poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 36

Dawid przyglądał się jej badawczo.
- Jaki Wojtek? Ja nie znam żadnego... – nagle otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Coś do niego dotarło. – Nie. Chyba żartujesz.
Anita unikała jego wzroku.
- Na miłość boską, dziewczyno, jak on cię do tego namówił?! Przecież to jest nauczyciel! Dorosły facet! Nie znasz go! Bóg jeden wie, co mu po łbie chodzi!
- Ale...
- Nie ma żadnego „ale”! Nie pozwolę ci tam wejść! – krzyknął łapiąc ją za rękę i ciągnąc ją w przeciwną stronę.
- Puszczaj!
Pociągnął ją jeszcze mocniej, sprawiając że dziewczyna przesuwała się po śniegu.
- Mogłem spytać od razu, a nie teraz ją ciągnąć przez pół Warszawy – mruczał zezłoszczony pod nosem. – Nauczyciel, też mi sobie wymyśliła.
Anita ze wszystkich sił zaparła się, co sprawiło, że siłowali się w miejscu.
- Puść... mnie... do... cholery...
- Albo pójdziesz ze mną po dobroci, albo zaciągnę cię siłą!
- Nie odważysz się!
- Zobaczymy.
- Boże, Brutus, daj spokój, nic mi się nie stanie. Co ty taki nadopiekuńczy jesteś?
- Nitka, to dorosły facet!
- On też był dorosły. I ty też teoretycznie jesteś.
- To jest nauczyciel! Zrozum to! I będziesz tam z nim sama, nikt ci nie pomoże jak będzie chciał ci zrobić krzywdę! Nie wiadomo, co... albo nie, bardzo dobrze wiadomo. To jest facet!
- No wiesz? Właśnie sam się wsypałeś.
- Co? A! Nie! Nie o to mi chodziło. Nie o mnie, tylko o niego!
Nagle zauważyli, że jakiś obcy mężczyzna zmierza w ich kierunku.
- Pomóc pani? – zwrócił się do Anity. – Narzuca się?
- Że ja? – zapytał zszokowany Dawid.
- Odrobinę – potwierdziła dziewczyna. – Dziękuję, że pan przyszedł.
- Puść ją, młody człowieku, bo zadzwonię na policję.
- Przeginasz – powiedział Brutus patrząc na Anitę.
- Boże, mama mnie zabije, chcę do domu, jest już dwunasta! – rzekła Anita płaczliwym głosem.
Była dobrą aktorką.
- Niech pan ją puści! Małych dziewczynek się panu zachciało?
Dawid gwałtownie puścił jej rękę.
- Ja nie jestem żadnym zboczeńcem! – krzyknął.
Anita wykorzystała okazję i pobiegła w stronę swojego nowego domu. Dawid chciał ruszyć za nią, ale obcy mężczyzna go przytrzymał i powiedział:
- Zwyrodnialcy! Co z tych chłopców teraz wyrasta!

Dziesięć minut później.
Drzwi do mieszkania były otwarte. Anita, nie wierząc w swoje szczęście, po cichu nacisnęła klamkę, wierząc, że ich nie obudzi. Jednak gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, zobaczyła, że zarówno Czarny jak i Joker stoją z rękoma założonymi na brzuchu i wyraźnie na nią czekają.
- Cześć – powiedziała słodkim głosem.
Joker pokręcił głową z niedowierzaniem mówiąc:
- Gorsza ode mnie.
- Gdzieś ty się włóczyła do tej pory? – jego brat od razu przeszedł do konkretów.
- Byłam u kolegi – powiedziała po krótkiej przerwie. – To jest jakieś przesłuchanie? – wzburzyła się.
- Wiesz, która jest godzina?
- Chłopaki, dajcie spokój – odparła, ruszając w kierunku swojego pokoju.
- Nie! Zostań tu – Wojtek podszedł do niej szybkim krokiem, złapał ją za rękę i zaprowadził na kanapę, zmuszając by usiadła. – Jaki to chłopak?
Anita wstała.
- Wiecie co? Wiedziałam, że to tak będzie wyglądać. Dlatego nie chciałam z tobą mieszkać – powiedziała chłodno i ruszyła tym razem w stronę wyjścia.
Teraz to Joker zagrodził jej drogę.
- Mówiłem ci debilu, że niczego cię na tych studiach nie nauczyli? Zero podejścia do młodzieży. Ja z nią pogadam.
Anita spojrzała na niego z ukosa. Joker kontynuował, zwracając się tym razem do dziewczyny:
- Instynkty rodzicielskie się w nim obudziły. Laska go niedawno rzuciła i przewrażliwiony jest.
- Rok temu – wtrącił Czarny.
- Możliwe. Tak długo stękałeś, że straciłem rachubę czasu.
- Nie moja wina, że nie potrafiła mnie zaakceptować takim jakim jestem – burknął cicho.
Oboje spojrzeli na niego dziwnie. 
- Taak – skomentował to Joker, po czym zwrócił się do dziewczyny - Anita, posłuchaj, my wcale nie chcemy cię kontrolować. Po prostu się o ciebie obaj martwimy i wiesz... fajnie by było gdybyś na drugi raz uprzedzała nas, o której zamierzasz wrócić. Nie obchodzi nas z kim, gdzie i kiedy się spotykasz, bo to jest twoje życie, ale biorąc cię pod swój dach poczuliśmy się za ciebie odpowiedzialni. No i jak nie będziesz nam mówić o której zamierzasz wrócić, to nie będziemy wiedzieli czy cię szukać i ratować – dokończył, po czym wybuchnął śmiechem. 
- Okej – odparła lekceważąco i ruszyła w stronę pokoju.
Wojtek widząc to chciał zareagować, lecz Joker położył mu rękę na ramieniu i powiedział cicho:
- Daj spokój. To buntownik. Z nią nie wygrasz. Przecież ja byłem taki sam.
- Wiem i właśnie to mnie martwi. 

Chwilę przed południem. 
Anita wyłoniła się z kuchni z bułką w ręce. Wyglądała na głęboko wstrząśniętą. 
- Syf! Brud! Bajzel! Nie wiem jak to jeszcze nazwać! W życiu czegoś takiego nie widziałam!
Żaden z domowników nie zwrócił na nią uwagi.
- Co jutro robisz? – zwróciła się ni stąd ni zowąd do Czarnego.
- Ja? Nic. A co?
- Świetnie. A ty? – tym razem pytanie skierowała do Roberta.
- Pracuję.
- Ty? Jasne. A kto by cię przyjął?
- Sam się przyjąłem.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Jesteś biznesmenem?
Wojtek parsknął śmiechem.
- Prawie.
- Czyli?
- Mam studio tatuażu – powiedział Joker z dumą.
- Żartujesz? To zajebiście. Ale jutro masz zamknięte.
- Że niby dlaczego?
Nie odpowiedziała jemu, tylko zwróciła się do Wojtka.
- Jeżeli nie chcesz mnie stąd wypuścić i każesz mi tu mieszkać, to muszę cię uprzedzić, że w taki barłogu żyć nie będę. Jutro wszyscy bierzemy się za sprzątanie.
Obaj zaczęli się nawzajem przekrzykiwać.
- Ja mam pracę!
- Muszę sprawdzać testy!
- Klientów stracę!
- Matura niedługo!
- CISZA! – wrzasnęła. – To mój warunek. W przeciwnym wypadku pakuję manatki i idę w cholerę.
- Ale ja mam porządek! – powiedział zrozpaczony Joker.
- Właśnie widzę.
- Nie, no serio. To jego bajzel. Możesz sobie zajrzeć do mojego pokoju.
- Może później. Albo sprzątamy w trójkę, albo nie sprzątamy wcale i ja się zmywam. Więc co?
- A ty taka porządna? Weź sprzątnij ten swój telefon, co go rozwaliłaś o ścianę wczoraj. Zresztą może da się go jeszcze złożyć. A co cię tak wzburzyło w ogóle? – zapytał Wojtek.
- Nie twój interes.
- Nie, no tak tylko z ciekawości pytam. Ale może na serio jak się wygadasz, to poczujesz się lepiej.
- Wiesz co? Twój brat ma rację. W ogóle cię nie nauczyli podejścia do młodzieży na tych studiach.
Mówiąc to podeszła do sterty śmieci na której we fragmentach leżał jej Sony Ericsson i zaczęła go zbierać. Karta sim nadal była przyczepiona do telefonu, ale bateria leżała osobno. Miała telefon z klapką, lecz ta teraz trzymała się na jakimś jednym kabelku. Telefon zdecydowanie nie nadawał się już do użytku. Anita wyjęła kartę sim i kartę pamięci. Tą drugą wrzuciła do portfela, który wyciągnęła z kieszeni, a pierwszą złamała dwoma palcami i razem z telefonem wrzuciła do śmietnika.
- Sprzątnięte. Niecałą minutę mi to zajęło. Razem też nie zajmie nam dużo sprzątanie domu. Jakieś dwa dni.
Wojtek nie zwrócił jednak uwagi na jej drobny żart, lecz przyglądał się jej w skupieniu. To, że przełamała kartę było w jego opinii jeszcze gorsze niż to, że poprzedniego dnia rzuciła telefonem o ścianę. Wyraźnie chciała zerwać kontakt ze wszystkimi. Najpierw brat, później tajemniczy rozmówca...
- Anita... zapomnij, że jestem twoim nauczycielem. Poza szkołą jesteśmy kumplami. Naprawdę możesz ze mną o wszystkim gadać.
- Hej! Ja też tu jestem! – wtrącił się Joker.
- Zamknij się. Ty nie wzbudzasz zaufania – powiedział chłodno Wojtek.
- Ufam jemu bardziej niż tobie – dopiekła mu Anita.
- Czemu? – oburzył się. – Zresztą nieważne. Nie chcesz mówić sama, to ja opowiem. No więc... Nie tak dawno... albo może i dawno ale to nieistotne...poznałaś na imprezie chłopaka – mniej więcej w twoim wieku...
- 7 lat starszego – wtrąciła ze złością w głosie.
- Tak... No więc 7 lat starszy Krzysiek...
- Marcin.
- Marcin, no przecież tak właśnie powiedziałem. No więc jakimś cudem, pomijając różnicę wieku, się umówiliście. Później spotykaliście się coraz częściej... poznawaliście się nawzajem... zaczęłaś się w to coraz bardziej angażować... wtedy o wszystkim dowiedział się twój brat...
- Od początku wiedział.
- Tak? Skąd?
- To kumple. Przyjaciele.
- Aha.  No to przynajmniej nie miał nic przeciwko temu związkowi.
- Miał. Dużo. I wcale nie chodziło mu o wiek.
- To o co?
- Nieważne. Po prostu... on... był jedyny w swoim rodzaju. I to się Michałowi nie podobało.
Wojtek widząc, że dziewczyna zaczęła sama mówić, przestał improwizować i zaczął zadawać pytania.
- Dlaczego nie rozmawiasz z bratem? Skoro rozstałaś się z tym Marcinem, to...
- Właśnie dlatego – przerwała mu. – Że się z nim rozstałam.
- To chyba powinniście się teraz doga... ach tak. On was rozdzielił.
- Powiedzmy.
- Nie rozumiem. To gdzie jest Marcin? – wtrącił Joker.
- Wysłali go gdzieś z wojska.
- O kurczę... Ale to chyba nie był powód, żeby się rozstawać. Ostatecznie on kiedyś wróci.
- On... nie powiedział mi, że wyjeżdża – po jej policzku popłynęła pierwsza łza. – Zerwał ze mną mówiąc mi, że do siebie nie pasujemy i że nic do mnie nie czuje. 
- To dlaczego wczoraj zadzwonił? 
Wzruszyła ramionami. 
- Przepraszał i mówił, że mnie kocha. 
Oboje mieli głupie miny. 

Dwie godziny później. 
- Ale jesteś pewna, że możesz mu ufać? Przecież to jest dorosły facet! – mówiła Malwina. 
- Mamo, mówiłam ci już. On jest naprawdę w porządku.
- A co z internatem?
- Jak dostanę osobny pokój to mogę tam wrócić.
Chwila ciszy. Malwina wyraźnie nad czymś myślała. 
- 500 ci wystarczy?
- Ale co? – Anita zrobiła głupią minę. 
- No chyba nie ma sensu, żebym płaciła za coś z czego nie korzystasz. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że życie na własną rękę kosztuje więcej. Więc pytam otwarcie.

Puk, puk. 
Dawid odłożył telefon i skierował się w stronę drzwi. Otworzył je i zobaczył wielkiego, słodkiego misia siedzącego na progu. Stał przez chwilę i zastanawiał się, czy nie ma przypadkiem omamów. Nagle zza ściany wyłoniła się Anitka ze słodką minką. 
- Żałuj że nie widzisz swojej miny… 
Chłopak przeniósł na nią wzrok.
- Nie gniewaj się… - dodała. 
Ten bez słowa odwrócił się i wszedł w głąb pokoju. 
- Oj no, Dawid… - Anita weszła za nim, jednocześnie ciągnąc z sobą wielkiego misia. – Nie gniewaj się…
Ten jednak nic nie odpowiedział tylko założył sobie ręce na brzuchu i spojrzał na nią bardzo sceptycznie.
- Kupiłam ci misia – dodała radośnie.
- Serio? Nie zauważyłem – powiedział z sarkazmem wyczuwalnym w głosie. – Już nie bierzesz mnie za zboczeńca?
- Dawid… - dziewczyna podeszła do niego bliżej. – Nie moja wina, że ten, pożal się Boże, dobry obywatel Warszawy, się napatoczył.
- To nie oznacza, że musiałaś ze mnie robić nie wiadomo kogo! – dodał jeszcze bardziej wkurzony.
- To co mam zrobić, żebyś się już nie gniewał? – zapytała.
Brutus natychmiast złagodniał. 
- Nie, to nie o to chodzi. Po prostu trafiłaś na zły dzień. Ja… - urwał, jednocześnie uciekając od niej wzrokiem. 
Natomiast Anita ściągnęła swoją kurtkę, rzuciła ją na łóżko przyjaciela i przysiadła na nim, po czym zwróciła się do Dawida:
- Mów, co się stało.
- Nic. 
- Hej! Myślałam, że sobie ufamy!  
Chłopak spojrzał na nią niechętnie, po czym odparł:
- Nic ważnego. Po prostu pożarłem się z Moniką. 
- O co tym razem?
- Ktoś życzliwy powiedział jej, że wczoraj tutaj byłaś, a ona oczywiście dorobiła swoją historię. 
Anita natychmiast przypomniała sobie, jak wyglądał wczorajszy wieczór, jak przyszła tu i rzuciła się Brutusowi w ramiona i zaczęła płakać. Kamil mógł odebrać to trochę inaczej, niż w było naprawdę, a streszczenie tego już na pewno nie przypadło Monice do gustu. 
- Przepraszam… Nie powinnam tu wczoraj przychodzić, nie chciałam… No i znowu przeze mnie… 
- Weź mnie nie rozśmieszaj. Wcale się nie gniewam. Po prostu coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jakie ona ma do mnie zaufanie…
- Ale to naprawdę mogło dziwnie wyglądać – dodała. 
- No i mam to głęboko w dupie. Jak się jej coś nie podoba, to już nie mój interes. Nie chcę już o tym gadać. 
- No okej – powiedziała, po czym pomyślała chwilę i dodała. – A wiesz, że mam nowy telefon?

Pierwszy lutego. Około godziny ósmej rano.
Anita właśnie zmierzała w kierunku pokoju Wojtka, otworzyła drzwi i zaczęła powoli przedzierać się przez rzeczy leżące na podłodze. Niczego nieświadomy chłopak spałby sobie jeszcze spokojnie wtulony w poduszkę, gdyby nie to, że dziewczyna podeszła na tyle blisko, że stała nad nim, pochyliła się i krzyknęła mu wprost do ucha:
- Wstawaj!
Przerażony Wojtek zerwał się raptownie z łóżka, rozejrzał nerwowo dookoła siebie.
- Co…co… - przerwał dostrzegając Anitę śmiejącą się z jego reakcji. – Jeszcze chwilkę… - wymruczał z powrotem kładąc się na poduszkę. 
- Wojtek! – powiedziała stanowczo, równocześnie wyszarpując z pod jego głowy poduszkę. 
- Ja… - odparł załamany, jednocześnie niezdarnie podnosząc się z łóżka.
- Ubieraj się i do roboty! – dodała wesoło dziewczyna, wychodząc z jego pokoju.
W tym samym czasie Joker próbował wymknąć się niezauważenie z mieszkania, lecz Anita w ostatniej chwili załapała go za rękaw od bluzy i zapytała:
- A ty gdzie się wybierasz?
- Ja? Do pracy – odparł, jednocześnie chwytając jej dłoń i zmuszając ją by go puściła.
- O nie, mój drogi. Nie wymigasz się! – zaznaczyła, równocześnie ponownie go łapiąc i ciągnąc z powrotem do centrum mieszkania, a tym samym najbardziej zabrudzonego pomieszczenia.
- Anita, no. To nie moje rzeczy. Weź się zlituj… 
- Mieszkasz tu? Mieszkasz. To sprzątasz razem z nami. Koniec dyskusji. 

Piątek wieczorem.
- No, ale mi obiecałeś! – Monika nie dawała za wygraną. 
- Zrozum, to nie jest mój styl muzyki. Nie wpasuję się. Nigdzie nie idę. Nie chce mi się. Idź z jakąś koleżanką. Na pewno będziecie się świetnie bawić beze mnie. 
- Nigdzie razem nie wychodzimy. Powoli mam już tego dosyć! – powiedziała w przypływie gniewu. 
- I vice versa! – dodał całkiem poważnie.  
Urażona dziewczyna wyszła z jego pokoju jak oparzona, jednocześnie zatrzaskując za sobą drzwi. 
- Wiesz co, stary? Ja idę do sklepu – powiedział Kamil, który był obecny przy całej kłótni. 
- Spoko…
„No dobra, do dzieła! Nareszcie nadarzyła ci się jakaś okazja” – pomyślał Kamil, jednocześnie ruszając szybkim krokiem za dziewczyną swojego kumpla. 

***

Brutus coraz bardziej zaniepokojony przyglądał się, jak Anita spędza czas z nowymi, tajemniczymi znajomymi i był przerażony rezultatami ich, a raczej tym w jakim stanie wracała z tych spotkań. Dlatego też starał się, by spędzała z nim prawie całe ferie zimowe. 

***

Kilka dni później, jeden z pokoi w internacie. 
- Stary, weź sobie odpuść tą swoją niunię – powiedział ni stąd ni zowąd Kamil.
- Co? – Brutus spojrzał na niego dziwnie. 
- Bo ona ci się puszcza.
Dawid chciał coś powiedzieć, lecz chłopak mu przerwał. 
- Mówię serio. Sam sprawdzałem.
Ten gwałtownie zerwał się z łóżka. 
- Spałeś z moją laską?!

Pół godziny później. 
Brutus jak oparzony wszedł do pokoju swojej dziewczyny. 
- Ty suko! Z moim kumplem!?
Monika spojrzała na niego przerażona. 
- Bo ty nigdy nie masz do mnie czasu! Powiedz mi, kiedy ostatnio mnie przytuliłeś?! – krzyknęła raptownie wstając. 
- Ale to nie powód, żeby szukać pocieszenia w ramionach mojego kumpla!
- Ale… on dla mnie nic nie znaczy, nie kocham go, a ciebie tak – dodała płaczliwym głosem.
- A ja nigdy nic do ciebie nie czułem i szkoda tylko, że zmarnowałem na ciebie tyle czasu. Koniec z nami – powiedział zimnym głosem i nie reagując na płacz swojej byłej już dziewczyny, wyszedł zostawiając ją samą. 
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, wyciągnął telefon, wybrał numer Anity i przyłożył go do ucha. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)