Rano dziewczyna obudziła się pierwsza. Zobaczyła, że zasnęli razem na kanapie. Marek ją obejmował. Jeszcze spał. Ula nie chcąc go budzić nie ruszała się, tylko - wręcz przeciwnie - wtuliła się w niego. Po dłuższej chwili Marek się obudził. Zobaczył wtuloną w siebie Ulę. Tak słodko wyglądała, była szczęśliwa, uśmiechała się. Nagle otworzyła oczy.
- Nie obudziłem cię? - zapytał Marek.
- Nie, już nie spałam - odpowiedziała wstając.
- Połóż się jeszcze na trochę - powiedział. - Jest niedziela.
- Chcesz to śpij sobie jeszcze, ja muszę się rozpakować.
- Może ci pomóc? - zapytał wstając.
- Nie, ale dzięki, że pytasz - powiedziała uśmiechając się.
Ula poszła rozpakować swoje rzeczy i przy okazji się ubrała. Założyła dopasowaną tunikę z krótkim rękawkiem i spodnie. Uwinęła się szybko. Wyszła z pokoju, zobaczyła Marka w czarnych, sportowo uszytych garniturowych spodniach i w tej koszuli, którą mu kiedyś kupiła. Marek się odwrócił i powiedział:
- I jak?
- Ale co?
- Rozpakowana?
- Tak - powiedziała uśmiechając się.
- Może dzisiaj gdzieś razem pójdziemy?
- Ale ty...
- Dam sobie radę - powiedział podchodząc. - Widzisz, już mi lepiej.
- No widzę.
- Tylko ta ręka...
- Zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
- Wiem - powiedział Marek łapiąc ją za rękę i przyciągając do siebie.
Byli bardzo blisko. Marek pocałował ją i dodał:
- To jak, idziemy?
- Ale gdzie?
- Czyli idziemy?
- Tak.
- Do naszego ulubionego miejsca - powiedział uśmiechając się.
- Dawno już tam nie byłam.
- Ja też - powiedział łapiąc ją za rękę.
Razem wyszli z mieszkania. Po godzinie spacerku byli już na miejscu. Weszli do palmiarni, wtedy ona powiedziała:
- Czujesz? To zupełnie inny klimat.
- Wiem - odpowiedział przytulając ją do siebie.
- Marek, pamiętasz? To te miejsce.
- Tak. Walentynki. Pamiętam.
Nagle zadzwonił telefon Marka.
- Kto to? - zapytała smutno Ula.
„Znowu nam ktoś przerywa!” - pomyślała.
- Nie wiem - odpowiedział odbierając telefon. - Halo?
- Cześć, to ja, Dorota.
- A, Dorota... - Marek się uśmiechnął. - Coś się stało?
- Jest z tobą Ulka?
- Tak - powiedział spoglądając na nią.
- A możesz mi ją dać? Chyba nie wzięła telefonu.
- Jasne - odpowiedział, po czym zwrócił się do Uli. - Dorota, do ciebie.
Ula wzięła telefon.
- Halo?
- Cześć Ulka. Masz przy sobie telefon?
- Nie, nie wzięłam.
- Tak myślałam.
- Coś się stało?
- Ula, czy ty może wiesz co Sebastian planuje na moje urodziny?
Ula nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili wydusiła z siebie:
- A coś się stało?
- Mówił mi o jakiejś niespodziance. Wiesz, co to może być?
- Dorota, niespodzianka to niespodzianka.
Marek się uśmiechnął, po czym powiedział:
- Zaraz wracam.
Ula pokiwała głową.
- Nie przeszkadzam? - zapytała Dorota.
- Nie. A ja ci nie powiem. Zapomnij.
- Czyli wiesz?
- Tak.
- Ula, powiedz... - prosiła.
- Nie!
- Dobra, to nie - powiedziała Dorota, udając obrażony ton. - To ja kończę.
- Pa!
- Pa! I pozdrów Marka.
- A ty Sebastiana.
- Okej.
Ula rozłączyła się i zaczęła szukać ukochanego. Szła tyłem, gdy nagle na kogoś wpadła.
- Ałaa... - powiedział Marek.
- Oj, przepraszam! Nie chciałam! Boli? - zapytała z troską.
- Trochę - powiedział, po czym dał Uli czerwoną różę.
- To dla mnie?
- Tak, za to, że jesteś tu przy mnie, za to, że pomagasz mi nieustannie... kocham cię. Kocham cię bardzo i mam nadzieję, że będziesz przy mnie.
Ula wzięła różę od Marka i delikatnie go przytuliła. Gdy go puściła miała trochę zeszklone oczy.
- Dziękuję - powiedziała, po czym pocałowała go w policzek.
Marek się uśmiechnął. Chodzili jeszcze długo po palmiarni.
- Ula, a może byśmy poszli na zapiekanki?
- Dobry pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)