niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 41

W mieszkaniu Marka.
Marek siedział na kanapie i zaczął przeglądać papiery.
- Ulka, mogę cię o coś prosić? - zapytał.
- No, słucham.
- Czy możesz mi podać ten karton?
Zdziwiona Ula podała mu go.
- Po co ci on?
Marek wziął go, otworzył i zaczął czegoś szukać. Nagle wyciągnął jej pamiętnik.
- Zapomniałaś go wtedy wziąć. Oddaję ci. Mam nadzieję, że nadal będziesz go prowadzić - rzekł, jednocześnie dając pamiętnik Ulce.
- Tak. Dzięki - po chwili dodała - Marek, a czytałeś go?
- Tak - powiedział zamykając karton.
Ula wzięła go i położyła na swoje miejsce dodając cichym głosem bardziej do siebie niż do niego:
- Miałam nadzieję, że nie.
- Dlaczego?
- Co?
- Dlaczego miałaś taką nadzieję?
Ula nie odpowiedziała. Marek wstał i podszedł do niej. Przytulił ją i szepnął jej do ucha:
- Chyba się nie gniewasz?
- Nie.
- To dobrze. Ula...
- Hmm...
- A wiesz, że czytając ten pamiętnik uświadomiłem sobie, że straciłem kobietę, która znaczyła dla mnie tak dużo, więcej niż firma, więcej niż wszystko? Uświadomiłem sobie, że jestem skończonym idiotą, że pozwoliłem odejść kobiecie swego życia. Kobiecie, którą tak mocno kocham.
Ula odwróciła się. Miała łzy w oczach.
- Ula, nie płacz - powiedział, po czym ją przytulił.
Dziewczyna wtuliła się w niego. Stali tak dłuższą chwilę, gdy nagle zadzwonił domofon. Marek niechętnie puścił Ulę. Podszedł do domofonu i wziął słuchawkę do ręki.
- Tak, słucham?
- Cześć Marek, tu Viola.
Marka zatkało, po chwili wydusił z siebie słowa:
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Marek, zimno jest. Wpuść mnie.
- Viola, jest lato.
- To mam tu stać jak dzban i mówić do metalowej blaszki z nazwiskami?
Marek z niechęcią wpuścił ją do środka.
- Kto to? - zapytała Ula.
- Viola - powiedział przybitym głosem Marek.
- Co?!
- No właśnie.
Nagle zadzwonił dzwonek. Marek otworzył drzwi i zobaczył zapłakaną Violę.
- Viola, dlaczego płaczesz? - zapytał zdziwiony.
- Bo wy to jesteście takie świnie!
- Co?!
- Faceci, znaczy się. Ja do Uli, jest?
- No - powiedział, jeszcze bardziej zdziwiony. - Wejdź.
Violetta weszła do mieszkania i zobaczyła Ulkę.
- Ula, jak to dobrze, że jesteś!
- Też się cieszę, że cię widzę.
- Ula, masz może pomidora?
- No są chyba - powiedziała, po czym wyszła i zostawiła Violę samą z Markiem, który właśnie zmierzał do kanapy.
- Marek, a co ty jesteś taki...
- Jaki? - zapytał wkurzony Marek.
- Taki jakiś wolniejszy?
Marek już miał odpowiedzieć, gdy nagle przerwała im Ula.
- Masz. To powiedz co się stało? Dlaczego płaczesz?
- Ula, faceci to świnie! - powiedziała Viola przegryzając pomidora.
- Co? - zapytała zdziwiona Ula.
- No widzisz, bo Seba mnie zostawił.
- A wy byliście razem? - zapytał Marek.
- Tak.
- Na pewno? Viola, nie kłam - dodał.
- Oj, no dobra, ale wszystko było na najlepszej drodze, kiedy zjawiła się ta... ta cała Dorota.
- No to widzisz Viola, tu my ci raczej nie pomożemy - rzekł Marek.
- Dlaczego?
- Bo Dorota jest... - Marek nie dokończył, bo Ula mu przerwała.
- To jest dziewczyna Sebastiana i  my nic na to nie poradzimy. Viola, jesteś fajną dziewczyną, znajdziesz sobie innego faceta.
- Tak myślisz? - zapytała ocierając łzy Viola.
- Tak.
- Mam nadzieję. To ja idę.
- No to idź - powiedział niezbyt uprzejmie Marek.
- Widzisz Marek, jaką ty masz mądrą dziewczynę? - powiedziała Violetta klepiąc go po bolącej ręce.
- Viola! - krzyknął z bólu Marek.
- Przepraszam, nie chciałam.
- Zejdź mi z oczu! - powiedział wkurzony Marek.
- Widzisz Ula... Ty do nich z sercem na tacy, a oni cię wyrzucają jak... jak jakąś zepsutą kiszkę.
- Tak, widzę. To cześć!
- Cześć Ula!
Dziewczyna zamknęła drzwi i pobiegła do salonu. Zobaczyła Marka w niezbyt dobrym humorze. Co prawda, to on dobrego humoru nie miał dawno, a teraz był po prostu wkurzony do granic możliwości.
- Mocno boli? - zapytała z troską Ula siadając obok Marka leżącego na kanapie.
- Ja ją kiedyś zabiję.
- Marek, ona nie chciała.
- Ona nigdy nie chce.
- Uspokój się. Przejdzie ci - rzekła z uśmiechem Ula. - Nie bądź na nią zły. Wiesz, że ona jest roztrzepana.
- Wiem - powiedział z uśmiechem Marek. - Ula, jak ty to robisz?
- Co?
- Ty zawsze mi poprawiasz humor - powiedział, po czym ją przytulił.
Leżeli chwilę tak razem i po chwili oboje zasnęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)