wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 84

„Muszę coś z tym zrobić” – pomyślał mężczyzna idąc w kierunku drzwi wejściowych do rezydencji państwa Walentowicz. Zadzwonił, a po chwili otworzyła mu starsza, znajoma kobieta, na widok której się uśmiechnął.
- Dzień dobry, pani Zosiu – przywitał się z niewysoką, siwiejącą już panią ubraną w granatowo-biały strój gosposi domu.
- Witaj, Radku – odparła. – Do Paulinki?
- Tak. Można?
- Oczywiście – przepuściła go w drzwiach i zapytała – Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Ja tylko na chwilę – i ruszył przez hol ku marmurowym schodom wiodącym na górę.
Nigdy nie lubił tu przychodzić. Czuł się w tym domu nie na miejscu. Dwupiętrowy pałac państwa Walentowicz zdumiewał przepychem i elegancją. Marmurowe podłogi, kryształowe abażury zdobione złotem, dzieła sztuki wiszące na każdej ze ścian u niektórych budziły zachwyt, jednak u niego wywoływały same negatywne uczucia, wyobcowanie, poczucie wyższości rodziny jego znajomej nad nim, nad jego statusem społecznym i saldem konta w banku. Sam nie rozumiał, dlaczego tak dobrze sytuowani ludzie, wciąż zapatrzeni w klasy społeczne, pozwalają mu jeszcze zadawać się z ich jedyną księżniczką – Pauliną.
Zatrzymał się przed drzwiami dzielącymi korytarz od jej pokoju (choć bardziej pasowałoby tu określenie „apartamentu”), zapukał, a kiedy usłyszał odpowiedź wszedł i się przywitał:
- Cześć, Paula!
- Radek? Co cię do mnie sprowadza? – dziewczyna poderwała się z sofy, na której siedziała i ruszyła w jego stronę by się przywitać. Uścisnęła go i zaprosiła do siebie.
- Wiesz, byłem dzisiaj u Anity sprawdzić, co u niej słychać. I nie zgadniesz, co mi powiedziała? – przerwał na chwilę, by dobrze ubrać w słowa to, co chciał jej powiedzieć. – W co ty, dziewczyno, pogrywasz?
- Ale... – zaczęła. – Nie rozumiem, o co ci chodzi. Myślałam, że nasza terapia wpływa na nią pozytywnie.
- Nie chodzi mi o waszą terapię. Mówię o Wojtku. Przecież to nie jest twoja liga, rodzice nie pozwolą ci się z nim spotykać!
Młoda kobieta uśmiechnęła się z powrotem siadając.
- Czyżby nasza mała przyjaciółka wygadała się, że umówiłam się z twoim ulubionym kolegą?
- Przyjacielem. Nie życzę sobie, żebyś mieszała mu w głowie dla chwilowej rozrywki. Zwłaszcza po tym, co ostatnio przeszedł.
Radkowi w ogóle nie podobała się zaistniała sytuacja. Doskonale wiedział, jak to wszystko się skończy. Ona pobawi się Wojtkiem, owinie go sobie wokół palca i porzuci, bo zadufani w sobie rodzice nie pozwolą jej na dalsze kontynuowanie znajomości z kimś takim.
- Uspokój się, Radku – powiedziała spokojnie, jednocześnie kładąc swoją dłoń na jego dłoni w przyjacielskim geście. – Tym razem będzie inaczej, bo...
- Bo co?
- Bo ja tego chcę – odparła powoli. – Zawsze mi o nich opowiadałeś. Czołgowscy, mężczyźni z krwi i kości, radzący sobie w każdej trudnej dla nich sytuacji, z aspiracjami, od małości skazani na przeciwności losu, tacy buntownicy lubiący ryzyko, niegrzeczni chłopcy...
- Paulina – przerwał jej lekko zażenowany. – Ja rozumiem, że kręcą cię niegrzeczni, niedostępni dla ciebie kolesie, ale na Boga, darowałabyś sobie tych dwóch!
- Darowałam sobie Jokera, bo to dla rodziców byłoby przegięcie, ale na Wojtka będą musieli przystać – rzekła niewzruszona. – Zaplanowałam to w najdrobniejszych szczegółach, a Anita ze swoją prośbą tylko ułatwiła mi sprawę, a może raczej spotkania z nim. Teraz to tylko kwestia czasu kiedy będziemy razem. I pomyśleć, że to dzięki tobie spełnię swoje marzenie.
„Tylko tego twoi bogaci rodzice nie byli ci w stanie zafundować?” – pomyślał ironicznie Radek, po czym dodał na głos:
- Reszta marzeń już spełniona, księżniczko?
- Nie bądź złośliwy – odparła, ze złością marszcząc swój mały nosek.
- Wiesz, że to brzmi tak, jak ty byś była...
- Wiem – przerwała mu. – Ale jest inaczej. On naprawdę mi się podoba i udowodnię ci, że jestem warta twojego przyjaciela – zakończyła pewnym siebie głosem.
- Rób co chcesz, tylko obiecuję ci, że jeśli wykorzystasz go w taki perfidny sposób jak wszystkich przed nim, to nie odezwę się do ciebie do końca życia – zarzekł się Radek.
- Oj, przyznaj się, że po prostu boisz się tego, że usidlę twojego jedynego kumpla i nie będziesz miał z kim wyrywać panienek na imprezkach, co? – zapytała roześmiana Paula, po czym z trudem umknęła przed poduszką lecącą w jej stronę.
- A żebyś wiedziała! – krzyknął śmiejąc się i celując w nią jeszcze raz.

***

Był piątek. Anita siedziała w gabinecie swojej psycholog i wspólnie omawiały kolejne aspekty jej życia.
- Nie odniosłaś przypadkiem takiego wrażenia, że... że ta twoja przyjaciółka trochę dziwnie się zachowuje? – zagadnęła Paula.
- Angelika?  Nieee... Dlaczego?
- Noo... Szczególnie absorbuje mnie to, w jakim momencie się pojawiła. Mówiłaś mi, że akurat wtedy miałaś jakąś sprzeczkę z Dawidem, tak? – zerknęła w swoje notatki.
- Nie da się ukryć – mruknęła.
- A co ci wtedy powiedziała? Bo nie przypominam sobie, żebyś mi opowiadała, mówiłaś tylko, że dzięki niej się pogodziliście.
- Mniej więcej. Powiedziała mi wtedy, że też była wcześniej w takiej sytuacji, ale nie miał kto jej pomóc.
- Ciekawe. A tak w ogóle to ona ma kogoś?
- A rozmawiamy o niej, czy o mnie? – Anita zmarszczyła czoło.
- O tobie. Ale nie bezpośrednio. Ma?
- Nie ma. Wspominała, że ma na oku jakiegoś chłopaka, ale jest dla niej niedostępny, bo już skończył szkołę. Czy coś w ten deseń. Chyba chodziła z nim do gimnazjum, ale nigdy do niego nie zagadała, a on sam jej nie zauważał. Coś mi się kojarzy, że nawet powiedziała jego imię, ale nie mogliśmy z Brutusem skojarzyć z której klasy jest dokładnie ten chłopak.
- Więc chodził do waszego liceum?
- Tak. Do czego dążysz? Nienawidzę, jak coś sugerujesz i nie wiem o co ci chodzi!
- Póki co nic nie sugeruję – uśmiechnęła się Paulina. – A powiedz mi jeszcze... Jakie gimnazjum kończył Dawid?
- A bo ja wiem?
- Te samo co Angelika?
- Jeny, Paula, nie wiem. Możliwe, nigdy nie pytałam. Chociaż... czekaj, chyba w święta Angelika się z niego nabijała, że po gimnazjum chodziły jakieś plotki o nim. Ale nie jestem pewna.
Paulina uśmiechnęła się triumfalnie i zadała kolejne pytanie.
- A jak ona się do niego odnosi?
- Przecież wiesz – Anita wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, mówiłaś tylko, że Dawid ciągle się z niej śmieje, ale nie wspominałaś nic o jej stosunku do niego.
- No a jaki ma mieć stosunek? Jak on jej dokucza, to ona jemu też. Raczej za często ze sobą nie gadają, poza tym boję się, że jak zostawię ich samych to dojdzie do rozlewu krwi – zaśmiała się.
- Myślisz? Chyba nie byłoby tak źle.
- No raczej muszą nauczyć się wzajemnie znosić, bo ich rodzeństwo ze sobą kręci – zauważyła Anita.
- Mhm, coś kojarzę. Anita... A ten jej wymarzony chłopak jak miał na imię? Spróbuj sobie przypomnieć.
- Boże, Paula, o co ci chodzi... To było jakieś takie proste, pospolite imię...
- Dawid?
- A czy Dawid to pospolite imię? Adam chyba.
- Adam? – Paulinie trochę zrzedła mina.
- A co ci się nie podoba w imieniu „Adam”? Wielu chłopaków ma tak na imię, Brutus na przykład chyba ma tak na drugie... – nagle przerwała.
Paulina spojrzała na nią znacząco.
- No bez jaj – Anita wybuchnęła nieco histerycznym śmiechem.

***

Znowu ktoś ją oszukał.
Dlaczego była aż tak naiwna? Dlaczego uwierzyła, że znalazła koleżankę, która będzie dla niej dobrą przyjaciółką? Czemu uwierzyła w jej bezinteresowność? Dlaczego jej zaufała? Bliźniaczce chodziło tylko o jedno, żerowała na niej, ponieważ dzięki niej miała dostęp do Dawida. Świetnie grała troskliwą przyjaciółkę. Świetnie maskowała się, gdy rozmawiały o Brutusie. Fałszywa egoistka.
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia? – Anita była bezwzględna.
- A co mam ci więcej powiedzieć? Że zaprzyjaźniłam się z tobą tylko i wyłącznie ze względu na niego? Tak! Ale tak było na początku, naprawdę cię polubiłam! Wiem, że byłam perfidna. Pogodziłam was, bo chciałam, żeby był szczęśliwy. Poza tym to był jedyny raz, kiedy odważyłam się z nim porozmawiać! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy podszedł do mnie i poprosił o pomoc. Wreszcie mnie zauważył, rozumiesz?! Sześć lat mi się podobał! Sześć lat się w nim kochałam i to nie chciało przejść! Nigdy, powtarzam, nigdy!, nie chciałam ci go odebrać, po prostu... po prostu chciałam móc na niego patrzeć. Jak się uśmiecha, jak jest z tobą szczęśliwy. Tylko tego chciałam. Wybacz mi, no!
Anita przez chwilę przyglądała się jej w milczeniu, po czym zapytała:
- Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?
- No tak, nieźle by to brzmiało. „Hej, podoba mi się Brutus. Poudajesz trochę moją przyjaciółkę?”. Po prostu bomba!
- A później? Jak już niby naprawdę się ze mną zaprzyjaźniłaś?
- Bałam się jak zareagujesz, nie dziw mi się. Miałam przyjść i powiedzieć, że to wszystko to było przedstawienie, ale nie masz się martwić, bo już nie gram?
- Wyjdź.
Angelika zrobiła przerażoną minę.
- Anita, błagam... Przepraszam!
Dziewczyna pokręciła głową i powiedziała.
- Zadzwonię do ciebie. Muszę to wszystko przemyśleć. Idź już, jestem umówiona z Dawidem.
Angela zbladła.
- Anita... Nie mów mu. Proszę, wyjdę przed nim na idiotkę! – była bliska płaczu.
- Angelika, wyjdź już, proszę.
Rudowłosa przetarła policzki, po których popłynęły łzy, i opuściła pokój swojej dotychczasowej przyjaciółki. Gdy otworzyła drzwi od domu, stanęła twarzą w twarz z Dawidem, który właśnie miał zapukać. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Ej, Ruda, stało się coś?
Dziewczyna tylko pokręciła głową, po czym wyminęła go i odeszła.
Brutus obejrzał się za nią, ale ostatecznie wzruszył ramionami i ruszył do pokoju Anity. Drzwi były uchylone, więc wszedł. Zastał Anitę, patrzącą smutno w okno w stronę, gdzie przed chwilą zniknęła Angelika.
- Pokłóciłyście się? – zapytał.
Anita drgnęła i spojrzała w jego stronę.
- Nie zauważyłam kiedy wszedłeś – odparła z marnym uśmiechem.
- Co się stało?
Dziewczyna spojrzała na niego smutno.
- To już koniec, Dawid.
Chłopak zmarszczył brwi i podszedł do niej do okna.
- Koniec czego?
- Nas.
Dawid westchnął i opuścił głowę.
- Nie możemy tego dalej ciągnąć, bo to i tak nie ma przyszłości – kontynuowała Anita. – Jesteś dla mnie bardzo ważny, ufam ci bezgranicznie i nie dałabym rady przejść przez to wszystko bez ciebie... bo jesteś moim najlepszym przyjacielem. Ale nie mogę z tobą dłużej być, bo nie chcę cię dłużej zwodzić. Kocham cię, ale jak brata, i tak naprawdę chyba nigdy nie było inaczej. Wybacz mi, to nie tak miało wszystko wyglądać, pewnie teraz będziesz na mnie zły, że...
- Nie – przerwał jej. – Nie jestem ani zły, ani zawiedziony, ani zaskoczony. Do mnie też to ostatnio dotarło. Szczerze mówiąc chciałem o tym z tobą porozmawiać, ale nie bardzo wiedziałem, jak się za to zabrać. Też myślę, że zdecydowanie lepiej wychodzi nam bycie przyjaciółmi. Oboje się pomyliliśmy. Jesteśmy dla siebie jak siostra i brat i niech tak zostanie, nie zmieniajmy tego na siłę.
Anita spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Jak to jest, że ty zawsze wiesz, o co mi chodzi?
- No chyba właśnie na tym to polega – obrócił się w stronę okna, oparł łokciami o parapet i z uśmiechem powiedział – Więc znów jestem singlem.
Anita się zaśmiała.
- Szybko kogoś znajdziesz. Tylko wiesz, będę prowadziła selekcję ewentualnych kandydatek, więc wybieraj te odważne.
- Jasne, jasne – zerknął na nią. – Wiesz, że tobie też się poukłada, nie?
- Nie. Póki co jest dobrze tak, jak jest. Nie jestem gotowa na żaden związek... i nie wiem, czy jakikolwiek facet jest w stanie to zmienić. Niech nic się nie zmienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)