sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 8

Chwilę przed drugą Anita była już przed blokiem Marcina. Zdążyła nawet po lekcjach obrócić do domu, aby zostawić plecak, po czym od razu wsiadła w autobus.
„Obiad na pewno zjem u niego” – pomyślała pukając do drzwi.
Po chwili otworzył jej Marcin w samych spodniach od dresu. Był cały spocony.
- Anita? – zapytał zaskoczony.
- Mogę?
- Tak, jasne. Wchodź – odparł cofając się kawałek.
- Co ty taki mokry? – zapytała spoglądając na niego z zaciekawieniem i odwieszając swoją kurtkę na wieszak.
- Ja... ćwiczyłem sobie – rzekł niepewnie. Czyżby przeczuwał jej reakcję?
- Aha. Ale... zaraz! Ćwiczyłeś?! Zgłupiałeś do reszty?! Lekarz ci daje zwolnienie z pracy do końca roku żebyś się nie przemęczał, a ty co?! Chcesz znowu wylądować w szpitalu?! Nie wolno ci się przemęczać! Przecież mo... – przerwał jej pocałunek, którym obdarował ją Marcin.
„Zawsze skutkuje” – pomyślał chłopak. Dziewczyna na chwilę umilkła. Jednak po chwili znowu zaczęła:
- Myślisz, że tak odwrócisz moją uwagę?!
Zrezygnowany Marcin usiadł na oparciu od fotela.
- Endi, proszę. Po prostu trochę się nudzę.
- Trochę się nudzisz?! – krzyknęła – Ty... ty...
Zbulwersowana odwróciła się i zaczęła z powrotem ubierać swoją kurtkę.
- Trochę się nudzi... – mruknęła jeszcze raz.
- Endi... poczekaj! Co ty robisz? – zapytał Cinek w pośpiechu podnosząc się z miejsca i podchodząc do niej.
Jednak ta odwróciła się i wyszła z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi. Powoli wchodziło jej to w krew.
- Ale co ja takiego zrobiłem? – zapytał jeszcze Marcin.

Pół godziny później ponownie rozległo się pukanie do drzwi.
Chłopak podniósł się z kanapy i ruszył w ich kierunku. Otworzył je i zobaczył Anitę. Miała czerwone policzki i nos.
- Ale zimno – rzekła od razu wchodząc do mieszkania.
- Myślałem, że... dlaczego wyszłaś? – zapytał skołowany Marcin.
Dziewczyna wręczyła mu książkę „BMW3. Sam naprawiam samochód.” mówiąc:
- Proszę. Studiuj ją i zapomnij o tamtym pokoju i jakiejkolwiek innej siłowni, jasne?
- Ale... dzięki – uśmiechnął się do niej.
Anita odwiesiła kurtkę i zapytała z uśmiechem:
- Masz coś ciepłego do picia?
- Tak, jasne. Już robię.
- Tylko coś rozgrzewającego – dodała kierując się za nim do kuchni. – Po prostu gorzej być nie może. Zimno, masakra.
- Się ciesz, że nie wieje.
- Jak nie wieje?! Pizga jak nie wiem co!
Marcin zmroził ją wzrokiem.
- No co? – zapytała zdezorientowana.
- Nie klnij, takiej dziewczynie to wręcz nie przystoi, a po drugie nie wiem, jak jest teraz, a rano nie wiało aż tak mocno. Jadłaś obiad? – zakończył z troską, ale widząc jej minę dodał chłodno – Nie, no po co jeść obiad? Przecież człowiek nie musi jeść, prawda?
- Daj spokój, przecież i tak wiedziałam, że zjem coś u ciebie. A po co mam jeść dwa obiady?
- W tym waszym internacie w ogóle was nie odżywiają! To, co wam tam dają, to wcale nie jest pełnowartościowy posiłek! Ba! To nawet koło jedzenia nie stało! Lepsze jedzenie to już nawet w wojsku serwują!
- No patrz, jak dobrze trafiłam, nie to co Monia. Ja to przynajmniej mam chłopaka kucharza – rzekła podchodząc bliżej. – A ona? Tylko dilera. No dobra, niech mu będzie. Sprzedawcę z bardzo wyszukanym towarem.
- Czekaj... twoja koleżanka chodzi z...
- Brutusem, tak. Sama ich swatałam. Nie mówiłam ci? A no fakt! Przecież to dzisiaj było. To słuchaj. Ta wczorajsza rozmowa to był tylko wywiad środowiskowy. Dzisiaj przed szkołą Brutus podszedł do nas i powiedział, że mam mu powiedzieć kim jest ta jego wielbicielka, a że Monia stała z nami to była mała wtopa, ponieważ stwierdziła, że mi się zwierzyła, a ja wygadałam. No więc ja jej wyjaśniłam, że owszem, rozmawiałam z Brutusem, ale bez wyjawiania imion, i że nawet jak zapytał, czy to ona, to zaprzeczyłam. I jeszcze dodałam, że wtedy Brutus powiedział, że szkoda, że to nie ona. To była ściema, sam wiesz, ale ona to łyknęła, a on nie zaprzeczył... I dalej to już poszło jak z górki. Zaprosił ją na randkę. I to wszystko dzięki mnie! Ale czekaj, to nie wszystko! – dodała szybko, bo Marcin już otwierał usta by jej przerwać. – Na następnej przerwie podszedł do mnie i Moniki Bartek, wiesz, ten koleś co ją wtedy zdradził i zapytał, czy zechciała by się z nim wybrać na ten szkolny bal w styczniu i wtedy ni stąd ni zowąd wyłonił się Brutus i wtrącił się do rozmowy. Że on też ją zaprasza na tę imprezę. Ona oczywiście wybrała jego. Fajnie, nie? Nigdy nie lubiłam tego Bartka, a tak, to już Monia chodzi z Dawidem. Oficjalnie! Super, nie? – zakończyła pytaniem swą bardzo długą wypowiedź.
- Fajnie – Marcin patrzył na nią trochę nieprzytomnie. – Ale zaraz. Jaki bal, jaka impreza?
Endi zrzedła mina.
- Co z tym obiadem? Burczy mi w brzuchu – zapytała odwracając głowę w stronę kuchni.
- Robi się. Nie zmieniaj tematu – rzekł dotykając ręką jej policzka i zmuszając ją tym do odwrócenia się w jego stronę.
- A tam, taki w szkole. Nieważne – powiedziała spuszczając wzrok.
„Ale się wpakowałam!” – pomyślała wściekła na samą siebie.
- A dlaczego ja nic o tym nie wiem? Czyżbyś miała już z kim iść? – zapytał podejrzliwie.
- Nie – zaoponowała od razu. – Tylko po co miałam o tym mówić?
- A nie chcesz iść? Nie lubisz takich imprez?
- Po pierwsze nie mam z kim iść, a po drugie nie umiem tańczyć.
- A ja? Czuję się zlekceważony.
- Nie! Nie chciałam cię urazić – zapewniła. – Po prostu stwierdziłam, że i tak nie będziesz chciał iść, przecież to impreza dla dzieciaków.
Natomiast Marcin wziął jej ręce, położył sobie na ramiona, po czym przybliżył się do niej i rzekł:
- Spraw sobie jakąś ładną sukienkę.
- Nie odpuścisz? – zapytała z nadzieją.
- Nie – rzekł z uśmiechem, po czym ją pocałował.
- Ale ja nie umiem tańczyć! – powtórzyła.
- To żaden problem. Zdaj się na mnie, tak jak na weselu, a jeśli chcesz, to mogę cię trochę poduczyć.
- Nie, dzięki – odparła.
- Nie to nie. Kiedy jest ta impreza?
- A co?
- Przecież muszę sobie wolne załatwić. Którego to stycznia?
Dziewczyna milczała naburmuszona. Marcin jednak nie poddał się; przybliżył się do niej jeszcze bardziej przypierając Anitę do lodówki i wyszeptał wprost w jej usta: 
- Jeśli ty mi nie powiesz, to sam się dowiem. Brutus mi powie.
- Piętnasty. Piętnasty stycznia – rzekła zrezygnowana.
- Od razu lepiej – Marcin cofnął się dając jej swobodę ruchu. – To jak, chcesz ten obiadek?
- Tak – odpowiedziała bez większego entuzjazmu, po czym ruszyła w stronę salonu. Zatrzymała się przy regale z płytami – Mogę?
- Spoko.
„Hmm... Co by tu wybrać? Może... O! 2008! Ma najnowszą płytę Hemp Gru!” – pomyślała. Spojrzała na listę utworów. Jeden tytuł szczególnie przykuł jej uwagę. „Wojna”.
- Skądś to kojarzę – powiedziała cicho sama do siebie.
„Twoja prawa... Nie! Twoja lewa, twoja lewa, twoja lewa, prawa, lewa. Czekaj, czekaj...” – myślała dalej.
- Wiem! „Babilon płonie, czas odebrać koronę. Bestia na tronie, krwią splamione dłonie” – powiedziała trochę głośniej.
- Co? – zapytał Marcin z kuchni.
Anita bez większego namysłu ruszyła w jego stronę.
- Marcin, jesteśmy ze sobą szczerzy, prawda? Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic? – zapytała poważnie
Cinek spojrzał na nią z niepokojem.
- Co zrobiłem?
- Nic – odpowiedziała szybko.
- Co zrobiłaś? – zapytał nieco głośniej.
- Boże, nic, odpowiedz!
- No tak.
- Ufasz mi?
- Endi, mów!
- „Bestia na tronie, krwią splamione dłonie”
Marcin od razu spochmurniał.
- Twój tatuaż – wskazała na prawą rękę. – Od kiedy go masz?
- Z... no z pięć albo sześć lat już będzie, a co? – zapytał. Ta rozmowa niezbyt mu się podobała. Zaczął zwracać szczególną uwagę na to, co mówi.
- Tak... więc bestia to na pewno Siwy. To oczywiste. A ciąg dalszy dotyczy ciebie? – Anita zachowywała się, jakby mówiła o pogodzie.
Chłopak milczał.
- Tak? – zapytała ponownie, bardziej natarczywie.
- Tak. Do czego zmierzasz?
- To jest twój tekst. Ten tatuaż zrobiłeś sześć lat temu, więc nie mogłeś ściągnąć tego z tekstu piosenki. Musiało być odwrotnie. Więc ty znasz osobiście...
Marcin wziął płytę, którą Andzia trzymała w rękach, otworzył ją i powiedział:
- Czytaj.

„Dla Bladego
w podziękowaniu za pomoc w tworzeniu płyty –
- Wilku i Bilon
HG”

Anita spojrzała na Marcina i wypaliła:
- A załatwisz mi taką?
Chłopak wybuchnął śmiechem. „Ona jest cudowna!” – pomyślał kierując się do salonu z obiadem dla niej.
- Ty nie jesz?
- Jadłem już.
- Aha.

Po dłuższej chwili.
- Marcin... Naprawdę nic nam nie zadali. No weź... Na pewno masz jakiś ciekawy film.
- Zobacz – wskazał na okno. – Jest już ciemno. Jak wrócisz do akademika?
- A kto powiedział, że muszę wracać?
To stwierdzenie zbiło Marcina z tropu.
- A zdajesz sobie sprawę ile czasu zajmuje dojazd stąd do twojej szkoły? Wiesz, o której byś musiała jutro wstać, żebym cię odwiózł? – „O której ja bym musiał wstać?” – dodał w myślach.
„Czyli nie przeszkadza mu, że chcę tu zostać!” – pomyślała uradowana dziewczyna. Już miała coś powiedzieć gdy zadzwonił jej telefon.
- Monia? No ja jakoś niedługo będę.
- ...
- Ale jak to właśnie w tej sprawie?
- ...
- Co? Już? Wow...
- ...
- Okej.
- ...
- To go pozdrów ode mnie i Marcina. Pa – zakończyła, po czym rozłączyła się i usiadła wygodnie na kanapie.
Marcin spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- No co? Monika mnie poprosiła, żebym dzisiaj nie wracała na noc, więc nie wracam.
„Jakie ona ma koleżanki? Żeby tak na pierwszej randce?” – pomyślał chłopak, po czym powiedział:
- Mam nowy horror. Może być?
- Pewnie.

W połowie filmu dziewczyna już spała – może z powodu kiepskiej, nudnej fabuły, może z wyczerpania, a może dzięki wygodnej pozycji. Głowę i ręce położyła na nogach Cinka, a reszta jej ciała leżała wygodnie na skórzanej kanapie. Marcin też nie oglądał filmu. Horror, który bardziej podpadał pod masakrę, a wręcz jatkę, nie był szczytem jego marzeń. Chłopak był bardziej skupiony na czynności, którą powtarzał przez ostatnią godzinę: głaskał śpiącą Anitę po policzku, jednocześnie z uśmiechem przyglądając się jej twarzy. Podobało mu się to. Dziewczynie też było przyjemnie – można to było wywnioskować z delikatnego uśmiechu, który błąkał się po jej twarzy. Niespodziewanie dziewczyna otworzyła oczy. Gdy teraz już w pełni świadomie poczuła czuły dotyk Marcina na swoim policzku, ułożyła się w takiej pozycji, że widziała jego twarz. Teraz leżała na plecach, a nie jak wcześniej na lewym boku. Marcin przywitał ją ciepłym spojrzeniem.
- Zasnęłam? – zapytała.
- Mhm.
- Film już się skończył? – pytała dalej.
- Nie wiem – dopiero teraz oderwał wzrok od niej i spojrzał na duży telewizor na ścianie przed nimi. – Nie, jeszcze nie.
- Dużo przegapiłam?
- Nie wiem. Oglądałem może z 10 minut.
- Aha. Niewygodnie ci pewnie? Już wstaję – powiedziała, po czym powoli zaczęła się podnosić.
- Nie. Jest okej – zapewnił ją, po czym ponownie dotknął jej policzka.
Endi lekko się zarumieniła. Natomiast Marcin uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Wiesz, że jesteś śliczna? – zapytał z uśmiechem.
- Taa... I grzeczna jak śpię – Andzia obróciła to w żart.
- Nie, ja mówię poważnie – rzekł jednocześnie delikatnie obrysowując opuszkami swoich palców kontury jej twarzy.
Dziewczyna przymknęła na chwilę powieki. Gdy je otworzyła spojrzała prosto w oczy Cinka. Pewnie patrzyliby tak na siebie do jutra, gdyby nie pukanie do drzwi. To ściągnęło ich oboje na ziemię. Marcin niechętnie wstał i udał się do drzwi. Otworzył je i:
- O! Dobry wieczór panie Mietku. Coś się stało? – powitał sąsiada.
- Nie. Tylko listonosz mi to zostawił.
- Aha. Dziękuję.
- A jak tam po wypadku?
- Wszystko jest w porządku.
- Ale niech się pan teraz oszczędza.
- Będę – odrzekł z uśmiechem.
- Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Po chwili Marcin wrócił do salonu z tajemniczą paczką.
- Co to? – zapytała zaciekawiona Endi siedząca już na kanapie.
- A taki bajer z Allegro – wyjaśnił krótko siadając obok niej. – Głodna?
- Ja? Moment, muszę ogarnąć. Nie, głodna nie jestem. Ale pić mi się chce. Mogę? – zapytała wstając i spoglądając w kierunku kuchni.
- Jasne, czuj się jak u siebie.
Anita żwawym krokiem ruszyła po picie, a Marcin za nią. Gdy dziewczyna wyciągnęła rękę w kierunku butelki z wodą, niespodziewanie poczuła ręce chłopaka oplatające ją w pasie i przyciągające do niego. Cinek przytulił ją mocno, po czym zmysłowo szepnął:
- A na którą jutro idziesz do szkoły?
Nie czekając na odpowiedź zaczął powoli całować ją po szyi. Anita szybko odwróciła się do niego przodem i bez opamiętania wpiła się w jego usta. Jej ręce powędrowały w górę. Jedną zarzuciła na jego szyję, drugą zaś wplotła w jego włosy. Natomiast Marcin schodził w dół. Całował jej szyję, ramiona, a jego dłonie błądziły w okolicach dolnych części jej pleców i bioder. Endi spuściła ręce i wsunęła je pod koszulkę chłopaka, po czym zwinnym ruchem ściągnęła ją z niego i odrzuciła na podłogę. Przyciągnęła Cinka bliżej siebie i tym razem to ona zaczęła pieścić jego szyję. Po chwili oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy. Oboje mieli nierówne oddechy. Anita pocałowała go delikatnie w usta. Z każdą sekundą ich pocałunki stawały się coraz gorętsze i namiętniejsze. Marcin, nie odrywając jej ust od swoich, zaczął ją powoli wyprowadzać z kuchni. Szli chwilę, aż chłopak objął ją rękoma i położył na kanapie...

Trzy godziny później w pokoju Marcina.
Oboje leżeli w łóżku. Marcin obejmował Anitkę ręką w pasie i przytulał mocno do siebie. Dziewczyna czuła na plecach każdą partię mięśni jego brzucha.
- Wiesz? – Anita przerwała trwającą dość długo ciszę.
- Hmm?
- Myślałam trochę nad tą twoją propozycją.
- Tak?
- I doszłam do wniosku, że jeśli jeszcze masz ochotę, to ja chętnie trochę się poduczę. Wiesz, taniec i ja... – odwróciła się do niego przodem. – Jeśli chcesz oczywiście.
- Nie ma sprawy. To od kiedy zaczynamy? – zapytał z uśmiechem.
- Od jutra. Od rana.
- Ale ty idziesz... – przerwał mu namiętny pocałunek.
- Szybko się uczę, co? – zapytała gdy tylko oderwała się od niego.
- O wiele za szybko – odparł, po czym odwzajemnił pocałunek.

Rano.
Niczego nieświadomy Marcin spał sobie w najlepsze, podczas gdy Anita buszowała w jego szafie w poszukiwaniu jakiegoś t-shirtu dla siebie. Po chwili wyciągnęła jakąś ciemną koszulkę, szybko zarzuciła ją na siebie, po czym udała się do salonu w poszukiwaniu swoich jeansowych rurek, które jakimś dziwnym trafem poprzedniego wieczoru tam zgubiła. Po kilku minutach, gdy grzebała w lodówce, znów poczuła na sobie ręce Marcina. Odwróciła się z uśmiechem.
- Dzień dobry, śpiochu.
Marcin zanim odpowiedział pocałował ją na powitanie w usta.
- Nie śpiochu. Jest siódma. Zdążyłabyś jeszcze do szkoły.
Dziewczyna zaczęła rysować palcem bliżej nieokreślone kształty na jego klatce piersiowej. Był bez koszulki, miał na sobie tylko bokserki.
- Już mnie nie chcesz? – zapytała spoglądając na niego.
Natomiast ten przybliżył się do niej jeszcze bardziej, po czym powiedział:
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Według mnie, to w ogóle nie musisz tam wracać.
- To o co chodzi?
- O to, że masz się uczyć, a nie wagarować u mnie.
- Więc nie uważasz tych wagarów za czas dobrze spędzony?
- No okej, uważam. Tylko obiecaj mi, że nadrobisz zaległości.
- Oczywiście – zasalutowała, po czym uwiesiła się na jego szyi i wpiła się w jego usta.
„Ciekawe, jak tam poszło Monice i Brutusowi” – pomyślała, przytulając się do Marcina.
- Co jutro robisz? – zapytał chłopak znienacka.
- Pewnie siedzę z Moniką w pokoju, jeżeli nie umówiła się z Brutusem, a co?
- Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś się wybrać na parapetówkę do Cygana i Ulki? Twój brat i Violka też będą.
- Ale... – zaczęła.
- Ze mną oczywiście – przerwał jej.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Ciekawe czy Monika ma jeszcze tę odlotową sukienkę – powiedziała sama do siebie.
Marcin puścił to mimo uszu.
- To co z tym śniadaniem? – zapytał.
- Już – rzekła odwracając się i zabierając się do zrobienia czegokolwiek.
Chwilę później kolorowe kanapki były gotowe.
- Marcin... – zaczęła trochę nieśmiało, jednocześnie podając mu talerz z kanapkami, a sama biorąc dwa kubki z zieloną herbatą (w końcu udało jej się przekonać chłopaka do tej herbaty – „Marcin, zielona herbata jest zdrowa. Nie pij tych słodzonych... no. Zawierają aspartam, słodziki i inne substancje szkodliwe dla zdrowia!”).
- Hmm?
- Odpowiesz mi na jedno pytanie?
- No? – zapytał jednocześnie biorąc do ust jedną z kanapek.
- Co ty tak w ogóle do mnie czujesz?
To pytanie zbiło Marcina z tropu. Odłożył kanapkę z powrotem na talerz i zapytał patrząc jej prosto w oczy:
- Myślałem że wiesz?
- Nie, nie wiem.
- Endi... – zaczął. – Przecież to jest chyba oczywiste.
- Ale chcę to usłyszeć. Nie chcę się domyślać, nie chcę robić sobie niepotrzebnie nadziei.
- Ej, ej, ej – wstał i przysiadł na oparciu od fotela, na którym siedziała przygnębiona dziewczyna, po czym objął ją ramieniem. – Andzia... – pocałował ją w czubek głowy.
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy.
- Proszę, odpowiedz.
- Endi, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że nie jesteś mi obojętna? – zapytał przytrzymując palcem jej podbródek, jednocześnie przybliżając się do niej znacznie – Endi... – pocałował ją delikatnie, po czym wyszeptał wprost w jej usta, patrząc jej w oczy – Kocham cię, mam ci to powtarzać? – zapytał i nie czekając na odpowiedź pocałował ją w usta, po czym wyszeptał – Kocham cię – zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję, a między każdym buziakiem mówił „Kocham cię”.
Nieoczekiwanie dziewczyna przerwała to przytulając się do niego mocno; ten także ją objął.
- Ja też cię kocham – wyszeptała.
Byłaby to pewnie jedna z najlepszych chwil tego dnia, gdyby nie...
„Po pierwsze robię taki wjazd, że wszyscy robią hałas. Po drugie jak się komuś nie podoba niech spierdala. Po trzecie to ten track jest po to, by z nóg zwalać. A po czwarte w tempie żyję. Regulamin zabijania...”
- Odbierz – rzekła Marcin puszczając ją.
- Ale...
- Nie ucieknę – dodał z uśmiechem.
Dziewczyna niechętnie wyciągnęła telefon i odebrała.
- Tak?... Nie. Dzisiaj nie przychodzę do szkoły. A jak tam wieczór? Udany?... – dłuższa przerwa – Aha, aha... To całkiem miło... Słyszę, słyszę... Okej, pogadamy później. Idź już, bo się spóźnisz... No pa! – i odłożyła telefon.
- Monika? – zapytał Marcin.
- Tak. Pytała, czy idę do szkoły. A jeśli chodzi o wczorajszy wieczór, to ona i Brutus urządzili sobie seans filmowy w naszym pokoju. A ja już myślałam... nieważne.
- Eee, nie martw się. Też tak pomyślałem – rzekł z uśmiechem. – Dobra. Koniec tematu. Może zjemy w końcu to śniadanie, bo nie wiem jak ty, ale ja jestem głodny.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i także zabrała się do jedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)