niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 3

ŁUUP!
Tak mało brakowało! Marek w panice dobiegł do Uli i w ostatniej chwili przyciągnął ją do siebie. Rozpędzone auto przejechało w tym samym miejscu, w którym przed chwilą stała. Przerażony Marek nadal trzymał ją w objęciach, a do niej powoli zaczęło docierać, co się stało.
- Uratowałeś mi życie! - powiedziała cichym głosem.
Marek dopiero teraz ochłonął z przerażenia i puścił asystentkę.
- Nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony.
- Nie. Mało brakowało. Kurde blaszka, jak mam ci dziękować?
- Po prostu mi wybacz. Zawsze najpierw mówię, a dopiero później myślę. Proszę...
Ula spojrzała Markowi w oczy, które miały wyraz pod tytułem „Jestem głupi. Przepraszam.”. I jak miała dłużej się na niego złościć?
- No okej. Co się stało, to się nie odstanie. Ale i tak muszę ci jakoś podziękować. I wiesz, chyba wiem jak. Nie mogę cię tak zostawić.
- Co masz na myśli?
- Wezmę udział w konkursie na dyrektora finansowego F&D. I jeśli będzie trzeba, sfałszuję raport.

W samochodzie.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś.
Marek i Ula jechali do optyka. Było już późno, ale mieli nadzieję, że jeszcze znajdą jakiś czynny sklep.
- Daj spokój. Dokąd właściwie jedziemy?
- Odkupić to, co zniszczyłem.
- Ale Marek, nie musisz odkupywać mi okularów.
- Muszę. Moja najlepsza asystentka musi dobrze widzieć. Ale kupimy niekoniecznie okulary.
- Nie lubię soczewek. I nie będę ich nosić.
- Okej, okej. Ula, przecież cię nie zmuszę. Ale uważam, że nie powinnaś ukrywać oczu. Są naprawdę piękne.
Przekomarzając się dotarli do centrum handlowego. Marek chodził po nim bez zastanowienia, jakby znał rozkład sklepów na pamięć. Zatrzymał się przed piekielnie drogim optykiem i powiedział do Uli:
- Wchodzimy.
Ula nie posłuchała go.
- Coś cię stało? Dlaczego nie wchodzisz?
- Marek, tu musi być strasznie drogo.
- Nie patrz na to. Proszę, po prostu wybierz takie, jakie ci się spodobają.
Ula niepewnie weszła do sklepu i podeszła do gablotki z okularami.
- Nic mi to nie da, wszystko widzę zamazane.
- I dobrze, nie będziesz patrzeć na cenę - rzekł Marek wybuchając śmiechem.
- Ha, ha, ha. Ale śmieszne.
Ula została przy gablotce, a Marek podszedł do ekspedientki.
- Dobry wieczór. Czy mogłaby mi pani w czymś doradzić? Jak mogę zachęcić kogoś do noszenia soczewek?
- Pozwolić przymierzać aż do skutku.
- Wspaniale. Ula, możesz podejść?!
Po 25 minutach namawiania, narzekania i wykłócania Ula opuściła sklep bez okularów, ale z idealnym wzrokiem.
- I znów ci uległam. Oj, chyba masz nade mną przewagę.
- Być może. Ale szkoda, że tylko nad tobą.
- Co masz na myśli?
- To, co wydarzyło się w biurze. Też to słyszałaś. Czeka mnie poważna rozmowa z Pauliną. Odwieźć cię do domu?
- Jeśli możesz?
- W takim razie kurs Warszawa - Rysiów, pani dyrektor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)