wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 77

Ta noc była wyjątkowo duszna i wyjątkowo cicha jak na tę porę roku i  to miasto. Zwykle Warszawa była miastem, które nie zasypia. Gwar na ulicy, pędzące samochody o każdej porze dnia i nocy... ale dziś było inaczej. Było zbyt spokojnie. Zbyt cicho, jakby zaraz miało rozpętać się piekło. I tak też się stało.

Sam dokładnie nie wiedział, co go obudziło. Usiadł na swoim łóżku. Czuł się niespokojny. Ostatnio wystarczał nawet mały szelest, by postawić go na nogi. Wszystko wywoływało w nim niepokój. Zaczął myśleć, że popada w paranoję. Stał się nadzwyczaj  czujny. Teraz to on musiał się troszczyć o siebie i swojego brata, który przeżywał koszmar. Martwił się o niego. Nie miał pojęcia jak mu pomóc.
- Uspokój się, Joker – powiedział sam do siebie i z powrotem położył się do łóżka.
Jednak nadal nie mógł zasnąć. Wiercił się w łóżku, aż w końcu nie wytrzymał. Wstał i ruszył do pokoju swojego brata, zapewniając się w duchu, że wszystko jest w porządku. Po drodze spojrzał w okno – błysnęło się. Chwilę później zagrzmiało – powoli zbliżała się burza.
Robert westchnął i otworzył drzwi od pokoju brata.
To, co tam zobaczył sprawiło, że zamarł. Wojtek, śmiertelnie blady, leżał w zmiętej pościeli, zaplamionej krwią z pociętych nadgarstków. Ku przerażeniu młodszego brata nie dawał żadnych oznak życia...

Dochodziła dwunasta. Anita siedziała w kuchni i grzebała widelcem w talerzu z surówką pod czujnym okiem matki próbującej zachęcić ją do jedzenia. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Anita poderwała się z miejsca z zamiarem ucieczki do pokoju, ale matka lekko pchnęła ją z powrotem na krzesło.
- Jedz – powiedziała stanowczo, po czym udała się do drzwi. Po chwili wróciła prowadząc za sobą gościa. – Koleżanka do ciebie przyszła – rzekła do córki.
- Angelika? – Anita nie kryła zdumienia. – Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
- Jak to skąd? Wypytałam Brutusa. W ogóle się do nas nie odzywasz, a my się martwimy. Nie chciała przyjść góra do Mahometa, to przyszedł Mahomet do góry.
Anita westchnęła.
- Nie odpuścisz? – zapytała przyjaciółkę z rezygnacją.
- Nie – odparła twardo Angela.
Anita zrezygnowana wstała od stołu.
- To chodźmy do mojego pokoju.
- Ale... – zaczęła Malwina, jednak córka jej przerwała:
- Nie chcę tego, jest ohydne.
Po czym skierowała się do swojego pokoju prowadząc za sobą przyjaciółkę.
- Sory za bałagan – powiedziała obojętnie, siadając na łóżku i wskazując miejsce obok – Siadaj.
Angelika usiadła i zapytała wskazując na brzuch koleżanki:
- Jak się czujesz?
- Lepiej – Anita wzruszyła ramionami. – Już prawie nie boli, szybko się goi. Pewnie niedługo będą ściągać mi szwy. 
- To dobrze.
Zaległa kłopotliwa cisza. Angelika w pośpiechu szukała jakiegoś tematu.
- A poza tym? Słyszałam, że jesteś na diecie.
- To o tym teraz rozmawiacie wszyscy? O tym jak się czuję i co robię? – zapytała chłodno Anita.
- Przestań! – upomniała ją Angela. – Przestań odtrącać wszystkich dookoła. Wiesz dobrze, że dla nas wszystkich znaczysz bardzo dużo i że się o ciebie martwimy! Tak, rozmawiamy o tobie, bo chcemy ci pomóc, ale nie dajesz nam szansy. I nie myśl, że jak będziesz się wściekać to stąd wyjdę! Nie odwalę się od ciebie!
Dziewczyny w milczeniu piorunowały się wzrokiem. W końcu Angela przerwała ciszę.
- Rozmawiasz z kimś poza profesorkiem?
- Z tobą – burknęła blondynka.
Angelika przewróciła oczami.
- Wiesz, o czym mówię.
- A ty wiesz, jaka jest prawda. To po co się pytasz?
Angela odpowiedziała pytaniem na pytanie:
- Nie uważasz, że Brutus zasługuje na to, żebyś z nim porozmawiała?
- A nie uważasz, że jakby mu zależało, to sam by się odezwał.
- Jak? Przecież nie masz telefonu? A chyba nie chciałabyś, żeby do ciebie przyszedł, co? Jesteś gotowa na rozmowę ze swoim chłopakiem w cztery oczy?
- Nie – mruknęła.
- No widzisz.
- Oj, no dobra, napiszę do niego kiedyś przy okazji od matki. Zadowolona?
- To ty masz być zadowolona.
- Więc przestań mnie wkurzać! – westchnęła. – Gadaj lepiej, co u was. Bo już mam dosyć słuchania rad i poleceń.
- U nas? Raczej po staremu. Zbliża się koniec roku, więc w szkole masakra. No a Kinia umawia się ze Sławkiem.
Anita uśmiechnęła się lekko.
- Jednak? Po tej imprezie zaczęli się spotykać?
- Mhm. I z tego co widzę zanosi się na coś poważniejszego. Nawet dzisiaj mieli się spotkać, ale Sławek w ostatniej chwili zadzwonił, że mu nie pasuje, bo musi jechać do Wojtka do szpitala.
Ledwo to powiedziała, zrobiła przerażoną minę i przygryzła dolną wargę.
Anita pobladła.
- Co się stało? – zapytała czując jak narasta w niej panika.
- Nic złego, jakiś tam drobny wypadek miał i...
- Angelika, gadaj prawdę!
Rudowłosa opuściła wzrok na swoje kolana. 
- Wojtek próbował się zabić.
- CO?! – Anita zerwała się gwałtownie z łóżka, ale syknęła i usiadła z powrotem, gdy poczuła ból w miejscu, gdzie miała szwy. Nie przejęła się tym jednak, tylko chwyciła Angelikę za ramiona i potrząsając ją zapytała przerażona: - Co on zrobił?! Gadaj natychmiast!
Angelika spojrzała na przyjaciółkę z rezygnacją i powiedziała:
- Wiem tylko tyle, co Sławek powiedział Kindze. Podobno dzisiaj w nocy podciął sobie żyły.
- Nie! – Anita opadła na poduszki i schowała twarz w dłoniach.
- Anita... – Angela przysunęła się bliżej i położyła rękę na ramieniu przyjaciółki, która jednak strąciła ją i krzyknęła przez łzy:
- Puść mnie! Co z nim?
- Brat go znalazł i zdążył w samą porę wezwać pogotowie. Nic mu nie będzie.
- To moja wina – jęknęła Anita.
- Nie, to nieprawda. Uwierz mi, rozumiem, że...
- Gówno rozumiesz, słyszysz?! Nic nie wiesz i przestań udawać, że jest inaczej! Długo mieliście zamiar mnie okłamywać?! Po co tu w ogóle przylazłaś, żeby kłamać mi w oczy?!
- Nie, ja...
- Mam dosyć tej waszej udawanej troski! Kto cię tu przysłał, co? W dupie masz mnie i moje uczucia, nie masz zielonego pojęcia, co tam się działo! Nie wiesz, jakie to uczucie, kiedy ktoś cię poniża tak, że odechciewa ci się żyć! Nie masz pojęcia jak to jest, gdy ktoś bawi się twoim kosztem! I nie wiesz, jakie to uczucie, kiedy dowiadujesz się, że twój przyjaciel próbował się zabić, bo widział jak jesteś gwałcona! No co się tak patrzysz?! Wynoś się stąd! Słyszysz?! Spadaj!
Angelika poderwała się z łóżka i otarła łzy z twarzy.
- I tak cię w tym bagnie nie zostawię! Możesz sobie udawać, że jesteś niezrozumiana przez wszystkich i że jesteś największą ofiarą, ale wiedz, że innych też to dotyka i inni też przez to cierpią! Mam nadzieję, że w końcu to do ciebie dotrze! Odezwę się wkrótce. Cześć!
I wyszła zostawiając zapłakaną przyjaciółkę samą.

Minęło kilka godzin. Do pokoju Anity zajrzała Malwina.
- Córuś... Anita, znowu płakałaś?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Jej matka westchnęła zrezygnowana i rzekła:
- Ten twój lekarz dzwonił, że zaraz przyjedzie sprawdzić, co u ciebie. Wiesz może, co on taki troskliwy?
- Radek zawsze był troskliwy.
- Jesteście na „ty”?
Anita usiadła na łóżku.
- Nie mówiłam ci wcześniej, ale znam Radka od dawna. To kolega Wojtka. Poznałam go jak jeszcze mieszkałam na Szarotki.
Malwina uniosła brwi.
- A dentystę jakiegoś znasz? Bo ząb mnie ostatnio boli.
Anita parsknęła śmiechem. Malwina również się uśmiechnęła i rzekła:
- To jak przyjdzie powiem mu, żeby tu zajrzał.
I wyszła.
Po kilkunastu minutach lekarz zjawił się w jej pokoju.
- Cześć, Ancia. Co tam?
- Okej – odparła beznamiętnie.
- A tak dokładniej? Jak rana? Goi się?
- Chyba.
- To dobrze. Daj mi chwilę, umyję ręce i zobaczymy co i jak, okej?
- Dobrze.
Mężczyzna zniknął na chwilę. Gdy wrócił, delikatnie podwinął leżącej dziewczynie bluzkę i zerwał opatrunek.
- No ładnie. Lada chwila będziemy zdejmować szwy. Boli cię?
- Czasem jak się gwałtowniej ruszę, albo niechcący tam dotknę.
- A jak dieta? Jesz to, co masz na tej kartce?
- Mniej więcej. To jest obleśne.
- Jedz, nic ci od tego nie będzie. Nie boli cię brzuch po tym jedzeniu? Nie mdli cię albo nie wymiotujesz?
- Nie.
- Kiedy masz kontrolne badania? Tak z wierzchu to nic nie widać, trzeba zrobić usg. Jakoś w przyszłym tygodniu masz termin, nie?
- Być może.
- Mało rozmowna jesteś. A jak się czujesz... poza tym? Twoja mama od wejścia mi powiedziała, że masz problemy ze snem, to prawda?
- Tak.
- Coś więcej?
- Co mam ci powiedzieć? Nie mogę zasnąć, a jak zasnę to zaraz mam wrażenie, że ktoś się na mnie gapi. Albo mam koszmarne sny. Ciągle mi się śni, że... ee tam.
- Że?
- Że znowu tam jestem.
- To leży w twojej psychice. Minie, obiecuję. A tymczasem próbuj zasnąć za każdym razem kiedy masz okazję. Musisz spać, bez snu nie da się żyć.
- Poważnie? – zakpiła.
- Co się dzieje? – Devil zmarszczył czoło. – Dziwnie się dzisiaj zachowujesz.
- Wydaje ci się.
Jednak ten nadal przyglądał jej się badawczo.. Tymczasem Anita usiadła na łóżku i zapytała:
- A co tak ogólnie słychać? Wiesz, jestem tu odcięta od świata.
- Po staremu. Wszyscy wypytują, co u ciebie słychać.
- Aha. A co u Czarnego i Jokera? Bo coś się nie odzywają.
- Wszystko w porządku – odparł bez mrugnięcia okiem.
- Serio? – zapytała. – A myślałam, że Wojtek chciał przenieść się na tamtą stronę... Ee tam, pewnie coś mi się pomyliło – rzekła z udawaną beztroską.
- Ancia...
- Nie, no ściemniaj sobie dalej. Na pewno jak będę okłamywana poczuję się lepiej.
- Skąd wiesz?
- Na pewno nie od was.
- Nie chcieliśmy cię martwić.
- A ja chciałam wam zaufać. Ale już mi ta chęć przeszła, nie martw się.
- Anita...
- Nie chcę tego słuchać. Powiedz mi lepiej, jak to się stało. Tylko szczerze. Będę wiedziała jak będziesz kłamał.
- Nie wolno mi o tym...
- Pytam cię jak kumpla, a nie jak lekarza. Jak do tego doszło i co się z nim teraz dzieje?
Radek przeczesał dłonią włosy i zaczął:
- W nocy, jak była ta burza, Roberta coś tknęło i poszedł zajrzeć do Wojtka. Znalazł go nieprzytomnego. Wezwał pogotowie, pewnie próbował jakoś mu pomóc, nie wiem, nie było mnie w szpitalu jak go przywieźli. Na szczęście Joker znalazł go na tyle szybko, że Wojtek nie stracił jeszcze dużo krwi. Jak u niego byłem uzupełniali mu krew w organizmie. Szybko się wyliże. Zgodnie z procedurami będzie musiał pogadać z psychologiem, ale jak go znam, to tak nakombinuje, że go to ominie. I wywalą go do domu. Tyle.
- Świetnie – mruknęła dziewczyna, po czym zerwała się z łóżka. – To zbieraj się, jedziemy do szpitala.
- Co? – zapytał zdziwiony, ale ona zdążyła już wyjść z pokoju.
- Dalej, nie będę czekać! – dobiegł go jej głos.

***

Byli już w szpitalu.
- To jest zły pomysł – zwrócił się po raz kolejny do Anity Radek.
- A czy ktoś się ciebie pyta o zdanie? – zapytała retorycznie, po czym dodała ostro. – Masz mnie tam zaprowadzić i tyle. Nie potrzebuję twojej aprobaty co do moich czynów. Dla mnie nie liczy się opinia ludzi, którzy kłamią mi w żywe oczy.
Radek westchnął zatrzymując się na środku szpitalnego korytarza.
- Anita... To nie tak. Po prostu nie chciałem cię martwić. Masz już dosyć problemów.
Blondynka spojrzała na niego wilkiem.
- Jeśli myślisz, że w ten sposób mi pomożesz, to jesteś w błędzie! Muszę o wszystkim wiedzieć i muszę czuć, że mam w kimś oparcie! Ale nie, no spoko. Kłam dalej a skończę tak jak Wojtek. Jeżeli w ogóle uda wam się mnie odratować! – krzyknęła ze łzami wściekłości w oczach.
Wszystko się w niej gotowało. Najchętniej wygarnęłaby mu wszystko, co o nim myśli i odeszła, ale kto wtedy zaprowadził by ją na salę, na której leżał Wojtek?
Radek zrobił krok w jej stronę i już otwierał usta by coś powiedzieć, lecz dziewczyna mu przeszkodziła:
- Już skończ. Gdzie on leży? 
Mężczyzna przez dłuższą chwilę przyglądał się jej w milczeniu. Teraz już wiedział, że zrobił źle, ale przecież choćby nie wiem jak bardzo chciał nie jest w stanie cofnąć czasu i wypowiedzianych – a może raczej niewypowiedzianych – słów.
- Przepraszam cię, Anita – powiedział cicho.
- Pokój – rzekła tak, jakby jego słowa nic nie znaczyły.
- 24.
Anita odwróciła się i ruszyła przed siebie.
- Bądź łaskaw nie czekać na mnie – odparła, nawet na niego nie zerkając.
Chwilę później zobaczyła siedzącego w oddali Jokera. Chłopak siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Nastolatka nawet nie chciała wiedzieć, jak on się teraz czuje. W końcu to on go znalazł. Podeszła do niego powoli i przysiadła się cicho.
Robert podniósł głowę i spojrzał na nią przelotnie.
- Cześć. Jak się czujesz? – zapytała niepewnie.
Zdawała sobie sprawę, że gdyby nie ona, nic złego by się Wojtkowi nie przydarzyło.
- A jak mam się czuć?
Anita speszona spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Przepraszam. To było głupie pytanie – przerwała na chwilę. – Robert, nie wiem, co mam powiedzieć, jak przeprosić... To, co się z nim teraz dzieje i co będzie się dziać to moja wina. Ja...
- Przestań – przerwał jej. – Wcale tak nie myślę. 
Blondynka spojrzała na niego poirytowana.
- Wiem, że tak jest. Nie musisz zaprzeczać, żebym poczuła się lepiej.
- Słuchaj, gdybym to ja tam był, przy twoim porwaniu, też rzuciłbym ci się na pomoc. Każdy by tak postąpił. Więc nie obwiniaj się za to.
- Ale Wojtek...
- Jedyną osobą, którą mogę obwiniać, jestem ja sam. Nie potrafiłem do niego dotrzeć i mu pomóc. Nie dopilnowałem go i zrobił co zrobił. A ty, młoda, nie masz z tym nic wspólnego.
- Nie wiem, co byśmy wszyscy bez ciebie zrobili – odparła szczerze, opierając swoją głowę na jego ramieniu.
Ten parsknął śmiechem i objął ją ramieniem.
- Byłoby z wami źle.
- Joker, jak on się czuje?
- Lekarz powiedział, że niebezpieczeństwo minęło i że przydałoby mu się wsparcie psychiczne. Ale ja nic nie mogę zrobić. W ogóle ze mną nie rozmawia. Może ty byś spróbowała?
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Jesteś tego pewien?
- Tylko tobie tak naprawdę ufa.
- Ufał – poprawiła go. – Widzisz, ostatnio się pokłóciliśmy.
- Spróbuj.
Anita chwilę wpatrywała się w zmartwione oczy przyjaciela, po czym odparła:
- Spróbuję – i wstała.
Niepewna swego przekroczyła próg pokoju szpitalnego, w którym leżał Wojtek i przystanęła koło jego łóżka.
Chłopak był blady, leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Na obu nadgarstkach miał solidne opatrunki, zaś koło łóżka był stojak z kilkoma dziwnymi kroplówkami.
- Nie przypominam sobie, żebym prosił o jakąś wizytę. A twoją w szczególności – powiedział nawet nie otwierając oczu.
- Nie no, nawet nie sil się na uprzejmość – odparła zgryźliwie. – Dobrze, że nie śpisz, mamy do pogadania.
Otworzył oczy i zmierzył ją wściekle.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
- Coś ty sobie w ogóle myślał?! – naskoczyła na niego, ignorując jego słowa. – Pomyślałeś choć przez chwilę o tym, jakie będą tego konsekwencje? O tym, jak poczuje się Robert, kiedy cię znajdzie?! Pomyślałeś?! Albo o mnie, co będzie, jak się o tym wszystkim dowiem?
- Wydaje mi się, że ostatnio to sobie wyjaśniliśmy – odparł bez cienia skruchy. – To, co ty robisz, to twoja sprawa, a to, co ja robię, moja, więc łaskawie ucisz się, odwróć i wyjdź.
Dziewczyna patrzyła na niego zszokowana. 
- A więc to o to chodzi... – szepnęła, po czym dodała z niedowierzaniem. – Naprawdę dlatego to zrobiłeś? Przecież to wszystko, co wtedy powiedziałam, mówiłam pod wpływem chwili! Nie myślę tak!
- Zrobiłem to, bo tego chciałem i ty nie masz z tym nic wspólnego – powiedział stanowczo.
Jednak Anita nie zwróciła na to uwagi, tylko postanowiła mu to wszystko wyjaśnić. To, jak głupio wtedy postąpiła. Nigdy nie chciała go zranić, ani stracić, a zrozumiała, że było już tak blisko... Wcześniej nie dopuszczała do siebie myśli, że to mogłoby skończyć się inaczej. Usiadła na jego łóżku i kontynuowała.
- Wojtek, nie myślę tak. Nie wiem, co mi w ogóle odbiło, że tak powiedziałam.
- Ale mnie to już...
- Nie chciałam zrobić sobie krzywdy – przerwała mu. – To znaczy chciałam, ale nie tak, żeby ze sobą skończyć – spojrzała na niego ze łzami w oczach. – Nawet nie wiesz jak ja się czułam, gdy dowiedziałam się o tym co sobie zrobiłeś. Wojtek, nie mogę cię stracić. Nie po tym wszystkim. Ja... – po jej policzku płynęły kolejne łzy. Nie sądziła, że jest jeszcze w stanie płakać.
Wojtek skapitulował. Nigdy nie mógł się długo na nią gniewać, a już w szczególności kiedy ta mała blondynka siedzi przy nim, taka krucha, bezbronna, zapłakana i liczy na jakiś gest z jego strony. Zawsze chciał jej pomagać, być przy niej blisko, szczególnie po tamtych przeżyciach. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i powiedziała jednocześnie splatając ich dłonie.
- Mieliśmy trzymać się razem. Powiedz mi, dlaczego to nam nie wychodzi?
- Bo jesteś uparta – odparł uśmiechając się do niej słabo. 
- Obiecuję, że już nie będę – rzekła, jednocześnie przykładając sobie prawą rękę do piersi na znak obietnicy dotrzymania danego słowa. 
- Taa, jasne – roześmiał się głośno. 
- No wiesz? – odparła urażona, po czym delikatnie położyła się koło niego, zaś swoją głowę ułożyła na jego torsie. – Zaczynamy wszystko od nowa – dodała. – Od teraz mówimy sobie o wszystkim. Zaczynaj. Jak się czujesz? I dlaczego tak naprawdę chciałeś to zrobić?
Wojtek westchnął i zaczął głaskać ją po włosach. 
- Nie radzę sobie z tym, Anita...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)