niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 43

Wieczorem Ula siedziała przy laptopie i przeglądała ogłoszenia mieszkań. Powoli w jej kierunku zmierzał Marek.
- Ulka, co ty tam szukasz? - zapytał siadając obok niej.
Ula szybko zamknęła laptopa i rzekła:
- Nic. Tak tylko.
- Ula, wiesz, że ty nie umiesz kłamać - powiedział Marek uśmiechając się do niej i jednocześnie otwierając laptopa. - Chyba żartujesz?
- Nie. Ty już czujesz się lepiej, więc, tak jak powiedziałam, muszę sobie coś znaleźć.
- Ula... Ja ci na to nie pozwolę!
- Co?! Jak to mi nie pozwolisz?
- Raz pozwoliłem ci odejść, drugi raz tego błędu nie popełnię.
- Ale Marek, to tylko mieszkanie.
- Właśnie, sama powiedziałaś, to tylko mieszkanie.
- Ale...
- Ula, proszę, nie rób mi tego! - poprosił Marek robiąc słodką minkę.
- Ale jak to będzie wyglądać?
- Co? - zapytał zdziwiony.
- No, że ty i ja mieszkamy razem.
- No jak? Jesteśmy parą, więc chyba nam wolno.
- Ale co powiedzą inni?
- Mnie nie obchodzi opinia innych. Dla mnie liczysz się tylko ty.
- Ale Marek...
Marek się zasmucił.
- Przestań! Nie bierz mnie na litość!
- Proszę... - powiedział Marek, przybliżając się do niej.
- Marek!
- Co?! Na litość nie mogę, tak też nie... To co ja mam zrobić, żebyś została tu ze mną na zawsze?
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak! Chcę, żebyś tu została ze mną na zawsze ze mną i była tylko moja! Ula, proszę!
- Jesteś tego pewien?
- Tak. Po raz pierwszy w życiu wiem, czego tak naprawdę chcę.
- A czego? - zapytała zalotnie.
- Chcę ciebie. Całą ciebie.
Po tych słowach ją pocałował. Ona się nie opierała. Położył ją na kanapie i zaczął namiętnie całować, powoli schodząc w dół. Nagle zadzwonił domofon. Marek miał już tego dosyć.
- Zawsze musi nam ktoś przerwać! - krzyknął wkurzony. - Kogo tu znowu niesie?!
Ula szybko się ogarnęła. Marek podszedł do domofonu.
- Halo? - powiedział wkurzony.
- Cześć synu. Nie przeszkadzamy?
- Tata? - zapytał zszokowany.
- Tak. Wpuścisz nas czy będziemy tutaj z mamą stali?
- Tak, wchodźcie.
Po chwili zadzwonił dzwonek. Marek otworzył drzwi.
- Cześć.
- Cześć, synku - powiedziała pani Dobrzańska.
Weszli do salonu.
- Dobry wieczór - powiedziała speszona Ula.
- Dobry wieczór - odpowiedzieli równocześnie rodzice Marka.
- Jak tam Marek? Dużo narzeka? - zapytała mama Marka.
- Nie - odpowiedziała Ula.
- Czyli jest grzeczny? - zapytała.
- Tak.
- To do niego niepodobne - rzekł Krzysztof.
- Tato... - powiedział Marek. - Może zmieńmy temat na jakiś inny?
- Ale dlaczego? - zapytała Helena. - Wie pani, jaki był Marek, jak był mały?
- Mamo, może Ula nie chce tego słuchać?
- Nie, chętnie posłucham - powiedziała Ula.
- No widzisz? - rzekła mama Marka.
- Ty synu byś jakiejś herbatki zrobił - rzekł Krzysztof.
Marek udał się do kuchni. Zrobił 4 herbaty i wrócił do salonu.
- A wie pani, jaki był w liceum? Jak złamał nogę, to dopiero było!
Marek schował twarz w dłonie.
- Wtedy to po prostu był koszmar. Mamo, podaj mi to... Mamo, a tamto też... Po prostu gorzej niż kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży - zaśmiała się Helena.
Ula się uśmiechnęła.
- A jak jest teraz? - zapytała Dobrzańska.
- O, wręcz przeciwnie! Nie chce niczyjej pomocy. Jak chcę mu pomóc, to się obraża.
- O, Marek, dlaczego nie chcesz, żeby pani Ula ci pomagała?
- Bo nie - powiedział speszony.
- Musi pani dużo dla niego znaczyć.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona.
- Bo jak Markowi na kimś zależy to lubi się wykazać. A tu nie może.
- Mamo, może herbatki? - wtrącił Marek.
- Oj, Marek, nie wstydź się! Przecież pani Ula musi cię poznać! - rzekła Dobrzańska.
- A kto zna cię lepiej niż własna matka? - dodał Krzysztof.
- Może wpadniecie do nas jutro? Pokażę pani zdjęcia Marka - zapytała Helena.
- O nie! Ula i ja mamy jutro bardzo dużo pracy! - powiedział zdenerwowany Marek.
- Mamy? - zapytała Ula.
- Tak - naciskał dalej.
- Praca nie zając, nie ucieknie - rzekł Krzysztof.
- A album, rodzinny tak? - zapytał zirytowany Marek.
- Też nie - odparł ojciec.
- A szkoda.
- Marek, nieładnie tak - powiedziała Ula. - Jak twoi rodzice nas zapraszają, to oczywiście, że wpadniemy.
- Dzięki, Ulka, za wsparcie - rzekł Marek.
- No to jesteśmy umówieni? - zapytał Krzysztof.
- Tak - odpowiedziała Ula, po czym dodała. - Marek, odpowiedz.
- Jeszcze się zastanowimy - odpowiedział Marek.
Rodzice wybuchnęli śmiechem.
- To do jutra.
- Do jutra!
Rodzice Marka wyszli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)