wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 75

Tymczasem na izbę przyjęć wszedł Kryspin – kolega Marcina, który także był z nimi w tamtym barze. Podszedł do chłopaków.
- Co z nią? – zapytał.
- Operują. Jest źle.
Marcin podszedł do grupki z miną, która wskazywała na to, iż brat Anity, poza strachem o życie siostry, zdążył jeszcze zrzucić na niego winę.
Kryspin zaczął opowiadać o tym, co wydarzyło się po ich wyjściu.
- Walka trwała krótko. Okazało się, że Siwy nie żyje – Marcin niepewnie zerknął na Wojtka, który jednak nie zareagował. – Jego wierni poddani, jak tylko o tym usłyszeli, zwiali. No i straciliśmy jeszcze kogoś.
- Kogo? – zapytał Marcin myśląc, że czuje się jeszcze bardziej paskudnie niż przed chwilą.
- Pawła.
Marcin przetarł twarz dłonią. Kryspin kontynuował:
- Chłopaki tam sprzątają. Zaraz będą wracać do domów. Poza Pawłem wszyscy są cali i zdrowi, tylko poobijani.
- Okej – mruknął Marcin.
Drzwi od izby przyjęć ponownie się otworzyły. Wkroczyła cała rodzina Anity – jej matka, ojciec i brat. Malwina, zalana łzami, dobiegła do Brutusa – był on jedyną osobą, którą znała; obok Marcina przeszła nawet go nie zauważając, co jednak nie było dziwne: nie spodziewała się go tu.
- Co z moją córką? – zapytała zrozpaczona.
- Jest operowana. Ja... ja nic więcej nie wiem – powiedział Dawid, po czym usiadł na jednym z krzeseł i schował twarz w dłoniach.
W tym samym czasie do Marcina podszedł Michał i szarpnął go za rękę, po czym wyprowadził z pomieszczenia na zewnątrz.
- Mów, do jasnej cholery, co się tu dzieje? – zażądał z wściekłością.
Ten spojrzał na niego ze łzami w oczach i zaczął mówić łamiącym się głosem:
- W czwartek Anita i Wojtek zostali porwani. Siwy... zażądał, żebym się zjawił tam, gdzie ich przetrzymywał. Miał wypuścić Anitę... A... a w trakcie walki, gdy zorientował się, że przegrywa... ranił Anitę nożem. Ja... ja nic nie mogłem zrobić, nie widziałem tego. A Wojtek w napadzie szału... – zamilkł.
- Co Wojtek? – zapytał Michał, ale Marcin tylko pokiwał głową na „nie” i ruszył z powrotem do pomieszczenia.
Michał nie ruszył się nawet o milimetr. Bał się o Anitę. Przez jego myśli przelatywały najgorsze sytuacje. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo czegoś żałował. Nie powinien był godzić się na to, aby Marcin i Anita byli ze sobą. Powinien był definitywnie zakończyć ten związek, zanim tak naprawdę się zaczął, już na samym weselu Marka i Uli. Wtedy nic by się nie wydarzyło. Anita nadal by była jego małą siostrzyczką, niegrzeczną i niesforną, ale bezpieczną. Bez całej Trójki i tej bandy jego przyjaciela. Pewnie byłaby teraz na jakiejś imprezie i za kilka godzin wróciłaby nietrzeźwa do domu, a nie walczyła na sali operacyjnej o swoje życie.
Ruszył w stronę izby. To co tam zobaczył jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że nie jest dobrze. Zobaczył załamanego Brutusa siedzącego na jednym z krzeseł z twarzą schowaną w dłoniach i Wojtka, do którego nie docierały żadne słowa, które kierował do niego brat. Nauczyciel zachowywał się, jakby nawet tego nie zauważał. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jednak oczy zdradzały wiele; niesamowity ból, strach i rozpacz. Michał zdawał sobie sprawę, że to właśnie on był z Anitą od samego początku, widział wszystko, co tam się działo. Wojtek był wręcz siny od odniesionych obrażeń – Michał patrząc na niego bał się myśleć, jak wygląda jego siostra, nie chciał wiedzieć w jakim jest stanie.
Po kilku długich godzinach pojawił się Devil, w białym kitlu lekarskim. Wszyscy poderwali się z miejsc, gdy tylko go zobaczyli. Malwina i Mirek dobiegli do niego nim ten zdążył chociażby rozejrzeć się po korytarzu.
- Co z nią? Co z naszym dzieckiem?! – zawołała Malwina.
Radek westchnął.
- Jest w stanie ciężkim, ale dość stabilnym. Ma dwie rany kłute w brzuch, a co za tym idzie rozległe obrażenia wewnętrzne. Wykryliśmy znaczne uszkodzenie śledziony i trzustki, ma także uszkodzony żołądek... Wystąpiło zapalenie otrzewnej, ale na szczęście od razu zaczęliśmy działać i powinno być dobrze. Cóż... na samym początku, zaraz po jej przyjęciu nastąpiło zatrzymanie akcji serca, którą udało się przywrócić po około minucie. Myślę, że teraz, po operacji, to nie powinno się powtórzyć. Poza tym pacjentka jest bardzo poobijana, myślę, że jest to wynikiem tego, iż... no... Anita została zgwałcona.
Malwina, która z każdym jego słowem bardziej bladła, powiedziała tylko słabe „Nie” i osunęła się w ramiona męża. Brutus jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Marcin osunął się w dół po ścianie i ponownie dał popłynąć swoim łzom. Przerażony Joker spojrzał w stronę swojego brata i zrozumiał, że Wojtek widział znacznie więcej niż by tego chciał, a słowa ich wspólnego kumpla, Devila, przywróciły tylko traumatyczne wspomnienia. W następnej kolejności Robert przeniósł wzrok na brata nieprzytomnej przyjaciółki. Michał stał na środku korytarza z pustym wyrazem twarzy. Słowa lekarza chyba przestały do niego docierać. Z kolei Sławek przykucnął obok swojego brata, położył rękę na jego ramieniu i mówił coś do niego. Joker zrozumiał, że Anita i Wojtek przeszli przez prawdziwe piekło i wątpił, czy będą oni w stanie się z tego podnieść.

***

Od operacji minęły prawie dwie doby. Anita, słaba i wycieńczona, odzyskała przytomność. Malwina właśnie wyszła z jej pokoju.
- I co z nią? Coś mówiła? – zapytał Michał podchodząc do matki szybkim krokiem.
- Że chce rozmawiać z Wojtkiem. Nic więcej nie powiedziała – odparła zrezygnowana kobieta.
Ona i jej syn równocześnie przenieśli wzrok na bruneta. Ten jednak zdawał się żyć we własnym świecie i w ogóle nie słyszeć, co się dzieje. W tej samej chwili podszedł do niego Joker i mocno nim szarpnął, mówiąc przy tym:
- Wojtek!
Kiedy ten pustym wzrokiem spojrzał na niego, Robert dodał spokojniej:
- Anita chce cię widzieć. Idź do niej – i zwolnił swój uścisk.
Czarny powoli przeniósł swój wzrok na drzwi od sali, w której leżała jego przyjaciółka i ruszył w ich kierunku, nie zwracając uwagi na to, że w tym momencie wpatruje się w niego każdy, kto znajduje się na korytarzu. Chwilę później zniknął za drzwiami. Zorientował się, że znów płacze.
Anita spojrzała w jego kierunku.
- Jak się czujesz? Zrobili ci jakieś badania? – zapytała bardzo słabym, zatroskanym głosem. 
Wojtek otworzył usta, aby coś odpowiedzieć, jednak ostatecznie zrezygnował i otarł tylko dłońmi łzy.
- Wojtek... – nalegała dziewczyna.
- Nic mi nie jest – odparł bez wyrazu.
- Wo...
- Anita, nic mi nie jest – przerwał jej. – Lepiej powiedz, jak ty się czujesz.
Dziewczyna spojrzała w przestrzeń.
- Wojtek... przepraszam, że cię wtedy nie odwiązałam. Ja... bałam się.
- Rozumiem.
- Czy komuś coś się stało?
- Nie – odparł trochę za szybko.
- Wojtek... proszę, nie okłamuj mnie. Nie ty, nie teraz. Ja muszę mieć kogoś, komu będę mogła zaufać – po jej bladych policzkach popłynęły łzy.
- Siwego już nie ma. Już nigdy cię nie skrzywdzi. Tak jak obiecywałem. – z całej siły powstrzymywał się przed tym, by nie okazać słabości. Chciał, by wiedziała, że może na niego liczyć, że będzie ją bronił, że naprawdę może mu zaufać.
- Podejdź – poprosiła.
Chłopak przez chwilę się wahał, jednak w końcu podszedł do łóżka dziewczyny i przysiadł na krześle obok.
- Anita, posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że to nie najlepsza pora, ale oni nie odpuszczą. Od wczoraj kręci się tu policja i chce cię przesłuchać.
Dziewczyna spojrzała na niego przerażona.
- Ale... przecież... Co ja mam... ja nie chcę... ja... – mówiła przerażona krztusząc się łzami.
- Po prostu powiedz prawdę. Powiedz tak, jak było.
- Nie mogę. Przecież wtedy ty.. i chłopaki... – rzekła, jednocześnie gorączkowo szukając rozwiązania. 
- Nie możesz skłamać.
- Muszę.
- I co powiesz?
- Nie wiem – powiedziała, coraz bardziej spanikowana.
Wojtek, do końca nie przemyślając tego, co robi, złapał ją za rękę. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, chciał ją puścić, lecz wtedy dziewczyna delikatnie odwzajemniła uścisk dłoni.

Po powrocie ze szpitala Wojtek wszedł do swego mieszkania, bez słowa ominął brata i skierował się do swojego pokoju, by jak zwykle zamknąć się samemu w czterech ścianach, położyć na łóżku i przestać udawać silnego i opanowanego.
Robert niepewnie poszedł za nim.
- Wojtek... Ja wiem, co ty teraz czujesz. Wiem, że to musiało być dla ciebie straszne, ale musisz zacząć rozmawiać. Ze mną... albo z kimkolwiek! Ja... Wojtek, boję się o ciebie! – podszedł bliżej i usiadł na podłodze koło łóżka. – Wojtek... – zaczął ponownie.
Zero reakcji.
- Pogadaj ze mną, poczujesz się lepiej. Nie możesz tego wszystkiego dusić tak w sobie. Sam. Jesteśmy braćmi. Wojtek... – urwał widząc, że chłopak podnosi się z łóżka i w pośpiechu opuszcza mieszkanie.

Następnego dnia Michał czuwał pod drzwiami od sali siostry. Dziś została przeniesiona z OIOM-u na zwykły oddział. Nadal jednak alergicznie reagowała na obecność ludzi, w szczególności mężczyzn. Jedynym wyjątkiem był Wojtek, którego najwyraźniej obdarzyła zupełnym zaufaniem. Nic dziwnego, w końcu przeszli przez to wszystko razem.
Z rozmyślań wyrwała go matka, siadając obok niego na krześle.
- Co z nią? – zapytała.
- Bez zmian.
- Wszedłeś tam w ogóle?
- Nie, nie chciałem jej denerwować.
- A on? – wskazała na Brutusa, który również całe dnie spędzał na szpitalnym korytarzu, bawiąc się telefonem, lub wpatrując się tępo w ścianę. Czasem zamieniali kilka słów.
- Też nie wszedł.
Malwina westchnęła.
- Chyba zmienię zdanie o tym chłopcu. Jemu naprawdę na niej zależy.
- Chyba tak – chwilę milczeli, po czym Michał zapytał – A ty byłaś w domu?
- Nie, w szkole. Rozmawiałam z jej wychowawczynią. Dała mi jej proponowane oceny na koniec roku – pogrzebała w torebce i podała synowi kartkę.

Grabowska Anita, kl. Ic, nr 33
Oceny proponowane II semestr
J. polski - nkl*/1/2
J. angielski - 3
J. niemiecki – 1/2
Matematyka – 3/4
Geografia – 2
Fizyka – nkl/1
Biologia – 1/2
Chemia - 2
Historia – 1/2
Technologia informacyjna – nkl/3
Wiedza o kulturze – nkl/3
Religia – nkl/3
Przysposobienie obronne – 4
Wychowanie fizyczne – nkl/3/4

Michał oddał matce kartkę i westchnął:
- Nie jest dobrze.
- Jest koszmarnie! Wytłumaczyłam w szkole co się stało i wychowawczyni obiecała, że będzie rozmawiać z nauczycielami, ale czy się uda... Może mieć maksymalnie trzy jedynki, żeby dopuścili ją do egzaminu. A tu... wychodzi jej pięć. Plus nieklasyfikacje. Zresztą... powiedz mi, czy ona będzie się teraz uczyć do poprawki?
- Nie, w żadnym wypadku. I bez tego wszystkiego by nie chciała. Nie wiem, jak będzie dalej. Pokażesz jej to?
- Daj spokój, niby po co? Albo w ogóle na to nie spojrzy, albo wmówi sobie, że jest beznadziejna i nic jej nie wychodzi i tak dalej... Wystarczająco się załamała. No nic – Malwina wstała. – Zajrzę do niej.

Marcin błąkał się bez celu po mieszkaniu. Nie wiedział co ze sobą zrobić, nie miał prawie żadnych informacji, co dzieje się z Anitą – zarówno Michał jak i Brutus uważali, że jest ona w szpitalu przez niego i zbywali go, gdy dzwonił. Tak bardzo bał się o jej życie! I poza tym dręczyło go poczucie winy. Tylu ludzi przez niego cierpiało – kiedyś i teraz. Poza Anitą, która przeżyła piekło, był jeszcze Wojtek. I Paweł, który zginął na jego polecenie. Nagle zadzwonił jego telefon. Marcin wyrwał się z rozmyślań, stwierdzając ze zdziwieniem, że stoi przy oknie i od jakiegoś czasu gapi się na parking. Wyciągnął telefon z kieszeni. Dzwoniła jego siostra. Odebrał.
- Tak?
- Cześć, braciszku. Co tam? Nic się nie odzywasz. Poderwałeś już tę moją przyszłą bratową, czy nie?
Marcin znów poczuł pod powiekami łzy, które już po chwili popłynęły po jego policzkach.
- Nie... ona... Aniu, wybacz, nie mogę – zakończył płaczliwym głosem ocierając łzy i rozłączając się.
Minęło trochę czasu nim wziął się w garść. Znów zadzwonił do Michała próbując uzyskać jakieś informacje – mężczyzna chyba się poddał, bo obiecał, że wieczorem wpadnie i porozmawiają.
Dochodziła czwarta, kiedy rozległ się dzwonek domofonu. Westchnął z nadzieją, że nie będzie musiał siedzieć teraz z żadnymi gośćmi.
- Tak?
- Otwieraj, braciszku, już jestem.
- Anka?
- Oczywiście. Otworzysz, czy nie?
Marcin zszokowany otworzył jej drzwi od klatki schodowej i mieszkania. Kobieta już po chwili wrzuciła przez próg niewielką torbę podróżną i mocno przytuliła młodszego brata.
- Jeny, małolacie, ale się za tobą stęskniłam, kiedy ostatnio się widzieliśmy?
Chłopak pierwszy raz od wielu dni szeroko się uśmiechnął, odsunął ją od siebie na długość ramion i odrzekł:
- Jakoś w grudniu chyba. Sama jesteś?
- Tak. Po naszej porannej rozmowie dałam Tomkowi Adriana, powiedziałam, że ma się nim trochę zająć, bo mu korona od razu nie spadnie, wsiadłam w pierwszy z brzegu pociąg i oto jestem! – rozłożyła szeroko ramiona.
- Jesteś niesamowita – Marcin pokręcił głową z niedowierzaniem i znów ją uściskał.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo mu jej brakowało i jak bardzo na nią w tej chwili liczył.
- No oczywiście – odparła wtulając się w niego. Nagle gwałtownie spoważniała. – Marcin, co się stało? Wyglądasz jak duch.
Chłopak od razu ją puścił i odpowiedział:
- Rozgość się. Zrobię herbatę i wszystko ci opowiem.
Po niemal pół godzinie siedzieli obok siebie na kanapie. Ania trzymała brata za ręce. Oboje płakali. Marcin, krztusząc się łzami, kończył wyrzucać z siebie to, co tkwiło w nim przez ostatnich pięć miesięcy.
- ...i teraz... ona leży w szpitalu, a ja nie wiem co się dzieje. Oni wszyscy... Michał, Dawid... nienawidzą mnie. Nie chcą nic mówić. I mają rację. To wszystko przeze mnie. Gdyby nie ja... ona nie musiałaby walczyć o życie i zbierać się po gwałcie... ten jej nauczyciel byłby zwykłym nauczycielem, a nie zakładnikiem psychopaty... Paweł by żył... przyjaciele nie odwróciliby się ode mnie. Na Boga, Anka, przecież ciebie też przeze mnie skrzywdzili!
- Ćśśś... no już, nie wspominaj tego. To stare dzieje. Popełniłeś mnóstwo błędów... ale, Marcin, nie możesz oskarżać się o całe zło tego świata! To Siwy wszystkich krzywdził!
- Ale gdybym jej z nim nie poznał...
- Ale zapoznałeś ich ze sobą i czasu nie cofniesz. Anita da radę, jest silna. Potrzeba czasu, czasu i jeszcze raz czasu.
Marcin wstał i sięgnął skądś paczkę chusteczek. Oboje doprowadzili się do porządku, po czym powrócili do rozmowy.
- A najgorsze jest to... – zaczął chłopak. - ...że nie mogę jej pomóc. Chciałbym z nią porozmawiać, powiedzieć jej, że musi być dzielna, przejść przez to razem z nią. A tymczasem ona mnie nienawidzi. Tak bardzo ją kocham, a patrzę na wszystko z boku. To chore!
Ania westchnęła.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. Wszystko się pokomplikowało. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli póki co będziesz się trzymał od niej z daleka – a przynajmniej ja bym tego chciała na jej miejscu. Zresztą wątpię, żeby kogokolwiek teraz do siebie dopuszczała. I tak nie możesz w żaden sposób jej pomóc. Staraj się raczej, żeby dogadać się z kolegami. O której ma być Michał?
- Wieczorem. Pewnie koło ósmej.
- Chcesz żebym się gdzieś ulotniła na ten czas?
- Nie, zostań, proszę. I tak nie mam pojęcia, jak spojrzę mu w oczy.
Gdy zjawił się Michał było już długo po dwudziestej.
- Wracam ze szpitala – rzekł przekraczając próg. – O, cześć – zauważył Anię.
- Cześć – odparła.
- To Michał – rzekł Marcin. – A to moja siostra, Anka – wskazał na siostrę. – Wejdź, Michał. Chcesz coś do picia?
- Zrób mi kawę, padam z nóg.
Po chwili Marcin przyniósł trzy kubki z parującymi napojami. Usiadł naprzeciw swego gościa i zapytał:
- Jak ona się czuje?
Michał spojrzał na niego wrogo.
- Na pewno nie tak, jak powinna się czuć dziewczyna w jej wieku.
Marcin nie odpowiedział, wręcz przeciwnie, odwrócił wzrok. Michał kontynuował:
- Przenieśli ją na zwykły oddział. Ciągle jest podłączona do tych wszystkich kroplówek, ale fizycznie jest już lepiej. Odzyskała przytomność. Byłoby cacy, gdyby nie fakt, że z nikim nie rozmawia. No, może poza Wojtkiem. Nawet matkę olewa. Więc... tak, nie zachowuje się jak zwykła nastolatka. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie nastąpiła jakakolwiek zmiana.
Zamilkł. Wsypał sobie do kawy cukier i przez chwilę wpatrywał się tępo w kubek. Po chwili powiedział z rezygnacją:
- Nawet nie wiesz, jak żałuję, że dopuściłem do tego, żebyście zaczęli się spotykać. Gdyby nie ty... nigdy by do tego nie doszło – patrzył na przyjaciela z nieskrywaną niechęcią. – Może byś się wreszcie odezwał, co? Zawsze miałeś dużo do powiedzenia, jeśli chodziło o Anitę.
- A co mam powiedzieć? – zapytał ze złością Marcin. – To moja wina, wiem. Żałuję, że się do niej doczepiłem. Zadowolony?!
- Marcin... – zaczęła Ania, ale Michał nie dopuścił jej do głosu unosząc się:
- Nie, nie zadowolony! Moja siostra o mało co nie umarła! Najpierw przez kilka długich tygodni wyła za tobą po kątach, ćpała, nie mówiąc już o tym, że w ogóle się do mnie nie odzywała! A jak wreszcie zaczęła się podnosić z tego wszystkiego, prawie ją zabili! A ty śmiesz jeszcze o nią pytać?! Gówno mnie obchodzi twoje poczucie winy, rozumiesz?! Życzę ci, żebyś cierpiał tak jak ona!
- A co, myślisz, że mnie to nie obchodzi?! Też się z tym czuję okropnie! Ale czasu nie cofnę! Teraz trzeba się skupić na tym, żeby jej pomóc.
Michał parsknął śmiechem.
- Już ty jej lepiej nie pomagaj.
- Nie mam zamiaru się do niej zbliżać. Ale nie możecie odcinać mnie od tego wszystkiego, co się z nią dzieje. Kocham ją! Martwię się o nią tak samo jak ty!
- Weź mnie w ogóle nie rozśmieszaj! Gdybyś ją...
- Spokój! – przerwała mu Ania. – Zaczynacie robić się żałośni, obaj! Kłócicie się o nią? Bo mi się wydaje, że powoli głos zabiera wasza urażona męska duma! Boże, faceci! Ona potrzebuje pomocy, a nie waszych awantur! Albo się dogadujecie, albo sio mi stąd, jeden i drugi!
- Ale to jest moje mieszkanie – mruknął Marcin.
- Dobra, zamknij się, z babą nie wygrasz – dodał zgryźliwie Michał.

* „nkl” – dla niewtajemniczonych, skrót od „nieklasyfikowany”, oznaczający ponad 50% nieobecności z danego przedmiotu. Nieklasyfikacja jest równoważna z oceną niedostateczną, nie otrzymuje się promocji do następnej klasy, bez względu na zdobyte z przedmiotu oceny, ewentualnie można zdawać egzamin komisyjny z wiadomości z całego roku. Zmora wszystkich wagarowiczów :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)