Po dłuższej chwili ktoś usłyszał wołanie Uli i otworzył jej drzwi. Dziewczyna bez słowa wyszła z toalety. Zobaczyła prawie wszystkich pracowników zgromadzonych w holu. Szybkim krokiem udała się w kierunku gabinetu Martina. Dochodziły ją strzępki rozmów pracowników.
- ...pobili się...
- ...przyjaciel z przyjacielem...
- ...ledwo co szedł...
- ...ten, to w ogóle jakby się nie bił...
- ...a ten trzeci stał i się przyglądał...
- ...cały zakrwawiony, podarty garnitur...
- ...ciekawe, o co się pobili...
- ...prędzej o kogo...
Nagle drzwi od windy się otworzyły i wyszła z niej Karen - narzeczona prezesa. Wszyscy umilkli. Szła wściekła przez środek holu, nie zwracając uwagi na plotkujących pracowników. Ujrzawszy Ulę podeszła do niej i powiedziała oschle:
- Ty idziesz za mną.
Dziewczyna pokiwała głową, po czym poszła za nią jak na ścięcie. Widok rozwalonych drzwi, krwi na biurku i podłodze i rozrzuconych dokumentów przeraził Ulę. „Czyja to krew?!”- myślała.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co tu się stało? - zapytała Karen.
- Yyy... tak dokładnie to nie wiem - odpowiedziała Ula.
- A mam ci wyjaśnić? - narzeczona Martina była do reszty wyprowadzona z równowagi.
Ula nie odpowiedziała.
- Zapewniam cię, że jeśli pobili się o ciebie, to już tu nie pracujesz. - powiedziała Karen, po czym wyszła.
W domu.
Ula weszła i krzyknęła od progu:
- Pobili się!
Dorota przeczuwając jaka jest odpowiedź, zapytała:
- Kto?
- Marek i Martin, mój szef! To znaczy... chyba oni. Bo był jeszcze Seba.
- To co, nie widziałaś?
- Nie. Seba zamknął mnie w toalecie. Nie spodziewałam się tego. Marek wpadł do biura jak oparzony i nawet na mnie nie spojrzał tylko kazał Sebastianowi mnie zabrać.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Chyba żebym nie próbowała ich powstrzymać.
- A wiesz o co się pobili?
- No właśnie nie wiem.
Dorota cichym głosem powiedziała sama do siebie:
- To przeze mnie.
- Co? Nie słyszałam.
- Nie, nic. A mocno się poobijali?
Ula zrobiła smutną minę.
- Tego też nie wiem. Podobno jeden był mocno poobijany, a drugi prawie wcale.
- A trzeci?
- A trzeci podobno stał i się przyglądał. Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to Seba.
- Uff.
Ula się uśmiechnęła i powiedziała:
- Zależy ci.
To nie było pytanie tylko stwierdzenie. Dorota się zarumieniła.
- A jeśli nawet...
Po pewnym czasie.
- Znowu mi niedobrze, nie wiem, co się dzieje. Idę się położyć - powiedziała Ula, ale po chwili odwróciła się ponownie i rzekła - Co mamy w lodówce?
Nie czekając na odpowiedź poszła do kuchni. Dorota natomiast weszła do łazienki, wydusiła numer Sebastiana. Jeden sygnał, drugi i...
- Cześć Dorotka - powiedział uradowany Seba.
- Cześć. Jak miło, że załatwiliście sprawę, a nie jego. Mogę porozmawiać z poszkodowanym, bo oczywiście rozumiem, że rozmawiam z tym trzecim, który zamknął moją przyjaciółkę w toalecie, a później tylko stał i się przyglądał?
- To nie tak.
- Ale mnie nie obchodzi jak. Mogę rozmawiać z Markiem, czy nie?
- No dobrze - Seba niechętnie oddał telefon.
- No słucham - powiedział Marek.
- To raczej ja słucham - powiedziała zirytowana Dorota, po czym dodała - Nic ci nie jest?
Nagle w tle było słychać:
- Dorota, są ogórki?! A i krówki! Wieki już krówek nie jadłam!
- Krówki i ogórki?! Dobrze się czujesz?! - krzyknęła do telefonu, po czym dodała do Marka - Nie wiem, co się z nią ostatnio dzieje. Nie tam, Ula! Obok, u góry! - dziewczyna krzyczała dalej - Masz już?!
- Tak, mam, dzięki!
- To jak, nic ci nie jest? - zapytała Dorota z troską.
- Nie, nic, a co mi się miało stać?
- To kto wyszedł taki poobijany?
- Martin. No raczej - odpowiedział z dumą Marek.
- Aha. - powiedziała, jednocześnie się odwracając - O Boże...
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Marek.
Dorota patrzyła prosto w oczy Uli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)