poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 56

Następnego dnia rano Anita obudziła się w swoim tymczasowym pokoju i rozmyślała. Rozmyślała nie tylko o całym wczorajszym dniu, ale także o ostatnich tygodniach, prawie w całości spędzonych z Dawidem. O tym, ile znaczyły dla niej te dni i jak bardzo bolała ją każda kłótnia z nim... O tym, jak zawsze ją rozumie, zawsze wspiera, opieprza kiedy robi coś głupiego. Uśmiechnęła się i wstała. „Może to nie miłość...” – pomyślała. – „...ale to już tylko kwestia czasu”. Ubrała się i poszła do kuchni. Zastała tam tylko pana Budzyńskiego.
- Dzień dobry – powiedziała uprzejmie.
- Cześć, siadaj. Co tak wcześnie wstałaś?
- Aa.... To ten kogut.
Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Może byś coś zjadła? – zapytał po chwili milczenia pan Janek.
- Poczekam na Dawida. I tak na razie nie jestem głodna.
- To sobie trochę poczekasz – zaśmiał się.
Ledwo zdążył skończyć to zdanie, gdy kompletnie ubrany Brutus wkroczył do kuchni.
- Witam.
- A tobie co się stało? Od kiedy wstajesz tak wcześnie? – zapytał go zdziwiony ojciec.
Jednak Dawid zwrócił się do Anity.
- Zjemy śniadanie i idziemy na spacer. Udowodnię ci, że to miejsce to nie jest żadna zatęchła dziura.
- Okej – odparła.
Janek uśmiechnął się pod nosem.

***

Godzinę później razem wyszli na ganek.
- Tylko wróćcie na obiad! – krzyknęła z nimi matka.
- Dobrze, już daj nam spokój, nie umrzemy od razu z głodu.
Anita się uśmiechnęła i złapała go za rękę.
- To gdzie idziemy? – zapytała.
- Zobaczysz. Przejdziemy się trochę.
I poszli. Przemierzali las w milczeniu. Anita rozglądała się dookoła. Gdyby teraz ją tu zostawił, na pewno nie wiedziałaby jak wrócić.
- Wiesz na pewno gdzie jesteśmy? – zapytała w końcu niepewnie.
- Jasne. Znam tu każde drzewo. O! – wskazał ręką na jakiś pień, którego nawet nie zauważyła. – Tam na przykład Sławek i jego pierwsza miłość wyryli swoje inicjały.
Podeszli do tego pieńka i Anita zobaczyła: A.R. + S.B. otoczone sercem. Uśmiechnęła się. Brutus spojrzał na nią krótką. Ucieszył się, bo wyraźnie podobał się jej ten spacer.
- Ale nie to chciałem ci pokazać – rzekł. – Chodźmy dalej.
Ruszyli. Po krótkim czasie Anita zauważyła, że las się rozrzedza. Zwróciła uwagę, że cały czas idą pod górkę. W końcu dostrzegła też ruiny jakiegoś dużego budynku.
- Nie... – powiedziała zdziwiona. – Zamek?
- Bardziej jakiś stary dworek. Nikt w sumie tego do końca nie wie, ale kiedyś musiało to być naprawdę piękne. A teraz... to takie młodzieńcze wspomnienie. Wiesz, klub i te sprawy.
- Jakie sprawy?
- Zaraz się dowiesz – powiedział tajemniczo.
W końcu wspięli się na szczyt wzniesienia. Faktycznie, teraz dostrzegła, że pomimo swoich ogromnych rozmiarów nie był to zamek. Miejsce to idealnie nadawało się na dziecięce włóczęgi.
- Pewnie spędzałeś tu mnóstwo czasu – rzekła.
- Za dzieciaka tak. Z kumplami składowaliśmy tu wszystko, dzień w dzień załatwialiśmy tu swoje interesy, bawiliśmy się w jakichś wielkich bohaterów... i tak dalej. Ale z czasem to miejsce nabrało dla nas... trochę innego znaczenia.
- To znaczy?
- Spokojnie. Wszystko po kolei. Chodź, pokażę ci wszystko od środka.
Niepewnie weszła z nim do sypiącego się budynku.
- Ogólnie nie wygląda to za ciekawie. Na górę nie ma co wchodzić, bo i tak jest tam już tak, że nie ma jak się przemieszczać. Ale dół jest raczej bezpieczny. Mnóstwo tu pomieszczeń, z których nie korzystaliśmy, bo albo strasznie tam wiało, albo kapało na głowę... różnie – opowiadał. – Jest jednak kilka miejsc, które nadają się do użytku. Tu na przykład... – wciągnął ją do jakiegoś pomieszczenia. - ...tu zawsze siedzieliśmy i graliśmy w karty, albo w butelkę, albo w jakieś inne głupie gry. A tam... – znów pociągnął ją w stronę jakiegoś opuszczonego pomieszczenia. - ...tu spotykaliśmy się, kiedy któryś z nas miał problem. Takie... miejsce zwierzeń. Wiesz, wielki brat – zaśmiał się.
Anita zaśmiała się z nim.
- O! A tam... – weszli do pomieszczenia ładnie pomalowanego i umeblowanego starymi, niepotrzebnymi już dorosłym gratami. - ...tu siedziała Paula i jej koleżanki. Zawsze robiliśmy im głupie kawały. W końcu tak je nastraszyliśmy, że przestały tu przychodzić.
- A tam? – Anita pokazała na jedyne pomieszczenie, które było jeszcze oddzielone od reszty drzwiami.
- Aaa... A tam jest nasze ulubione miejsce.
Podeszli do drzwi. Brutus otworzył je i przepuścił Anitę przodem.
Pomieszczenie wyglądało nieco inaczej niż pozostałe, bo było najbardziej zadbane. Stała tu kanapa i stolik, na nim natomiast był duży świecznik. W oknie (nie wybitym!) była firanka. Na podłodze był stary dywan. Na pomalowanych ścianach było wyrytych mnóstwo inicjałów. Niektóre się powtarzały.
- No okej. To teraz poproszę historię tego miejsca – powiedziała Anita.
- Wedle życzenia. Na początku tu też siedzieliśmy godzinami, wcinaliśmy fast foody i obmyślaliśmy strategie wywalenia Pauli i jej kumpelek... ale do czasu. W końcu z małych chłopców zaczęliśmy przeistaczać się w nastolatków, a co za tym idzie, zaczęliśmy rozglądać się za dziewczynami.
- I nagle koleżanki Pauli przestały wam przeszkadzać? – zaśmiała się Anita.
- Niektórym tak – również się uśmiechnął. – No bynajmniej to właśnie tu wszyscy chłopacy zaczęli przyprowadzać swoje pierwsze wielkie miłości. Dowód masz na ścianie.
- To chyba był czas, kiedy siedzieliście tu po kilka par na raz, co?
- Niee... coś ty. Były kolejki.
Oboje wybuchnęli śmiechem. Anita podeszła bliżej ściany i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu pewnego inicjału. W końcu zrezygnowała i zapytała:
- A gdzie jest D.B.?
Brutus podszedł bliżej.
- Nie ma – powiedział nie patrząc na nią. – Jesteś pierwszą osobą, którą tu przyprowadziłem.
Anita uśmiechnęła się lekko.
- Bujasz.
- Nie, serio. Jakoś nie było okazji. Nie wierzysz, to zapytaj Sławka. Był najstarszy, więc trzymał listę.
Na chwilę zapadła cisza.
- Dobra. Więc co się tu robiło, jak już się przyprowadziło dziewczynę? – zapytała.
- Na przykład... – Brutus wyciągnął zapalniczkę, podszedł do stolika i zapalił świeczkę w świeczniku. – Najpierw zapalało się świeczki.
- Następnie?
- Następnie siadało się obok siebie – podszedł do niej i wskazał na kanapę. Gdy usiadła, przysiadł blisko niej.
- I co dalej?
Dawid złapał ją za rękę. Anita ze zdziwieniem zauważyła, że choć wie, w jaką stronę zmierza ta rozmowa, nie przeszkadza jej to. Chłopak spojrzał jej w oczy i kontynuował:
- A następnie to już nic, co mogło by cię zainteresować. Wiesz, myślę, że wystarczy jeśli po prostu poga...
Nie dokończył, bo nagle poczuł jej usta na swoich. Nieświadomie przyciągnął ją bliżej. Po chwili siedzieli wtuleni w siebie całując się tak, jakby zaraz ktoś miał ich rozdzielić. Chłopak delikatnie przerwał pocałunek odsuwając się od niej, by móc zaczerpnąć powietrza. Zaskoczony i równocześnie szczęśliwy spojrzał dziewczynie w oczy i wyszeptał:
- Wow... W ogóle co...
- Ćśśś... – przyłożyła mu palec do ust, po czym wdrapała się na jego kolana tak, że siedzieli twarzą w twarz oddaleni od siebie o kilka centymetrów i ponownie go pocałowała.
W końcu zbliżyła swoje usta do ucha Dawida i wyszeptała:
- Nawet nie wiesz jak bardzo byłam o ciebie wtedy zazdrosna.
Brutus uśmiechnął się. Spojrzał na nią wciąż nie do końca wierząc w to, co właśnie się stało. Jedno z jego największych marzeń spełniło się: dziewczyna, której od dawna pragnął, siedzi mu teraz na kolanach, całuje go i chce z nim być. Z tym, który miał ją pocieszać, być przy niej zawsze i być jej bratnią duszą, a jak idiota zadurzył się w niej bez pamięci. Delikatnie dotknął jej policzka mówiąc przy tym cicho:
- Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę.
Nitka uśmiechnęła się lekko i wtuliła się w niego mocno, mówiąc:
- Uwierz, Dawid, uwierz.

***

Sławek rozmawiał właśnie przez telefon z Wojtkiem kręcąc się po salonie.
- Tak. Jak tylko wrócę do Warszawy to się spotkamy i jeszcze się dogadamy. Wiesz... – przerwał, widząc przez okno Anitę i Dawida zbliżających się w stronę domu. – Oddzwonię – nie czekając na reakcję rozmówcy zakończył połączenie.
Zaciekawiony zaczął uważnie przyglądać się zbliżającej się parze. Szli razem, śmiejąc się i trzymając się za ręce. Nieoczekiwanie Dawid pośliznął się na błocie i upadł w kałużę. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Sławek zobaczył, jak jego brat wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny, najprawdopodobniej chcąc, żeby pomogła mu wstać. Blondynka bez zastanowienia chwyciła jego dłoń, czego skutkiem było to, że już w następnej chwili razem z nim taplała się w błocie. Od razu przestała się śmiać, a na jej twarzy odmalowało się wielkie oburzenie. Chciała wstać, ale Dawid ją przytrzymał. Ubłoconą ręką przejechał po jej policzku i odgarnął jej włosy za ucho. Zirytowana strąciła jego dłoń, położyła mu ręce na ramionach i popchnęła go do tyłu sprawiając, że po chwili już nie siedział, a leżał w kałuży. Chłopak przewrócił oczami, objął ją ramionami w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował.
Sławkowi opadła szczęka.
Stał jak wmurowany i zszokowany przyglądał się całującej się parze. Gdy jako tako otrząsnął się z szoku, aż podskoczył z radości i wybiegł z pokoju. Anita i Brutus właśnie cichaczem wchodzili do domu (błoto!), kiedy Sławek zbiegł po schodach, z szerokim uśmiechem podbiegł do zdezorientowanego brata, uściskał go, następnie przytulił krótko Anitę, krzyknął „Jestem z was dumny!” i pognał w kierunku salonu.
- Co... – Anita spojrzała niepewnie na swojego nowego chłopaka. – Co mu jest?
Brutus zmarszczył czoło.
- Chyba nas widział.
- Aha – zastanowiła się chwilę i dodała – A czy mi się wydaje, czy on chce to wykrzyczeć całemu światu?

***

- Dziecko – zwróciła się do Anity po raz nasty tego dnia ciotka Brutusa. – A od kiedy wy się właściwie znacie?
Był następny dzień. Cała rodzina Budzyńskich spotkała się przy wspólnym stole z okazji 47. urodzin mamy Dawida.
- Od grudnia – odparła uprzejmie po chwili zastanowienia.
- To krótko – stwierdziła ciocia Danuta, siostra Beaty, matki Dawida. – A jak się poznaliście?
Anita bez zastanowienia parsknęła śmiechem. Natomiast Brutus lekko spanikował i wreszcie się odezwał:
- A czy to ważne? Może czas najwyższy, aby zejść z tego tematu i zacząć inny? – po chwili zastanowienia dodał, podnosząc w prawej ręce kieliszek. – A poza tym to zdrowie! – i wypił do dna.
Po kilku sekundach Anita poczuła wibrację w swojej kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła wiadomość od siedzącego obok niej i udającego niewiniątko chłopaka: „ Z mojej rodziny wie tylko Sławek. Chciałbym żeby tak zostało.”. Blondynka uśmiechnęła się lekko i schowała komórkę z powrotem do kieszeni.
- A gdzie się, złociutka, uczysz?
- Eee... – lekko się zarumieniła. – Chwilowo... nigdzie. Jestem zawieszona w prawach ucznia do końca marca.
Przy stole zaległa idealna cisza.
- Ale to przeze mnie – wtrącił się szybko Dawid.
- Nie do końca – rzekła spokojnie blondynka. – Po prostu trochę poszturchałam się z pewną dziewczyną. Właśnie o Dawida. I tak jakoś wyszło.
- A widzisz! Mówiłem ci, że ona... Zresztą nie ważne – urwał w połowie Sławek.
- Lwica – rzekł żartobliwie ojciec Budzyńskich.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Zwijamy się – mruknął Dawid do Anity, podnosząc się z miejsca.
Dziewczyna również wstała.
- A wam gdzie się tak spieszy? – zapytał Sławek. – Macie jeszcze całą noc przed sobą, nie spieszcie się tak.
- Spieprzaj, Sławek – warknął Dawid.
Razem z Anitą ruszyli w stronę jego pokoju.
- Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę te twoje królestwo – powiedziała dziewczyna idąc za nim.
Po chwili znaleźli się przed białymi drzwiami, z przywieszoną na nich tabliczką „Way out!”. 
- Dobre – skomentowała ją Anita.
Chłopak otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Blondynka weszła do środka i ujrzała białe ściany z namalowanymi czarnymi symbolami i cytatami, następnie wielkie okno naprzeciw wejścia, po lewej stronie łóżko, zaś po prawej coś w rodzaju drewnianej komody. Jednak żadna z tej rzeczy nie przykuła jej uwagi tak jak futerał na gitarę oparty o jedną ze ścian.
- Grasz? – zapytała spoglądając na niego.
- Tak... trochę... – odpowiedział zmieszany, po czym cichszym głosem dodał – Fuck, miałem ją wynieść.
Jednak Anita to usłyszała.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – zapytała po czym dodała szybko. – Zresztą nie ważne – podeszła bliżej do skrępowanego chłopaka i zapytała słodko – Zagrasz mi coś, nie? Proszę.
- Nie. Zapomnij o tym.
- Dawid, no! – podeszła jeszcze bliżej i zaplotła mu ręce na szyi. – Mi nie zagrasz?
- Nie. Wstydzę się – rzekł cicho ze spuszczoną głową, po czym dodał głośniej – Zresztą samo granie na gitarze nie ma sensu.
- To zaśpiewaj.
- I jeszcze czego?
- Brutus, mnie się wstydzisz? Mnie? Mam się pogniewać?
- Rób co chcesz.
- Tak? – zapytała, zsuwając swoje ręce z jego ramion.
- Tak.
- Okej – powiedziała twardo, jednocześnie wymijając go i ruszając w kierunku drzwi.
Dawid szybko do niej podbiegł i objął ją od tyłu w pasie przyciągając z powrotem do siebie.
- Nie idź – szepnął. – I obiecaj mi, że nie będziesz się śmiać.
- Nie będę – powiedziała od razu.
- Będę tego żałował – mruknął, po czym puścił ją i podszedł do futerału.
- Co to będzie? – zapytała podekscytowana, siadając na jego łóżku.
- Masakra – odparł przybity.
Przysiadł obok niej i położył sobie gitarę na kolanach. Zestresowany, wziął głęboki oddech i zaczął grać.

„To było kiedyś tam
Miała 16 lat
I wciąż myślała tylko o nim
A on był niczym wiatr
Głową dotykał chmur
Był snem
I stało się!”

Dziewczyna siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha i przyglądała mu się skupiona.

„Ona i on
Wszystko jasne
Stworzeni są tylko dla siebie
Jeszcze kropla czarnych zaklęć
By być ze sobą już w tym samym dniu
I nigdy już bez siebie!
I niech się pali świat
Życie ułożą, tak jak chcą
Jak ona chce!
O nie, nie!
Nie, nie
Nie mogą bez siebie żyć!
Ona wie 
Co zrobić, by zawsze z nim być
Zdławi demonom ich krzyk
Oczu wściekły błysk
Każdą brudną myśl.
Nie, nie
Nie mogą bez siebie żyć!
Gdzie tu grzech?
Po prostu kochają - jak my
Zostawcie ich!
A będzie to, co będzie.”

Anita poczuła, jak jej serce zaczyna szybciej bić. Spojrzała Dawidowi w oczy i przysunęła się do niego bliżej.

„A teraz happy end:
Kiedyś uciekli gdzieś
I co!
Kochają się jak dzieci
Ich ślub poświęcił deszcz
Świadkiem był polny wiatr
Znów los uśmiechnął się
I dobrze jest!
Nie, nie
Nie mogą bez siebie żyć!
Ona wie 
Co zrobić, by zawsze z nim być
Zdławi demonom ich krzyk
Oczu wściekły błysk
Każdą brudną myśl.
Nie, nie
Nie mogą bez siebie żyć!
Gdzie tu grzech?
Po prostu kochają - jak my
Zostawcie ich!
A będzie to, co będzie”

Gdy po raz ostatni uderzył w struny nie mogła opanować swoich emocji. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiała, co on do niej czuje. Pewnie chwyciła gitarę i odłożyła ją na podłogę, po czym wdrapała mu się na kolana i wtuliła się w jego ramiona. Poczuła, jak po jej policzkach z jakiegoś powodu zaczynają płynąć łzy. Pociągnęła nosem i niecierpliwie otarła je jedną ręką.
- Ej... – zaczął delikatnie Dawid. – Nitka, ty chyba nie płaczesz?
Odpowiedział mu szloch.
- Jeny, co się stało? – przytulił ją mocniej. – Aż tak źle?
- Nieee... – odsunęła się od niego i znów chaotycznie wytarła dłońmi łzy. – Ja po prostu na ciebie nie zasługuję, ty jesteś dla mnie za dobry.
- Co? Nawet tak nie mów, jest raczej odwrotnie.
- Nieprawda! Wszyscy tu są dla mnie tacy dobrzy, wszyscy wydają się mnie lubić... a ty... ty tak mocno mnie kochasz, a co ja ci daję w zamian? Nic.
- Jesteś tu. Ze mną. O niczym więcej nie marzę. Tylko, żebyś była blisko.
Anita jeszcze bardziej się rozpłakała. Chłopak ponownie przyciągnął ją do siebie i przytulił.
- Tylko tyle i nic więcej – szepnął, delikatnie głaszcząc ją po włosach.
Zwolnił uścisk dopiero, gdy się uspokoiła. Dziewczyna odchrząknęła i wskazała na gitarę.
- A to... to zabieramy do domu.
Dawid parsknął śmiechem.
- Nie trzeba. Tam też jest.
- Co? – zdziwiła się. – Gdzie?
Rozłożył ręce.
- Tajemnica.
Spojrzała na niego wilkiem, ale po chwili się uśmiechnęła i zapytała:
- A zagrasz mi coś jeszcze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)