niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 45

Po chwili Marek wyszedł z łazienki. Miał na sobie bokserki i t-shirt. Ula siedziała na kanapie i przeglądała papiery. Marek podszedł do niej i zabrał je jej.
- Oddawaj! - zaprotestowała.
- Ulka, w pracy będziesz pracowała, a teraz skończmy to, co zaczęliśmy - powiedział, po czym uśmiechnął się zalotnie.
Ula odwzajemniła uśmiech. On zaczął ją całować. Dziewczyna się nie opierała. Marek całował ją po szyi i powoli schodził coraz niżej i niżej. Ula ściągnęła mu koszulkę. Nagle Marek przestał i spojrzał na rozpaloną Ulę.
- Marek, coś się stało? - zapytała.
- Nie.
- To dlaczego przestałeś? Coś nie tak? - dziewczyna zaniepokoiła się, że zrobiła coś źle.
- Nie - odpowiedział Marek, po czym zaczął ją ponownie całować.
Po upojnej nocy oboje obudzili się na kanapie.
- Cześć kochanie. - powiedział Dobrzański, całując ją w usta na przywitanie.
- Cześć - odpowiedziała uśmiechając się. - Marek, widziałeś może gdzieś moją bluzkę? - zapytała rozglądając się dookoła.
- Tego szukasz? - zapytał trzymając w ręku damską koszulkę na ramiączkach.
Ula próbowała zabrać mu ją, lecz jej się to nie udało.
- Oddaj!
- Masz - powiedział wyciągając do niej dłoń, w której ją trzymał.
Ula się nachyliła, aby ją sięgnąć, jednak nawet się nie spostrzegła, gdy Marek drugą ręką przyciągnął ją do siebie i pocałował. Ula natomiast wzięła koszulkę, założyła ją i udała się pod prysznic. Po 5 minutach wyszła z kabiny i zaczęła po omacku szukać ręcznika. W końcu go znalazła, wytarła się i ubrała we wcześniej przygotowane rzeczy. Po chwili wyszła.
- Co chcesz na śniadanie? - zapytała idąc do kuchni.
- Ja? Truskawki! - odpowiedział Marek z uśmiechem.
Ula pokiwała głową.
- Widzę, że już całkiem wyzdrowiałeś.
- Ja? Nie. Jestem jeszcze bardzo chory.
- Tak? A co cię boli?
- Podejdź bliżej, to ci pokażę.
Ula podeszła bliżej. Marek ją przytulił i pocałował.
- Marek! Musimy iść do firmy.
- Firma nie zając.
- A twoi rodzice?
- Ula, ty zawsze umiesz sprowadzić człowieka na ziemię. A może dzisiaj pójdziemy kupić samochód? - zapytał z nadzieją.
- I tak się nie wykręcisz.
- Ula, nie rób mi tego...
- Wczoraj mówiłeś, że już się nie wstydzisz.
- Ale to było wczoraj.
- Marek, ja już powiedziałam, że przyjdziemy.
- Ale są jeszcze telefony. Możemy zadzwonić.
- Nie - powiedziała wychodząc z kuchni.
- Ula...
- Idę do pracy, a ty, jak chcesz to zostań.
- Nie rób mi tego...
- Marek, jestem ciekawa, czy jak byłeś z Pauliną, to też tak unikałeś spotkań rodzinnych?
- A możemy o tym nie rozmawiać?
- Nie musimy.
- A jak chcesz wiedzieć, to tak.
- Co tak?
- Tak, unikałem takich spotkań.
- A jakie miałeś wymówki?
- W pracy byłem - zaśmiał się Marek.
- A na serio?
- Z tobą byłem - powiedział nieśmiało.
- To ja byłam twoją wymówką?!
- Albo Seba - dodał.
- Wiesz co? - Ula się obraziła.
- Ale to nie tak, że ty byłaś moją wymówką. Po prostu wolałem spędzać z tobą czas, niż iść na tego typu spotkania.
- No to teraz będziesz mógł spędzać czas ze mną na spotkaniach rodzinnych.
- Ale jeszcze jest Seba.
- Marek!
- No dobra.
Po pół godzinie byli już w firmie. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Czas biegł nieubłaganie. Wybiła piętnasta. Ula weszła do gabinetu Marka.
- I jak? Gotowy?
- Nie - odpowiedział.
- Chodź i nie marudź.
Marek z niechęcią wyszedł z gabinetu. Razem ruszyli w kierunku windy, natykając się na Sebastiana.
- O cześć! - powiedział Seba. - Już kończycie? Też tak chcę.
- To się zamieńmy - powiedział przybity Marek.
- Coś się stało? Pokłóciliście się? - zapytał przyjaciel.
- Nie - odparła Ula.
- To o co chodzi?
- Czego ja najbardziej nie lubię? - zapytał Marek.
- Spotkań rodzinnych. Ulka, gdzie idziecie?
- Do rodziców Marka.
- O, stary, współczuję - powiedział Seba.
- Dzięki - odparł Marek.
- Dobra, Marek, my już musimy iść, bo się spóźnimy - powiedziała Ula.
- Ale ja jeszcze muszę...
- Chodź! - nalegała.
- To cześć Seba.
- Bawcie się dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)