar, a na imię Sage,
Robię więc i nic mi nie zostaje,
Robię klik, pstryk... jadę dalej
Łapię fale, łykam, pstrykam, wykorzystuje talent,
Robię to i będę robić dalej,
Nie pasi ci pedale,
Nie czaisz co jest grane?
Bo ja czaję, teraz Sage'u rapy daje,
Główne danie przyrządzam na Twoją banie,
Robię klik, klik, czujesz się doskonale,
Wkręcam ci dobry bajer,
Sprawiam, że nie poznajesz sam siebie,
Myślałeś, że wiesz, a nie wiesz,
Ja za to jestem pewien,
Wiem do czego dążę,
Robię klik, klik i przytulam forsę.

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.

Jestem leń, lecz do pracy mam zapał,
Nastał dzień, w którym wiem, że wymiatam,
To jest sen, który śnił się przez lata,
Spełnia się, bo mu wciąż w tym pomagam,
Pierdole cię jeśli to ci przeszkadza,
Nie obchodzi mnie żadna ustanowiona władza,
To jest suma gier wygranych i przegranych naraz,
Nie chcesz tego z czaić to nie z czaisz, nara,
Dla mnie gra gitara,
Dla mnie jest nembero
Chuj w dupę wszystkim kurwom, frajerom,
Mam gadkę szczerą, mam gadkę złotą,
Otwieram do mnie drogę banknotom,
Jak chcę to siuram koko, 
Jak chcę to klepie bletę,
Jak chcę ogarniam się z Was wszystkich najlepiej,
Ogarnijsie.pl stoprocent.com
Zapraszam cię na naszej klasie ziom.

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.

Jestem Sto, sto, Stopro diler,
Na garb wrzucam t-shirta,
Kaniąłke na dynie,
Na dupę jeansy baggy classic, jak tam wolisz,
U mnie ziomeczku dopiero się wystroisz,
Zaspokoisz swoje największe rządzę,
Gdy zostawisz u mnie swoją forsę,
Masz debet na kącie,
Zaległą ratę za chatę,
Pierdol to, jedziem z tematem,
Nie masz na zacier,
Za długie dług,
Olej to, lepiej szmulce endorfinkę kup,
Jak mus, to mus,
Widzę, że już czaisz,
Nie założysz Stopro to się nie pochwalisz,
Chcesz poczuć się bosko,
Znaleźć się na fali,
www.stopro.biz lepiej ogarnij
I daj mi zarobić uczciwie na chleb,
Chcę się obłowić ziomuś wiesz jak jest,

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.

512 747 817 dzwoń wtedy, gdy jesteś w potrzebie,
Przyjmuję tylko hurtowe zlecenia,
Stopro.biz linka ci wklejam.” ***

- Ja się tak z wami nie bawię – skomentował zachowanie obydwu dziewczyn i tekst ostatniej piosenki Dawid. – Idę spać – wstał z zamiarem pójścia do swojego pokoju.
- Nie, no daj spokój – Angela złapała go za rękę i pociągnęła z powrotem w dół. – To za te zmywanie naczyń, już będziemy grzeczne.
- To może ty się nam pochwalisz, jak wyglądało twoje życie uczuciowe przed poznaniem mnie? – zapytała z ciekawością Anita.
Chłopak poruszył się nerwowo i spięty odrzekł:
- Normalnie.
- A tak konkretniej? – pytała dalej. – Kiedy się pierwszy raz zakochałeś?
- Pierwszy pocałunek? – zapytała Angela.
- Czekaj, najpierw pierwsza randka jeszcze – wtrąciła Anita.
- Yyy... Następne pytanie proszę.
- Dobra, spokojnie. Jeszcze raz. Jak miała na imię twoja pierwsza miłość?
- A po co wam to? – zapytał Brutus.
- Ciekawość.
- Na tym polega piżama party – dodała Angela.
- Kasia – powiedział w ogóle na nie nie patrząc.
- Kiedy to było?
- Umówiłeś się z nią?
Pytały jedna przez drugą.
- To było w czwartej klasie podstawówki. Sławek, mój braszka, śmiał się ze mnie, bo była ode mnie o głowę wyższa, a o rok młodsza.
- Koleżanka Pauli? – zapytała Anita.
- Nie – zaprzeczył od razu. – Nie zadawałem się z koleżankami siostry. Mówiłem ci to już. A Kasia była inna. Fajna. Mieliśmy razem dużo wspólnych tematów. Pamiętam jak nosiłem jej plecak, zrywałem jej kwiatki i jabłka – zaśmiał się. – Lubiła je bardzo. Mnie też lubiła i... – uciął, zdając sobie sprawę, że trochę się zagalopował. – I przeprowadziła się. Do Poznania. Do dziś piszemy do siebie listy i maile.
- Słucham? – zapytała zszokowana Anita. – Piszesz sobie listy z jakąś pindą?!
Angela wybuchnęła śmiechem.
- Ale o co ci chodzi? Pytałaś to mówię – odszczeknął Brutus wstając i kierując się, po raz trzeci, do kuchni. Po chwili wrócił z czteropakiem i otworzył sobie jednego Lecha.
- O! Ktoś tu chce się upić! Będzie ciekawa rozmowa – rzekła z uśmiechem Anita.
- Dobra, to teraz ja – zaczęła Angela. – Miał na imię Adam. Poznałam go w gimnazjum i był słodki.
- A ja mam Adam na drugie – wtrącił się Brutus.
Dziewczyna, z sobie tylko znanego powodu, lekko się zarumieniła.
- Brutus, zachowaj swoje dygresje dla siebie – powiedziała Anita, po czym zwróciła się do przyjaciółki. – I co z tym Adamem?
- Noo... w sumie to nic. Nie wiedział w ogóle o moim istnieniu.
- Jak to?
- Po prostu Rudzielec się wstydził – Brutus spojrzał na Angelę. – Cienias. Wiesz, tak na przyszłość, to zapamiętaj, że faceci czasem by chcieli, żeby to dziewczyna pierwsza przemówiła. Na przykład ja. Nie myśl, że jak podobała mi się jakaś dziewczyna, to od razu do niej podchodziłem. My też się boimy odrzucenia.
Anita siedziała z rozchylonymi ustami i wpatrywała się w swego chłopaka. Angelika natomiast wyglądała, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała. Dawid patrzył to na jedną, to na drugą.
- No co? – zapytał w końcu.
- Nic, nic – odpowiedziała Anita. – Pij sobie dalej. Ciekawe rzeczy zaczynasz gadać – następnie przeniosła swój wzrok na Angelę. – Ale... tak po prostu do niego nie zagadałaś? Przecież skoro byłaś w nim zakochana...
- A kto powiedział, że już mi przeszło? – przerwała Angela obojętnie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że popełnił błąd.
- To znaczy że wciąż byś chciała z nim być? Angela! I ty tak spokojnie siedzisz? Zrób coś! Poderwij go! Wiesz, do jakiej chodzi szkoły?
- Wiem. Ale to i tak nic nie zmieni. Po pierwsze wiem, że ma kogoś, po drugie jest w jego wieku – wskazała na Dawida. – i już kończy szkołę, a po trzecie...
- A po trzecie twoje argumenty są beznadziejne – powiedziała Anita. – Do jakiej szkoły chodzi?
- Naszej.
- O! To Brutus na pewno go zna! Nie, Dawid?
Dawid zmarszczył czoło.
- Znam tylko jednego Adama w trzecich klasach. Straszny lamus z niego. Jak ten twój się nazywa?
- Nieważne. Naprawdę... nie chcę o tym gadać.
- Ale...
- Nie chcę!
Dziewczyny przez chwilę mroziły się wzrokiem.
- Hej, laski, wrzućcie na luz – Brutus przystąpił do ratowania wieczoru. – Słonko, jeszcze ty nie opowiadałaś.
- O matko... No więc... W piątej klasie zaczęłam umawiać się z takim rok starszym Konradem. Był największym ciachem podstawówki i spośród wszystkich wybrał mnie... Wiecie, taki zaszczyt. Wszyscy mi zazdrościli, a ja, taki zakochany dzieciak, byłam z siebie dumna... Dumna do tego stopnia, że nie zauważyłam jak bardzo Monika, no wiecie, moja przyjaciółka, mi zazdrości. Też chciała z nim być, a on... no był dla niej bardzo nieuprzejmy i w ogóle. I nasza przyjaźń zaczęła się sypać... W pewnym momencie obie podjęłyśmy decyzję, że facet nigdy nas nie rozdzieli i że ja z nim zerwę, a ona też o nim zapomni... I to był koniec wielkiej miłości.
- No to faktycznie bardzo byłaś zakochana, skoro tak po prostu go zostawiłaś – burknął Brutus.
- Oj, Boże, miałam jedenaście lat! Tego nawet miłością nie można nazwać! Zejdź ze mnie!
Angelika wybuchnęła śmiechem.
- Moment, jak to było? Facet nigdy was nie rozdzieli? A ten frajer to niby co? – pokazała na Dawida.
- Oj tam. Brutus był tego wart – zmierzwiła mu włosy.
Na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko przez piosenkę „Poison” Groove Coverage. Brutus zamglonymi oczami przyglądał się puszce, którą trzymał w dłoni. Dziewczyny patrzyły na niego.
- Nastukałeś się piwem? – zapytała w końcu Anita kręcąc z głową z dezaprobatą.
Brutus wzruszył ramionami.
- Za szybko pił – powiedziała Angela, po czym zwróciła się do niego – Czemu oblałeś gimnazjum? Wywalili cię za narkotyki?
- Raczej – warknął. – A skąd w ogóle wiesz?
- Różne pogłoski po gimnazjum krążyły.
- Na przykład?
- Nie wiem... Romans z córką dyrektora, romans z samym dyrektorem...
- Tam była dyrektorka.
- ...hodowla marihuany, satanizm, działalność w sektach, przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej...
Anita zachłysnęła się colą.
- ...zdewastowanie samochodu komendanta policji... Coś w tego to prawda?
Brutus upił kolejny łyk piwa.
- Tak na dwa razy.
- Co? Więc nie chodziło tylko o narkotyki?
- Nie.
- To o co jeszcze? Działałeś w sekcie?
- Sama wyglądasz jak sekta, Rudzielcu.
- To co w takim razie?
- No... Niektóre z tych pogłosek to prawda. Ale w sumie to z nauczycielką miałem problem.
- Romans?
- Pogięło cię, Rudzielcu? Miałem trzynaście lat. To znaczy... Ona chyba nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.
Teraz również Anita słuchała go z zainteresowaniem. Tej historii jeszcze jej nie opowiadał.
- W jakim sensie?
- Wiecie, zawsze lubiłem chemię i byłem w te klocki naprawdę dobry. Co prawda to była dopiero pierwsza klasa, ale Lewandowska od razu wciągnęła mnie na kółko. Bardzo mnie lubiła, ale nie widziałem w tym nic dziwnego, w końcu zapowiadałem się na laureata konkursów i tak dalej... Ale w końcu zdałem sobie sprawę, że ona mnie lubi... za bardzo. Zawsze inni wychodzili z klasy, a ja musiałem zostać. Zaczęła gadać na jakieś tematy nie związane z przedmiotem, zawsze siadała obok mnie i w ogóle czasem robiła takie dziwne... rzeczy – skrzywił się.
- Matko Święta, toż to jakiś pedofil! I co, zgłosiłeś to?
- Nie. Przestałem chodzić na chemię. Ona obraziła się i wpisała mi jeden na koniec roku. To znaczy tak ściślej mówiąc nieklasyfikację.
Dziewczynom opadły szczęki.
- To dlatego? – zapytała po chwili Anita.
- Co „dlatego”?
- To dlatego nie chodzisz na chemię? Wtedy, kiedy zapytałam cię z Moniką o drogę do pracowni chemicznej powiedziałeś, że nie chodzisz na ten przedmiot.
- Ach, no tak. Tak, dlatego. Jakoś nie mam zaufania do nauczycieli tego przedmiotu.
- O kurczę – westchnęła Angela. – Brzmi jak jakiś kiepski film.
- To jak udawało ci się przechodzić z klasy do klasy przez ten cały czas, skoro nie chodziłeś na chemię? – dodała Anita.
- Hmm... nie wiem. Dyrekcja chyba jest zdania, że takiego „meliniarza” lepiej w szkole nie trzymać. Czasem nawet udaje się bez komisa. Chyba będzie tak w tym roku.
- A matura? Przecież chcesz pisać z chemii.
Brutus przytaknął.
- Bo lubię chemię. I rozumiem. Myślę, że zdam, jestem samoukiem i rzadko kiedy mam z czymś problem.
Dziewczyny patrzyły na niego z uznaniem.
- Podziwiam cię – powiedziała Anita. – Jesteś lepszym ściemniaczem niż ja.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

* Łzy – „Jestem dilerem”
** Nikc – „Jedziemy po zioło”
*** Sage – „Stopro diler”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)