wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 67

- Mam się bać? - Wojtek spróbował zażartować.
Puściła to mimo uszu. 
- Wiesz, dużo ostatnio myślałam nad naszą rozmową w szkole i w ogóle. I chciałam z kimś pogadać na ten temat, postawiłam na Jokera i... - przerwała, podeszła do kanapy, zrzuciła z niej ciuchy, które na niej leżały i usiadła.
- I? -zapytał, przeczuwając odpowiedź. 
- I powiedział mi... rozmawiałeś ze mną w szkole, bo naprawdę chciałeś mnie ostrzec, czy... czy zrobiłeś to bo... bo ci na mnie w jakiś sposób zależy?
Chwila ciszy.
- Joker ci powiedział? - kiedy przytaknęła, kontynuował. - Nie chcę o tym rozmawiać. To jest wystarczająco trudne i bez twojego gadania.
Po tych słowach ruszył w stronę swojego pokoju.
- Wojtek no, porozmawiaj ze mną – ruszyła za nim.
Ten gwałtownie się zatrzymał, obrócił się w jej stronę, jednocześnie pytając:
- Po co? No powiedz, po co?
- Nic nie wiedziałam. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- A co by to zmieniło? Nic! Po prostu zapomnij o tym. To się nie liczy. 
- Jak to się nie liczy?! - Anita prawie krzyknęła. - Twoje uczucia są ważne. Dla mnie też. Gdybyś mi powiedział na samym początku naszej znajomości, że coś do mnie czujesz, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Ja też zachowywałabym się inaczej.
- Anita, daj temu spokój. To by nic nie zmieniło. Joker w ogóle nie powinien ci tego mówić. A ja sobie dam radę – powiedział i wszedł do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi. 
Dziewczyna stała tak dłuższą chwilę myśląc, co zrobić, co powiedzieć, jak zareagować. W głębi duszy chciała, aby ta sytuacja nigdy nie zaistniała. Nie teraz, gdy jest szczęśliwa z Dawidem. Chciała, żeby Wojtek był jej dobrym kumplem, może kiedyś przyjacielem, wścibskim, wiedzącym wszystko lepiej od niej, prawiącym jej umoralniające rozmowy, ale tylko przyjacielem. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego on się tak zachowywał. Nieustannie pomagał, nawet przygarnął do siebie jak tego potrzebowała, jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby dowiedziała się o tym wcześniej to teraz wszystko potoczyłoby się inaczej. Z mieszanymi uczuciami przekroczyła próg pokoju starszego z braci Czołgowskich. Zobaczyła jak leży na swoim łóżku, smutny, pogrążony w myślach. Bez chwili zastanowienia podeszła bliżej, po czym położyła się tuż obok Wojtka, jednocześnie przytulając się do niego. 
- Wszystko się ułoży. Przejdziemy przez to. Razem – szepnęła kładąc głowę na jego klatce piersiowej, jednocześnie wsłuchując się w miarowe bicie jego serca. 
Bez zastanowienia objął ją ramieniem. Leżeli tak dłuższą chwilę, gdy Wojtek postanowił przerwać ciszę. 
- Widzisz. Znowu robisz to samo. Pozwalasz mi się do ciebie zbliżyć. Robisz mi nadzieję, po to żebym bardziej nie cierpiał. Znowu popełniasz ten sam błąd. Z Dawidem było tak samo – powiedział gwałtownie siadając. - Na siłę starasz się uszczęśliwić cały świat, jednocześnie raniąc przy tym siebie. Anita, na Boga, nie widzisz tego? Choć raz pomyśl o sobie. 
Dziewczyna także usiadła. 
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Nie pozwolę na to żebyś po raz kolejny zrobiła największą głupotę swojego życia. Znowu!
- A...
- Nie przerywaj mi! - uniósł się. - Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł ci na to pozwolić – powiedział twardo, jednocześnie zrywając się z łóżka z zamiarem wyjścia z mieszkania. 

Kilka chwil później w mieszkaniu Dawida. 
- I ty ją tam zostawiłeś?! Z tym... tym... - Dawid szukał odpowiedniego określenia, ale ostatecznie zrezygnował. Naciągnął buty i ruszył w kierunku wyjścia z mieszkania.
- Wkurzyła mnie! - poskarżył się Joker. - Co ona sobie myśli? Mnie się ot tak nie wyrzuca. A tak w ogóle to gdzie ty idziesz? - zapytał, jednocześnie ruszając za nim. 
- Po nią – warknął, jednocześnie otwierając drzwi. 
Obaj zobaczyli Wojtka. 
- Gdzie Anita? - zapytał Brutus.
- U mnie. Chyba. Musimy pogadać. Teraz – powiedział Czarny głosem nie znoszącym sprzeciwu i bez zaproszenia wszedł do mieszkania swojego byłego wychowanka. - Robert, zostaw nas samych. 
- Co?! Nie dam się znowu wyrzucić!
- Już dość namieszałeś. Powiedziałem, wyjdź. A za twoją dyskrecję policzę się z tobą później. 
Zdziwiony Brutus spojrzał na starszego Czołgowskiego. Od samego początku poznał się na nim, a raczej na jego uczuciu co do Anity. Unikał go i starał się robić wszystko, aby i ona go unikała. Nigdy za nim nie przepadał. Z czasem zaczął go traktować niemal jak wroga. Obaj nie ukrywali swoich negatywnych uczuć co do siebie. Może i przez to Brutus nieszczególnie chciał go poznać. Wiedział o nim niewiele, lecz śmiało mógł stwierdzić, że widzi Wojtka po raz pierwszy w takiej sytuacji. Ton nie znoszący sprzeciwu, zdeterminowany, zły, a może nawet wściekły? Zastanawiał się tylko, czy Wojtka złość skierowana jest na niego, czy raczej na brata za nie dotrzymanie tajemnicy. Choć w jego opinii Joker zasłużył sobie na ostrą reprymendę i od niego także. Zostawienie Wojtka i Anity samych, rozmawiających o tym „uczuciu” w jego opinii nie było akurat najlepszym posunięciem, jakie wybrał Joker. Jednak Brutus nadal nie rozumiał, o czym chce rozmawiać Wojtek i to jeszcze bez świadków. Mimo wszystko Dawid obiecał sobie w duchu, że nie odpuści sobie Anity i to jeszcze na jego korzyść. 

***

Dawid właśnie wszedł do pokoju, który od niedawna dzielił wspólnie z ukochaną. 
- Anita, posłuchaj mnie. Przemyślałem wszystko i wiem, że w jakimś stopniu zależy ci na mnie, że nie chcesz mnie skrzywdzić, ale jeśli ty mnie nie kochasz w taki sposób jak...
- Dawid...
- Poczekaj. Daj mi dokończyć. Jeśli mnie nie kochasz w taki sposób jak się kocha mężczyznę to ja to zrozumiem. Nie chcę, żebyś się do czegoś zmuszała. Uwierz mi, nie skrzywdzisz mnie tym, ja to zrozumiem. Chcę, żebyś była szczęśliwa, tak naprawdę szczęśliwa i proszę, nie poświęcaj się dla mnie, bo ja tego nie zniosę. Nituś... - chłopak złapał ją za rękę. - Powiedz mi prawdę.
- Rozmawiałeś z Wojtkiem. Głupot ci naopowiadał. Przecież cię kocham. Myślałam, że o tym wiesz.
- Nituś, ty naprawdę mnie nie...
- Dawid! – przerwała mu znacząco. 
Dziewczyna usiadła mu na kolanach i spojrzała chłopakowi prosto w oczy. 
- Kocham cię, kocham cię nie jak brata czy przyjaciela, kocham cię jak chłopaka... - zbliżyła swoją dłoń do jego twarzy, by pogłaskać go po jego szorstkim policzku.
Następnie z czułością poprowadziła swoją rękę ku górze, aby wsunąć palce w jego kruczoczarne włosy.
- Mojego i tylko mojego chłopaka – wyszeptała. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i nic tego nie zmieni – pochyliła się ku niemu i lekko musnęła jego wargi swoimi. - Wierzysz mi?
Dawid przytulił ją do siebie, jednocześnie szepcząc jej we włosy:
- Ja już nic nie rozumiem. Wojtek...
- Dawid, proszę cię. Wojtek nie wie nic o nas, o tym co nas łączy, co ja do ciebie czuję, a ty mu wierzysz? - przyciągnęła go jeszcze bardziej do siebie. - Nigdy go nie słuchałeś, nigdy mu nie wierzyłeś, a akurat teraz i to w takiej kwestii zacząłeś? Dawid, proszę, uwierz wreszcie nas, w to co naprawdę do ciebie czuję. 

Dwa dni później, Okęcie.
- Stary, kiedy ja cię ostatnio widziałem! - krzyknął Michał, po czym krótko uścisnął przyjaciela.
Następnie przyjrzał się mu od góry do dołu i dodał:
- Zmizerniałeś. Jadłeś coś tam w ogóle, czy żyłeś tylko miłością do mojej siostry?
- Ha, ha, ha – rzekł Marcin. - Co u niej? - zapytał z troską.
- A może tak: jak się masz? Jak twój synek?
- Przecież wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem, wiem. U niej? Normalka. Zobaczysz ją niedługo – szturchnął go w ramię. - Chodź. Odwiozę cię do domu i pogadamy. 
Ruszyli do samochodu. 
- Jak tam egzaminy? - zapytał Michał.
- Zdane.
- To wiem. Jak ci poszło?
- Dobrze.
- Cholera, stary, głowa do góry! Jesteś w domu! Twoje szanse rosną... Same plusy! - powiedział radośnie, jednak po chwili mina mu zrzedła. - Ale na ślubie bądź tak dobry i z nią nie gadaj. Bo ostrzegła mnie, że nie ufa swoim odruchom, gdy cię zobaczy i że może rozwalić mi uroczystość. Więc... tego dnia się powstrzymaj. 
Marcin prychnął. Ten spojrzał na niego współczująco. 
- Nikt ci nie mówił, że to będzie łatwe – rozchmurzył się. - Ale po skończonym szkoleniu na komandosów dasz radę. Ty kontra diler? Jaki myślisz, kto wygra?
- Hmm? On? Bo go kocha?
- Sranie w banię – rzekł lekceważąco Michał.

***
- Nie rozumiem. Dlaczego on mnie unika? A w szkole... taki oficjalny się zrobił. Normalnie jakbyśmy się w ogóle nie znali – narzekała Anita jednocześnie wchodząc z Jokerem do kamienicy, gdzie mieszkał z bratem. – Wiedziałam, że to będzie trudne, ale że aż tak? Nie spodziewałam się, że stracę kumpla!
Przekroczyli próg mieszkania. Zobaczyli Wojtka.
- Co na obiad? – zagadnął Joker.
- Nic – warknął Wojtek, podnosząc wzrok znad jakichś papierów.
Jego spojrzenie zatrzymało się na Anicie. Momentalnie wstał i ruszył w kierunku wyjścia.
- Ale cyrk – skomentował to Robert.
- Wojtek! – zawołała Anita ruszając za nim. – Wojtek, porozmawiajmy! Poczekaj! – Dogoniła go na ulicy, złapała go za rękę i z całej siły próbowała zatrzymać.
Ten jednak w jednej chwili wyszarpnął swoją dłoń i ponownie ruszył przed siebie.
- Dlaczego taki jesteś? – dziewczyna przyspieszyła, szła teraz równo z nim.
- Jaki? – burknął, nawet na nią nie patrząc.
- Oschły.
Wojtek przystanął.
- Nie zachowuj się jak dziecko – dodała Anita.
Nic nie odpowiedział.
- Zacznij ze mną wreszcie rozmawiać! Tchórzysz, po prostu tchórzysz! Wiesz co?! Myślałam, że na więcej cię stać!
Mężczyzna nadal milczał. Szedł przed siebie w ogóle nie zwracając na nią uwagi. A przynajmniej starał się nie zwracać. Obiecał sobie, że nie da się sprowokować. Był wściekły na swojego brata za to, że go wydał. Zaufał mu jeden raz w życiu, a on od razu go zawiódł.
- Myślisz że odpuszczę? Będę łazić za tobą aż w końcu zaczniesz zachowywać się normalnie! Jak facet, a nie jak szczeniak!
- Skończ już! Czego ty ode mnie oczekujesz?!
Dziewczyna spróbowała inaczej.
- Wojtek... – zaczęła spokojnie robiąc krok w jego stronę. – Wiem, że jest ci ciężko...
Ten tylko parsknął śmiechem.
- A myślisz, że w taki sposób poczujesz się lepiej?! Bo jeśli tak... to proszę, ja odpuszczę – powiedziała patrząc mu w oczy.
Chłopak jęknął.
- Anita, nie rób ze mnie tego najgorszego. Dość mam wyrzutów sumienia.
- To co, mam trzymać się od ciebie z daleka? Bo wiesz, mogę przestać do was przychodzić – spuściła wzrok na chodnik. – Mogę przenieść się do trzeciego. I tak nie zdam do następnej klasy, więc mi to tam... a jeśli tobie to pomoże... Może masz rację i tak będzie lepiej... Ja... – westchnęła.
Wojtek podszedł do niej, wziął jej głowę w swoje dłonie i bez słowa pocałował ją. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Po chwili Wojtek oparł się swoim czołem o jej i szepnął:
- Nie, nie przenoś się. Chcę się choć trochę połudzić.
I odszedł. Po prostu odszedł.
Dziewczyna podążyła za nim wzrokiem nie wiedząc co zrobić. W końcu, gdy już zdecydowała się ruszyć za nim, drogę zastąpił jej nieco zdezorientowany Marcin. Anita otworzyła szeroko oczy.
- Co... Ale, że... zdradzasz Brutusa?
Otrząsnęła się.
- Nie twoja sprawa! – warknęła, i ruszyła z zamiarem wyminięcia go.
Ten jednak szarpnął ją za rękę i zmusił, by przystanęła.
- Zadałem ci pytanie.
- Nie pozwalaj sobie! – krzyknęła, próbując się wyswobodzić.
- Nie jesteś już z Brutusem? – zapytał wyraźnie nie nadążając za wydarzeniami.
- Puść mnie! Bo pożałujesz!
- To jeden już ci nie wystarcza?
Rozjuszona do granic możliwości szybkim ruchem wyszarpnęła swoją rękę i z całej siły spoliczkowała go, po czym ruszyła przed siebie.
Marcin przez chwilę stał tak na środku chodnika trzymając się jedną ręką w obolałym miejscu.
„Jak ona tak może? A co z Brutusem? Jeszcze jeden się musiał napatoczyć. Kto to w ogóle jest?” – myślał zaskoczony i zły. – „Ale Endi nic się nie zmieniła” – pomyślał, a na jego twarz wdarł się uśmiech.
Nie zwracając uwagi na przyglądających się mu przechodniów ruszył do mieszkania swojego niegdyś przyjaciela. Po krótkiej chwili był na miejscu. Zapukał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)