poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 57

Następnego dnia, po uroczystej przysiędze Dawida, że będzie przyjeżdżał częściej, po wyściskaniu i wycałowaniu Anity przez Beatę, wreszcie wrócili do Warszawy.

W piątek, około godziny czternastej, Anita stała na boisku VI LO i wyraźnie na kogoś czekała. A może raczej kogoś szukała, bo rozglądała się wokół siebie. W końcu skupiła wzrok na pewnej dziewczynie. Z nadzieją, że to na pewno ona, podeszła do niej. 
- Daria? – zapytała śmiało bez powitania.
Nastolatka obróciła się i spojrzała na nią. 
- A co?
- Musimy porozmawiać – powiedziała złowieszczo. – Słuchaj uważnie co powiem, bo nie będę się powtarzać. Brutus jest MÓJ. Rozumiesz? MÓJ. I trzymaj się od niego z daleka.
- O ile mi się wydaje, to Brutus jeszcze jest wolny, więc się nie ośmieszaj, dziewczynko.
- To źle ci się wydaje – odparła, po czym odwróciła się do niej tyłem i odeszła. 
Jednak Daria ruszyła za nią. Anita czuła, że niezbyt przez nią lubiana, nowopoznana znajoma idzie za nią, ale nie zatrzymała się. Dostrzegła Dawida i teraz szła do niego. Ostatnie dzielące ich metry przebiegła, po czym rzuciła mu się na szyję, niemal zwalając go z nóg i od razu go pocałowała. Chłopak objął ją mocno. Gdy w końcu oderwali się od siebie rzekł z uśmiechem:
- Cześć, skarbie.
Jeszcze raz pocałowała go krótko i odpowiedziała:
- Cześć. Skończyłeś już, nie?
- No… tak.
- Świetnie! Idziemy – złapała go za rękę i pociągnęła w stronę głównej ulicy.
Przechodząc obok Darii spojrzała na nią z triumfem. 
- Ja o czymś nie wiem? – zapytał zauważając jej zachowanie. 
- Wiesz. A jak nie wiesz to się domyślasz – uśmiechnęła się. 
Na chwilę obejrzał się za Darią. Cały czas im się przyglądała. 
- Aha – skwitował. 

Było późne popołudnie. Anita siedziała przy stole w kuchni swojego brata i obserwowała go jak nalewał im soku. W końcu Michał postawił szklanki na stole i zapytał:
- To jak tam było? Gdzie to właściwie jest?
- Nie wiem. Nie trafiłabym tam. To środek lasu – odparła. – Ale było świetnie. Cisza, spokój… Pełen dom ludzi… i wszyscy zdrowo zakręceni. Ale mili i sympatyczni, czułam się tam jak w domu, aż żal było wracać.
- No to dobrze. A tak w ogóle, to ty tam byłaś jako… kto?
Chwila ciszy.
- Bo widzisz… - zaczęła. – My… my jesteśmy razem. Chyba… Nie, my na pewno jesteśmy razem. 
Michałowi opadła szczęka. 
- A… - wystękał w końcu. – A… a Marcin?
Anita spojrzała na niego wilkiem. Michał szybko zrozumiał, że zaczął ten temat w kiepskim momencie i chciał to cofnąć.
- Sory, ja…
- Marcina nie ma i nie będzie. Stracił już swoją szansę. A po drugie w ogóle mnie nie obchodzi. 
Michał spojrzał na nią kpiąco. 
- Jasne. 
- Nie, serio. Sama jestem w szoku. Myślałam, że to nie minie, a minęło. To znaczy… owszem, szlag mnie trafia, jak sobie przypominam ten wasz chory plan i bardzo chętnie bym mu kiedyś powiedziała, co o nim myślę… ale nic poza tym – zapewniła.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć – odparł po chwili milczenia.
- Ja też – zaśmiała się. – Ale to prawda. 
- Ale przecież ty go nie kochasz.
Znów zaległa cisza. Anita upiła łyk soku i dopiero wtedy odpowiedziała.
- Nie wiem. Może tak, a może nie… A zresztą chyba właśnie tak to powinno wyglądać. Sam zobacz. Marcina poznałam, od razu była wielka miłość i pomyśl, ile to wytrzymało. To wszystko działo się zbyt gwałtownie. Teraz jest inaczej. Wszystko dzieje się po kolei, powoli… i mam wrażenie, że to jest jakieś takie… głębsze. Jeśli wiesz o co mi chodzi. 
Michał patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Powoli docierało do niego, że Anita mówi to wszystko szczerze. 

***

W poniedziałek Brutus znów spędzał samotnie przerwę pomiędzy zajęciami i dziękował Bogu, że za trzy dni Anita wróci do szkoły i nie będzie musiał spędzać tak wiele czasu bez niej, gdy zauważył, że przechodząca właśnie z grupką koleżanek Daria odłącza się od nich i kieruje się do niego z uśmiechem. Jęknął w duchu.
- Cześć – zagadnęła przymile.
- Cześć – odpowiedział, nawet nie próbując przybrać przyjemnego tonu głosu.
Nie przejęła się tym.
- A ty znowu sam?
- A ty znowu się doczepiasz? – odwarknął.
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Coś nie w sosie dzisiaj.
- No właśnie przed chwilą mi się humor popsuł.
- A co się stało? – zapytała z troską. 
Dawid spojrzał na nią z politowaniem.
- Wiesz? To chyba nie twój interes. 
- Jak to nie? Martwię się o ciebie.
Chłopak wstał ze złością z ławki.
- Nie musisz. I weź się odczep w końcu ode mnie. A teraz sory, spieszę się na lekcję. 
- Ale jeszcze pięć minut – powiedziała, lecz on już tego nie mógł usłyszeć.
Miał nadzieję, że po jego słowach do dziewczyny w końcu dotrze, że ma ją w serdecznym poważaniu, ale już na następnej przerwie przekonał się, że nie podda się ona zbyt łatwo. Czekała na niego, jeszcze zanim wyszedł z klasy. Tym razem to on zaczął rozmowę, przestając w ogóle liczyć się ze słowami. 
- Czego znowu chcesz do cholery? Nie powiedziałem ci przypadkiem, że masz się odwalić? Może mam ci to napisać? Albo lepiej narysować, co?
- Ej, ale czemu jesteś tak wrogo do mnie nastawiony? Ja tu do ciebie przychodzę i zagaduję, żebyś nie siedział sam, a ty…
- A ja marzę o tym, żebyś się ode mnie odczepiła. Tak więc do nie-zobaczenia!
Wściekły przeszedł obok niej, nie czekając na jej odpowiedź. Wyszedł ze szkoły i po kilkunastu minutach był już w domu. Wszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
- Cześć – Anita wyszła mu na powitanie z szerokim uśmiechem na twarzy. – I jak tam w szkole?
- Normalnie – warknął. 
Dziewczynie uśmiech zszedł z twarzy.
- Coś się stało? – zapytała marszcząc brwi.
- Nic – przeszedł obok niej i rzucił plecak na kanapę.
Anita obserwowała go przez cały czas. Dawid spojrzał na nią krótko i rzekł:
- No dobra. Ta laska mnie wkurzyła.
- Jaka laska?
- No ta… jak jej tam. Daria. Łazi za mną non stop. Gada jakieś bzdury, ciągle mnie zaczepia. Opędzić się od niej nie idzie. 
Anita zmrużyła oczy.
- Pogadam z nią jutro – rzekła.
- Nie – Dawid wszedł do łazienki i myjąc ręce kontynuował. – Trochę jej przygadałem. Albo w sumie nie tak trochę. Szczerze to powiedziałem jej dobitnie, co o niej myślę. I to chyba do niej dotarło. 
Anita odetchnęła. 
- To dobrze – objęła go od tyłu w pasie, gdy wycierał ręce. – Nie mam zamiaru cię nikomu oddawać. 
Brutus uśmiechnął się i odwrócił się do niej przodem.
- Mam taką nadzieję – odparł i pocałował ją czule.

***

- Hej, Brutus, i jak, lepszy masz dzisiaj humor?
Dawid zatrzymał się gwałtownie na szkolnym korytarzu, zamknął oczy i głośno jęknął. Drugoklasistka dogoniła go i rzekła:
- Cześć.
Brutus zmierzył ją najzimniejszym z zimnych spojrzeń. 
- No co? – zapytała.
- Powiedz mi: czy ja seplenię? Mam wadę wymowy? Mówię w jakimś obcym języku? A może to z tobą jest coś nie tak? Powiedz mi: naprawdę jesteś tak tępa czy tylko udajesz?
Daria spochmurniała. 
- Znowu się na mnie wyżywasz – zarzuciła mu.   
- Nie, po prostu po raz kolejny próbuję ci powiedzieć, że nie jestem zainteresowany ani twoją obecnością, ani radami, ani w ogóle niczym, co ma z tobą jakikolwiek związek, jasne?
- Tak. Tylko nie rozumiem dlaczego.
- Bo nie! – uniósł głos. – Bo mam cię dosyć! Zajmij się swoim życiem!
Zadzwonił dzwonek. Brutus ostatni raz zmierzył Darię nienawistnym wzrokiem i odszedł.
Jednak po dwóch następnych przerwach stwierdził, że na dziewczynę chyba nie ma sposobu. Nie pomogło tu unoszenie głosu, przeklinanie, ani obrażanie. Daria zachowywała się jakby była w transie – obsesja, którą dostała na jego punkcie wydawała się być wręcz nieuleczalna. Łaziła za nim wszędzie, gdzie tylko szukał schronienia przed nią: do biblioteki, do stołówki, świetlicy, szatni. Jednak gdy weszła za nim do męskiej toalety, nadal próbując przekonać go do siebie, nie wytrzymał i opuścił szkołę, przysięgając sobie w duchu, że Anita nie dowie się o niczym co wydarzyło się dzisiejszego dnia. 

Następnego dnia w drodze do szkoły chłopakowi robiło się niedobrze na samą myśl o tym, co czeka go po wejściu do budynku liceum. Nie wiedział jak może spławić natrętną dziewczynę, ale wiedział, że jeśli dziś nie uda mu się tego zrobić, to jutro Anita, która ma wrócić do szkoły, sama się rozprawi z rywalką i pewnie znów zostanie zawieszona w prawach ucznia za sposób, w jaki to zrobi. Tak więc próg szkoły przekroczył zupełnie zniechęcony. Z kwaśną miną poszedł w kierunku sali, w której miał mieć teraz polski i wcale nie zdziwił się, kiedy zobaczył, kto tam na niego czeka. Już wcześniej zauważył, że Daria nauczyła się jego planu lekcji na pamięć.
- Cześć – powiedziała dziewczyna przyjaźnie. 
Dawid zignorował ją. To była jego nowa taktyka. Nie zauważać jej. Nie komentować. I nie dawać się wyprowadzić z równowagi. 
- Co się wczoraj stało? Wyszedłeś tak nagle.
Chłopak ugryzł się w język, by jej nie odpowiedzieć. Otworzył plecak, wyciągnął przypadkowy zeszyt i zaczął udawać, że się uczy. Dziewczyna chyba postanowiła mu na to pozwolić, bo nic nie mówiła, tylko w milczeniu stała obok niego. Chłopak wytrzymał jej obecność przez niecałe dwie minuty. Później zamknął zeszyt i powstrzymując w sobie wybuch gniewu podszedł do swojej klasy zgromadzonej w jednym miejscu i przyłączył się do ich rozmowy (co zdarzał się niezwykle rzadko!). Stał z nimi aż do dzwonka. Okazało się, że klasa Darii ma teraz lekcję w sali naprzeciw. Dawid rozpoznał stojącą pod tamtą salą dziewczyną, która zaledwie dwa tygodnie wcześniej podeszła do niego na przerwie i ostrzegła go przed nową koleżanką z klasy. Zdesperowany postanowił na następnej przerwie poprosić ją o pomoc. Tak więc godzinę później podszedł do niej, gdy stała w gronie koleżanek i rzekł:
- Cześć. Możemy pogadać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)