niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 10

Marek i Ula mieli zaskoczone miny. Viola i Sebastian weszli do salonu.
- O, Marek! I... Ula? Co ty tu robisz?
- Potrzebowałam pomocy w przygotowaniach do konkursu na dyrektora finansowego, a kto lepiej się zna na finansach, niż nasz Sebastian? - Ula wymyśliła to wszystko na miejscu.
- No właśnie! - Sebastian przejął inicjatywę - A kto bardziej nadaje się na dyrektora finansowego niż Ulka? Trzeba dziewczynie pomóc.
- A mogę wiedzieć co szanowny prezes tu robi?
- A ja przyjechałem do najlepszego przyjaciela, co taka zdziwiona? Lepiej powiedz, po co ty tu przyszłaś?
- Jak to po co, przecież ja i Seba... Zresztą nieważne - Viola zrobiła zakłopotaną minę.
- Marek, już skończyliśmy, odwieziesz mnie do domu?
- Nie, zostańcie jeszcze! - zachęcił Sebastian.
Marek podszedł do przyjaciela i powiedział tak, aby tylko on go usłyszał.
- Zostawimy was samych. Zresztą chyba lepiej przerwać tę rozmowę, którą zacząłeś - następnie dodał głośno. - Tak, Ula, odwiozę cię. Chodźmy.
- Okej - powiedziała Ula wstając.
- Czekaj, Marek - Sebastian zatrzymał kumpla. - Lepiej jeszcze nie wracaj do domu. Jak teraz dasz nam trochę czasu, to później mogę cię przenocować. 
- Dzięki, stary - powiedział Marek z drwiącym uśmiechem. - Dostosuję się.

Po kilkunastu minutach w Rysiowie.
- Ale oczywiście wejdziesz?
- Nie, no, daj spokój.
- Chodź, chodź, wiem co kombinuje Seba, i tak nie masz się gdzie podziać!
- Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? - zapytał z uśmiechem Marek.
- Od tego jest asystentka. Zawsze na bieżąco. Więc idziemy się czegoś napić, tak? Chodź, przecież nikt tu cię nie pogryzie.
- A nie będę przeszkadzał?
- Komu? Tacie? On lubi gości. Podejrzewam, że Jaśka jeszcze nie ma, a Betty już pewnie śpi.
- No dobrze. Wejdę.
Weszli do domu. Ula weszła pierwsza i krzyknęła:
- Tato, mamy gościa!
Marek wszedł niepewnie do przedpokoju, a Ula poszła do kuchni.
- Aaaaa!!!
Tak okropnego dźwięku Marek jeszcze nigdy nie słyszał. Wbiegł do kuchni. Ula pochylała się nad nieprzytomnym ojcem leżącym na podłodze i mówiła płaczliwym głosem:
- Tato, obudź się, proszę, otwórz oczy, nie rób mi tego...
Marek sięgnął telefon i zadzwonił pod 112.
- Halo? Pogotowie? Rysiów 8... potrzebna pilnie karetka... starszy mężczyzna stracił przytomność, nie wiadomo co mu jest...
- Bardzo mi przykro, ale był wypadek na Okęciu i brakuje karetek w szpitalach. Proszę przywieźć pacjenta we własnym zakresie. Przepraszamy. Do widzenia - odpowiedziała mechanicznym głosem dyżurna, po czym nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
Marek był wściekły.
- Ula, pomóż mi go przenieść, zawieziemy go do szpitala - rzekł do szlochającej dziewczyny.
- Tato... Proszę...
Wspólnymi siłami przenieśli się do auta Marka. Sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Pan Józef był blady, nadal nie odzyskał przytomności. Jego oddech był płytki i nierówny. Ula wyciągnęła telefon i po chwili powiedziała do słuchawki:
- Maciek?
- Ula, dlaczego płaczesz?
- Dom jest otwarty, proszę, idź i zajrzyj do Beatki.
- Ale co się stało?
- Tata zasłabł. Wieziemy go właśnie z Markiem do szpitala.
- Ula...
- Maciek, zadzwonię później - zakończyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)