środa, 10 lipca 2013

Rozdział 100

W tym samym czasie Marek „bardzo ciężko” pracował: nie robił nic. Natomiast dziewczyny (Ula, Viola, Dorota, Ania, Ala, Ela i Iza) z przejęciem rozmawiały na temat wieczoru panieńskiego Urszuli Cieplak.
- Ula, zgódź się! - naciskała Dorka z Violą.
- Nie! Jak to będzie wyglądać?!
- Ula to jest tradycja! - krzyknęła Ela.
- Ale... Nie! Marek by mnie zabił! - rzekła podwyższonym głosem.
Dobrzańskiego, leżącego na kanapie, zaciekawiła owa rozmowa, a raczej ostatnia wymiana zdań między Ulką a Elą. Wstał, podszedł do drzwi, otworzył je i z uśmiechem zapytał:
- A za co miałbym cię zabić?
- Podsłuchiwałeś?!
- Ula, trudno było tego nie słyszeć. To jak, powiesz?
Cieplakówna  z przerażeniem spojrzała na przyjaciółki.
- Marek, ty ją przekonaj! - rzekła bez namysłu Viola - Bo Ula się nie chce zgodzić na...
Przerwał jej krzyk wszystkich dziewczyn.
- Viola!
Dorota odciągnęła ja na bok.
- Viola, jeśli powiesz to Markowi, to my pierwsze oberwiemy, a później Ula - rzekła przez zaciśnięte zęby.
- Dlaczego?
- Bo Marek jest o nią zazdrosny? - powiedziała na tyle głośno, że Dobrzański to usłyszał.
- Aa... A! Ale dlaczego my?
- Bo my to wymyśliłyśmy!
Cygan podejrzliwie spojrzał na Ulkę i rzekł:
- Ula, co ma jedno do drugiego?
Dziewczyny też słyszały ową wypowiedź Dorki
- Nic, Marek. To nic ważnego - rzekła do ukochanego, po czym stanowczym głosem zwróciła się do przyjaciółek - Idziemy do bufetu i to już!
Dziewczyny, jakby przestraszone, posłuchały Ulki i udały się w stronę windy. Ulka także chciała iść tam, ale Marek złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Ulka ,o co chodzi? - wyszeptał wprost w jej usta.
Dziewczyna starała się nie patrzeć w jego oczy.
- Nieważne.
Ostatnia wypowiedź jeszcze bardziej podjudziła jego ciekawość, a raczej niepokój czy zazdrość.
- Ulka... - Marek czułym gestem skierował jej twarz swoją dłonią tak, że dziewczyna nie miała innego wyjścia jak patrzeć mu w oczy. - O co chodzi?
„Dzięki, Dorka” - pomyślała dziewczyna.
- Marek, zaufaj mi proszę.
- Ufam ci, ale ty wiesz, że ja... - przerwał mu pocałunek, którym obdarowała go jego ukochana.
Dobrzański, zdecydowanie zdezorientowany, puścił dziewczynę.
- Będę później. Pa - zawołała, po czym podeszła do koleżanek i tyle ją widział.
- Pa - rzekł bardziej sam do siebie.
Zrezygnowany wszedł do gabinetu. Posiedział chwilkę i ku swojemu zaskoczeniu bez pukania wszedł Bulterier z kimś. Marek na początku nie zorientował się kto jest towarzyszem jego najlepszego przyjaciela.
- Siema, Cygan. Co tam u ciebie?
- Cześć - rzekł patrząc się dziwnie na „kumpla” Michała, po czym zapytał:
- A... Aleks? Byłeś u fryzjera.
- Nie no. Paulina przejechała mnie kosiarką po głowie - Aleks na chwilę przerwał, ale widząc miny mężczyzn dodał - Żartowałem. No jasne, że byłem u fryzjera.
- Nie no, fajnie wyglądasz.
- Dzięki. Kaśka też tak powiedziała - rzekł, po czym ugryzł się w język.
- I miała rację. Zaraz! Czekaj! Twoja Kaśka?! - zapytał Michał.
Marek z uśmiechem na ustach zapytał:
- To ty wczoraj nie żartowałeś?
- Nie.
- Dobra, dobra. Pogadacie sobie kiedy indziej. Nie po to się urwałem z  jednostki, żeby...  Dobra, nieważne.  My tu w sprawie...
- ... twojego wieczoru kawalerskiego! - dokończył za Michała Seba, który właśnie wszedł do gabinetu wraz z resztą ich ekipy. Brakowało jedynie Marcina. - Dogadałem się z Dorcią i Violką. Ich wieczór jest w Rysiowie, a twój, stary, jest u was. TO BĘDZIE BANIA! - krzyknął uradowany.
- Seba, opanuj się. Nie rób rozróby! To nie jest imprezka po zerwaniu Marka z Paulą! - rzekł z przyjaznym uśmiechem Aleks. - Nie będę wam przeszkadzał - powolnym krokiem udawał się w kierunku wyjścia.
- Nie no, stary, czuj się zaproszony - krzyknął Bulterier.
Aleks spojrzał na Marka , który pokiwał głową.
- Kiedy to jest? - zapytał.
- W czwartek przed ślubem. Piątek na odchorowanie i sobota, nasza zasada: „Lecz się tym od czego zachorowałeś!”
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Nagle wpadł Blady.
- Ej, słuchajcie! Przeciek! - darł się Marcin – Wiem, co będzie na wieczorze panieńskim! Podsłuchałem w bufecie!
- No mów! - krzyknął równo Marek  z Michałem.
- Paulina... - przerwało mu wejście, a raczej wbiegnięcie, Ulki do gabinetu prezesa.
Marcin umilkł, natomiast Marek dopytywał:
- Blady, no mów, nie bój się!
Marcin spojrzał się na Ulkę, nie wiedział co zrobić. Dziewczyna bez większego namysłu podeszła do niego, uwodzicielskim ruchem pociągnęła go za sobą i wyszła z nim na zewnątrz, nie zwracając uwagi na miny i komentarze reszty grupy. Zaprowadziła go na korytarz.
- Marcin... - zaczęła zmysłowym głosem jeżdżąc palcem po jego klatce piersiowej. - Wiem, że ty wiesz, a ja... - przybliżyła się do niego bardziej. - ... nie chcę, żeby ktoś się jeszcze o tym dowiedział - dziewczyna patrzyła mu w oczy. - Bo wtedy będę miała kłopoty, a ty nie chcesz, żebym je miała, prawda?
- Prawda... - powtórzył nieprzytomnie Marcin.
- To fajnie. Nie powiesz nikomu?
Blady natomiast pokiwał głową na „nie”. Nie mógł  opanować swoich emocji, wiedział, że teraz zrobi dla niej wszystko. Da jej to, o co tylko go poprosi. Ona też to wiedziała, trudno było tego nie zauważyć. Marcin stał z otwartymi ustami i patrzył się na nią zamglonym wzrokiem.
- Ale muszę być w stu procentach pewna. Nie wystarczą twoje dobre intencje. Muszę cię do tego zmobilizować.
- Musisz... - powtórzył nieprzytomnie.  
- Oddasz mi kluczyki od swojego auta? Zrobisz to dla mnie, prawda?
- Mhm...
Dziewczyna wyciągnęła rękę. Zrezygnowany i nie w pełni świadomy tego, co robi, zaczął szukać kluczyków od auta. Po chwili przekazał je jej i zapytał:
- Dokumenty też?
Dziewczyna uśmiechnęła się i rzekła:
- Nie, dokumenty możesz zatrzymać. Ale pamiętaj, obiecałeś mi coś.
Chłopak pokiwał głową na „tak”.
Razem weszli do gabinetu. Ula stała w drzwiach, a Blady wszedł między kumpli.
- Mów! - zawołał zaciekawiony Bulterier.
Zrezygnowany Blady spuścił głowę i cichym głosem powiedział:
- Nieważne.
- No mów! - nalegał dalej.
Ula przysłuchiwała się z zaciekawieniem.
- Nie powiem, okej?! - Blady prawie krzyknął.
Kumple zrobili zszokowane miny. Uradowana Ula zgrabnym krokiem podeszła do Marcina, cmoknęła go w policzek i wyszeptała do ucha:
- Dziękuję. I pamiętaj - i wyszła z gabinetu.
Blady z uśmiechem na ustach stał i myślał: „Pocałowała mnie”. Wcale nie zwracał uwagi na kumpli dopytujących się, o co chodziło i na gotującego się ze złości Marka.
Ula szła przez hol machając kluczykami od samochodu Bladego i szepcąc pod nosem z uśmiechem:
- Nie ma to jak dar przekonywania - nacisnęła trzecie piętro.

Dni mijały. Do ślubu coraz bliżej, a do wieczoru kawalerskiego czy panieńskiego dosłownie „kilka chwil”. Wszyscy się niecierpliwili. Można by było pomyśleć, że dzień jak co dzień - Marek się obija, Ulka haruje za trzech, a Violka, hmm...  Viola obmyśla z Dorotą ostatnie szczegóły wieczoru panieńskiego - dzień wydaje się zupełnie normalny, a tu jednak nie. Rozradowana Ulka weszła do gabinetu prezesa Dobrzańskiego i rzekła:
- Muszę ci coś powiedzieć. To znaczy wam, zaraz tu przyjdzie Dorka z Sebą.
- To mów.
- Poczekaj! O już są - powiedziała na widok przyjaciółki z Sebą.
- Słuchamy - rzekł zaciekawiony Olszański.
- Chciałam powiedzieć, że...  - Ulka przerwała i zaczęła czegoś szukać po kieszeniach.
Nagle wyciągnęła coś i krzyknęła uradowana:
- Zdałam prawo jazdy!
- Co?!
- Serio?!
- Kiedy?! Pokaż!
Wołali jeden przez drugiego.
- Ulka, super! - powiedziała z uznaniem Dorota, po czym uścisnęła przyjaciółkę.
- Ale kiedy? - zapytał zdziwiony Marek jednocześnie oglądając mały, plastikowy dokument.
- Pamiętasz, jak ostatnio przyszłam po wolne? Wtedy miałam egzamin. Strasznie się cieszę! Ale ciężko było... W szczególności na początku kursu. Wszyscy przychodzili już z jakimiś umiejętnościami, a ja? To było straszne. Ale wyciągnęłam się dzięki instruktorowi. Prywatne lekcje po tych normalnych, z początku jeżdżenie tak jak z Markiem... - rzekła spoglądając skrycie na narzeczonego.
- Czyli jak? - wtrącił Seba.
- No wiesz... Tak, jak po tym waszym wygłupie w wakacje...
Dobrzańskiego zazdrość zżerała od środka. Zrobił się purpurowy na twarzy.
- Że niby... na kolanach? - pytał dalej Seba.
- Mhm! Później już było tylko lepiej - powiedziała z dumą.
- A masz na niego jakieś namiary? Chciałabym sobie odświeżyć przepisy i tak dalej... - zapytała Dorota.
- Tak, jasne. Mam jego numer! - odpowiedziała z entuzjazmem.
- NUMER?! - powtórzył donośnym głosem Marek.
- Cygan, opanuj się... - powiedział z uśmiechem Seba spoglądając na kumpla.
- Daj spokój, Seba, jak na niego, to i tak długo powstrzymywał się od komentarza - rzekła Ula przeglądając listę numerów w telefonie, po czym zwróciła się do Doroty. - Adam... Adam... czekaj... O, jest! Adam Cieplak, 888...
- Cieplak? - zapytał z rozbawieniem Seba.
- No tak, mój kuzyn. Coś nie tak?
- Nie, ze mną wszystko dobrze, ale Marka chyba zamurowało - odpowiedział.
- Bardzo śmieszne - obraził się Marek. - Dlaczego od razu nie powiedziałaś, że to twoja rodzina?
- A co to za różnica?
- Generalna!
- Dosyć gadania! Marek, kluczyki! - zawołała Dorota.
- Jakie kluczyki?
- No... Od Lexusa.
- Po co? - Marek nie zamierzał oddać swojego skarbu bez walki.
- Przecież Ula musi nam pokazać, co potrafi - rzekł Seba.
- Ale... - Marek przerwał wiedząc, że w tym gronie jego głos się nie liczy.
„Ekstra” - pomyślał, po czym rzekł:
- Chodźmy.
Seba z Dorotą ruszyli przodem, a Ula zagadała Marka:
- Naprawdę dasz mi poprowadzić? Nie boisz się?
- Ula - objął ją ramieniem i cmoknął w głowę. - To tylko samochód.
- Nie kłam!
- No dobra. To MÓJ samochód. Ale i tak ty jesteś ważniejsza. Tłumaczyłem ci to kiedyś.
Dziewczyna wtuliła się w niego.

Kilka dni później. Wieczór. Pewna kobieta weszła do „swojego” mieszkania. Ku jej zdziwieniu panował tam półmrok. Ściągnęła płaszcz, powiesiła go na wieszaku i podążyła w głąb mieszkania. Szła chwilkę i nagle stanęła zszokowana. Jej oczom ukazał się piękny widok. Stół w salonie był pięknie udekorowany zapalonymi świecami i płatkami róż. Swój wzrok skupiła przede wszystkim na butelce czerwonego wina i ogromnym bukiecie kwiatów. Jej ulubionych kwiatów.
„Ach, jaki on jest kochany...”
Podeszła bliżej, wzięła do rąk szklany wazon i wciągnęła powietrze. Uwielbiała, wręcz kochała herbaciane róże.
„Są takie piękne!” - myślała.
Odwróciła się w poszukiwaniu swojego ukochanego. Uśmiech wkradł się na jej twarz.
- Witaj, kochanie - przywitał ją z kuchni.
Dziewczyna zobaczyła go po raz pierwszy w takiej sytuacji: Sebastian w eleganckim garniturze, na którym był zawiązany biały fartuszek kuchenny. W rękach trzymał ich kolację.
- Za chwilę będzie gotowe - oznajmił z uśmiechem.
- Może ci pomóc? - zapytała podchodząc bliżej.
Ten jednak nie odpowiedział, tylko odłożył półmisek z jedzeniem, podszedł do ukochanej, złapał ją za rękę i zaprowadził z powrotem do salonu.
- Poczekaj tu - rzekł, po czym wrócił do kuchni.
- A co to za okazja? - dopytywała zaciekawiona Dorota.
„Mam tylko nadzieję, że się nie myliłeś, bo w przeciwnym razie, obiecuję ci, Cygan, oberwiesz!” - myślał lekko zdenerwowany Olszański.
Po dłuższej chwili kolacja była gotowa. Jedli w ciszy. Niespodziewanie Sebastian zaczął:
- Dorka, ty wiesz, że ja... To znaczy, że my... Że to coś innego niż z moimi byłymi... Że to było... - umilkł szukając właściwych słów.
Dorota miała przerażoną minę. Sebastian natychmiast się poprawił.
- Nie, nie, nie! Że to jest! TAK! Że to jest na poważnie! Cholera! A miałem to w myślach ułożone, a teraz wszystko szlag trafił! Grr... Dobra, nieważne. Mam pytanie.
Dziewczyna patrzyła na niego wyczekująco. Była lekko zdenerwowana.
- Dorota... - Seba wyciągnął małe, granatowe pudełeczko. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał najprościej jak umiał.
„Zgódź się, proszę!” - pomyślał.
- Nie...
Sebastian zrobił wielkie oczy.
- Ale... Jak to? - wyjąkał zszokowany.
- Nie! To znaczy tak! TAK! - poprawiła się Dorota.
- To w końcu jak? - zapytał zdezorientowany Seba.
- TAK! Tak, tak, tak, tak...
Sebastian z każdym kolejnym wypowiedzianym przez nią „tak” miał coraz większy uśmiech na twarzy. Włożył jej mały, skromny, ale za to bardzo gustowny pierścionek na palec.
- Wiesz co? - zapytała patrząc mu prosto w oczy.
- Hmm?
- Jesteś kochany!
- Ale za c... - nie dokończył, bo uradowana dziewczyna wpiła się w jego usta.
Chwilę później przyszła pani Olszańska chwaliła się Ulce o niespodziance jaką sprawił jej Sebastian. Natomiast Sebastian przysłuchiwał się ich rozmowie z kanapy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)