Poranek. Ula wstała wcześniej niż zwykle, ubrała się i udała się w kierunku kuchni:
- O, cześć tato. Dlaczego nie śpisz?
- Cześć, Uleńko. To twój ostatni dzień w domu. Chciałem ci zrobić śniadanie.
- Ale nie trzeba, tato - powiedziała Ula, po czym podeszła do swojego ojca i przytuliła się do niego.
Po kilku minutach do drzwi zapukał Maciek i bez czekania na odpowiedź wszedł:
- I jak, gotowa do drogi? - zapytał z uśmiechem.
- Prawie. Poczekasz jeszcze chwilkę?
- Oczywiście.
Ula poszła pożegnać się z Beatką i Jaśkiem, który dwa dni temu skruszony wrócił do domu. Weszła do kuchni:
- Tak, już możemy jechać.
- To pa, Uleńko. Jak już Dorota odbierze cię z tego lotniska to daj nam znać, dobrze?
- Tak, tato.
Ula i Maciek wzięli torby z rzeczami Uli, po czym wpakowali je do auta i ruszyli w kierunku Warszawy.
- Maciek, mamy jeszcze trochę czasu?
- Tak, a coś się stało?
- Nie, ale obiecałam dziewczynom, że pojadę się jeszcze z nimi pożegnać. Możesz podjechać pod firmę?
- Ale... - Maciek spojrzał na Ulę. - No dobrze.
- Dzięki, jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
Maciek po tych słowach uśmiechnął się w duchu i rzekł:
- Wiem.
- Co za skromność - odparła Ula i oboje wybuchnęli śmiechem.
Po chwili byli już pod siedzibą F&D. Dziewczyny już czekały.
- Cześć Ulka! - powiedziały chórkiem.
- Cześć dziewczyny!
- Ja już tęsknię... - powiedziała Ela.
- Kiedy wracasz? - zapytała Iza.
- Nie wiem - odpowiedziała.
- Dasz znać jak dojedziesz? - spytała Ala.
- Oczywiście.
- A kim jest w ogóle ta Dorota? - zapytała Iza.
- To moja koleżanka ze studiów. Mieszka w Anglii.
- Aha.
- No, Ulka, musimy już jechać, bo ci samolot odleci.
- Tak, to pa, dziewczyny!
- PA!
- Trzymajcie się - powiedziała Ulka wsiadając do auta.
- Ty też - powiedziały przyjaciółki przez łzy.
Pół godziny później byli już na lotnisku. Wyciągnęli szybko bagaże i udali się do środka.
- No, to na mnie już czas - powiedziała Ula przytulając się do Maćka.
- Ula, wszystko będzie dobrze.
- Wiem, ale będę tęsknić za tobą, dziewczynami i rodziną.
- My też będziemy tęsknić.
- No, to moja kolej - powiedziała dziewczyna podchodząc do kasy.
- Trzymaj się Ulka.
- Pa - powiedziała przez łzy.
- Dzień dobry - powiedziała pani przy biurku.
- Dzień dobry.
- Poproszę pani bilet.
- Chwileczkę... O jest! - powiedziała, po czym podała bilet uprzejmej pani.
- Do Londynu, tak?
- Tak.
- Proszę tam.
- Dziękuję.
Ulka udała się do samolotu. Myślami była zupełnie gdzie indziej. „A może jednak nie? Nie lecieć? Nie, muszę, tak będzie lepiej. Ulka, weź się w garść” - myślała. Po kilku minutach była już w samolocie. Usiadła na swoim miejscu i nerwowo wyczekiwała startu.
- Dzień dobry. Może coś podać? - zapytała stewardessa.
- Dzień dobry. Tak, jeśli można to sok.
- Oczywiście. Jaki? Mamy pomarańczowy, wieloowocowy, marchewkowy, truskawkowy i... - nie dokończyła, bo Ula jej przerwała.
- Pomarańczowy poproszę.
- Proszę - powiedziała podając szklankę soku pomarańczowego.
- Dziękuję.
Po trzech godzinach nerwowego lotu wylądowali na lotnisku w Londynie. Ula wyszła z samolotu. Udała się w kierunku bagaży. Tam zobaczyła Dorotę.
- Cześć, Ulka!
- Cześć!
Dziewczyny przytuliły się, po czym Dorota zapytała:
- Gdzie masz okulary?
- Nie mam, mam soczewki.
- O wow! Super wyglądasz!
- Dziękuję!
Dziewczyny wzięły bagaże i udały się w kierunku wyjścia. Złapały taksówkę i pojechały do centrum, do mieszkania Doroty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)