Nie zastanawiając się, włożyła telefon do kieszeni pewna, że się rozłączyła. Tymczasem Marek nadal przysłuchiwał się rozmowie.
- Ula, to nie tak jak myślisz! - zaczęła Dorota.
- Jak mogłaś?! Zaufałam ci, miałam nadzieję, że pomożesz mi zapomnieć!
- Ale ja myślałam, że tak będzie lepiej. Chciałam wam pomóc, ale nie wiedziałam, że to posunie się aż tak daleko.
Uli łzy popłynęły po policzkach. Zapytała:
- Nic mu nie jest?
W Marku odżyła nadzieja. „Pyta o mnie” - pomyślał.
- Sama go o to zapytaj. Najlepiej osobiście.
- Ale je nie mogę, nie dam rady z nim porozmawiać w cztery oczy. Przecież wiesz, że ja go nadal... nadal kocham.
Rozpłakała się jeszcze bardziej. Serce Marka zaczęło bić szybciej. „Nadal mnie kocha, nadal mam u niej szansę!”.
- Ula, dasz radę! Uspokoisz się, bo ja na pewno ci nie powiem co z nim.
- Proszę, nie rób mi tego.
- Daj spokój, Ula, uwierz mi, tak będzie lepiej!
Ula chwilę pomyślała.
- Ale... ty zadzwonisz.
- Okej.
Marek szybko rozłączył się. Dorota wyciągnęła telefon i zobaczyła, że wyświetla się podsumowanie połączenia. Domyśliła się, że Marek to słyszał, lecz nic nie powiedziała. Wydusiła ponownie numer Seby.
- Halo? - odezwał się Marek.
- Czy możesz być za pół godziny pod Big Benem?
- Tak, jasne.
- Nie muszę ci tłumaczyć o co chodzi?
- Nie, nie musisz. - Marek się uśmiechnął.
- Spytaj się Sebastiana, czy nasze spotkanie jest jeszcze aktualne?
- Tak - odpowiedział Seba.
Dorota wywnioskowała, że przysłuchiwał się rozmowie.
- To niech też przyjdzie. Do zobaczenia.
- Cześć.
Dorota się rozłączyła.
- Ale pójdziesz ze mną? - pośpiesznie zapytała Ula.
- Jasne. Przecież i tak jestem umówiona z Sebastianem. A ty jak się czujesz?
- Już lepiej - odpowiedziała Ula.
Marek pośpiesznie wleciał do swojego pokoju i zaczął grzebać w walizce.
- Garnitur, garnitur, garnitur... - mówił sam do siebie - Garnitur! Seba, masz pożyczyć spodnie?
Sebastian spojrzał na niego jak na idiotę.
- Swoich nie masz?
- Tylko garniturowe. A przy okazji jakiś t-shirt albo coś...
- Stary, nie poznaję cię. Czekaj, coś się znajdzie.
Natomiast w mieszkaniu Doroty.
- Co ja mam na siebie włożyć? - zapytała Ula.
- Najpierw nie chciałaś iść, a teraz się stroisz?
- Pomożesz mi, czy nie?
- No jasne. A gdybyś założyła te rurki, czarne szpilki i tę tunikę?
- Dobry pomysł. Dzięki.
Po 30 minutach wszyscy byli już na miejscu. Sebastian z Dorotą szybko gdzieś zniknęli. Gdy Ula zorientowała się, że została z Markiem sama, próbowała się wycofać.
- Ula... - powiedział smutny Marek, po czym podbiegł do niej jednocześnie chwytając ją za rękę.
- O, jak widzę, nic ci nie jest. Dlaczego to zrobiłeś?
- Chodzi ci o tego... - Marek się zawahał.
- O kogo, dokończ!
- Nie chcesz wiedzieć, co pomyślałem.
- Ależ jasne, że chcę wiedzieć.
- Chodzi ci o tego fałszywego gnoja?
- Marek! To mój szef!
- Tak się składa, że ja też nim jestem.
- Ale to nie znaczy, że możesz się z nim pobić! Coś ty mu zrobił?
- Zrobiłem to, na co sobie zasłużył.
- A niby czym sobie na to zasłużył?
- Ujmijmy to tak: nie traktował cię jak pracownika.
- A ty niby traktowałeś?
- Ale ja to co innego! Ja cię kocham! A on?!
- Tak, jasne. Nie wierzę ci.
- A co mam zrobić, żebyś uwierzyła?
- Co chciałeś osiągnąć tym, co zrobiłeś?
- Ula, nie zmieniaj tematu.
- Ale odpowiedz!
- Chciałem, żeby dał ci spokój. Ja odpowiedziałem. Teraz ty odpowiedz na moje pytanie.
- Jeśli naprawdę mnie kochasz, to daj mi spokój.
Marek spojrzał Uli głęboko w oczy, zrobił smutną minę, po czym odwrócił się i odszedł.
- Marek! Gdzie idziesz?!
- Daję ci spokój.
Ula się popłakała.
- Marek! Wróć!
Jednak Marek się nie odwrócił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)