wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 78

Był poniedziałkowy poranek. Anita właśnie siedziała przed telewizorem i zmuszała się do jedzenia.
- Pamiętaj, co im obiecałaś – mamrotała sama do siebie. – Masz jeść, Anita. Żadna pomarańczowa, wymiętolona marchewka z tobą nie wygra. Jesteś twarda! – nadziała spory kawałek warzywa na widelec i włożyła do ust. Skrzywiła się i zaczęła żuć. 
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna spojrzała niepewnie w ich stronę. Ponownie ktoś zapukał, po chwili także usłyszała głos:
- Anita, to ja, Wojtek! Nie bój się, otwórz!
Blondynka znacznie się rozluźniła. Wstała i szybkim krokiem ruszyła, by wpuścić przyjaciela do domu.
Zobaczyła, że Wojtek nie jest sam. Mężczyzna szybkim krokiem wszedł do domu i z impetem zatrzasnął drzwi, tuż przed nosem swego młodszego brata. Następnie przekręcił klucz w zamku.
- Ale... – zaczęła Anita. – A Joker?
- Nie wpuszczaj go – warknął Wojtek. – Wszędzie za mną łazi. Nawet do łazienki. Mam go już dosyć – pożalił się.
Rozległo się ponowne pukanie.
- No weź przestań. Po prostu się o ciebie martwi – powiedziała spokojnie Anita, ponownie otwierając drzwi i wpuszczając do domu drugiego z braci. 
Robert wszedł do przedpokoju, patrząc na Wojtka nieprzychylnym wzrokiem.
- Co „przestań”?! – uniósł się Czarny, wskazując na swoją twarz. – Widzisz?! Nawet ogolić mi się nie pozwala! Wyglądam jak idiota!
- A co ty myślałeś? Że pozwolę ci się zamknąć w łazience, z jakąś żyletką czy czymś innym?! A może jeszcze będę trzymał za ciebie kciuki, żeby ci się udało? Po moim trupie!
- Tak stawiasz sprawę?! – krzyknął, zbliżając się niebezpiecznie w stronę brata.
Anita automatycznie wskoczyła między nich mówiąc przy tym:
- Panowie, spokojnie! Jak na razie wszyscy mamy dosyć makabrycznych scen, prawda? – popatrzyła to na jednego, to na drugiego, po czym westchnęła, złapała Wojtka za rękę i zaczęła go odciągać od Roberta w kierunku schodów prowadzących na górę.
- Gdzie mnie ciągniesz? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- Chodź – ponagliła go.
Joker niezwłocznie ruszył za nimi mówiąc przy tym:
- Myślałem, że twój pokój znajduje się na dole.
- Bo się znajduje – warknął Wojtek.
- Spokój, powiedziałam! – wtrąciła się ponownie Anita, jednocześnie otwierając drzwi, jak się później okazało, od łazienki.
Wprowadziła Wojtka do środka i dopiero przy zlewie puściła jego rękę, by następnie sięgnąć do szafki znajdującej się nieopodal. Wyciągnęła dwie jednorazowe maszynki do golenia (różowe) i podała mu je mówiąc:
- Masz. Muszą ci wystarczyć. Więcej nie mam. A poza tym uważam, że o wiele lepiej wyglądasz tak jak teraz. Więc rozważ to – popatrzyła na niego znacząco.
Wojtek zrobił zdziwioną minę, po czym lekko speszony komentarzem dziewczyny (i różowymi maszynkami) odparł:
- Dzięki.
- Spoko – uśmiechnęła się do niego i ruszyła w kierunku wyjścia, wypychając z łazienki protestującego Jokera.
Natomiast sam Wojtek nie zwrócił na nich uwagi, tylko spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Po dłuższej chwili stwierdził, że może i faktycznie Anita miała rację mówiąc, że lepiej wygląda w kilkudniowym zaroście. Z głupawym uśmieszkiem odłożył maszynki z powrotem do szafki i rześkim krokiem zszedł na dół.
Gdy tylko wszedł do salony Robert podszedł do niego i zaczął przyglądać mu się od góry do dołu. Wojtek wziął trzy głębokie, uspokajające wdechy, policzył w myślach do dziesięciu, po czym podszedł do Anity.
- I jak tam jedzenie marchewki? – zagadnął.
Dziewczyna spojrzała na niego wilkiem, jednak wyraz jej twarzy złagodniał, a oczy poweselały, gdy zobaczyła, że chłopak zastosował się do jej rady i się nie ogolił.
- Robię postępy – odparła. – Zjadłam kilka.
Wojtek przysiadł się do stołu naprzeciw niej i uniósł brwi.
- No dobra. Zjadłam jedną – sprostowała. – Ale to już coś!
Robert stał kilka kroków dalej i przyglądał się im zaintrygowany, nie do końca pojmując relację między nimi. „Coś mnie ominęło?” – pomyślał, również przysiadając się do stołu. Natomiast Wojtek niewiele myśląc wziął widelec Anity i zaczął podjadać warzywka z jej talerza.
- Ja nie wiem, co ty do nich masz. Są całkiem dobre. A tak poza tym, sama jesteś? Gdzie masz rodziców?
- W pracy – wzruszyła ramionami. – A warzywa są ohydne – przerwała na chwilę i zmarszczyła czoło usilnie się nad czymś zastanawiając. – Wojtek... – zaczęła w końcu. – Ostatnio dużo o nas myślałam. O tym, co nas spotkało. Zastanawiałam się, jak można nam pomóc.
- No i co wymyśliłaś? – zapytał chłopak, przysuwając sobie jej talerz i konsumując to, co na nim zostało.
- I wczoraj w nocy zupełnie przez przypadek natknęłam się w kuchni na to – wstała i podeszła do lodówki, by odczepić od niej wizytówkę przyczepioną magnesem.
- Znowu nie spałaś? – zapytał zaniepokojony Wojtek.
Jednak ona zignorowała jego pytanie i podała mu małą karteczkę.
- Może byśmy się tam razem wybrali?
Wojtek rzucił okiem na wizytówkę. Zobaczył nazwisko i numer telefonu lekarki podpisanej jako „specjalista psycholog”.
- Zapomnij. Ja nigdzie nie idę.
- Wojtek...
- Nie – przerwał jej.
Joker z zainteresowaniem spojrzał na wizytówkę i wtrącił się do rozmowy:
- Powinniście iść oboje.
- Nigdzie nie idę – powtórzył ze złością Czarny, po czym wstał od stołu i nie zwracając na nikogo uwagi ruszył w stronę wyjścia.
- Wojtek! – zawołała za nim dziewczyna.
Jednak odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwiami. Joker zerwał się z miejsca i wybiegł za bratem, a Anita została sama. Westchnęła, jeszcze raz spojrzała na wizytówkę, po czym poszła do swojego pokoju.

Wieczorem Anita po długim zastanowieniu postanowiła wykonać następny krok. Niepewna swego wydusiła tak dobrze znany sobie numer telefonu i przyłożyła komórkę matki do ucha. Po chwili usłyszała głos Brutusa.
- Tak?
- Cześć, to ja, Anita. Dzwonię od mamy, bo nie mam jeszcze telefonu. Nie przeszkadzam ci? – zapytała cicho.
- Nie – zaprzeczył od razu. – Nitka, mów, jak się czujesz?
- Wiesz, już jest lepiej. Rana się goi i w ogóle... – ucięła.
- To dobrze. A jak sobie radzisz, wiesz... psychicznie z tym wszystkim.
Dłuższa chwila ciszy. 
- Nitka, możesz mi zaufać.
- Wiem o tym. Ja... – westchnęła. – Nie. W tej kwestii sobie akurat nie radzę.
Przez chwilę Brutus nie odzywał się ani słowem. Dziewczyna wiedziała, że nie to chciała od niego usłyszeć, ale nie mogła go okłamywać. Nigdy tego nie robiła i chciała, by tak zostało. 
- Dawid, jesteś? 
- Chcesz, żebym przyjechał? – zapytał niepewnie. 
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. 
- A mógłbyś? – zapytała drżącym głosem.
- Zaraz u ciebie będę – zapewnił ją.
- Dawid... Przywiózłbyś mi Reksia?
Usłyszała westchnienie. 
- Daj mi pięć minut – powiedział, po czym się rozłączył. 
Dziewczyna odłożyła telefon i opadła na poduszkę, po raz kolejny dając upust swoim łzom. 

Po dłuższej chwili usłyszała dźwięk nadjeżdżającego motoru. Domyśliła się, że to Dawid przyjechał na swoim niuniusiu. Obiecała sobie w duchu, że chłopak nie zastanie jej w takim stanie. Zerwała się z łóżka i szybkim krokiem ruszyła do łazienki. Przemyła sobie twarz zimną wodą i spojrzała w lustro. Nadal miała zaczerwienione, spuchnięte oczy. Oparła czoło o zimną taflę lustra i spojrzała swojemu odbiciu głęboko w oczy. 
- Proszę cię Anita, nie spieprz tego. Nie doprowadź go do takiej sytuacji w jakiej postawiłaś ostatnio Wojtka – powiedziała sama do siebie i ruszyła z powrotem do swojego pokoju, w którym czekał już młodszy Budzyński. 
Zamknęła za sobą drzwi sprawiając, że chłopak odwrócił się do niej przodem. Trzymał w rękach jej pluszaka. Łzy znów popłynęły po jej policzkach. Dawid odruchowo ruszył w jej stronę, lecz zatrzymał się w połowie drogi. Nie chciał zrobić nic, czego ona by nie chciała. Jednak dziewczyna podeszła do niego i wtuliła mu się w ramiona na dobre się rozklejając. Kurczowo trzymała jego koszulkę próbując się uspokoić, jednak nie potrafiła tego uczynić. Dawid upuścił misia i także objął ją mocno, jednocześnie szepcząc jej we włosy:
- Nitka, przepraszam, że dopiero teraz, ale bałem się, że to za wcześnie, że tego nie chcesz. 
Dziewczyna objęła go jeszcze mocniej.
- Dawid, proszę cię, zostań ze mną, ja już nie daję rady – szepnęła ledwie słyszalnie.
- Zostanę ile tylko chcesz – odparł wsuwając dłoń w jej włosy i lekko ją zaciskając. 
I właśnie w tym momencie Anita zrozumiała, co tak naprawdę do niego czuje. Kim on dla niej jest. Była zła na cały świat, że takie rzeczy dochodzą do niej w najgorszych chwilach jej życia. Teraz już wiedziała, że jest kimś więcej niż wcześniej przypuszczała. Ufała Wojtkowi i Jokerowi, choć odrobinę mniej, ale to, co do nich czuła, nie miało nic wspólnego z tym, jak czuła się tu i teraz. Przy nim. Przy Dawidzie. Wiedziała, że mogła mu powiedzieć o wszystkim. O tym, jak się czuła podczas porwania, więzienia w tej przeklętej piwnicy, jak była światkiem katowania Wojtka, jak czuła się temu winna. I w ostateczności o tym, jak bardzo skrzywdził ją Siwy i jak się z tego nie może do tej pory pozbierać. Jak straciła wszystkie chęci do życia i w ostateczności zaczęła zadawać sobie ból. Fizyczny, by choć na trochę uciec od tego psychicznego, który jest o wiele silniejszy. I wreszcie o tym, jak paskudnie się czuje przez to, co przytrafiło się Wojtkowi, co przez nią czuł, co widział i w ostateczności co chciał sobie przez to wszystko zrobić.  
Tego wszystkiego było dla niej stanowczo za dużo. Nie była sama w stanie temu podołać. Ale teraz, tu, przy nim, zyskała nadzieję, że może uda się jej przejść przez to wszystko, pod warunkiem, że będzie miała w kimś oparcie. W kimś, kto nie zawaha się zrobić dla niej wszystkiego, kto będzie dla niej podporą, gdy będzie tego potrzebować, ale kto także nie pozwoli, by kiedykolwiek się poddała, wysłucha jej i stanie za nią murem, poprze w każdej jej decyzji i już nigdy więcej nie pozwoli, by coś jej się stało. Potrzebowała kogoś, komu będzie ufać bezgranicznie, kto już nie raz wyciągnął ją z bagna, w które potrafiła wpaść, przy kim będzie czuła się naprawdę bezpiecznie. Zdawała sobie sprawę, że potrzebuje Dawida bardziej niż wcześniej przypuszczała i że to z jego pomocą znów stanie na nogi i na nowo zacznie cieszyć się życiem. Odsunęła się od niego na chwilę, by móc na niego spojrzeć.
- Nie wiem, czy chcesz to wszystko słyszeć – powiedziała przez łzy. – Ja...
- Chcę ci pomóc – przerwał jej cicho, jednocześnie kciukiem głaszcząc ją po policzku, by po chwili znów wsunąć palce w jej długie, blond włosy. – Wiem, że to będzie bolało – dodał, opierając się swoim czołem o jej. – I ciebie i mnie. Ale nie możemy inaczej. Muszę...
- Wiem – wtrąciła, ponownie zaciskając palce na jego koszulce, by po chwili złapać go za rękę i poprowadzić w stronę łóżka. 
Chłopak wziął ją na kolana i mocno objął. Natomiast Anita płacząc opowiedziała mu wszystko co sprawiło, że jej dotychczasowe życie legło w gruzach. Dawid słuchał kołysząc ją w swoich ramionach, nie przestając tulić jej i głaskać, by choć trochę dodać jej otuchy. Po krótkiej chwili także jemu zaczęły płynąć łzy po policzkach. Gdy skończyła oboje milczeli. Dawid nie odważył się nic powiedzieć. Przyciągnął tylko kołdrę leżącą nieopodal na łóżku, by otulić nią drżącą dziewczynę. 
- Spróbuj zasnąć – powiedział cicho zachrypniętym głosem. – Będę tutaj przy tobie. Nie zostawię cię. Obiecuję. 
Nie musiał czekać długo, by wyczuć, że dziewczyna naprawdę zasnęła. Miał tylko nadzieję, że będzie się czuła przy nim na tyle bezpiecznie, by nie obudzić się z krzykiem, jak robiła to ostatnimi czasy. 
Było już długo po pierwszej w nocy, kiedy drzwi od pokoju dziewczyny się otworzyły. Stanęła w nich zaniepokojona Malwina, lecz jej lęk ustąpił, gdy tylko zobaczyła córkę śpiącą w ramionach chłopaka, który ani na moment nie przestawał jej głaskać i lekko kołysać.
- Chcesz zostać? – zapytała go.
Dawid podniósł na nią wzrok. Kobieta dostrzegła, że płacze. Jedyne na co było go stać w tej chwili to kiwnięcie głową na znak potwierdzenia. Malwina przyglądała się mu jeszcze przez chwilę, by w ostateczności także skinąć głową i po cichu opuścić pokój córki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)