poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 58

Drugoklasistka spojrzała na Dawida z uniesionymi brwiami, zerknęła na swoje równie zaskoczone koleżanki i odparła:
- Jasne.
Minęli oniemiałą Darię i usiedli na ławce pod oknem.
- Słuchaj... – zaczął Dawid pewnie. – Potrzebuję twojej pomocy. Albo czyjejkolwiek. Ale tylko ciebie stamtąd miałem okazję poznać, więc gadam z tobą.
Dziewczyna miała minę, jakby nie wierzyła w to, co słyszy.
- Ty?
- Tak.
- Eee... jasne. Co jest?
- Odciągnij ode mnie tą pijawkę.
- Kogo?
- No tą całą Darię! Łazi za mną non stop! Doczepiła się jak rzep!
- A co ja mam niby zrobić?
- Nie wiem. Zajmij ją czymś. Znajdź jej chłopaka. Przywiąż do kaloryfera. Cokolwiek!
Dziewczyna patrzyła na niego w milczeniu.
- Więc? – ponaglił ją.
- Nie wiem – powiedziała powoli. – Mogę spróbować. Ale szczerze wątpię, czy coś z tego wyjdzie.
- Wierzę w ciebie – uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę. – Dawid.
- Angelika – uścisnęła mu dłoń.

***

Dziewczyna robiła co mogła, by dotrzymać danego słowa, lecz jak dotąd nieskutecznie. Daria wyraźnie nie była zainteresowana niczym, co koleżanki z klasy mają jej do powiedzenia. Jej myśli i działania przez cały dzień nakierunkowane były na jedno: Brutusa. Tak więc chłopak z ulgą przyjął do wiadomości fakt, że wybiła 13:10 i skończył lekcje. Wyszedł na boisko i zastał tam niemal wszystkich uczniów: był dzisiaj wyjątkowo ciepły dzień i wszyscy woleli spędzać kilka minut przerwy na świeżym powietrzu. Ruszył w kierunku wyjścia z boiska. Po drodze, jak zwykle, dogoniła go Daria.
- Hej, już kończysz?
Chłopak ją zignorował.
- Dzisiaj dużo o nas myślałam, wiesz?
Oniemiały Dawid zatrzymał się i obrócił w jej stronę, pytając przy tym:
- Słucham? Jakich „nas”? Dziewczyno, co ty sobie roisz w tej głowie? Nie ma żadnych „nas”, nigdy nie było i nigdy nie będzie! Zrozum to!
- Dlaczego tak mówisz? – zapytała spoglądając na niego smutno.
Dawid nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
- Ty jesteś chora! Lecz się, dziewczyno!
To, co wydarzyło się chwilę później, trwało zaledwie kilka sekund. To, jak Daria dostrzegła za plecami Brutusa Anitę zmierzającą w ich stronę i zaczęła działać jak w amoku. To, jak podeszła do niego bliżej, przyciągnęła go za kurtkę bliżej siebie i to, jak wpiła się w jego usta, nim chłopak zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Dawid potrzebował chwili, by zrozumieć co się dzieje. Od razu mocno odepchnął ją od siebie.
- Dawid! – usłyszał za plecami czyjś krzyk. Obejrzał się i zobaczył, że to Angelika. – Dawid! Twoja dziewczyna to widziała!
Chłopak zbladł.
- Co...? To... niemożliwe...
Rozejrzał się. Anity nigdzie nie było.
- Nie ma jej tu – powiedział.
- Wybiegła – Angelika podeszła bliżej niego.
- Gdzie?! – chłopak chciał od razu za nią pobiec.
- To nie ma sensu. Nie dogonisz jej.
Dawid z wściekłością ponownie się rozejrzał. Dostrzegł Darię. Wpadł w zimną furię.
- Ty! - wrzasnął przyciągając uwagę tych, którzy jeszcze nie zauważyli, że dzieje się coś dziwnego. – Ty podła zdziro! – ruszył w jej kierunku. Dziewczyna, widząc jego minę, instynktownie cofnęła się o kilka kroków. – Jeśli ona... jeśli Anita mi nie uwierzy... to... zabiję cię suko, rozumiesz?! Będziesz błagać na kolanach żeby przenieśli cię do innej szkoły. Jak ty w ogóle śmiałaś choćby śnić, że kiedykolwiek będziemy razem, że na ciebie chociażby spojrzę, co?! Jesteś wariatką, tobie potrzebna jest pomoc! I jesteś kompletnym zerem! Znajdź sobie jakiegoś kretyna na swoim poziomie, a nie wspinasz się na mój! I jesteś żałosna, jeśli myślałaś, że zacznę się z tobą zadawać tylko i wyłącznie dlatego, że założysz koszulkę z SOAD! Jesteś najbardziej pustą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem!
Daria płakała. Ludzie na boisku przyglądali się im w skupieniu. Była cisza. Brutus chciał coś jeszcze dodać, ale ostatecznie odpuścił. Ważniejsze było, żeby teraz znaleźć Anitę i wszystko jej wyjaśnić. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z boiska. Dobiegła do niego Angelika.
- Dobrze jej powiedziałeś.
Zignorował ją.
- Mogę ci pomóc.
- Nie możesz – warknął.
- Mogę. Mogę poręczyć, że to ona cię pocałowała. I że zrobiła to tylko dlatego, że zobaczyła tą... jak ona ma na imię?
- Anita.
- Tą Anitę.
- Myślisz że Anita będzie z tobą gadać? Myślisz, że będzie chciała słuchać czyichkolwiek wyjaśnień?
- Nie wiem. Ale warto spróbować. Spróbuj sam, a jak nie dasz rady jej przekonać, to zgłoś się do mnie.
- Czemu to robisz? – zatrzymał się i spojrzał jej w oczy.
- Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Po prostu nie lubię tej małpy, a ty wyglądasz na porządnego gościa, więc szkoda mi ciebie. A skoro mogę pomóc, to czemu tego nie zrobić?
Chłopak westchnął.
- Dobra – powiedział. – To może... wymienimy się numerami? I jak coś to będę dzwonił do ciebie.

***

Anita szła wściekła przez miasto. Przed chwilą zadzwoniła do Jokera i dowiedziała się, że jest w domu, więc teraz szła do niego. Po drodze odrzuciła dwa połączenia od Dawida. Przy trzecim wyłączyła telefon. W końcu weszła do mieszkania przyjaciela. Poszła prosto do pokoju Roberta.
- Cześć Ani... co się stało? – zapytał widząc jej minę.
- Dawid... – powiedziała łamiącym się głosem.
- Co z nim? – zaniepokoił się.
- To... już koniec... – rzekła cicho. Miała minę, jakby nie bardzo wiedziała, co się wokół niej dzieje.
- Co?! Roztrzaskał się?! – Joker aż wstał.
- Co?
- No... na motorze. Zabił się?
- Nie! O czym ty gadasz?
- Och, to dobrze. A już się przestraszyłem.
- Dlaczego tak pomyślałeś?
- Bo... powiedziałaś, że to koniec... i wyglądasz jakbyś przeżyła jakiś wstrząs... więc co się stało?
- Jest cały i zdrowy. Tylko że... – głos jej się w końcu załamał. Podeszła do Roberta i wtuliła się w niego wybuchając płaczem. – On ma kogoś innego! Widziałam go jak całował się z jakąś dziewczyną na boisku! – wychlipała.
Joker odsunął ją od siebie.
- Żartujesz!
Pokręciła przecząco głową.
- Ale przecież... jesteś tego pewna? – zapytał nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. – To niemożliwe. Przecież on świata poza tobą nie widzi! I niby miałby mieć inną na boku? Nie wierzę... – przerwał widząc jej minę. – Przepraszam – wyszeptał przyciągając ją do siebie.
Poczuł, jak Anita opiera głowę o jego klatkę piersiową i płacze. Czekał. Nic więcej nie robił, nic nie mówił. Pozwolił się jej wypłakać. Teraz z głębi serca żałował, że tyle razy pomagał Brutusowi zbliżyć się do Anity, że pozwalał na to i ciągle zachęcał ją, by dała mu szansę. Czuł się winny, ponieważ uważał, że przyczynił się do tego, że dziewczyna po raz kolejny zawiodła się na facecie, i to po raz kolejny tak boleśnie. Zaczął ją głaskać po plecach, by się uspokoiła. Pomyślał, że gdyby teraz zobaczył tego łachudrę, chyba by go zabił. Obiecał sobie, że nie pozwoli mu już się zbliżyć do Anity.
- Zostajesz tutaj – szepnął, po czym cmoknął ją w czubek głowy i przytulił ją jeszcze mocniej. – On już nigdy cię nie skrzywdzi – obiecał.
Po dłuższej chwili dziewczyna trochę się uspokoiła. Odsunęła się od niego tak, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Możesz... – głos znów jej się załamał. Przymknęła powieki i zacisnęła zęby, by ponownie się nie rozpłakać. Po chwili znów spróbowała. – Możesz mi powiedzieć dlaczego... dlaczego ja mam takiego pecha do was... – przerwała na chwilę. – Każdy facet na jakiego trafiłam okazuje się podłą świnią. Wszyscy. Bez wyjątku – po jej policzkach znów popłynęły łzy.
Joker już otwierał usta, by ją pocieszyć, gdy ponownie zwróciła się do niego z lekkim uśmiechem.
- No wszyscy poza tobą.
Robert uśmiechnął się i kciukiem starł jej łzy, po czym ponownie mocno ją przytulił.
- A... a najgorsze w tym jest to... – kontynuowała przez łzy. - ...że naprawdę zaczęło mi na nim zależeć... a on... a on... – umilkła.
Chłopak wtulił swoją twarz w jej włosy. Ponownie pomyślał, że lepiej będzie jeśli Dawid w ogóle nie pokaże mu się na oczy. Nieoczekiwanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Mężczyzna nie zareagował. Anita lekko wyswobodziła się z jego ramion i powiedziała cicho:
- Idź. Nic mi nie będzie.
- Ale...
- Robert, naprawdę. Idź.
Dziewczyna odsunęła się od niego i oparła się plecami o ścianę. Joker wstał i ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Anita wzięła do ręki poduszkę leżącą nieopodal i wtuliła się w nią nasłuchując, kto przyszedł. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i podniesiony głos Roberta:
- I ty jeszcze śmiesz tu przychodzić?! Po tym co jej zrobiłeś?
Krótka chwila przerwy i następny krzyk Roberta:
- Nie ma żadnego „ale”!
Dotarło do niej trzaśnięcie drzwiami i stłumione słowa, których nie potrafiła rozszyfrować. Panowie przenieśli się na korytarz. Po dłuższej chwili Robert wrócił do swojego pokoju. To co zobaczył sprawiło, że miał ochotę cofnąć się, odnaleźć Brutusa i pokazać mu coś więcej niż swój prawy sierpowy. Anita siedziała wtulona w jego poduszkę, drżała płacząc. Łzy spływały po jej policzkach, dłoniach. Była w gorszym stanie niż wtedy, jak ją opuszczał.
- Jeny, Anita... – szepnął przysiadając obok niej.
Dziewczyna gwałtownie odrzuciła poduszkę i rzuciła mu się na szyję.

W tym samym czasie Dawid wyszedł z kamienicy. Zrozumiał, że w żaden sposób nie może liczyć na pomoc Jokera, nie tym razem. Robert uwierzył Anicie. I nie chce słuchać wyjaśnień. Tak więc zrezygnowany chłopak wyciągnął telefon i w akcie desperacji wybrał numer Angeliki.
- I jak? – odebrała po chwili.
- Noo... twoja oferta jest nadal aktualna? Bo przydałaby mi się twoja pomoc.

***

Następnego dnia, chwilę przed ósmą, Dawid usłyszał dźwięk klucza przekręcanego w zamku. Chwilę później w pokoju ku jego zdumieniu nie pojawiła się Anita, lecz Joker, który bez słowa skierował się do pokoju przyjaciółki i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Joker, ty nic nie rozumiesz! – krzyknął za nim Dawid. – To ona się na mnie rzuciła! Ja nic nie zrobiłem! To nie moja wina, że ona się na mnie uwzięła!
Robert wyszedł z pokoju dziewczyny z jej spakowanym plecakiem i ruszył w kierunku wyjścia z mieszkaniu mówiąc przy tym:
- Nie bądź żałosny.
Brutus wstał z kanapy i poszedł za nim.
- W życiu bym jej tego nie zrobił.
Wściekły Joker odwrócił się i zrobił krok w stronę Brutusa odrzucając plecak na podłogę. Dawid cofnął się kilka kroków, przypominając sobie, jak wczoraj Joker bez ostrzeżenia rzucił się na niego, czego efekty było dzisiaj widać na jego twarzy.
- Nie wkurzaj mnie! Przestań w końcu kłamać. I powiem ci jeszcze, że jeśli ci życie miłe, to lepiej się do niej nie zbliżaj.
Z powrotem podniósł plecak i wyszedł z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi.
Załamany Brutus postanowił iść do szkoły. Wiedział, że już nic nie zdziała. Powoli zaczął godzić się z przegraną, wiedział też, że bez względu na to, jak bardzo Angelika będzie się starała, to Anita i tak jej nie uwierzy. Jedyna osoba, która mogłaby tu cokolwiek zdziałać, bardzo dobitnie pokazała, że nie jest po jego stronie.

***

- Anita, poczekaj!
Anita zatrzymała się w drodze na niemiecki i obejrzała do tyłu, by sprawdzić, kto ją woła. Była to ładna, trochę wyższa i szczuplejsza od niej dziewczyna, z ciemnorudymi, wręcz kasztanowymi, prostymi i długimi włosami oraz zielonymi oczami, o nieco ciemniejszym odcieniu niż oczy Anity. Podeszła do niej.
- Znamy się?
- Teraz już tak – odparła tamta. – Jestem Angelika.
Uścisnęły sobie dłonie.
- O co chodzi? – zapytała lekko zdezorientowana Anita.
- To, co mam ci do powiedzenia, pewnie ci się nie spodoba.
Anita uniosła brwi. Angela kontynuowała.
- Chodzi o Brutusa.
Blondynka odwróciła się na pięcie i odeszła. Angelika zareagowała automatycznie.
- Może dasz mi dojść do słowa, a nie tylko robisz z siebie ofiarę, co? Ciekawe, co ty byś zrobiła gdyby spotkało cię coś takiego?! Mogłabyś łaskawie wysłuchać jego wyjaśnień, a nie tylko odstawiać jakiś tani cyrk!
Anita cofnęła się ze złością. Nienawidziła, kiedy ktoś coś jej narzucał.
- A niby co on ma mi wyjaśniać? Wiem co widziałam!
- To trzeba była stać jeszcze kilka sekund dłużej. Zobaczyłabyś, że ją odepchnął. Tak w ogóle to przecież chyba tłumaczył ci, że się do niego doczepiła, powinnaś pomyśleć choć przez chwilę, że ona zrobiła to specjalnie, bo cię zobaczyła.
- Całował się z nią!
- Nie, to ona całowała jego! Przecież widziałaś jak to się zaczęło. Rzuciła się na niego!
- Gówno prawda!
- Myśl co chcesz. To ty później będziesz tego żałować, a nie ja. Ja próbowałam ci to wytłumaczyć. Cześć – Angela nie czekając na odpowiedź Anity, odeszła.
Anita przesiedziała cały niemiecki rozważając to, co usłyszała od nowo poznanej znajomej. Tylko że co Brutus mógł tu dodać? Całował się z nią i kropka, bądź co bądź, nie odepchnął jej od razu! Spojrzała na plan lekcji, który miała w piórniku. Jeszcze godzina wychowawcza i dwa polskie. Na lekcji z wychowawczynią warto by było być, choćby ze względu na to, że to jej pierwszy dzień w szkole po odroczeniu zawieszenia w prawach ucznia. Tylko, że wiedziała, że nie wysiedzi jeszcze choćby jednaj lekcji , ponieważ chce z kimś podzielić się tym, co usłyszała. Ostatecznie postanowiła, że po niemieckim pojedzie do Jokera i porozmawia z nim. A wychowawczynią zajmie się później.
Jak postanowiła, tak zrobiła. W studiu tatuażu Jokera było wyjątkowo tłoczno i zarówno on, jak i jego dwóch współpracowników było zajętych. Anita dopchała się do kumpla, który akurat tatuował gotyckie symbole na przedramieniu jakiegoś mięśniaka.
- A ty nie w szkole? – zapytał ją Robert.
- Nie. Muszę z tobą pogadać.
- Też mi niespodzianka – uśmiechnął się, nawet na moment nie odrywając się od pracy.
Dziewczyna przysunęła sobie krzesłom usiadła i nie zwracając uwagi na klienta Roberta zaczęła:
- Pogubiłam się.
- Serio?
- Przestań się ze mnie nabijać! Mówię poważnie.
- Dobra, przepraszam. Gadaj.
- W szkole rozmawiałam z jakąś laską z drugiej klasy... bo sama do mnie podeszła i zaczęła nawijać o Dawidzie – rzekła spokojnie.
- Jeszcze jedna? – zapytał kpiąco.
- Och, przestań. Mówiła coś, że on niby wcale się z tą laską nie całował. To znaczy całował, ale nie specjalnie. Że on tego nie chciał. Że to ta Daria się na niego rzuciła.
Klient – mięśniak spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Anita nie zwróciła na niego uwagi, tylko czekała na odpowiedź kumpla.
- Więc... – zaczął Joker powoli, ostrożnie dobierając słowa. – Wojtek też mi coś podobnego mówił. Że to wcale nie wyszło z inicjatywy Brutusa i że później z tego straszna afera się zrobiła, bo ją przy wszystkich pogonił.
Na chwilę zaległa cisza.
- Ale że... – wydusiła w końcu z siebie Anita. – Ty dopiero teraz mi o tym mówisz?
- Chciałem ci powiedzieć jak wrócisz ze szkoły. Ja bym się na twoim miejscu dąsał raczej na Wojtka, bo to on wczoraj „zapomniał” ci o tym powiedzieć.
Dziewczyna machnęła ręką.
- Do tego już się przyzwyczaiłam. Szkoda nerwów na wrzeszczenie na niego, i tak nic nie dociera. A co ty o tym wszystkim myślisz? 
- No wiesz, moim zdaniem wychodzi na to, że trochę niepotrzebnie obiłem mu mordę.
Anita westchnęła.
- Więc mam go przeprosić? Zapomnieć o tym wszystkim, powiedzieć, że jestem przewrażliwiona i znowu go błagać o wybaczenie? No weź, to żałosne.
- Szczerze, to nie mam pojęcia, kto kogo powinien przeprosić. On nie zawinił, a ty miałaś prawo się wściec.
- Aha, spoko. Widzisz to? „Dawid, nie przepraszajmy siebie, nie mamy za co, nic się nie stało”.
- Anita, nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Idź do niego i po prostu posłuchaj jego wersji. I wtedy już sama ocenisz.
Anita wstała.
- Nienawidzę tego. Masakra. Dobra, idę. Dzięki.
- Nie ma za co. Odezwij się później.
- Okej.
Wyszła przed studio tatuażu i spojrzała na zegarek. Dochodziła pierwsza. Anita jeszcze raz westchnęła i ruszyła z powrotem w kierunku liceum.
Po kilkunastu minutach była na miejscu. Usiadła na schodach i czekała na przerwę. Miała nadzieję, że Dawid wyjdzie na boisko – nie miała ochoty na poważną rozmowę w szkolnym tłoku. Przeliczyła się. Chłopak nie wyszedł. Zauważyła jednak Angelikę i pomyślała, że może lepiej będzie, jak najpierw jeszcze raz, na spokojnie, wysłucha jej wersji wydarzeń. Ruszyła w jego stronę. Angelika to zauważyła i również odeszła od koleżanek.
- Jesteś – powiedziała. – Wiedziałam, że wrócisz.
- Opowiedz mi wszystko od początku. Ze szczegółami. Nic nie omijaj.
- Okej. To może… usiądźmy. To długa historia.
Usiadły na schodach. Angelika zaczęła mówić. Opowieść rozpoczęła od pierwszego dnia, kiedy w szkole pojawiła się Daria. Anita dowiedziała się, jak wielu rzeczy Dawid jej nie powiedział. Może nie kłamał, ale niektóre sytuacje zachowywał dla siebie. 
- Nie wiedziałam – rzekła Anita, gdy Angela opowiedziała jej, że ostrzegała Dawida przed nową. – Nie wiedziałam, że się znaliście.
- Nie mówił ci, bo za bardzo się tym nie przejął. Olał to i teraz są takie, a nie inne konsekwencje.
Kontynuowała. Opowiadała jej to, co udawało jej się zaobserwować – nie było tego za dużo. W końcu doszły do sytuacji z poprzedniego dnia. Akurat zadzwonił dzwonek na lekcje, ale obie zignorowały go.
Angelika w końcu zakończyła swoją opowieść. Zaległa cisza, którą przerwała Anita:
- Co mam zrobić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)