niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 13

- Zasnęła? - zapytała Ula siedząca w kuchni.
- Tak, w końcu. Jest po prostu niezniszczalna.
Ula się uśmiechnęła.
- Dzięki, że mnie wyręczyłeś w czytaniu.
- Nie ma za co. Jak myślisz, powie komuś?
- Raczej nie. Ma niewyparzony język, ale kiedy chce potrafi milczeć.
- To dobrze. Nie wiedziałem, jak się zachować.
- Ja też. To co, może w końcu położymy się spać? 
- A musimy? - Marek się podejrzanie uśmiechał. Podobała mu się kolorowa piżamka Uli, w którą zdążyła się przebrać, gdy on usypiał jej siostrę oraz, oczywiście, jej właścicielka.
Ula wstała z krzesła.
- A nie chcesz? - zapytała.
- Wolę dokończyć to, co zaczęliśmy - rzekł, po czym w zadziwiająco krótkim czasie zaprowadził rozchichotaną Ulę do jej sypialni i pozbawił odzieży.
To była jedna z najbardziej szalonych nocy w życiu Cieplakówny.

Rano Ulę i Marka obudziło pukanie do drzwi. Dziewczyna pospiesznie otuliła się szlafrokiem i wyszła otworzyć. Do drzwi pukał Maciek.
- A ty jeszcze nie wstałaś? Myślałem, że już się zbierasz do szpitala i chciałem zapytać, czy cię nie podwieźć?
- Nie, dzięki, Marek mnie podrzuci później.
- Będzie tu specjalnie przyjeżdżał?
- Ale ja ciągle tu jestem  - rzekł Marek, który wkroczył do przedpokoju już kompletnie ubrany.
Maciek miał zszokowaną i niezbyt szczęśliwą minę.
- Nie wiedziałem, że jesteś. Nie widziałem auta.
- Zaparkowałem trochę dalej.
- Aha. Ula, zadzwoń później jak z ojcem.
- To nie wejdziesz? - zapytała zdziwionym głosem dziewczyna.
- Nie, lepiej nie. Do zobaczenia.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł.
- Kolejny raz wpadliśmy - uśmiechnęła się Ulka.
Marek odwzajemnił uśmiech.
- Właśnie! Wizyta Maćka o czymś mi przypomniała!
Ula pobiegła do pokoju i po chwili wróciła z teczką.
- Weksle - powiedziała.
- Ula, tyle razy ci powtarzałem, żebyś mi ich nie oddawała, dopóki nie spłacę długu.
- Ale ja nie chcę ich tutaj. Ufam ci. Proszę, zabierz je.
- Ale...
- Proszę!
Ula zrobiła słodką minkę.
- Właściwie dlaczego chcesz mi je oddać? Co chcesz mi udowodnić?
- Nic. Po prostu ich nie chcę.
Marek wziął teczkę do ręki.
- Dobrze. Musisz mi bardzo ufać. Dziękuję. To co, obudź małą, zjemy coś i zawiozę was do szpitala, a sam pojadę do domu, wykąpię się, przebiorę i pojadę do pracy.
- A Paulina?
- Może na nią nie wpadnę. A jak tak, to trudno. Kiedyś muszę z nią porozmawiać.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Godzinę później Ulka ze swoją siostrą były już u ojca, a Marek wszedł do domu. Na szczęście Paulina była w firmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)