poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 22

Rano, już w Warszawie.
- No okej, to zaraz będę – Marcin właśnie rozmowę.
Odłożył telefon i zwrócił się do Michała:
- Stary, muszę podjechać po kumpla.
- Co? Gdzie?
- Po Kryspina. Właśnie wyszedł i nie ma transportu.
- Skąd wyszedł? – Michał nie ogarnął.
- No z więzienia, przecież opowiadałem ci jak go Siwy sypnął.
- Aaa… Ten. No dobra. Wysadź mnie tutaj, już dalej z buta pójdę. Tylko daj mi klucze, bo nie wejdę.
- Nie mam. Twoja matka ma. Od niej weź.
- Okej… Ale… moment! Co moja matka robi… To już cała moja rodzina u ciebie pomieszkuje?
- Nie? A kto by mi Zdzisia karmił? A pani Malwina była na tyle miła, że się zgodziła.
- Dobra, nie chcę już wiedzieć.
Chwilę później Marcin i Kryspin już się przywitali i właśnie mieli wsiadać do auta, gdy:
- Blady, a nie chcesz mi się przypadkiem czymś pochwalić?
- Nie – odparł krótko Marcin.
- A może jednak?
- Nie – powtórzył Cinek.
- A jakieś może nowinki? Kupę czasu mnie nie było! Co u szefa? – Kryspin udawał, że nic nie wie.
- Wścieka się. Ściągnęli go z wakacji.
- Aha. A gdzie był?
- Kryspin – Marcin był podirytowany. – Zamknij mordę, albo ci pomogę.
- Oj tam. Powinieneś się chwalić.
- Weź się zamknij, człowieku.
Godzinę później Marcin pożegnał się z kumplem, wyszedł z lokalu, w którym siedzieli i już miał wsiadać do auta, gdy poczuł silne uderzenie w potylicę.
Ciemność…

Kilka godzin później w bliżej nieokreślonym miejscu na uboczu Warszawy.
Marcin otworzył oczy i poczuł ostry ból z tyłu głowy. Przez moment nic nie widział, dopiero, gdy jego oczy dostosowały się do panującego półmroku dostrzegł, że znajduje się w jakimś ogromnym pomieszczeniu, hali, przywiązany do jakiejś wąskiej kolumny. Siedział. Spojrzał przed siebie i zobaczył tak bardzo znienawidzoną przez siebie postać, która bawiła się jakąś metalową rurką.
- Dzień dobry, jak się spało? – zaśmiał się Siwy.
- Ale ty jesteś zabawny – zakpił Marcin. – Pogarszasz tylko swoją i tak już parszywą sytuację.
- Jak zawsze pewny siebie.
- Po kimś to mam, nie? Dobra, skończ już tę szopkę, rozwiąż mnie i zapomnimy o całej sprawie.
Siwy puścił to mimo uszu.
- Wiesz – zaczął po chwili milczenia. – Przez te wszystkie lata zdążyłem cię nawet polubić. Jak przyszedłeś byłeś nikim, przy mnie wyszedłeś na ludzi. Traktowałem cię jak syna, jesteś prawie tak samo dobry jak ja. I właśnie dlatego trochę mi szkoda, że tak to się skończy – Siwy powoli zaczął się do niego zbliżać.
Gdy Marcin był już na wyciągnięcie ręki, zadał cios. Jeden silny cios metalową rurką w kolana. Blady gwałtownie skulił się i jęknął głośno.
- Ze względu na stare czasy dam ci możliwość wyboru – zagadnął ponownie Siwy. – Chcesz, żeby to się stało szybko? – wyciągnął z lewej kieszeni pistolet i położył go w pobliżu Marcina. Blady odruchowo spojrzał na broń. – Czy powoli, ale z klasą? – i podniósł rękę z rurką.
Marcin spojrzał na twarz Siwego, uśmiechnął się kpiąco i powiedział:
- Boże, dziękuję ci za dwadzieścia trzy beznadziejne lata mojego życia – po czym dodał – Powoli.
- Jak zawsze chcesz się pokazać – okręcił sobie rurkę między palcami, po czym nachylił się i wyciągnął prawą rękę ku nieśmiertelnikowi, który wisiał na szyi Marcina.
Następna rzecz stała się w ułamku sekundy. Marcin zarzucił zwinnie swe nogi na barki wroga, po czym przewrócił go na podłogę. Trzymał go na tyle silnie, że ten zaczął się krztusić. Wtedy też Blady uwolnił ręce z supła który rozwiązywał od momentu, gdy odzyskał przytomność.
Gdy Siwemu brakowało powietrza na tyle, że zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, Marcin przestał go dusić. Z trudem wstał, jednocześnie biorąc rurkę do rąk i odwracając się powoli do leżącego Siwego. Uderzając rurkę w otwartą dłoń zaczął:
- A teraz ja ci coś powiem. Na początku budziłeś we mnie podziw. A teraz jesteś w moich oczach kompletnym zerem, zwykłym śmieciem. Wiesz, kiedy zmieniłem o tobie zdanie? Nie? To ja ci przypomnę. Wtedy, kiedy twój, hmm, świętej pamięci brat próbował zgwałcić moją siostrę.

Z powrotem w Zermatt, Sylwester, kilka minut po północy.
- Kochanie, musimy poważnie porozmawiać – zaczął Marcin z miną zbitego psa.
- Coś się stało? – zapytała zaniepokojona Endi.
- Pamiętasz tę wczorajszą imprezę, nie?
- Noo… A co z nią nie tak?
- Bo widzisz… Mi się film trochę urwał.
- Marcin… - Anita spojrzała na niego z politowaniem. – Dobrze się czujesz? Rozbłyskują fajerwerki, ludzie stoją z szampanem i składają sobie życzenia, a ty mi opowiadasz o wczorajszej imprezie, na której, notabene, też byłam. Ogarnij się.
- Bo widzisz… Jest taki mały problem… Nie wiem w zasadzie jak ci to powiedzieć… Normalny facet by nie mówił…
- Przejdziesz w końcu do sedna? – Anitę zaczęło to irytować.
- Zacznę od tego, że nie pamiętam wczorajszej imprezy mniej więcej od połowy…
- Za to ja pamiętam doskonale – przerwała mu Anita chłodno.
- Co masz na myśli? – zapytał lekko zaniepokojony.
- Nieważne, mów już.
- Nie wiem od czego… No dobra. Bo wiesz… znasz mnie już trochę… i wiesz, że ja lubię być przygotowany na każdą okazję.
- I? Co w związku z tym?
- No i ja w portfelu zawsze mam na wszelki wypadek…
- Wiem, co masz – przerwała mu ponownie.
- I… kurczę… wczoraj miałem, a dzisiaj nie mam – wypalił szybko.
- No i?
- I co? Nie jesteś zła? – zdziwił się ogromnie.
- A co mnie obchodzi, że zgubiłeś kartę kredytową? To twoje pieniądze.
Marcin ukrył twarz w dłoniach.
- O fuck – przeklnął. – Kotek. Nie chodzi mi o kartę kredytową.
- A o… - przerwała nagle, spojrzała na niego z wyrzutem. Przez moment bezgłośnie poruszała ustami, aż w końcu – Nie chcę cię widzieć w ogóle!
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domku.
- Ale Endi! – krzyknął za nią. – To się nie liczy! Cinek nie pamięta!
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, ponownie się odwróciła i podeszła z powrotem.
- To Cinek ma teraz pecha, bo wraca sam do domu.
- Endi, ale przyznałem się, ja naprawdę żałuję i naprawdę nic nie pamiętam.
W tym momencie podszedł do nich Michał.
- Możesz nas, mężczyzn, dorosłych, zostawić samych? – zwrócił się do siostry.
- Z wielką przyjemnością – odparła blondynka lodowatym tonem, po czym po raz drugi odwróciła się tyłem i odeszła.
- No, poszła sobie, to mogę zacząć – rzekł Michał. – Stary, dzięki, uratowałeś mi wczoraj życie.
- Ja? – zapytał, nadal patrząc tęsknym wzrokiem w stronę, gdzie odeszła Anita.
- Ty! Nie pamiętasz jak wczoraj rozmawiałem z tą… tą… - podrapał się po głowie. – No z tą blondyną.
- Nie, nie pamiętam. Nic, do cholery, nie pamiętam! Nie pamiętam z kim gadałeś, nie pamiętam jak uratowałem ci życie i nie pamiętam z kim się przespałem!
- Co?! – Michał był w szoku.
- Obraziła się! – Marcin pokazał ręką w stronę miejsca, gdzie zniknęła Anita. – Ja tu do niej przychodzę z sercem na tacy i przyznaję się do zdrady, a ona sobie poszła!
Michał zapomniał o obietnicy danej matce.
- Coś ty odpierdolił?! Jak mogłeś tak ją skrzywdzić?! Moją siostrę!
- Ale ja naprawdę nie pamiętam! Nie wiem kiedy, gdzie, z kim! Gdyby nie ta cholerna prezerwatywa, to w ogóle bym nawet o tym nie wiedział!
- Jaka prezerwatywa? – Michał zmienił ton głosu, bo przeczuwał odpowiedź.
- Ta, którą miałem w portfelu. Zniknęła!
Michał westchnął ciężko.
- Ty idioto – zwrócił się przyjaźnie do przyjaciela. – I ja właśnie w tej sprawie przyszedłem. Uratowałeś mi wczoraj życie tym kondomem.
Marcin zaniemówił.
- A ty jak debil poleciałeś do Anity… - Bulterier wybuchnął śmiechem.
Lecz Marcina już nie było.
- Anita! Anita! – wpadł do domku wykrzykując jej imię i rozglądając się za nią. – No gdzie jesteś?! Ani… O! Tu! – znalazł ją w kuchni w towarzystwie Kasi. – Anita, to nie ja cię zdradziłem! To Michał! – krzyknął z radością. – To znaczy… Michał nie ciebie… No ale on! Niby, że mu pożyczyłem, rozumiesz?! O, cześć Kaśka.
- Coś jeszcze? – Anita nie podzielała jego radości.
- No co, nie cieszysz się?! To nie ja cię zdradziłem, tylko Michał! To znaczy nie ciebie!
Kaśka spojrzała na Anitę.
- On jest pijany?
- Na razie pozytywnie zakręcony – powiedziała Endi bez cienia uśmiechu.
Euforia Marcina zgasła tak szybko jak się pojawiła. Zwiesił głowę, odwrócił się na pięcie i już miał wychodzić, gdy:
- Cieszę się, cieszę, że to nie ty mnie zdradziłeś tylko Michał… yyy… w sensie nie mnie – poprawiła się szybko.
Uśmiechnięty Marcin rzekł:
- Już nigdy nie zaleję się tak, żebym nic nie pamiętał. Obiecuję – dodał na koniec i ruszył w stronę salonu krzycząc – Dawać karty! Gramy!
Chwilę później wszyscy grali w kenta. Ula z Anitą w parze, Viola z Kaśką, Marek z Sebą, Michał z Marcinem i Aleks z Dorotą.
- Pokazywałem znak! – wydarł się Marcin w stronę Michała.
- Jo? A to jaki my w ogóle mamy?
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a zrezygnowany Marcin zwiesił głowę dodając:
- Pytanie.
- Jacy „oni”? – zacytował Cygan w stronę Marcina.
- Ej, ja miałem zadać mu pytanie! – żachnął się Sebastian.
- Zadasz później – odwarknął Cygan, po czym spojrzał w stronę myślącego Marcina.
- Yyy… o co ci chodzi? – Cinek nie nadążał za tokiem myślenia kumpla.
- Parapetówka…
Marcinowi zrzedła mina. Michał poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Tylko prawdę mów! – zaznaczył Marek.
- Yyy… Powiedzmy, że niefajni kumple sprzed wojska, wystarczy? – zapytał głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Marek nie odważył się dopytywać dalej.
- Ale o co chodzi? – zapytała Ula.
- O nic – odparli równo Marcin, Michał i, o dziwo, Marek.
- Dobra, dawać to pytanie i gramy dalej – dodał Michał.
- Michał, nie no, nie mam do ciebie pytań – odparł Seba.
- Nie ma tak. Kara musi być – zażądała Kaśka.
- No dobra. Eee… Co to za blondyna wczoraj była się pochwal.
- A ta! Noo… - Marcin i Anita tłumili śmiech. – O drogę do toalety mnie pytała.
- Jaka blondyna? – podłapała Viola.
- Kochanie, nie denerwuj się. Nie wolno ci się denerwować – Michał jak zawsze grał świętego.
- Ale…
- Dobra, koniec tematu! – przerwał jej Marek. – Gramy dalej.
Następną kolejkę przegrały Viola i Kasia. Następną Marek z Sebą, a kolejną Aleks z Dorotą.
- Pytanie – Aleks podjął decyzję.
Marek przez moment zastanawiał się nad pytaniem.
- To powiedz nam… czy… eee… czy lubisz pomidory?
- Ja lubię! – krzyknęła Viola.
- A co to za pytanie? – zapytał Aleks.
- Jedyne, które przyszło mi do głowy.
- O Chryste, ale bzdura. No lubię, lubię.
- To teraz Dorota – zagadnął Marek.
Seba zatarł ręce.
- No to teraz, kochanie, musisz mi odpowiedzieć – powiedział chytrze. – Przypomnijmy sobie wszyscy zeszłoroczne wakacje. Plaża, ognisko, karty… I wasze zniknięcie.
- Czyje? – zapytała zdezorientowana Dorka.
- Twoje. I Marcina.
Marcin powoli podniósł się z miejsca.
- Dzieci mi płaczą… - powiedział. – Idę przewinąć.
- Siadaj! – powiedziała ostro Dorota. – To co z tym zniknięciem?
- No właśnie nie wiem – odparł Seba.
Teraz to Michał parsknął śmiechem.
- A ty się tak nie ciesz! – warknął Marcin. – Co z Ulką na moście robiłeś wtedy?
- Rozmawiałem!
- Ja z Dorką też rozmawiałem.
- A więc Dorota – zagadnęła Endi. – Co robiliście, jak was nie było?
- Proszę o inny zestaw pytań – odparła Dorka.
Seba zaczął się burzyć.
- Przeleciałeś moją laskę?!
- A co, nie wolno?! Ja nikogo nie zdradzałem, zmuszać też jej nie zmuszałem…
Seba, ogarnięty furią, nie był w stanie się odezwać.
- A tak w ogóle – zaśmiała się Ula. – to ty Seba szybki jesteś. Styczeń już mamy!
- Dobra, jedziemy dalej. Było minęło – rzekł Michał.
Następną partię przegrały Endi i Ula.
- Rozkaz – powiedziała od razu Anita.
- Ooo… Coś nowego. Wszyscy pytania brali – rzekła Viola. – To może… nie wiem… zaśpiewaj coś!
- NIE! – wrzasnęła Anita.
- Tak! – powiedzieli wszyscy równo.
- Nareszcie. Mówiłem, że mi kiedyś zaśpiewasz.
- Ale żal…
- No śpiewaj! 
- Nienawidzę was!
- Super! Śpiewaj!
- „12 groszy, tylko nie płacz proszę. 12 groszy w zębach tu przynoszę. 12 groszy, tylko nie płacz proszę. 12 groszy w zębach tu przynoszę”
- Czego ty słuchasz? – zapytała Ulka.
- Kazika, okej? Taka mądra, czekamy na twój repertuar.
Ula odchrząknęła.
- „Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam”
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- „Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam!”
- Ej, a chodźcie sobie pośpiewamy! – zagadnął Michał. – Mam peeskę i karaoke… To znaczy gdzieś.
Patrzyli na niego jak na idiotę.
- Marcin, teraz to udajesz, a dwa tygodnie temu to wyłeś jak do gwiazd do tego mikrofonu.
- Cicho, bo się wyda.
- O! Marcin! Jak miło! – rzekła Anita. – Ja jestem za, tylko musicie pokazać na czym to polega.
- Niee… - jęknął Cinek.
- Okej, to lecę na górę – odparł uradowany Michał.
Piętnaście minut później sprzęt był już podłączony.
- Więc tak. Są dwie drużyny, niebieska i czerwona. W każdej mogą być maksymalnie cztery osoby. Piosenki są wybierane losowo, pięć razy możecie je zmienić, ale lepiej oszczędzać, bo jest osiem rund, a nawet nie znając piosenki można zdobyć Singstar, prawda Marcin? Singstar to tytuł, który zdobywa się po naliczeniu ponad dziewięciu tysięcy punktów. 
- Nie znałem i zaśpiewałem! „Tam na dnieeee…” i dalej nie pamiętam.
- Zaśpiewałeś Markowską?! – zapytała Kasia.
- Kogo zaśpiewałem?
- Nieważne.
- To jak, najpierw na próbę – Bulterier wziął do ręki joystick i zaczął wpisywać drużyny. – Niebiescy na próbę ja i Marcin. I czerwoni. Kto chce być w drugiej drużynie? Dwie osoby potrzebujemy.
- Anitka się do śpiewania rwała – zaśmiał się Cinek.
- Nie, ja nie.
Ale Michał już ją wpisał.
- I kto jeszcze? Kto się najbardziej chowa? Viola? Viola i tak cię widać, Maciek wystaje!
- Chciałam Bartka!
- Ale będzie Maciek. To jak? Runda pierwsza, nie? Aha. Jak są te linie i świecą się na czerwono to śpiewacie źle, a jak na zielono to okej. Losujemy. Pierwsza runda polega na tym, że jedna osoba z każdej drużyny śpiewa z jedną osobą z innej.
Wszyscy ze skupieniem wpatrywali się w telewizor i patrzyli na przesuwające się obrazki.
Kobranocka – Kocham cię jak Irlandię
- Nie znam tego! – powiedziała od razu Anita.
- Nie znasz?! – zdziwił się Marcin.
- Nie! Zmieniamy.
- Okej.
Kolejne losowanie.
Łzy – Agnieszka
- O! O! To może być. Może, nie Viola?
- Pewnie.
- Chłopaki, wymiękacie.
- Chciałabyś…
Zatwierdzili i czekali na losowanie śpiewających. Michał i Anita.
- No ej, dlaczego zawsze ja to śpiewam? Czy mam na czole napisane „Michał – Agnieszka”?

„Było ciepłe lato, choć czasem padało.
Dużo wina się piło i mało się spało.
Tak zaczęła się wakacyjna przygoda.
On był jeszcze młody i ona była młoda.
Zakochani przy świetle księżyca nocami
Chodzili długimi, leśnymi ścieżkami. 
Tak mijały tygodnie lecz rozstania nadszedł czas,
zawsze mówił jedno zdanie „moje śliczne ty kochanie!”.
Ostatniego dnia tych pamiętnych wakacji
Kochali się namiętnie w męskiej ubikacji
I przysięgli przed Bogiem miłość wzajemną,
Że za rok się spotkają i na zawsze ze sobą już 
będą.

Tęsknił za nią i pisał do niej listy miłosne.
W samotności przeżył jesień, zimę, wiosnę.
Nie wytrzymał do wakacji, postanowił ją odwiedzić,
Bo nie dostał już dawno od niej żadnej odpowiedzi.
Gdy przyjechał do jej domu po dość długiej podróży
Cieszył się że ją zobaczy, w końcu tyle dla niej 
znaczył.
Lecz gdy ona go ujrzała szybko się schowała. 
Drzwi mu matka otworzyła i tak mu powiedziała:

Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka. 
O nie, nie.
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka. 
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka. 
O nie, nie.
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka. 

Rozczarował się, bo takie są zawody miłosne.
Cierpiał całą jesień, zimę no i wiosnę.
A gdy przeszło mu zupełnie pojechał na wakacje
W tamto miejsce, by zobaczyć tę pamiętną ubikację.
Tak się stało, że przypadkiem ona też tam była.
Ucieszyła się ogromnie, gdy go tylko zobaczyła.
Zapytała się, czy w sercu jego jest jeszcze 
Agnieszka.
Odpowiedział jednym zdaniem: Moje śliczne ty 
kochanie…

Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka. 
O nie, nie.
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka.
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka.
O nie, nie.
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka”

- Remis?! To tu można zremisować?! – wzburzył się Marcin.
- Cicho bądź. Zobacz, Zagrobelny wyskoczył.
- Co? „Nie kłam, że kochasz mnie”? Weź zmień płytę…
- Taa… I wyzeruj grę. Weź, będzie zwała – zachęcił Michał.
- Ale… ja… Dawaj.

„Mówiłem: kocham cię aż tak. 
Mówiłem: wszystko tobie dam. 
Mówiłem zawsze: tylko ty.  
A ja wierzyłam ci. 
Myślałam: tak to właśnie ten.
Myślałam: wszystko o nim wiem. 
Myślałam: nie zawiodę się. 
A to był zwykły blef . 

Nie kłam, że kochasz mnie. 
Nie kłam, że weźmiesz gdzieś daleko tak, że 
nie znajdą nas.
Kochanie, wiem w co grasz. 
Ta pokerowa twarz 
Nic nie da, bo ja już mówię pas. 

Kłamałeś, że wyśniłeś mnie. 
Kłamałeś: tylko ciebie chcę.  
Kłamałaś: serce wszystko wie.
Ono zdradziło cię. 

Nie kłam, że kochasz mnie.
Nie kłam, że weźmiesz gdzieś daleko tak, że 
nie znajdą nas. 
Kochanie, wiem w co grasz. 
Ta pokerowa twarz 
Nic nie da, bo ja już mówię pas.  
Nie kłam, że kochasz mnie.
Nie kłam, że weźmiesz gdzieś daleko tak, że 
nie znajdą nas. 
Kochanie wiem w co grasz.
Ta pokerowa twarz 
Nic nie da, bo ja już mówię pas. 
Nie kłam, że kochasz mnie. 
Nie kłam, że weźmiesz gdzieś daleko tak, że 
nie znajdą nas. 
Kochanie wiem w co grasz. 
Ta pokerowa twarz 
Nic nie da, bo ja już mówię pas”

- Cienias z ciebie – Bulterier zwrócił się do kumpla wiedząc, że ten przegrał z Violą.
Chwilę później.
- O TAK! TAK! TAK! – krzyknął Marcin. – Bierzemy!
- Ale… - zaczęła Anita.
- Bierzemy – rzekł z naciskiem spoglądając na nią.
- Okej – odparła zrezygnowana.
Just 5 – Kolorowe sny

„Pozwól mi świecić, kiedy słońca brak.
Być nadzieją, gdy szukasz dnia. 

Kolorowe sny, kiedy ja dotykam Ciebie. 
Zwariowany świat, kiedy w nas 
Tańczy pragnienie. 
Hej, ho - dotykam Ciebie. 
Hej, ho - tak wiruje cały świat. 
Hej, ho - jestem pragnieniem. 
Hej, ho… 

Pokaż mi niebo, a wtedy ja 
Będę tęczą gdy otworzysz swe oczy. 
Pozwól mi świecić, kiedy słońca brak. 
Być nadzieją kiedy szukasz pomocy. 
Dla mnie Ty, ja dla Ciebie. 
We mnie Ty i my w nas. 
Kiedy wszystko proste jest jak dawniej. 
I wiecznie będzie trwać Ty i ja, Ty-ja.

Kolorowe sny, kiedy ja dotykam Ciebie. 
Zwariowany świat, kiedy w nas 
Tańczy pragnienie. 
Hej, ho - dotykam Ciebie. 
Hej, ho - tak wiruje cały świat. 
Hej, ho - jestem pragnieniem. 
Hej, ho… 

Pokaż mi niebo a ja będę tęczą, 
Kolorów wstęgą co dnia. 
Pozwól być blisko i świecić dla Ciebie. 
Na zawsze będę w Tobie 
Ty we mnie i my w nas. 
Dla mnie Ty... 

Kolorowe sny, kiedy ja dotykam Ciebie. 
Zwariowany świat, kiedy w nas 
Tańczy pragnienie. 
Hej, ho - dotykam Ciebie. 
Hej, ho - tak wiruje cały świat. 
Hej, ho - jestem pragnieniem. 
Hej, ho…”

Tym razem Marcin wygrał i nabijał się z Anity, której nie poszło za dobrze. („Bo ja nie słucham disco polo!”)
Łzy – Oczy szeroko zamknięte
- Nie, nie… nie… Na bank to ja będę śpiewał. Znowu… - jęknął Michał.
- Stary, pękasz? – rzucił z tyłu Cygan.
Ten jednak bez słowa zatwierdził i tak, jak zresztą przeczuwał, miał duet z Violką.

„Zostań, to jeszcze nie pora.
Zostań choć jeszcze na chwilę, 
Aż zamigocą radośnie iskry w księżycowym pyle. 
W tym hotelowym pokoju zachwyćmy się sobą raz jeszcze. 
Zanim odejdziesz do domu niech zadrży srebrne powietrze. 
A łzy popłyną cichutko, bo pragnę ciebie zatrzymać, 
Jak czas zaklęty magicznie, w złocistej kropli bursztynu.

Uczę się ciebie na pamięć 
niecierpliwymi palcami, rozpaczliwie na pamięć. 
Szeroko zamkniętymi oczami czytam zachłannie od nowa 
Całego zdanie po zdaniu. 

Tak, wiem, 
Już teraz iść pora, 
choć dwa cienie na ścianie tańczyć chcą dalej uparcie. 
Czas pędzi nieubłaganie. 
Zegar wybija rozstanie, nie cofną małej wskazówki 
Cudne dwie ćmy zakręcone wokół gorącej żarówki. 
Zanim się wymkniesz ukradkiem i pęknie tama wezbrana 
przytul mnie mocno raz jeszcze, bo wciąż jak opętana 

Uczę się ciebie na pamięć 
niecierpliwymi palcami, rozpaczliwie na pamięć. 
Szeroko zamkniętymi oczami czytam zachłannie od nowa 
Całego zdanie po zdaniu. 
Uczę się ciebie na pamięć 
niecierpliwymi palcami, rozpaczliwie na pamięć. 
Szeroko zamkniętymi oczami czytam zachłannie od nowa 
Całego zdanie po zdaniu”

- Stary, powinieneś śpiewać w chórkach Wyszkoni. Wszystkie jej piosenki śpiewasz na singstara – powiedział Marcin.
- No wiesz… Ma się ten wrodzony talent – powiedział skromnie. – O nie, tego nie lubię. Czwarta runda. Limitowa. Jak się zjedzie poniżej normy to się przegrywa.
Mandaryna – Every night
- Nie! – zaprotestowali z tyłu.
- Okej – rzekł Marcin trzymając joystick i zmieniając piosenkę.
Komputer wylosował Cascada – Everytime we touch.
Michał i Anita.

„I still hear your voice, when you sleep next to me. 
I still feel your touch in my dreams. 
Forgive me my weakness, but I don't know why. 
Without you it's hard to survive. 

Cuz everytime we touch, 
I get this feeling and everytime we kiss 
I swear, I could fly 
Can't you feel my heart be fast 
I wan't this to last, need you by my side. 
Cuz everytime we touch, 
I feel the static and everytime we kiss 
I reach for the sky. 
Can't you hear my heart beat so, 
I can't let you go. 
Want you in my life. 

Your arms are my castle, your heart is my sky. 
They wipe away tears that I cry. 
The good and bad times we've been through them all, 
You make me rise when I fall. 

Cuz everytime we touch, 
I get this feeling and everytime we kiss 
I swear, I could fly 
Can't you feel my heart be fast, 
I wan't this to last, need you by my side. 
Cuz everytime we touch, 
I feel the static and everytime we kiss 
I reach for the sky. 
Can't you hear my heart beat so, 
I can't let you go. 
Want you in my life. 

Cuz everytime we touch, 
I get this feeling and everytime we kiss 
I swear I could fly. 
Can't you feel my heart beat fast, 
I wan't this to last, need you by my side”

- Cienias z ciebie – Anita wytknęła bratu język.
- Zobaczymy…
Evanescence – Bring me to life

„How can you see into my eyes like open doors
Leading you down into my core
Where I've become so numb
Without a soul
My spirit sleeping somewhere cold
Until you find it there and lead it back home

(Wake me up) Wake me up inside
(I can't wake up) Wake me up inside
(Save me) Call my name and save me from the dark
(Wake me up) Bid my blood to run
(I can't wake up) Before I come undone
(Save me) Save me from the nothing I've become

Now that I know what I'm without
You can't just leave me
Breathe into me and make me real
Bring me to life

(Wake me up) Wake me up inside
(I can't wake up) Wake me up inside
(Save me) Call my name and save me from the dark
(Wake me up) Bid my blood to run
(I can't wake up) Before I come undone
(Save me) Save me from the nothing I've become

Bring me to life
I've been living a lie, there's nothing inside
Bring me to life

Frozen inside without your touch
Without your love, darling
Only you are the life among the dead

All of this time I can't believe I couldn't see
Kept in the dark but you were there in front of me
I've been sleeping a thousand years it seems
Got to open my eyes to everything
Without a thought without a voice without a soul
Don't let me die here
There must be something more
Bring me to life

(Wake me up) Wake me up inside
(I can't wake up) Wake me up inside
(Save me) Call my name and save me from the dark
(Wake me up) Bid my blood to run
(I can't wake up) Before I come undone
(Save me) Save me from the nothing I've become

Bring me to life
I've been living a lie, there's nothing inside (bring me to life)
Bring me to life”

Przy ostatnich nutach, niezwykle wysokich, Viola odłożyła mikrofon, ale Marcin wył dalej.
- Spaprałeś singstara! Brakowało ci 20 punktów! – rzekł rozbawiony Michał.
- Ale i tak wygrałem – odparł dumny Cinek. – Czas na składankę!
Wybrali pierwszą, która im wyskoczyła.

„Oooooooo…!”
„I choćbyś upadł na kolana, i choćbyś błagał. To już nie działa na mnie, żegnaj, twoja strata. Zabieraj wszystkie swoje rzeczy, nic tu po tobie. Twój czas już minął, od dziś jestem twoim wrogiem, ty moim wrogiem”
„Czerwone korale, czerwone niczym wino. Korale z polnej jarzębiny i łzy dziewczyny i wielkie łzy”
„Uuuuuuu…. Łuchuł!! Nowy dzień, w lustrze znów widzę zmęczoną twarz. Nie jest źle, na 3+, tyle bym sobie dał…”
„Jesteś szalona, mówię ci. Zawsze nią byłaś, skończ już wreszcie śnić. Nie jesteś aniołem, mówię ci. Jesteś szalona!”
„A ty się temu nie dziwisz. Wiesz dobrze co byłoby dalej. Jakbyśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale”
Anita nie śpiewała, za to Marcin odpłynął z zamkniętymi oczami.
„I’m still standing! Yeah! Yeah! Yeah!”
Przy tym darli się wniebogłosy.
„Wiem to i nie mogę zapomnieć jak było dobrze. Wiem to, skończyło się, mój własny pogrzeb. Wiem to i proszę Boga, nigdy więcej niech nie pozwoli na to by ktoś trafił w moje serce”
„Telewizor z prognozą pogody… Szklana pogoda! Szyby niebieskie od telewizorów. Szklana pogoda! Szklanka nadciąga bez humoru. Szklana pogoda!”
„Ona jest ze snu, a ubrana w codzienność. Dla mnie zrzuca ją kiedy robi się ciemno”

- No to przedostatnia runda. Może damy im fory, co Michał?
- Hahaha – Viola się wkurzyła.
- Dziewczyny, postarajcie się. Macie okazję, bo teraz śpiewacie razem, każda z was będzie miała swój mikrofon i śpiewamy zespołami, każdy inną piosenkę.
Chłopakom wyskoczyła piosenka zespołu Ich Troje – Babski świat. Marcin śpiewał repertuar Jacka, a Michał Michała. Singstar u nich.
Dziewczyny dostały Kasię Cerekwicką – SOS i poplątały się w ostatnim refrenie (śpiewały chórki zamiast solo).
- Ostatnia. Podaj mikrofon.
Myslovitz – Długość dźwięku samotności.
Ku zdziwieniu wszystkich Viola wyrwała mikrofon Anicie i śpiewała całą piosenkę sama. Zdobyła tytuł Singstar mając 9800 punktów. Chłopacy odpuścili w połowie piosenki i patrzyli jak wryci na Violę, która jakby nie była obecna w tej chwili.
- Jedenaście do siedmiu! Wygraliśmy! – powiedział dumny z siebie Michał.
Bawili się tak do rana. Następnego dnia wpół przytomni spakowali rzeczy i ruszyli w stronę Warszawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)