środa, 10 lipca 2013

Rozdział 94

- Właśnie! O co ci chodziło, gdy mówiłeś, że będę niedługo członkiem zarządu? – zapytała Ula.
- Chciałem ci to powiedzieć w jakichś lepszych okolicznościach, ale jak zwykle nie wyszło. Na ostatnim zebraniu zarządu rozmawialiśmy nie tylko o kandydaturze Doroty.
- Marek zaproponował, żebyśmy podzielili udziały tak, abyś ty też dostała część – dodała Paula.
- Ja? Ale przecież ja nie...
- Ula, niedługo będziesz moją żoną i z całą pewnością zasługujesz na to, by stać się członkiem zarządu.
- Ale...
- Stwierdziliśmy, że to świetny pomysł. Teraz udziały są podzielone pomiędzy Marka i mojego brata, 50 na 50. Pomyśleliśmy, że w takim układzie moglibyśmy podzielić udziały tak, jak wyglądało to na początku istnienia firmy.
- Każdy po 25%? – zapytała Ula.
- Tak – powiedzieli równo Paulina i Marek.
- Ale przecież... wtedy ja i Marek mielibyśmy po 25 a Aleks 50...
- I tu jest nasza następna decyzja. Aleks odda Paulinie 25%, więc będzie tak, jak dawniej. 50 na 50. Febo i Dobrzański. Tak jak kiedyś: firma w rękach czworga przyjaciół.
- Przyjaciół – powtórzyła cicho Ula.
- Tak, przyjaciół. Chyba zauważyłaś, że przestałem kłócić się o wszystko z Aleksem. Z Paulą już dawno wszystko sobie odpuściliśmy. A wy...
- Ja nie mam ci za złe, że jesteś z Markiem. Kocham kogoś innego – rzekła Paulina z uśmiechem.
- Moi rodzice to zauważyli i dlatego stwierdzili, że to naprawdę dobry pomysł. Poparli nas.
- Teraz wszystko zależy od ciebie. Od tego, czy będziesz chciała wejść w tę spółkę – zakończyła Paula.
- Ale... ja... ja tam nie pasuję. Wy znacie się od zawsze, a ja...
- A ty masz okazję, żeby też nas poznać – powiedziała Paula.
- Naprawdę pani myśli, że to może się udać? – zapytała Ula.
- Jaka pani? – zapytała Paulina z uśmiechem. – Paulina – rzekła podając jej dłoń.
Ula spojrzała na nią zaskoczona.
- Ula – uścisnęła jej dłoń.
- Tak, tak myślę – rzekła Paula.
- Decyzja należy do ciebie. Nie musisz odpowiadać od razu, mamy czas. Ale myślę, że to korzystna propozycja – stwierdził Marek.
- Dobrze, zastanowię się – powiedziała Ula. – Zaskoczyliście mnie.
Violetta wpadła do gabinetu niosąc trzy kawy.
- Melduję wykonanie zadania!
- Trochę dużo czasu zajęło ci to zadanie – rzekł Marek.
- Oj, no bo miałam coś jeszcze do zrobienia, a przecież się nie rozpączkuję.
- Dobra... Viola, idź już.
Violetta zrobiła oburzoną minę i wyszła.
Marek, Ula i Paulina siedzieli jeszcze trochę, wypili kawy, pogadali o wszystkim i o niczym, po czym Paulina oświadczyła, że musi już iść.
- Ula, może mnie odprowadzisz na dół? Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie.
- No dobrze – rzekła zaskoczona, po czym pocałowała krótko narzeczonego i wyszła za jego eks.
Marek stwierdził, że weźmie się do pracy i zakopał się w papierach. Nagle do jego gabinetu bez pukania weszła wysoka, chuda blond modelka. Marek poderwał się z miejsca.
- Klaudia, co ty tu robisz? Jak tu weszłaś?
- Twoich obrończyń nie ma, siedzi tylko ta... ta wariatka.
- Violetta to moja sekretarka i nie życzę sobie, żebyś ją obrażała. Czego chcesz?
- Oj, Marek, nie bądź już taki oschły, przecież ich już nie ma – rzekła robiąc krok w jego stronę.
- O co ci chodzi?
Dziewczyna podeszła jeszcze bliżej.

W tym momencie Ula weszła do sekretariatu. Zdziwiły ją niedomknięte drzwi od gabinetu prezesa. Podeszła bliżej. Zobaczyła Klaudię klejącą się do Marka. Postanowiła nie wchodzić, tylko obserwować rozwój sytuacji.
- Swoją drogą nie musiałeś mnie tak poniżać – znów podeszła bliżej. – Ale wiesz, było minęło. Wybaczam ci.
- Nie musisz.
- Co to niby miało znaczyć?
- Klaudia, czy ty nie rozumiesz, że się zmieniłem? Nie jestem już taki jak kiedyś! Zależy mi tylko na Uli i ty tego nie zmienisz, więc mów, o co ci tak naprawdę chodzi!
- Mówiłam już, przyszłam przedłużyć umowę.
- A ja mówiłem ci, że wszystko ma swój koniec. Poszukujemy nowych modelek, nie będziemy wystawiać ciągle tych samych twarzy. Ty miałaś już swoje pięć minut, więc teraz żegnam – rzekł siadając.
Klaudia zdążyła już obejść biurko. Usiadła na nim tak, że znalazła się naprzeciw Marka, nachyliła się i zapytała:
- Zmieniłeś się? – wybuchnęła śmiechem. – Tacy, jak ty, nigdy się nie zmieniają.
Zaczęła bawić się jego krawatem.
Ula przyglądała się temu z przerażeniem. Scena, która pojawiała się w jej najgorszych koszmarach, działa się naprawdę. Zastanawiała się, czy jej zakończenie będzie takie jak w tych snach, bawiąc się jednocześnie pierścionkiem na palcu i będąc w gotowości, by w każdej chwili zdjąć go i rzucić ukochanemu. Coś jej jednak mówiło, że nie będzie takiej konieczności. Pomimo tego wiedziała, że właśnie teraz dowie się, czy dobrze postąpiła ponownie obdarzając narzeczonego zaufaniem.
Tymczasem Marek, chyba już z przyzwyczajenia, nie zwrócił z początku uwagi na czyny Klaudii. Dopiero po chwili przeszło mu przez myśl „Nigdy więcej!”. Wyszarpnął modelce krawat i rzekł podniesionym głosem:
- Co ty wyprawiasz?! Powiedziałem, żebyś wyszła! Czy nie wyraziłem się jasno?!
- Daj spokój, przecież widzę, że ci się podoba... – rzekła Klaudia zmysłowym głosem, po czym zaczęła zbliżać się do niego, by go pocałować.
Marek po raz pierwszy nie czuł potrzeby, by jej ulec. Po raz pierwszy takie zachowanie ze strony jakiejś dziewczyny ogromnie go irytowało; mało tego, czuł do tej dziewczyny obrzydzenie. Widząc, co chce zrobić Klaudia, odepchnął ją stanowczo, sprawiając, że prawie upadła na biurko, wstał z fotela i wybuchnął:
- Co ty sobie w ogóle do cholery wyobrażasz?! Tylko tyle potrafisz?! Tylko tak potrafisz osiągnąć swój cel?! Okaż chociaż odrobinę inteligencji! Czy wiesz, jaką opinię wyrobiłaś sobie w oczach innych?! Jesteś dokładnie taka jak powiedziała Paulina! Zastanów się nad sobą! A teraz wyjdź!
- Ale my...
- Nigdy nie było żadnych nas! To była zwykła gra, ale ty byłaś zbyt głupia, by to zauważyć! Dawałaś bawić się sobą i wykorzystywać, jak jakaś puszczalska nastolatka! Zrozum to wreszcie! I daj spokój mi i mojej przyszłej żonie! Tylko ją kocham, rozumiesz?! Wynoś się!
Zarówno Ula jak i Klaudia były w szoku, gdy słuchały Marka; zachowywał się, jakby dostał szału. Klaudię jego słowa bolały okropnie, ale nie dała tego po sobie poznać, tylko powiedziała cicho:
- Nigdy nie myślałam, że stoczysz się tak nisko. Zarówno ty jak i ta twoja prostacka narzeczona jesteście siebie nawzajem warci.
- Ani mi się waż obrażać Ulę!
Klaudia wybuchnęła śmiechem.
- A co ty taki rycerski?! Pauliny nigdy tak nie broniłeś!
- Pauliny tak naprawdę nigdy nie kochałem! Dlatego się z tobą spotykałem, byłaś rodzajem rozrywki i sposobem na rozładowanie napięcia! Ale teraz jestem z Ulą i to mi w zupełności wystarcza! Nie potrzebuję żadnych pustych lalek na boku! Dlatego żegnam! Wyjdź i zamknij za sobą drzwi!
- Jeszcze będziesz mnie błagał, żebym wróciła – rzekła rozeźlona Klaudia przez zęby, po czym wstała i szybkim krokiem wyszła. 
Nawet nie zauważyła Uli, która stała wzruszona pod drzwiami.
Marek usiadł przy biurku i ze złością zaczął układać papiery.
Ula niepewnie uchyliła drzwi i zapytała:
- Mogę?
Marek zerknął w jej stronę.
- Jasne.
Ula weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Widziałam Klaudię. Dziękuję.
- Za co?
- Słyszałam waszą rozmowę. A właściwie widziałam. Nie dałeś się jej. Dziękuję.
- Daj spokój. Przecież obiecałem ci, że z tym skończę.
- A teraz dałeś mi dowód, że to nie były tylko puste słowa. Dziękuję. I wiesz? – podeszła do niego i przytuliła mocno. – Jestem z ciebie dumna!
Marek wybuchnął śmiechem.
- Bo zacznę się rumienić.
Ula się uśmiechnęła.
- Tylko nie spocznij na laurach. To, że raz oparłeś się Klaudii...
- Nie znaczy, że następnym razem też będzie tak łatwo – przerwał jej Marek. – Ula, wiem, jaki jestem i uwierz mi, że nie będę mniej ostrożny niż do tej pory.
- Mam nadzieję – Ula z uśmiechem pogroziła mu palcem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)