środa, 10 lipca 2013

Rozdział 92

Nazajutrz.
Pierwsza obudziła się Ula. Dziewczyna wstała i zaczęła się ubierać. Jej wzrok z przyzwyczajenia padł na zegarek. Dziesiąta... Dziewczyna krzyknęła:
- Marek!
Ten zerwał się na równe nogi.
- Co się stało?!
- Zaspaliśmy! – krzyknęła, jednocześnie kończąc się ubierać.
- I tylko po to mnie budzisz? – zapytał z ironią i z powrotem położył się spać.
- Marek! – wrzasnęła.
Ten stęknął. Powoli zszedł z łóżka i jeszcze wolniej zaczął się ubierać.
- Marek, szybciej!
- No już... – rzekł zaspany.
Po chwili wyszedł już ubrany. Już mieli wychodzić, gdy:
- Marek!
- Co znowu?
- A pies?
- Aaa... Do sąsiadów, nie?
- Fakt.
Po niecałej godzinie stania w korkach dotarli do firmy. Ula pracowała, a Marek odsypiał na kanapie. W pewnym momencie do jego gabinetu wpadła Dorota.
- Marek!
Zero reakcji. Spał jak zabity. Dorota podeszła bliżej.
- Marek! – krzyknęła.
Nadal zero reakcji.
- Marek, kradną ci Lexusa!
Dobrzański zerwał się na równe nogi, jednocześnie mówiąc:
- Co?
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Haha. Dorota, czego chcesz? – zapytał zaspany prezes.
- Marek, wytłumaczysz mi w końcu, o co chodzi z tymi kredytami? Przestań mnie zbywać i powiedz. Te dwa to wiem, na firmę. A ten trzeci? I to jeszcze jaki!
- Cicho! – przerwał jej podchodząc do drzwi i je zamykając.
- To Ula nadal nic o nim nie wie?! Marek, to przecież jest prawie 200 tysięcy złotych! – mówiła piskliwym głosem.
Mężczyzna westchnął.
- Nie masz mówić o tym Uli, jasne?
- Ale...
- To jest polecenie służbowe! I przy okazji prośba przyjaciela.
- Marek, to jest...
- Wiem – przerwał jej Marek. – Nie mów jej.
- Dobrze, nie powiem. Ale pod jednym warunkiem.
- Tak?
- O co chodzi? Po co ta kasa?
- Słuchaj... – zaczął.

W tym samym czasie w sekretariacie.
- I jak? I jak było? No, Viola, mów!
- Było normalnie.
- Normalnie?! I nic więcej?
Viola spojrzała na nią z szerokim uśmiechem i powiedziała:
- Było wspaniale... Dasz wiarę?!
Dziewczyna zaczęła opowiadać Ulce od początku całą randkę.
- Czuję, że wreszcie szczęście się ze mnie śmieje – rozmarzyła się.
Po dłuższej chwili Dorota wyszła z gabinetu prezesa.
- Viola, właśnie, jak tam randka? – zapytała zaciekawiona nowa dyrektor finansowa.
- A ty skąd wiesz?
- Aaa... Obiło mi się o uszy.
- Wspaniale, jesteśmy dla siebie stworzeni jak Bolek i Lolek. Dasz wiarę?
- Aha – z trudem powstrzymywała śmiech. – To ja idę, pa!

Po chwili młody Dobrzański usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę!
Wyłoniła się zza nich Ula.
- Widzę, że już wstałeś – rzekła widząc Marka przy biurku.
- Haha. Ja nie wiem, jak ty to robisz, że się jeszcze trzymasz na nogach.
- Nie przesadzaj, przecież trochę spałeś.
- No właśnie. Trochę.
- To nie trzeba się było bawić w podwójną kąpiel.
- A tego akurat nie żałuję – uśmiechnął się. – W to mógłbym się bawić częściej.
- Zapomnij – dziewczyna wywaliła mu język.
Natomiast ten uśmiechnął się jeszcze bardziej i z rozbawieniem rzekł:
- Wiesz, jak słodko wyglądasz?
- Przejdźmy do meritum – dziewczyna podeszła do biurka i położyła na nim teczkę. – Proszę panie prezesie, to ta umowa, o którą pan prosił.
- Ale oficjalnie...
- A! I dzwonił pan Nowak...
- Nowak? – przerwał jej Marek z przerażeniem.
- Tak, Nowak, czy ja mówię niewyraźnie? Powiedział, że ma jakąś ważną sprawę i zjawi się w firmie osobiście.
- Tu? Kiedy?
- Za pół godziny. Ale dzwonił już dobre pół godziny temu, więc...
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Spałeś.
- Trzeba było mnie obudzić! Zresztą nieważne – zdenerwowany wyszedł z gabinetu.
W sekretariacie stał jakiś mężczyzna.
- O, pan Marek, ja w sprawie...
- Dobrze, może porozmawiamy gdzie indziej? – przerwał mu Marek.
- Aaa... Dobrze. Gdzie?
- U mnie. Zapraszam – wskazał na swój gabinet.
Oboje weszli do środka.
- Kochanie, zostawisz nas samych?
- Tak, już wychodzę.
Po chwili byli już sami.
- Coś się stało?
- Mamy mały problem.

W tym samym czasie Ulka wypytywała Violettę.
- Viola, skup się. Może wiesz, kto to jest ten cały Nowak?
- Oj, no nie wiem. Marek tylko mówił, żeby go łączyć od razu. Pierwszy raz tu przyszedł. Nie znam gościa.
- A może mówił coś jeszcze? Na przykład co dla niego robi?
- Nie wiem. A co ja jestem? Jakiś chodzący słownik? Sama go o to spytaj.
- A żebyś wiedziała że spytam.
W tym momencie z gabinetu wyszedł Marek wraz z tajemniczym panem Nowakiem.
- Dziękuję i do zobaczenia – rzekł Marek wyciągając dłoń.
- Do zobaczenia – mężczyzna uścisnął dłoń Marka i ruszył w kierunku wyjścia.
Marek już miał wchodzić do swojego gabinetu, gdy nagle się cofnął jednocześnie mówiąc:
- Ula. Mogę na chwilę?
- Jasne.

W gabinecie.
Marek zamknął drzwi i rzekł do ukochanej:
- Przepraszam, że się wtedy tak uniosłem. Nie gniewasz się, prawda?
- Nie.
- To dobrze – dodał z ulgą.
- Mam sprawę.
- Hmm?
- Jestem twoją sekretarką...
- Asystentką jesteś – poprawił ją Marek.
- Tak, asystentką od dzisiaj i cały czas nadrabiam zaległości. Pytałam Violę, ale ona nic nie wie, więc pytam ciebie. Kim jest właściwie ten cały Nowak?
„I co teraz? Przecież nie skłamię” – pomyślał przerażony.
- Nie, nic ważnego, nie musisz się tym przejmować. Przyniesiesz mi kawy? Ale wiesz, takiej mocniejszej.
- Dobrze. Ale kto to jest?
- Ulka... Naprawdę nikt ważny.
- Jeżeli nikt ważny to opowiedz – dziewczyna próbowała go podejść.
- Ula!
- Marek...
- Ula! To polecenie służbowe! Po kawę, jazda! – rzekł stanowczo, ale żartobliwie.
Dziewczyna udała obrażoną i wyszła myśląc: „Ja ci dam tajemnicę...”. Po chwili wróciła z mocną, ale to naprawdę mocną (wręcz siekierą) kawą. Zapukała i weszła.
- Przyniosłam panu kawę – rzekła oficjalnie.
„Masz za swoje” – pomyślała. Nic nie spodziewający się prezes wziął filiżankę do ręki i upił dość spory łyk napoju. Dziewczyna czekała na jego reakcję śmiejąc się w duchu. Ten natomiast gwałtownie odsunął filiżankę, odkaszlnął i podniesionym głosem zapytał:
- Co to jest do jasnej cholery?!
- Kawa. Chciał pan mocną, to zrobiłam – powiedziała ze śmiechem.
- Haha.
- Coś jeszcze? Jak nie, to pozwoli pan, że wrócę na swoje stanowisko pracy.
„A idź w cholerę!” – pomyślał wkurzony Marek planując zemstę.
Dziewczyna nie czekając na odpowiedź wyszła.
„Co to w ogóle miało być? Forma zapłaty?” – pomyślał, po czym powiedział sam do siebie.
- Już ja jej dam popalić... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)