niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 46

Po chwili byli już pod domem rodziców Marka.
- Możemy się jeszcze wycofać - rzekł Marek.
- Przestań. Nie będzie aż tak źle.
- Mylisz się.
Drzwi otworzyła im mama Marka.
- Witajcie - odparła.
- Cześć, mamo - odpowiedział przybity Marek.
- Dzień dobry - przywitała się Ula.
- O, widzę, że się pani udało przekonać Marka.
- Z trudem, ale jak widać tak - odparła z uśmiechem.
- Ja nie wiem, dlaczego Marek nie lubi takich spotkań? - zapytała Helena.
- Bo są nudne i krępujące - rzekł Marek.
- Oj Marek, nie przesadzaj - powiedziała Ulka.
- Czego się napijecie? - zapytał Krzysztof.
- Dzień dobry - powiedziała Ula.
- Cześć, tato.
- Nie krępujcie się, siadajcie. To czego się napijecie? - zapytał ponownie ojciec Marka.
- Herbaty, jak można - rzekła Ula.
- Jasne. A ty, Marek? - zapytała Helena udając się do kuchni.
- Coś mocniejszego - rzekł Marek.
Po chwili wszyscy już siedzieli na kanapie.
- Chce pani może jeszcze trochę ciasta? - zapytała Helena.
- Proszę mi mówić po imieniu. Ula jestem - odparła wstając i wyciągając rękę.
- Miło mi - powiedziała mama Marka ściskając jej dłoń i się uśmiechając. - To co, pora na album!
Ula się uśmiechnęła. Mama Marka podeszła do stolika i wzięła album ze zdjęciami. Usiadła obok Uli i otworzyła go.
- O, tu Marek jak miał roczek.
- Ojeju - rzekła z uśmiechem Ula na widok małego berbecia.
- A tu jego pierwsza jazda na rowerku - dodała z uśmiechem Helena. - A tu pierwszy upadek.
- A tu? - zapytała z uśmiechem Ula.
- A tu mały Marek uczył się pływać. Tu pierwszy rok w szkole.
- Widzę dyplom, za co dostałeś? - zapytała Ula Marka.
- Za osiągnięcia sportowe - odpowiedział speszony.
- Za pierwsze miejsce w biegach - powiedział dumny Krzysztof.
Marek jeszcze bardziej się speszył.
- Sportowiec - rzekła Ula.
- Ale to nie jedyna nagroda - dodała Helena.
- Wygrywał też w pływaniu i niektórych przedmiotach ścisłych - rzekł Krzysztof.
- Marek jest zdolny, tylko trochę leniwy - dodała Dobrzańska.
- Ja nigdy nie wątpiłam w jego zdolności, a co do leniucha to akurat prawda - rzekła Ula.
Marek zwiesił głowę i ukrył ją w dłoniach.
- Możemy powspominać coś innego? - zapytał zrezygnowanym tonem.
- Na życzenie. Tak więc... - mama Marka przewróciła kilka stron w albumie. - ...oto jak Marek lubił bawić się z Aleksem.
Ula uśmiechnęła się widząc jak na zdjęciu mały Marek biegnie z wiaderkiem, a Aleks goni go, grożąc mu łopatką.
- A tu - kontynuowała Helena - wyjechaliśmy całą rodziną w Bieszczady. Marek był akurat w ósmej klasie. Spotkał tam swoją pierwszą miłość.
Marek wyglądał, jakby chciał wyszarpnąć matce album i spalić go w piecu.
- Pierwsza miłość? Uuu... Do tego wakacyjna... Bardzo romantyczne - uśmiechnęła się Ula.
- Tak. A najbardziej romantycznie zrobiło się, gdy przyszło nam wracać i trzeba było tę miłość pożegnać - rzekł Krzysztof.
- Już? Skończyliście? - przerwał im Marek.
- Oj, synku, przestań, przecież to miło powspominać stare czasy.
- Nie pozwoliliście mi wtedy pójść się z nią pożegnać. Nigdy wam tego nie wybaczę! - powiedział Marek, jednocześnie wyrywając matce album.
Przewrócił kilka kartek od razu i z uśmiechem powiedział:
- O! To są niezapomniane chwile! Pierwsza jazda za kółkiem. Miałem wtedy 16 lat.
- Super! - powiedziała z uśmiechem Ula.
- No tak. Pierwsza jazda, pierwszy wypadek, pierwszy zniszczony samochód, w dodatku mój - dodał Krzysztof.
Marek coraz bardziej się rozkręcał. Ula była pod wrażeniem. „Czyżby Marek już się nie wstydził? Czy to może sprawa prawie pustej, samemu obróconej butelki whisky?” - pomyślała Ula. Marek przewrócił kolejną kartkę.
- To Marka osiemnastka - rzekła Helena.
- Tak, to była niezapomniana noc - rzekł Marek przypominając sobie seksowną blondynkę o niebieskich oczach, której imienia do dziś nie pamięta.
Rodzice Marka spojrzeli na syna morderczym wzrokiem. Marek przerażony powiedział:
- To znaczy... impreza... impreza niezapomniana! A to mój pierwszy samochód, pierwszy rok na studiach, parapetówka u Seby... Oto zdjęcie po pierwszym powrocie nad ranem (na zdjęciu Marek niezbyt trzyma się na nogach).
- To twój pierwszy powrót do domu nad ranem? - zapytała zdziwiona Ula.
- Nie, wcześniej nie wracałem w ogóle - dodał z uśmiechem.
Oglądali zdjęcia jeszcze przez dłuższą chwilę, słuchając opowieści nagle rozgadanego Marka.
- Marek, my już chyba musimy iść. Dochodzi dziesiąta.
- Już? Ale Ula, jeszcze drugi album.
- Kiedy indziej!
- No dobrze - rzekł Marek.
Pożegnali się, po czym Ula i Marek udali się do domu taksówką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przeczytałeś? Skomentuj! Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Łatwiej nam się pisze, kiedy wiemy, że mamy dla kogo.
Wszelkie dyskusje mile widziane :)