niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 31

Ula wróciła zapłakana do domu. Doroty jeszcze nie było. Usiadła przy stole i zaczęła rozmyślać: „O to mi chodziło? Tego chciałam? Udowodnił mi, że mnie kocha, ale co z tego, skoro go nie ma?”. Wzięła telefon i spróbowała do niego zadzwonić. Ten jednak ją odrzucił. Zrozumiała, że wziął jej prośbę na poważnie. Zadzwoniła do Doroty.
- Tak?
- Muszę porozmawiać z Sebą. Jesteście jeszcze razem?
- Tak. Ulka, czemu płaczesz?
- Nieważne. Dasz mi go do telefonu czy nie?
- Już.
- Halo? - odezwał się zdziwiony Sebastian.
- Hej. Daj mi wasz obecny adres.
- Po co ci?
- Muszę porozmawiać z Markiem.
- Przecież rozmawiałaś.
- Trochę nam ta rozmowa nie wyszła. A teraz nie odbiera moich telefonów.
- Ło, a co mu zrobiłaś? - zapytał z rozbawieniem.
- To nie jest śmieszne! Dasz mi czy nie?
- No dam. St. Thomas 15. To duży hotel, znajdziesz go. Pokój 402.
- Dzięki - odparła Ula. - Mam nadzieję że trafię.
- Na razie.
- Cześć.
Ulka bez wahania wyszła. Złapała taksówkę i po chwili była już pod hotelem. Szybko weszła do windy i od razu znalazła pokój Marka. Zapukała.
PUK, PUK!
Marek nie wiedząc, kto stoi za drzwiami otworzył je.
- Cześć - powiedziała Ula.
- Ula, mówiłem ci, że dam ci spokój i słowa dotrzymam.
Ula nie zwracając na niego uwagi zrobiła pierwszy krok, nagle:
- Marek, słabo... - nie dokończyła, ponieważ straciła przytomność.
Marek złapał ją w ostatniej chwili. Przerażony przeniósł ją na łóżko. Po kilku minutach otworzyła oczy i nie wiedząc co się dzieje zapytała stojącego nad nią Marka:
- Co się stało?
- Zemdlałaś.
Dziewczyna powoli wstała.
- Marek, ja chcę poważnie z tobą porozmawiać.
- Ale ja obiecałem.
- Marek... - powiedziała smutno Ula.
- Jak się czujesz? - przerwał jej Marek, zmieniając temat.
- Niezbyt dobrze - odpowiedziała.
- Może pójść z tobą do lekarza? - zapytał z troską.
- Nie, przejdzie mi, to ten stres.
- Wszystko przeze mnie - powiedział przybity Marek.
- Przestań.
Nagle do pokoju wszedł Sebastian.
- I jak? Pogodzeni?
- Nie! - odpowiedzieli równocześnie.
- Aha. To może ja wyjdę...
- Nie, zostań i pomóż mi ją przekonać, żeby poszła do lekarza.
- Coś się stało?
- Tak - powiedział Marek.
- Nic ważnego - odparła Ula.
- A możecie jaśniej?
- Dobrze, pójdę jutro.
- Iść z tobą?
- Nie, pójdę sama.
- Ula...
- Marek, przestań! To ja już sobie pójdę.
- Odprowadzić cię?
- Nie przesadzaj.
- Nie dyskutuj! Nie puszczę cię samej.
Po chwili oboje wyszli. Szli w milczeniu przez dłuższą chwilę, gdy nagle oboje równo powiedzieli:
- Ładnie dziś wyglądasz - i wybuchnęli śmiechem.
- Dzięki - powiedziała z uśmiechem Ula.
- Ja też dziękuję - na jego twarzy pojawiły się te uwielbiane przez Ulę dołeczki.
Nagle zadzwonił telefon Marka.
- Paulina? - zapytała Ula.
- Nie, już nie jesteśmy razem. To ojciec.
- Aha. Odbierz, pewnie to ważne.
Marek z żalem odebrał telefon.
- Cześć tato.
- Marek, gdzie ty jesteś?
- Ja? W Londynie.
- Aha. Chciałem ci przypomnieć, że w przyszłym tygodniu jest zebranie zarządu. A raportu jak nie było tak nie ma.
- Raport! - krzyknął Marek - Zapomniałem!
- No właśnie. Lepiej coś szybko wymyśl. Pogodziłeś się z nią?
- Właśnie się staram.
- Aha... To powodzenia. Cześć!
- Cześć tato - Marek włożył telefon do kieszeni.
- Marek... powinnam ci pomóc.
- Ula, teraz dla mnie najważniejsze jest twoje zdrowie.
- Ale ja już dobrze się czuję. Firma ważniejsza.
- Firmą się nie przejmuj. Jakoś sobie poradzę.
Nawet nie zauważyli, że znaleźli się pod domem Doroty.
- Na mnie już pora. Pewnie Dorota się martwi - powiedziała Ula.
- To na razie. Idź jutro do tego lekarza i daj mi znać, czy wszystko jest okej?
Chciał ją przytulić na pożegnanie, ale Ula się odwróciła i weszła do klatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)