niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 25

Nazajutrz Ula i Dorota po przebudzeniu zjadły śniadanie i obydwie pojechały w stronę domu mody.
- No to ja już idę. Mój drugi dzień w pracy.
- Będzie dobrze. Przyjechać po ciebie?
- Tak, nie znam jeszcze tak dobrze miasta.
- To będę o siedemnastej.
- Będę czekać - powiedziała Ula, po czym wysiadła z taksówki i weszła do środka budynku.
Udała się na 14 piętro i usiadła przy nowym biurku. Nagle z gabinetu wyszedł szef domu mody i powiedział do Uli:
- Mogę cię prosić do siebie?
- Tak, już idę - powiedziała i poszła do gabinetu.
- To są dokumenty. Przygotujesz z nich rozliczenie na koniec miesiąca? Dasz radę? Czy może ci pomóc? - powiedział, po czym uśmiechnął się dziwnie.
- Nie, dziękuję, dam sobie radę - odpowiedziała zabierając dokumenty.
- Ale jak coś to jestem za ścianą.
- Tak, wiem.
- W razie problemów oczywiście przyjdź.
- Tak - odpowiedziała, po czym wyszła.
Usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać dokumenty i faktury. W tym samym czasie Marek i Sebastian byli już w holu firmy i szli w kierunku gabinetu prezesa. Ula tylko na chwilkę oderwała się od dokumentów i ujrzała go. Szedł w jej kierunku.
- O Boże, co on tu robi? - powiedziała cichym głosem.
Marek i Sebastian weszli do sekretariatu, ustali przy biurku Uli i wtedy on powiedział:
- Czy prezes jest u siebie?
Ula pomyślała: „On mnie nie poznał. Uff...”, po czym pokiwała głową na „tak”.
- Dziękuję - odpowiedział Marek przyglądając się jej uważnie i po chwili dodał - Czy ja cię skądś nie znam?
Ula przełamała strach i odpowiedziała:
- Nie.
- Aha. No, Seba, idziemy - powiedział i otworzył drzwi do gabinetu i nie zamykając ich rzekł do prezesa - Cześć Martin. Kopę lat.
- Marek? Co ty tu robisz? - zapytał zszokowany.
- Stary, szukam pewnej osoby.
- Jakiej?
W tej chwili serce Uli zaczęło bić szybciej.
- Urszuli Cieplak. Może pracuje tu?
Martin spojrzał na Ulę, która wymachiwała rękoma gestykulując na „nie”. Po chwili namysłu odpowiedział:
- Nie, a coś się stało?
- Nie. Tak. W sumie nieważne.
Uli spadł kamień z serca.
- Może usiądziecie?
- Nie, my już lecimy.
- Aha. To cześć.
- Cześć - powiedział Marek jednocześnie wychodząc z gabinetu.
- Do widzenia - powiedziała Ula.
- Do widzenia - odpowiedzieli.
Przyjaciele udali się w kierunku windy.
- Seba, ja chyba ją skądś znam.
- Kogo?
- Tę sekretarkę.
- Nie wiem. Ja jej nie poznaję.
Po tych słowach weszli do windy i udali się w inne miejsca w poszukiwaniu ukochanej Marka.

Po chwili prezes wyszedł z gabinetu i powiedział:
- Można panią prosić?
- Tak, już idę.
Ula niepewnym krokiem weszła do gabinetu. Prezes zamknął za nią drzwi i zapytał:
- Czy pani zna pana Marka?
- Tak, nie, tak. To znaczy... tak.
- Aha. A on panią zna?
- Tak.
- Aha. Ale wcześniej pani nie widział?
- Widział mnie.
- To dlaczego pani nie poznał?
- Bo trochę zmieniałam wygląd - powiedziała, a następnie zapytała sama siebie w myślach „Trochę?”.
- Coś się stało?
- Nie, po prostu nie chcę tego pana widzieć na oczy. I dziękuję, że mnie pan nie wydał.
- To będzie nasza słodka tajemnica - powiedział prezes, po czym przybliżył się do niej i objął ją ramieniem, jednocześnie uśmiechając się zalotnie.
Ula, nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji, powiedziała:
- To ja wracam do pracy - po czym wyszła z gabinetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)