Nazajutrz
Ula po cichutku weszła do Marka ze śniadaniem. Na srebrnej tacy leżały dwie bułeczki z dżemem truskawkowym, szklanka soku i mały wazonik z żółtym tulipankiem.
- Marek... śniadanie...
- Jeszcze 5 minut...
- Marek, musisz zjeść, bo później będziesz miał gości.
- Kogo? - zapytał przybity Marek.
- Niespodzianka.
Marek powoli się podniósł.
- Jak się czujesz?
- Kiepsko.
Ula usiadła obok niego.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Nie odpowiedział.
- Jak mam ci poprawić humor?
- Daj mi buzi.
- Widzę, że z tobą wszystko w porządku - powiedziała Ula wstając. - Nadal tylko o jednym.
- To dasz czy nie?
- Jak zjesz.
- To ma być zachęta?
- Odbierz to jak chcesz.
Marek w zaskakująco szybkim tempie zjadł śniadanie.
- Już zjadłem.
- To dobrze.
- A nagroda?
- A wypiłeś soczek?
- Ula... Nie jestem już dzieckiem.
- Wypiłeś czy nie?
Marek wypił szklankę soku i rzekł stanowczo:
- Już.
Ula dała mu buzi w policzek.
- Tylko tyle?
- Tak, a na co więcej liczyłeś?
- Domyśl się.
Ula puściła to mimo uszu.
- Pomóc ci się ubrać? - zapytała - Raport czeka!
- No fakt, raport. To co Ula, wracasz do firmy?
- Przecież nie mogę zostawić prezesa samego w takim momencie.
Marek się uśmiechnął, po czym powoli wstał. Ula pomogła mu się ubrać w koszulkę i dres i powoli wyszli z pokoju. Zabrali się za raport. Pisali długo, aż nagle Ula wstała.
- Coś się stało?
- Hmm... Zapomniałam.
- O czym?
- O obiedzie!
- Możemy coś zamówić.
- Nie ma mowy! Musisz się zdrowo odżywiać.
- Nie przesadzaj. Nie jestem obłożnie chory.
Ula zrobiła minę mówiącą: „A nie jesteś?” i powiedziała:
- Marek, daj spokój, sam widzisz, że jest ci ciężko. Musisz jak najszybciej wyzdrowieć.
Marek się obraził.
- Nie potrzebuję aż takiej opieki.
- To mogę sobie pójść.
- Nie to miałem na myśli - Marek wstał w zaskakująco szybkim tempie.
- Marek, a mi się wydawało, że ty masz trudności z wstawaniem... - powiedziała podejrzliwie Ula.
- Ale ja naprawdę cierpię...
- O jejku, biedactwo...
- Ula... nie lubię jak się tak do mnie mówi - Marek pogroził jej palcem.
- Zapamiętam. Pójdę zrobić ten obiad - odpowiedziała.
Nagle zadzwonił dzwonek. Marek stojący w salonie powoli ruszył w stronę drzwi krzycząc:
- Moment!
Jednak Ula wyszła z kuchni i go wyprzedziła mówiąc:
- Nie przemęczaj się. Idź usiąść.
Marek się zatrzymał. Ula otworzyła drzwi.
- Hej! Już jesteście?
- No. Trochę to trwało nim Sebastian sobie postękał, że wszystko go boli i jaki jest tragicznie chory.
- Aha - Ula i Marek wybuchnęli śmiechem, a Sebastian rzekł:
- No co, nie wolno?
- Skądś to znam - powiedziała Ula.
- Ja wcale tak nie robię! - zaprotestował Marek.
- No właśnie. Ty obrażasz się, gdy tylko próbuję ci pomóc. Męska duma - powiedziała znacząco w stronę Doroty.
Dorota pokiwała głową i powiedziała:
- To ja bym wolała znosić męską dumę niż każdą zachciankę Seby.
- Zachciankę? - zapytała Ula.
- No. „Dorota, podaj mi to, Dorota podaj mi tamto, Dorota, ręka mnie boli...”... I tak dalej.
Sebastian zmienił temat.
- A wy co, pogodziliście się?
Ula chciała odpowiedzieć, ale Marek przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Panna Cieplak się zarumieniła. Seba i Dorota mieli szerokie uśmiechy na twarzach. „Wreszcie” - pomyśleli oboje. Marek z niechęcią puścił Ulę.
- To ja pójdę dokończyć obiad - rzekła Ula.
- Pomogę ci - powiedziała Dorota, po czym poszła za nią do kuchni.
Po pół godzinie obiad był gotowy. Na pierwsze danie był rosół. Najwięcej problemów z jedzeniem miał Seba, ponieważ miał złamaną prawą rękę.
- No nie mogę - rzekł po raz nasty próbując nabrać zupy na łyżkę.
- Daj mi to – zirytowana Dorota zabrała mu ją.
Marek już płakał ze śmiechu.
Następnym daniem były ziemniaki, surówka i kotlet schabowy. Seba znowu odstawiał cyrk nad talerzem. Marek miał problem z pokrojeniem kotleta. Ula, nie patrząc na Dorotę karmiącą w dalszym ciągu Sebastiana, wzięła Markowi nóż i zabrała się za krojenie go. Tym razem Markowi nie było do śmiechu. Na deser były lody truskawkowe. Z tym chłopcy poradzili sobie już trochę lepiej. Markowi znowu wrócił humor, gdy patrzył na Sebę. Pogadali jeszcze trochę, gdy Dorota i Sebastian stwierdzili, że muszą już wracać. Podziękowali i pożegnali się, po czym wyszli. Ula i Marek powrócili do pisania raportu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)