poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 26

Nazajutrz, godz. 8:00. Lekcja religii.
Ku zdziwieniu Moniki Anita usiadła sama, na końcu sali, kompletnie ją ignorując. Lekcja rozpoczęła się tradycyjnie: modlitwa, sprawdzanie obecności i temat: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. J 20, 29”. Po chwili ksiądz – katecheta zaczął realizować temat:
- Powiedzcie mi, drogie dzieci, jakie macie wątpliwości związane z naszą wiarą. Wspólnie spróbujemy je rozwiać.
Cisza. Każdy spoglądał na drugiego. Nieoczekiwanie bez skrupułów odezwała się Anita:
- Dlaczego ten wielki, wszechmogący Bóg, który rzekomo tak bardzo nas kocha, pozwala na wszystkie wojny, zamachy? Dlaczego pozwala, by Jego ukochane dzieci zabijały się nawzajem? Dlaczego pozwala, by ginęły w kataklizmach, które sam na nie sprowadza?
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. Ksiądz miał gotową odpowiedź.
- Bo Bóg dał swoim dzieciom wolną wolę. Nikt nie zmusza ludzi, by robili sobie nawzajem krzywdę.
- A dlaczego sam nas zabija? – dopytywała.
- Prawdziwe życie, życie wieczne, rozpoczyna się po śmierci. Życie na ziemi jest tylko rodzajem próby – odparł bez zastanowienia.
- No to inaczej. Adam i Ewa. Pismo Święte i Przykazania uznają kazirodztwo za grzech śmiertelny. Niech mi więc ksiądz wyjaśni, jak to się stało, że ludzkość przetrwała pomimo tego, że Adam i Ewa mieli tylko trzech synów i żadnej córki? To co, synowie sypiali z własną matką? Bóg na pewno wiedział, że tak będzie. Co stało się z wizją Jego idealnego świata? Dlaczego sam sobie zaprzecza?
Ksiądz nie wiedział co odpowiedzieć. Natomiast klasa dziwnie zareagowała na wypowiedź Anity. Odezwał się Jarek:
- To ja jestem z kazirodztwa?! – zapytał zszokowany.
- Nie, idioto! My wszyscy jesteśmy braćmi!
- O Boże! Jestem w ciąży z własnym bratem... – jęknęła blond lala, Magda.
- Co?! – zapytał rzekomy ojciec dziecka, chłopak Magdy.
- Nie z tobą! Z Romkiem! – wskazała na jego kumpla z ławki.
- Yyy... To nie tak jak myślisz – ten od razu zaczął się tłumaczyć.
Po chwili w drugiej ławce zaczęła się bójka między chłopcami, a przerażony ksiądz zamiast próbować ich rozdzielić, wybiegł na korytarz wrzeszcząc:
- Bójka w I c! I c się bije!
Niecałą minutę później rozległ się drugi krzyk, tym razem jakiejś rozwścieczonej kobiety:
- Grabowska do dyrekcji! Natychmiast!
Po chwili Anita siedziała naprzeciw pani dyrektor czekając na matkę.
- Co się stało? – zapytała zirytowana kobieta nastolatkę.
- Nic – odparła Andzia z ironią.
Nagle wszedł jakiś mężczyzna.
- Ach! Pani zajęta. To ja wpadnę później – i już go nie było.
Dyrektorka przeniosła wzrok z zamkniętych już drzwi na Anitę.
- To najprawdopodobniej był wasz nowy nauczyciel języka angielskiego.
- Lol.
- A może herbatki? – kobieta próbowała rozpaczliwie nawiązać kontakt z buntującą się dziewczyną.
- A może ciasteczko? – przedrzeźniła jej słodziutki ton.
- Czy ty mnie, drogie dziecko, przedrzeźniasz?
- Ależ skąd! – żachnęła się.
W tym momencie weszła jej matka.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
Anita „rozwaliła się” na krześle i powiedziała rozbawiona:
- Mam deja vu.
Pół godziny później, po udobruchaniu dyrektorki (Malwina ma wprawę z poprzedniej szkoły) dziewczyna wróciła na zajęcia.

Cały następny tydzień minął Anicie szybko. Na weekend postanowiła pojechać do domu. Miała zdecydowanie dosyć Moniki i Brutusa, którzy co prawda do tej pory byli raczej nieszkodliwi, ale w ostatnim tygodniu zaczęli jej po prostu przeszkadzać. Tak więc w piątek zabrała się do domu razem z matką, która po raz któryś w tym tygodniu odwiedziła gabinet dyrektorki. W samochodzie miały w sumie pierwszą okazję, by porozmawiać w cztery oczy.
- Dziewczyno, co się z tobą dzieje ostatnio?! Ani w gimnazjum, ani w trzecim nie byłam tak często wzywana do szkoły. Ledwo zdążę wychodzić, a oni już wydzwaniają znowu! – Malwina miała już dość.
- To zmień numer – powiedziała spokojnie Anita patrząc w przednią szybę.
- Dlaczego nie odbierasz jak do ciebie dzwonię?! Cały tydzień próbowałam się z tobą skontaktować!
- Bywa.
Malwina spojrzała na nią krótko z niepokojem i powiedziała o wiele cichszym i spokojniejszym, zatroskanym głosem:
- Dziecko, wszyscy się o ciebie martwią. Ja, ojciec, Michał...
Anita parsknęła śmiechem.
- Tak, Michał. A żebyś wiedziała! On czuje się winny!
Andzia pozostawiła to bez komentarza.
- Odezwiesz się do niego w końcu?
- Nie mam mu nic do powiedzenia.
- Oj tam, byście pogadali i na pewno byście doszli do wspólnego zdania.
- Co masz na myśli? – Anita dopiero teraz spojrzała na matkę.
- Oni chcieli twojego dobra, nie wiń ich za to. Trochę nieudolnie się za to zabrali, ale... widocznie nie widzieli innego wyjścia.
Anita ponownie odwróciła wzrok.
- Od kiedy wiesz? – zapytała.
- Od tego dnia, kiedy mi powiedziałaś, że zerwał.
- I przez dwa tygodnie mnie okłamywałaś?! Nawet na tobie nie mogę polegać?! Trzymasz jego stronę?! Trzymasz stronę obcego faceta, a własną córkę okłamujesz?!
- To nie tak! Anitko, zrozum...
- Nie! Nie chcę cię słuchać! Jesteś taka sama jak oni!
Malwina akurat zatrzymała auto na czerwonym świetle. Anita od razu odpięła pas i zanim jej matka zdążyła się zorientować wysiadła zatrzaskując za sobą drzwi.

Późnym wieczorem w domu.
Anita weszła właśnie do środka potykając się o próg. Utrzymała równowagę tylko dzięki ścianie. Z kuchni szybko wyszła Malwina:
- Matko święta, kochanie, gdzie tak długo byłaś, zaczęłam się już martwić!
Anita w pośpiechu zdjęła glany.
- Oj mamuś, nie musisz się o nic martwić. Przecież nie jestem już taka mała – wybuchnęła śmiechem.
- Dobrze się czujesz? – Malwinę zaniepokoił dobry humor córki.
- Wspaniale! Dawno nie czułam się lepiej.
Minęła matkę i ruszyła w stronę kuchni.
- Taty nie ma?! – krzyknęła.
- Nie, w pracy, a co?
- Stęskniłam się za nim! A są płatki?
- Nie, skończyły się.
- A trudno. Zjem chlebek – gdy Malwina weszła do kuchni Endi krzątała się przy lodówce.
Kobieta usiadła przy stole nadal z niepokojem przyglądając się nastolatce.
- A Misiek jest u siebie? – zapytała Anita.
- Eee... chyba. Skąd mogę wiedzieć?
- Na mnie czekałaś! On już wrócił? 
- A skąd mogę wiedzieć?! Anita, Michał wyprowadził się dwa lata temu – teraz niepokój przerodził się w przerażenie.
- I nic mi nie powiedział? Eee... nieważne. Idę się umyć i jak wrócę to zjem kolację.
I już jej nie było.
Przerażona Malwina wręcz rzuciła się do telefonu. Po chwili:
- Michał, z nią jest coś nie tak!
- Z kim, z Anitą?
- A z kim?! Jest w dobrym humorze!
- To chyba dobrze.
- Nie! Zbyt dobrym. Wszystko się jej podoba. I uroiła sobie, że mieszkasz tu, na górze, gdzie kiedyś!
Michał chwilę pomyślał i zapytał:
- A kiedy wróciła?
- Niedawno. Właściwie to przed chwilą.
- Nic się nie martw, zaraz będę.

Pół godziny później.
Michał wparował do domu jak poparzony.
- Gdzie ona jest?! – krzyknął od progu.
Anita słysząc głos brata wyszła na schody.
- Michaś! – zawołała uradowana, jednocześnie schodząc po nich.
Schodziła na tyle chwiejnym krokiem, że mniej więcej w połowie potknęła się o własne nogi i wylądowała na czworaka na dole. Przerażona Malwina już chciała podejść do niej, gdy ona wstała i szybkim krokiem podeszła do brata, po czym uwiesiła mu się na szyi i zawołała:
- Stęskniłam się za tobą przez te dziewięć miesięcy!
- Jakie dziewięć miesięcy?!
- No w wojsku byłeś. Ale przysięga to była biba... – westchnęła puszczając go i zwracając się do matki – To są te płatki?
- Zostaw nas samych – rzekł rozjuszony Michał do matki i ruszył w kierunku siostry, jednocześnie odwieszając kurtkę na krześle.
Załamana Malwina ruszyła w stronę schodów. Natomiast Michał, modląc się w duchu, aby się mylił, szarpnął Anitę za rękę i nim zdążyła się zorientować podciągnął jej oba rękawy od bluzki powyżej łokci. Zaczął uważnie przyglądać się jej rękom. Gdy dotknął lewą rękę na zgięciu, dziewczyna syknęła i próbowała mu ją wyrwać.
- Ała! To boli!
Jednak Michał trzymał sztywno i przyjrzał się jeszcze uważniej. W końcu zobaczył ślad. Ślad po nieudolnym ukłuciu. Mocno odepchnął ją do tyłu.
- Pojebało cię?!
- Ale o co ci chodzi? – zapytała nieprzytomnie.
- Skąd to masz?! Skąd to wzięłaś się pytam?!
- Ale o co ci chodzi? – powtórzyła i ruszyła w stronę stołu. Usiadła przy nim i dodała – Dlaczego wy wszyscy jesteście tacy dziwni dzisiaj?
- Czy on jest tego wart? – zapytał Michał z rozpaczą, lecz nie usłyszał odpowiedzi, ponieważ dziewczyna odpłynęła w krainę Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)