niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 27

- Ale ta twoja Ula, to wygląda teraz tak całkiem, całkiem... - powiedział Seba, po czym się zamyślił.
- Hej! - zawołał Marek - Trzymaj się Doroty, dobra?
- No ewentualnie...
Tymczasem dziewczyny poszły do domu. Ula usiadła przy stole. Była bardzo blada.
- Coś ci jest? - zapytała Dorota.
- Trochę mi niedobrze - odpowiedziała.
- To pewnie stres. Nowa praca i do tego jeszcze Marek z Sebastianem...
Ula spojrzała na nią zaskoczona.
- Nie przypominam sobie, żebym ci mówiła jak ma na imię Sebastian.
- Aaa, tak jakoś się sobie przedstawiliśmy - Dorota się zarumieniła.
- Nie angażuj się z kobieciarzem.
- A Marek? On może nim nie był, co?
- Udam, że tego nie słyszałam. Mam tylko nadzieję, że poza imieniem nic mu o sobie nie powiedziałaś.
Dorota pomyślała o numerze i odpowiedziała:
- Nie, no co ty.
Ula westchnęła i powiedziała:
- Idę się położyć. Czuję się coraz gorzej.
- Okej. A ja może wyskoczę gdzieś do sklepu. Przecież musimy coś zjeść.

Chwilę później Sebastian odebrał telefon.
- Dorota?
- Nie! Viola! Gdzie ty jesteś?
- W Londynie. Nie przeszkadzaj mi, czekam na ważny telefon.
- Od Dor...
Sebastian się rozłączył. Telefon zadzwonił ponownie.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! - krzyknął Seba.
Chwila ciszy.
- Tu Dorota. Przeszkadzam? - zapytała przestraszonym głosem.
Seba z przerażeniem spojrzał na Marka.
- Nie! Po prostu myślałem, że to... zresztą nieważne.
- Aha. Możesz przyjechać pod Big Ben? Czekam.
Nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.
- Znowu mnie olała. Ale kazała przyjechać pod Big Ben.
- Aha. To ruszamy.
- Ruszamy? MI kazała przyjechać, a nie NAM!
- Daj spokój. Jedziemy.
Po 15 minutach Marek wreszcie zauważył blondynkę wypatrującą kogoś.
- To ona? - zapytał kumpla.
- No przecież ją już widziałeś.
- Nie patrzyłem na nią, tylko na Ulę.
- Tak, to ona.
Podeszli do niej.
- O, jak miło, że przyszedłeś sam.
- Sam za mną przylazł.
- Aha.
Cała trójka wybuchnęła śmiechem.
- To może na początek: Jestem Marek - rzekł Dobrzański wyciągając dłoń.
- Dorota.
Marek od razu zaczął się tłumaczyć.
- Dorota, ja naprawdę nie chciałem jej...
- Odpuść sobie.
- Ale ja ją...
- Wiem. Wierzę ci.
- Ale napraw... Co? Serio?
- Tak, a myślisz, że dlaczego tu przyszłam. Chcę dla Ulki jak najlepiej. A z naszej rozmowy przez telefon wywnioskowałam, że mówisz szczerze.
- Jakiej rozmowy? - wtrącił się Sebastian.
- Co, zazdrosny? - zakpił Marek.
Dorota przysłuchiwała się bacznie ich przekomarzaniu.
- Nie, nie zazdrosny.
- Nie wstydź się. Przecież mówiłeś mi, że ci się Dorota podoba!
Sebastian zwrócił się bezpośrednio do Doroty.
- Widzisz? Sypnął mnie. A ja za nim do Londynu przyjechałem...
Dorota się zarumieniła i zmieniła temat.
- Może wrócimy do celu naszego spotkania?
Marek kiwnął głową.
- Marek, ja ci naprawdę wierzę. I chciałabym, żebyście byli razem. Zrobię co w mojej mocy, żeby tak było. Sebastian, pomożesz mi, prawda?
Ten, aby się podlizać, rzekł:
- Oczywiście! Przecież zawsze kibicowałem ich związkowi.
- TY?! Przesłyszałem się? A mam ci przypomnieć, co mówiłeś o Uli?
- Daj spokój, stare dzieje.
Dorota przyglądała się mu podejrzliwie.
- Co mówiłeś o Uli?
- Nieważne - Sebastian wyraźnie się speszył.
- Dorota, jak chcesz mi pomóc?
Kobieta zastanowiła się chwilę.
- Postaram się, aby na stałe wróciła do Polski.
- Ale przecież to, że jesteśmy w Londynie nie przeszkadza nam w pogodzeniu się.
- To ty nie wiesz?
- O czym?
Dorota zastanowiła się chwilę, czy powiedzieć.
- No mów! Coś się stało?!
- Masz rywala!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)